Wątpliwy kompromis „w szkle”

2013/01/19

Współczesny rozwój nauk biomedycznych i biotechnologii, a zwłaszcza inżynierii genetycznej, sprawił, że fikcja literacka o doktorze Frankensteinie „produkującym” człowieka powoli staje się rzeczywistością.

Fot. Artur Stelmasiak

Nie chodzi już tylko o praktykę zapłodnienia pozaustrojowego in vitro, która okazała się bardzo łatwa do zaakceptowania dla dzisiejszej postmodernistycznej mentalności. O naszą przychylność zabiega bowiem już technika klonowania ludzi, która co prawda nie cieszy się jeszcze takim samym poparciem, ale doskonale wpisuje w logikę przedkładania techniki nad etykę w myśl zasady, że to, co możliwe do wytworzenia, jest samo z siebie dobre. Nie wspominając już o metodzie tworzenia hybryd zwierzęco-ludzkich.

Oczywiście zwolennicy tego typu praktyk zapewniają nas o ich służebności w stosunku do człowieka. Zapłodnienie in vitro pozwala bezpłodnym parom mieć dzieci. Klonowanie i hybrydyzacja dostarczają materiału genetycznego (komórki macierzyste) niezbędnego do walki z nieuleczalnymi chorobami. Dlaczego zatem w imię jakichś niedzisiejszych racji metafizycznych zabraniać tych praktyk? Współczesna biopolityka, dysponująca instrumentem demokratycznego stanowienia prawa, powinna położyć kres wszelkim nieżyciowym i pozbawionym waloru użyteczności zakazom, które hamują postęp ludzkości.

A jednak nawet najbardziej cyniczni wyznawcy postmodernizmu odczuwają pewien niepokój związany z konsekwencjami oddania pod kontrolę ludzi mechanizmu przekazywania życia. Nikt nie jest bowiem pewny, czy wiążąca się z tą kontrolą selekcja cech nowych osobników nie obróci się ostatecznie przeciwko niemu. Swoista labilność aksjologiczna we współczesnej kulturze sprawia, że to, co dziś jest cenione i pożądane, jutro może budzić niechęć, a nawet pogardę. Niebieskie oczy dziecka, będące dziś przedmiotem marzeń wszystkich rodziców, jutro mogą się okazać cechą obniżającą jego status społeczny.

Dlatego też w większości państw istnieją regulacje prawne dotyczące określonych praktyk i procedur biomedycznych związanych z przekazywaniem życia. Niestety do tej większości nie należy Polska, która nie podpisała nawet Europejskiej Konwencji Bioetycznej.

Tymczasem wzrastająca liczba zabiegów pozaustrojowego zapłodnienia in vitro zwróciła uwagę szerszej opinii publicznej na problemy etyczne, jakie się z tą praktyką wiążą. W publicznych dyskusjach ujawniono, że konsekwencją stosowania tej metody jest istnienie nawet kilkudziesięciu tysięcy zamrożonych zarodków ludzkich, będących jej „produktem ubocznym”, a znane są fakty niszczenia tych zarodków i wykorzystywania ich w celach komercyjnych. Posypały się pytania o status ontologiczno-prawny tych „niepotrzebnych” jestestw.

W tym kontekście należy rozpatrywać i oceniać inicjatywę posła PO Jarosława Gowina, który po kilku miesiącach pracy przedstawił projekt ustawy o ochronie genomu ludzkiego i zarodów ludzkich.

Problem w tym, że Gowin, deklarując się jako katolik, przedstawił projekt, który nie sprzeciwia się kwestionowanej przez Kościół praktyce in vitro, ale chce jedynie ograniczyć złe skutki jej stosowania w drodze zakazu wytwarzania zarodków nadprogramowych. Na głowę posła PO posypały się gromy zwolenników i przeciwników tej praktyki. Przeciwnicy wytykali mu niezgodność ze stanowiskiem Kościoła, bo moralne zło zapłodnienia pozaustrojowego nie polega tylko na niszczeniu obdarzonych godnością ludzką nadprogramowych embrionów, ale także na braku respektu dla właściwego kontekstu, w jakim powinno dokonywać się przekazywanie życia, a więc aktu miłości małżeńskiej. Natomiast zwolennicy wskazywali na nierealność zakazu wytwarzania zarodków nadprogramowych, bo metoda in vitro jest bardzo mało wydajna i dopiero co piąty zarodek jest się w stanie zagnieździć w łonie matki. Ponadto nie podobało im się ograniczenie prawa do zapłodnienia in vitro do ludzi pozostających w związku małżeńskim.

Obrońcy inicjatywy legislacyjnej posła PO zwracali natomiast uwagę na walor realizmu politycznego, jaki cechuje ten projekt. Ich zdaniem, tylko taki kompromisowy projekt ma szansę na uchwalenie. Mało tego, wskazywali nawet na analogię między nim a obowiązującą u nas od 1993 r. ustawą o ochronie życia, która też jest owocem kompromisu. I jakby tego było mało, powoływali się na sławny fragment Evangelium vitae, w którym Jan Paweł II wyjaśnił okoliczności, w jakich posłowie katoliccy mogą poprzeć ustawę, która nie respektuje wszystkich wymogów etycznych.

Dzięki Bogu ten gorszący spór przerwany został przez Zespół Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych, który stwierdził, że posłowie zatroskani o ochronę praw człowieka powinni najpierw zabiegać o uchwalenie całkowitego zakazu metody in vitro, a dopiero w przypadku niepowodzenia szukać rozwiązań kompromisowych.

Zbigniew Borowik

Artykuł ukazał się w numerze 01/2009.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej