Zamknęłam ciężkie drzwi poradni. Do domu wrócę piechotą. Zimno, deszcz, pospieszny uliczny hałas. Opodal staw i kilka rodzin dzikiego ptactwa. Spokój, porządek, łagodny dystans, bliskość. Młode obok starszych, czujność ptasich matek. Ewangelia życia wpisana w ich krwiobieg. Nie dotarły do nich media, szczególnie te elektroniczne, nikt nie zakłócił ich wiedzy o początku i końcu życia i nikt nie wcisnął w te zrelatywizowane punkty graniczne intelektualnego śmietnika. Spokojnie wpływają do kanału, który łączy staw ze starym, uporządkowanym parkiem.
Każdy kanał jest łącznikiem, ale niekontrolowany, nieprzemyślany może być katastrofą. Człowiek, który wykreował się na pana i władcę, tworząc sobie obraz szczęścia, zapomniał, że efemeryda to zapis przeznaczony na jeden dzień, istota lub zjawisko szybko przemijające, kanał lęku i depresji. Jest to kanał zanegowanego życia, który ma swoją antropologię, swój język, semantykę i piramidę ważności. W tym kanale aborcję, eutanazję, eksperymenty genetyczne nazywa się „humanitaryzmem”, a pornografię i narkotyki w pewnym zakresie (w jakim?) ekspresją zabawy i wyciszaniem lęku.
Potworne kłamstwa, które skutkują rozpaczą. Wiedzą to ściany konfesjonałów i poradni. Nie da się zlikwidować sumienia. Na nic się zdadzą fajerwerki i ekwilibrystyka psychoterapii, gdy ono zaczyna ciężko chorować. Co wtedy? No, „prochy” i droga donikąd. Chyba że w przebłysku prawdy ujrzy się to, co Jan Paweł II nazwał „Ewangelią życia”. To nakaz chwili. Tylko w ten sposób odrzucimy paraliżujący lęk towarzyszący cywilizacji śmierci. Lęk jest bardzo złym doradcą w zakresie polityki i rozwiązań społecznych, a w wymiarze indywidualnym niesie destrukcję i anarchię. Powoduje również mechanizmy ucieczkowe (słowa Kaina: „Mam się ukrywać przed Tobą” – Rdz 4,14), a zatem „osłabienie wrażliwości na Boga i człowieka”. I to jest początek największego dramatu współczesnego człowieka, początek błędnego koła: paraliżujące poczucie winy, przy równoczesnym odrzuceniu nieskończonego miłosierdzia Boga. Czy może być coś gorszego?
Sytuacja tego człowieka w Evangelium vitae jest przedstawiona wyraźnie: „Człowiek nie potrafi już postrzegać siebie jako kogoś przedziwnie odmiennego od innych ziemskich stworzeń; uznaje, że jest tylko jedną z wielu istot żyjących, organizmem, który w najlepszym razie osiągnął wysoki stopień rozwoju. Zamknięty w ciasnym kręgu swojej fizycznej natury staje się w pewien sposób rzeczą i przestaje rozumieć transcendentny charakter tego, że istnieje jako człowiek. Dlatego nie traktuje życia jako wspaniałego daru Bożego, który został powierzony jego odpowiedzialności, aby strzegł go z miłością i czcił jako rzeczywistość świętą. Życie staje się dla niego po prostu rzeczą, którą on uważa za swą wyłączną własność, poddającą się bez reszty jego panowaniu i wszelkim manipulacjom. W rezultacie, stając w obliczu życia, które się rodzi i życia, które umiera, człowiek nie potrafi już zadać sobie pytania o najbardziej autentyczny sens swego istnienia, przyjmując w sposób prawdziwie wolny te przełomowe momenty swego bycia”.
Nic dodać, nic ująć. Z tym portretem pogubionego człowieka na co dzień spotykają się ksiądz, nauczyciel, lekarz, psycholog (często już tylko psychiatra), a w zasadzie każdy wrażliwy człowiek. Reakcja na ten portret może być różna, od zatroskania, chęci niesienia pomocy, poprzez zwykłą ludzką solidarność, aż do obojętności, a potem już tylko do tępego egoizmu i wyrachowanego cynizmu. Odpowiedź na pytanie, która reakcja zwycięży, ciągle jest w zawieszeniu. To niebezpieczne, szczególnie wobec ciągle nowych zagrożeń.
Encyklika Jana Pawła II nie pozostawia żadnych wątpliwości: „Obok dawnych, dotkliwych plag, takich jak nędza, głód, choroby endemiczne, przemoc i wojny, pojawiają się dziś nowe, przybierające nieznane dotąd formy i niepokojące rozmiary (…). Niestety, te niepokojące zjawiska bynajmniej nie zanikają, przeciwnie, ich zasięg staje się coraz szerszy: nowe perspektywy otwarte przez postęp nauki i techniki dają początek n owym formom zamachów na godność ludzkiej istoty, jednocześnie zaś kształtuje się nowa sytuacja kulturowa, w której przestępstwa przeciw życiu zyskują aspekt dotąd nieznany i – rzec można jeszcze bardziej niegodziwy, wzbudzając głęboki niepokój: znaczna część opinii publicznej usprawiedliwia przestępstwa przeciw życiu w imię prawa do indywidualnej wolności i, wychodząc z tej przesłanki, domaga się nie tylko ich niekaralności, ale wręcz aprobaty państwa, dla nich, aby móc ich dokonywać z całkowitą swobodą, a nawet korzystając z bezpłatnej pomocy służby zdrowia. Wszystko to prowadzi do głębokich przemian w sposobie patrzenia na życie i na relacje między ludźmi”.
Krystyna Holly
Krystyna Holly