Niepodległość w czasach globalizacji

2013/01/18

„Listopad niebezpieczna dla Polaków pora”, przekonywał poeta w czasach rosnącego zaprzaństwa. I być może to zbytek odwagi i niedomiar sensu spoglądać na sprawę niepodległości z dala od łopotu sztandarów, poprzez pewną narrację.

Realna historia odzyskania niepodległości nie jest nam dobrze znana. Całe to kłębowisko dramatów, niepokojów, wysiłków i ofiar tamtych pokoleń Polaków, fantastycznych wręcz zbiegów okoliczności towarzyszących wytyczaniu granic i walce o te granice, gier przy konferencyjnych stołach, tchnięciu realnego życia w tę nową Polskę… W 1914, a nawet w 1918 roku Polska dla świata nie istniała. W Europie panował powiedeński ancien regime zaprowadzony po napoleońskich „awanturach” i szanowany przez ówczesnych poprawnych politycznie przywódców państw.

Na niepodległą Polskę miejsca nie było. Istniała ona tylko w sercach Polaków, w literaturze, w pamięci walk na szlaku niepodległości, prowadzącym jakże okrężną drogą przez Somosierrę, Lipsk…

Ojcowie naszej niepodległości wykorzystali jednak nieoczekiwaną szansę stworzoną przez wybuch wielkiej wojny, bo przecież Polska mogła wtedy się odrodzić w bardzo różnym kształcie. Mogła się nie odrodzić w ogóle. Te sprawy stawia się dziś przed Polakami dramatycznie rzadko. Jeśli nawet szukamy opowieści o niepodległości w literaturze, musimy się cofać w coraz dalszą przeszłość. Bez satysfakcji czytamy to, co mają nam do powiedzenia pisarze młodego pokolenia.

Być może to skutek błędów i braków w edukacji historycznej, pokłosie komunizmu, czy też pierwsze oznaki rodzącej się świadomości Polaków w epoce globalizacji…? Proponujemy naszym czytelnikom spojrzenie na niepodległość jako fenomen doświadczany przez każde pokolenie trochę inaczej. Jesteśmy Polakami, bo w zbliżony sposób przeżywamy bitwę pod Maciejowicami, rzeź Pragi, zdobycie Belwederu, wymarsz Pierwszej Kadrowej, Bitwę Warszawską. Takich wydarzeń, które na krótką metę były klęską, jest wiele. Dopiero jednak głębokie ich zrozumienie wskazuje, że jesteśmy Polakami. I gdzieś tu trzeba szukać rozumności Polaków, którą Mickiewicz nazwał „rozumnością szałem”. A jest to mądrość w sferze uczuć, serca. To ona nakazywała walczyć, po to by odzyskać niepodległość.

Zważmy przecież, że nie chodzi nam o to, by ocaleli z dziejowych burz tylko poczciwi budowniczowie dróg i domów, hydraulicy, którzy uratowali Francję. Gdyby w naszej zbiorowości byli tylko tacy, nie byłoby cudu 1918 roku i czynu „Solidarności”. I to jest właściwy pokarm dla naszych uczuć i wyobraźni. Bez tego nie będzie nas stać na heroizm w obronie naszych wartości. A od tej powinności nie będziemy wolni w rozpoczynającej się epoce globalizacji.

Natomiast jeśli mamy wchodzić na nasze groby rozsiane na długim szlaku niepodległości, to przecież nie po to, aby miło pogawędzić, ale żeby widzieć dalej.

Jeśli spotkamy się tam z naszymi Czytelnikami, to nasze zadanie będzie spełnione.

Zdzisław Koryś

Artykuł ukazał się w numerze 11/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej