Niedokończone miniatury

2013/01/18

Zapraszam na wystawę miniatur niedokończonych. Uprzedzam, że może boleć, a recenzje lepiej robić wczesnym rankiem lub późnym wieczorem, bo tylko w ciszy myśli rosną jak skrzydła.

Jeszcze trochę brakuje do godzin szczytu, ale na przystanku sporo ludzi. Denerwują się lub z rezygnacją liczą płyty chodnika. Ciężkie teczki i głowy, a tuż nad przeponą jakby supeł. Szaro, nudno, głupio i w dodatku deszcz zaczyna swoje. Szczęściarze ci, którzy już siedzą w tramwaju, choć ten jeszcze stoi. Ma zielone światło i nie rusza. Dlaczego? Tylnym wejściem wskakuje młody mężczyzna. Jest tak przystojny, tak pięknie zbudowany, że nikt nie zauważa przy nim dziecka, które on zręcznie ustawia przy poręczy najbliższego siedzenia, a potem machając ręką do motorniczego, wyskakuje, aby wnieść następne dziecko. Tramwaj stoi, nie może przecież ruszyć. Młody mężczyzna jeszcze raz wychodzi na przystanek, zabiera stamtąd dziewczynę, dla której materia stopni jest dziwnie oporna. Jakiś chłopak z kolczykiem w nosie gwałtownie podrywa się z miejsca. Dziewczyna siada, na kolana bierze dzieci. Nie jest urodziwa, a czarne okulary niepotrzebnie łamią ciepłą linię policzków. Tramwaj rusza ostro, a biała laska upada jak skrzydło anioła. Mężczyzna pochyla się nad żoną, a wtedy jego piękna twarz staje się jeszcze piękniejsza. Ludzie patrzą. Łagodnieją ich oczy i milkną usta w połowie zdziwienia. Deszcz wypłukuje wąskie przesmyki dla słońca. Będzie tęcza.

Późno już. Ze szkolnej świetlicy wychodzi mały chłopiec. Ciemno. Tornister ciężki i nie wiadomo, czy starczy na gumę do żucia. Na szczęście autobus blisko i tylko dwa kroki dzielą go od kiosku ze słodyczami. Z samego dna przepastnych kieszeni chłopiec wydobywa zniszczoną portmonetkę. W tym momencie grupa wyrostków podbiega do niego, szarpie, bije, żąda pieniędzy. Dzieciak się broni. Drze się wniebogłosy. Próbuje uciec. Szanse ma jednak znikome.

A obok są ludzie. Robią zakupy, czekają na autobus, żonę, teścia. Widzą, co się dzieje, słyszą. Są trochę źli, że ktoś zakłóca ich statykę bycia, przezornie odwracają się, zresztą w czym problem, chłopiec sobie poradzi albo mu Anioł Stróż pomoże (bo on w końcu jest od tego). A dzieciak się drze i coraz bardziej przypomina starą, potarganą miotłę.

Niedaleko stoi starsza pani i rozmawia z gołębiem. Spod grubych okularów patrzy wolno, lecz bardzo wnikliwie na ludzi, którzy są obok, a potem skokiem wytrawnego samuraja dopada zgraję rozwydrzonych wyrostków. Znakomicie się trzyma w tej samurajskiej konwencji, na tyłki i plecy łobuzów spadają ciężkie i ostre razy parasolki. Twarda jest, niezłomna, a wiatr i walka targają siwe włosy i palto sprzed którejś tam wojny. Zaniemówił tłum, a w tym czasie na placu bitwy zostali już tylko chłopiec i starsza pani. Wytarła dziecku nos i oczy, a potem po cichu powiedziała:

– Anioł może być stary. Telewizor skrzeczy. Sąsiedzi robią remont. Ojciec marudzi przy piwie. Matka grzebie w szafie. Dziadek łuska orzechy. A Marysia ma dziesięć lat i musi odrobić lekcje. Dywan kupiony wczoraj śmierdzi klejem, a złota lampa gryzie w oczy. Nawet lalka Barbie coś ostatnio jeszcze bardziej zgłupiała. Za oknem balkon, a na balkonie ostatnie jesienne kwiaty. Zmierzch jak stary kot wtula się w poczochrane liście. Marysia cicho wymyka się na ten balkon i nie wierzy własnym oczom. Kwiaty tańczą, pochylają małe główki, wywijają suchymi gałązkami, a potem coraz szybciej i szybciej okręcają się wokół wiatru. Marysia jest przekonana, że one coś do siebie mówią. Głos matki przerywa ten niezwykły balet i przywołuje do twardych realiów. Marysia protestuje, ale nikt jej nie słucha. Tylko dziadek szepcze:

– Ja też widziałem, że te kwiaty tańczą.

I nagle w pokoju robi się jaśniej. Co prawda mama jeszcze grymasi na starą kurtkę dziadka, co to wszędzie już z nim była i tylko mole rozsiewa.

– To nieprawda – mówi dziadek.

– Poezji przecież mole nie jedzą.

– A gdzie poezja ma oczy? – pyta Marysia.

Krystyna Holly

Artykuł ukazał się w numerze 12/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej