Niebezpieczne obrazki

2013/01/18

Do poradni przyszła młoda, ładna kobieta, mężatka i matka rocznej córeczki. Jej mąż to zdolny i pracowity architekt, mają więc mieszkanie, samochód, super telewizor i kilka innych tego typu „drobiazgów”. Przeżyli piękną miłość, snuli wspólne marzenia i … co to był za ślub! No to, o co chodzi?

Fot. Artur Stelmasiak

Anna zdecydowała się odejść od męża. Mówi, że ich intymność, mogła być radosnym dawaniem siebie, a stała się koszmarem. Bardzo żałuje, że zbagatelizowała sygnały z okresu narzeczeństwa, kiedy jej obecny mąż wspominał o kilku filmach i czasopismach pornograficznych, wprowadzając się przy tych „opowieściach” w stan nieuchwytnej dla niej ekscytacji. Było to dla niej przykre, budziło lęk i obrzydzenie. Protestowała, a on to uszanował i sprawa przycichła. Wszystko powróciło parę miesięcy po ślubie. Mąż zaczął żądać od Anny, by stała się główną odtwórczynią jego pornograficznych wizji. Nie chciała, była przerażona. Została dotkliwie pobita. O mężu mówi z lękiem, choć nadal go kocha.

Dlaczego tak się stało? Czy musiało do tego dojść? W przypadku Anny i jej męża, nie jest to niestety przypadek odosobniony, zadziałało tzw. prawo „wdruku”. Propozycje pornograficzne odpreparowują seks od więzi osobowej, od relacji ludzkich, które przecież wymagają odpowiedzialności za drugą osobę, szacunku dla jej niepowtarzalności, autonomii. Stwarzają one również bardzo niebezpieczny miraż przyjemności, bez uwzględnienia obecności drugiego człowieka. Burzą więc, a czasami wręcz uniemożliwiają normalne relacje osobowe.

42-letni Amerykanin, Theodore Bundy, którego skazano na śmierć za zgwałcenie i zamordowanie kilkudziesięciu kobiet. Powiedział – Uważam, że to pornografia popchnęła mnie na drogę gwałtu. Podniecała moją wyobraźnię. Potem stałem się niewolnikiem moich wyobrażeń… Nie chcę umierać. Zasługuję jednak na najsurowszą karę, społeczeństwo musi się bronić przed takim postępowaniem jak moje. Ufam jednak, że mój przykład pokaże jasno, iż społeczeństwo winno się również bronić przed sobą. Nie ma sensu, by ludzie potępiali mnie i przechodzili obojętnie obok kiosków pełnych czasopism pornograficznych, które rodzą Tedów Bundy.

Ten proces trwa. Obojętność wobec niszczącej siły pornografii rośnie, ma formę „tolerancji”, generuje coraz to nowsze i bardziej zatrważające zachowania, które nie mają już nic wspólnego z zachowaniami ludzkimi. Obojętność, będąca przyczyną dramatów, które rodzą się tak głupio, tak bez sensu, czasami zwyczajnie za szybą kiosku, gdzie proponuje się wyprzedaż ludzkiego ciała po cenach zniżonych, we fragmentach, w pozycjach wcale nie ludzkich. Okrutna zabawka, która ignorując świadomość i wolę wchodzi w sferę zmysłów, rozbudzając nie tylko popęd seksualny, ale również nie kontrolowaną i nieprzewidywalną agresję, lęk popychający do irracjonalnych zachowań, do irracjonalnej izolacji i bezsensownej samotności. Pornografia uzależnia jak narkotyk i choć na ogół z początku skłania do odrzucenia, to jedna słabszą osobowość może „wciągnąć”. To wciągnięcia są ogromne ponieważ stoi za tym wielki biznes. Tradycyjne „pornolce” stają się już staromodną przyjemnością. Zmysły ludzkie szybko się przyzwyczają, trzeba więc szukać nowych bodźców, albo stare intensyfikować, trzeba szukać sprzymierzeńców, którzy za „kasę”, zrobią reklamę. Przy okazji powiedzą o „potrzebie rozładowania napięcia” i kilka niebezpiecznych bzdur o „bezpiecznym seksie”.

Już przestałam się dziwić, kiedy nastoletni chłopcy czasem i dziewczyny mówią, że najlepszy seks jest przez telefon, bo to i wyobraźnię rusza i HIV-a się nie złapie… Jednak źle by ocenił chłopców ten, kto myślałby, że chodzi tu wyłącznie o seks. Dzieciak usłyszy w słuchawce oprócz idiotycznych świństw również „ciepły” głos, który stwarza efemeryczne poczucie wspólnoty, miraż jakiegoś tam bycia, dotyku, pieszczoty i przeważnie nie wie, że to ordynarne kłamstwo. Ale kto ma mu o tym powiedzieć, skoro przeważnie jest sam, zakleszczony w przestrzeni markowych przedmiotów i urządzeń: posiadanych lub upragnionych. Czy można się więc dziwić, że na naszych oczach rodzi się nowy rodzaj przestępstwa, które nazywa się: cyber – przemoc, a najnowsze imię diabła to Bilboard? I nie trzeba wyszukanych strategii, aby rozbić więź między dzieckiem i rodzicami, wystarczy podsunąć mu na ekranie odpowiedni tekst, dobrze spreparowany obrazek, kilka pomysłów w jego osobistej komórce z aparatem fotograficznym.

Zmuszenie koleżanki szkolnej do uczestniczenia w „autorskich” filmach, o bardzo dwuznacznym charakterze, już coraz mniej dziwi, a nawet znajduje obrońców, którzy twierdzą, że „to tylko zabawa”. Ale to nie jest zabawa! To odbiera poczucie bezpieczeństwa. To budzi lęk, który nigdy nie był sprzymierzeńcem zdrowia. psychicznego, a przede wszystkim duchowej równo- wagi.

Krystyna Holly

Artykuł ukazał się w numerze 04/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej