Głowy hydry nie odrastają mechanicznie. Zło, aby mogło rosnąć i skutecznie się rozprzestrzeniać musi wciąż szukać nowych form i metod działania. Poucza nas o tym historia XX wieku, która wyprodukowała faszyzm i komunizm, ustroje, które w swych skrajnych formach zdewastowały nowożytną Europę.
Jeśli chcemy tworzyć kulturę, cywilizację broniącą ludzkość przed zagrożeniami, jakie te ustroje wniosły w ludzkie dzieje, trzeba rozpoznawać zło, zanim obrośnie w taką siłę, której trudno będzie się przeciwstawić. Korzenie społecznego zła są na ogół splątane z przemocą. Na przestrzeni minionego na szczęście XX wieku obserwujemy powiązane i na różne sposoby współdziałające ze sobą formacje totalitarne. Zło społeczne przezeń tworzone ma swe źródło w degeneracji w sferze wartości wyższych.
Totalitaryzm faszystowski w wydaniu hitlerowskim, stosując przemoc fizyczną kontynuował historyczne wzory agresji wobec sąsiadów. Totalitaryzm komunistyczny, zwłaszcza w wydaniu stalinowskim, dysponował ogromnymi środkami przemocy i ochoczo je stosował. Tak było w tragicznym dla naszego narodu 1939 roku, kiedy Hitler przekonał się, że jego plany wszczęcia wojny z Francją przy neutralnej postawie Polski, zostały zniweczone, postanowił najpierw zniszczyć niedoszłego sojusznika. Powstały zaś w Europie kryzys skrzętnie wykorzystał Stalin. Zrealizował marzenie o zniszczeniu niemieckimi rękoma II Rzeczypospolitej i rozszerzeniu na nasz kraj systemu socjalistycznego.
Niemal siedemdziesiąt lat po tamtych wydarzeniach mechanizmy zła społecznego we współczesnym świecie mają się dobrze, a ich niszczycielski wpływ na jego losy przejawia się w permanentnie toczących się wojnach, zamachach terrorystycznych, władzy anonimowych ośrodków decyzji. Być może to stanowi największe zagrożenie dla współczesnego świata. Ten sam bowiem mechanizm prowadzi do zbiorowych nieszczęść, odbierania szans i sensu indywidualnemu życiu, tworząc świat budowany na antywartościach i degeneracji wartości wyższych.
Jeśli decydujemy się o tym nie milczeć na łamach naszego miesięcznika, wskazując na przynajmniej niektóre przejawy tego procesu, to w przekonaniu, że rozkład norm moralnych jest też skutkiem bierności, wynikającej z coraz szerszego społecznego przyzwolenia. Jest to tym łatwiejsze w zdewastowanym środowisku społecznym. Ta dewastacja trwa nadal i stanowić powinna przestrogę przed poddawaniem się każdej modzie potwierdzającej rozkład i bezsens świata. Ale to my ludzie nadajemy światu sens i przezwyciężamy destrukcję, jak pisał św. Augustyn: „Nie mówcie, że czasy są złe. My jesteśmy czasem. Bądźmy dobrymi, a czasy będą dobre”
Historia pełna jest paradoksów, to przynajmniej wiemy. Bywa więc, że w kolebce kultury chrześcijańskiej rodzi się bękart gotowy pożreć matkę. I my od tych zagrożeń nie jesteśmy wolni. Świat antywartości otacza nas przecie i raz po raz próbuje przenikać do naszych serc i umysłów, szukając pożywki i gleby do wzrastania.
Zdzisław Koryś
Artykuł ukazał się w numerze 08-09/2008.