Jak zmieni się świat w ciągu najbliższych 100 lat? Jak inżynieria genetyczna zmieni nasze życie? Francis Fukuyama w Końcu człowieka pokazuje trzy możliwe drogi rozwoju w ciągu najbliższych dwóch pokoleń. Pierwszą z nich będzie odkrycie, że ludzka psychika jest dużo bardziej plastyczna, niż się dotychczas wydawało. Rozwój genomiki pozwoli idealnie dopasować leki do profilu genetycznego pacjenta. Dzięki temu flegmatyczni ludzie będą mogli stać się dynamiczni, zamknięci w sobie – otwarci itp. Osobowość będzie można zmieniać – dopasowywać do sytuacji. Dzięki nowym lekom wszyscy będą mogli być szczęśliwi…
Scenariusz ten przypomina życie w Nowym wspaniałym świecie Huxleya. Dla smutku nie będzie usprawiedliwienia. Druga możliwa droga wiąże się z postępem w badaniach nad komórkami macierzystymi. Dzięki niemu naukowcy będą w stanie odtworzyć prawie każdą tkankę naszego ciała, co wpłynie na przedłużenie średniej długości życia do ponad 100 lat. Nowe serce czy wątrobę będzie można wyhodować w organizmie świni czy innego zwierzęcia, znajdą się sposoby na poradzenie sobie z takimi chorobami, jak choroba Alzheimera. Zagrożenie leży tu w czymś, co jest na pierwszy rzut oka niezauważalne – starzenie się wiąże się też z takimi zmianami, z którymi naukowcom trudno będzie sobie poradzić. Ludzie w starym społeczeństwie będą coraz bardziej pewni swoich przekonań i nieskorzy do zmian. Przestaną myśleć elastycznie. Przestaną być dla siebie atrakcyjni seksualnie. A przede wszystkim nie będą chcieli ustąpić miejsca swoim dzieciom i wnukom.
Trzeci scenariusz przewiduje, że powszechne wśród ludzi zamożnych stanie się poddawanie badaniom zarodków przed ich implantacją w macicy, by uzyskać jak najlepsze potomstwo. W związku z tym w zależności od uzdolnień będzie można określić społeczne pochodzenie. Jeśli ktoś nie będzie spełniał społecznych oczekiwań, winą obarczy złe decyzje genetyczne rodziców. Dla celów badawczych naukowcy wszczepią ludzkie geny zwierzętom i roślinom. Będzie istniała możliwość wzbogacania zarodków ludzkich o geny zwierzęce, by zwiększyć ich wytrzymałość fizyczną czy odporność na choroby. Naukowcy nie zdecydują się stworzyć nowego organizmu, korzystając z genów ludzkich i zwierzęcych, jednak będzie to możliwe. Młodzi ludzie zaczną podejrzewać, że ich szkolni koledzy, którzy nie radzą sobie równie dobrze, nie są w pełni ludźmi…
Zagrożenie starością
Proponuję zatrzymać się na chwilę właśnie przy drugim z powyższych scenariuszy. Starzenie się zamożnych społeczeństw jest faktem. W ciągu ostatnich 200 lat długość życia ludności w Europie i USA gwałtownie wzrosła. W Europie na początku XVIII wieku połowa dzieci umierała przed ukończeniem 15. roku życia. Dożyć powyżej pięćdziesiątki udawało się niewielu ludziom. Jednak w latach dziewięćdziesiątych XX wieku w Ameryce długość życia wzrosła od 1900 do 2000 roku z 48,3 do 74,2 lat u mężczyzn i z 46,3 do 79,9 lat u kobiet. Równocześnie obserwuje się gwałtowny spadek liczby narodzin. W wielu krajach średnia liczba dzieci rodzonych przez kobietę w ciągu całego jej życia wynosi 1,1-1,5, podczas gdy dla odtworzenia pokoleń niezbędny jest czynnik 2,2.
Prognozy mówią, że średnia długość życia w niektórych krajach, na przykład w Szwecji, Norwegii, Szwajcarii, Holandii, Japonii, Kanadzie, osiągnie niebawem 80 lat. Są naukowcy, którzy uważają, że możliwe jest przedłużenie ludzkiego życia do 110, 120 lat, a znajdą się i tacy, którzy mówią o 150 latach. Zazwyczaj porusza się ten problem w kontekście ubezpieczeń emerytalnych. Jednak warto spojrzeć na niego z szerszej perspektywy. Jakie zmiany będą się z tym wiązały? Jak społeczeństwo, które charakteryzuje kult młodości, poradzi sobie z dominującą starością?
Ocenia się, iż największy szczyt produktywności osiąga się w wieku 40 czy 50 lat. Jeszcze niedawno wielu ludziom nie było dane dożyć takiego wieku. Teraz, gdy żyje się zdecydowanie dłużej, ten potencjał jest wykorzystywany. Jednak ze względu na to, że długość życia wzrasta, niebawem liczba ludzi powyżej tego potencjału będzie stanowić większość społeczeństwa.
Rządy kobiet
Francis Fukuyama prognozuje, że wśród ludzi w wieku wyborczym w niedalekiej przyszłości kobiety będą stanowić większość. Nie tylko z tego powodu, że więcej kobiet niż mężczyzn będzie dożywać późnego wieku, ale też ze względu na socjologiczną tendencję do większego udziału kobiet w polityce. Według Fukuyamy starsze kobiety staną się „jednym z najważniejszych bloków wyborczych”, a to pociągnie za sobą duże zmiany w polityce. Trudno powiedzieć, jak wyglądałaby polityka zdominowana przez kobiety, jednak można podejrzewać, że charakteryzowałoby ją mniejsze zaangażowanie wojenne i związane z tym mniejsze poparcie dla wydatków na obronę i użycia siły poza granicami kraju. W społeczeństwie ludzi starych będzie zdecydowanie mniejsza liczba ewentualnych poborowych, trudniej pewnie będzie też pogodzić się ludziom z faktem, że młodzi giną na froncie. Zatem w jakich relacjach pozostaną w stosunku do siebie stara Północ, nieskora do jakiejkolwiek działalności wojskowej, i młode Południe, pełne gniewnych mężczyzn, takich jak ci, którzy dokonali ataku na World Trade Center?
Konieczność eutanazji?
Fukuyama wyróżnia dwa okresy wieku starczego. Pierwszy to czas od 65. do około 80. roku życia. Ludzie w tym wieku coraz pewniej mogą oczekiwać, że będą zdrowi, aktywni i mający wystarczające środki finansowe na korzystanie z życia. Drugi okres przychodzi po osiemdziesiątce, kiedy zdolności się pogarszają i ludzie tracą samodzielność. Pierwszy okres starości wydaje się niezwykle obiecujący. Jednak co z drugim? Nie takiej starości się przecież oczekuje. Taka starość budzi lęk. W medycynie uważa się, że to, co pomaga zwalczyć chorobę i przedłużyć życie, jest dobre. Jednak można też zapytać, czy rzeczywiście samo przedłużanie życia bez zwrócenia uwagi na jego jakość jest bezdyskusyjnie dobre. Co z życiem ludzi chorujących na Alzheimera? Dzięki technice mogą żyć bardzo długo, jednak ich życie na pewnym etapie choroby staje się wegetacją. Czy zatem w społeczeństwie ludzi starych eutanazja okaże się koniecznością?
Wiekowy apartheid
Społeczeństwo starzeje się, a jednocześnie starość nie jest akceptowana. Jednym z najczęstszych powodów dyskryminacji jest właśnie wiek. Chcemy żyć jak najdłużej, ale jednocześnie chcemy być wiecznie młodzi. Ageizm, czyli dyskryminacja ze względu na wiek, dotyka prawie wszystkich ludzi starszych. Nie chodzi tu tylko o dyskryminację na rynku pracy, choć to przykład najbardziej ewidentny. Dostrzegalna jest ona w przeróżnych obszarach, na przykład telefony komórkowe są tak małe, że ludziom starszym bardzo trudno z nich korzystać. Profesor Jerzy Jedlicki z Instytutu Historii PAN, urodzony w 1930 roku, opisywał w prasie sytuację, która spotkała go w banku. Nie uzyskał zgody na wydanie karty kredytowej. Nieoficjalnym powodem był wiek wnioskującego. Argumentowanie odmowy wydania karty profesor nazwał „wiekizmem”. Podobne sytuacje zdarzają się niezwykle często. Nigdzie w Europie nie ma tak mało ludzi starych aktywnych zawodowo, jak w Polsce. Odsetek pracujących Polaków w wieku 55- 64 lat wynosi 26 procent, w Szwecji aż 70 procent.
To prawda, że ludzie starzy są zazwyczaj mniej zainteresowani tym, co nowe, ich poglądy bywają sztywne, nie lubią zmian, charakteryzuje ich też częste poczucie nieomylności, przekonanie, że zaawansowany wiek wiąże się z mądrością. Do tego dochodzi mniejsza zdolność kojarzenia, inna wrażliwość uczuciowa. Jednak ze starszym wiekiem wiążą się też takie cechy, jak doświadczenie życiowe, odpowiedzialność, ostrożność, skrupulatność, dystans do spraw i ludzi. Mimo to dziś zwykliśmy myśleć o starości z obawą. Boimy się, że stracimy fantazję, kreatywność. Nie będziemy wystarczająco aktywni i dynamiczni. A przede wszystkim nie będziemy wyglądać atrakcyjnie. I obawa ta dotyczy nie tylko kobiet. Kosmetyki pomagające zatrzymać młodość stosuje coraz więcej mężczyzn, podobnie jest z operacjami plastycznymi, a przeszczepy włosów to właśnie męska domena. Dbanie o wygląd stało się w społeczeństwach zachodnich koniecznością. By zostać przyjętym do pracy, trzeba często wykazać się nie tylko umiejętnościami, ale i prezencją. By zajmować odpowiednią pozycję społeczną, trzeba odpowiednio wyglądać.
Cenzura na śmierć
Wzorem do naśladowania są ciała ludzi, które oglądamy w telewizji, w czasopismach, na billboardach. A to ciała tych, którzy nie cierpią, którzy się nie starzeją, i w końcu nie umierają. Wyglądają jak boginie i bogowie, a równocześnie utrzymują, że są zwykłymi ludźmi. Starają się przekonać nas, że i my możemy wyglądać jak oni. Kobiety o cerze dwudziestolatek reklamują kremy dla kobiet po pięćdziesiątce. Niby im nie wierzymy, ale jednak staramy się wyglądać jak one. Zaczyna się pogoń za uciekającą młodością. Myśl o wiecznej młodości powoduje, że nie patrzymy w przód, nie myślimy o śmierci, która jest przecież nieuchronna. Nasze życie, będące próbą utrzymania młodości, nie stanowi przygotowania do śmierci. Wydaje się, że śmierć nas nie dotyczy. Teraz żyje się długo, coraz dłużej, a umiera się dyskretnie, tak aby nie narażać innych na nieestetyczne doznania. Zaskakujące jest to, że w starych i ciągle starzejących się społeczeństwach jest tak silny kult młodości. Słowo „stary” brzmi jak obelga. Ludzie nie chcą przyznać się do starości i robią wszystko, by inni ich tak nie nazwali.
Jak się żyje, nie myśląc o śmierci? Czy jest to życie ze świadomością unikalności każdej chwili? Życie w przekonaniu, że nie ma czasu do stracenia i że trzeba żyć możliwie najlepiej, że trzeba stałej uwagi, by najlepiej wykorzystać każdy moment, by docenić urodę i smak każdej chwili? Czy życie ze świadomością długowieczności, która ma szanse okazać się faktem, będzie cechować takie podejście do pojedynczych wydarzeń? Czy może okaże się, że można „wejść dwa razy do tej samej rzeki”?
Anna Walas
Artykuł ukazał się w numerze 03/2009.