Towarzyszymy Jezusowi w Jego losie, każdy z nas na swoją miarę, naśladując Go naszym codziennym udziałem w realnej rzeczywistości. A pewno jest odwrotnie, to On nas sobie wybrał i staje pośród nas beztroskich, mądrych, małych, zapędzonych w rytmie medialnego tempa, zagubionych w swych pragnieniach, postępkach, dążeniach, trochę jak Jego uczniowie troszczący się o chleb dla tłumu, pieczoną rybę przy ognisku, przerażeni w Wieczerniku.
Trzecie już tysiąclecie powtarzamy doświadczenie prostych rybaków z Galilei, którzy porzucali swe odwieczne zajęcia i szli za Nim w skwarze, deszczu, kurzu ścieżek świata. A On ukazuje nam ręce gwoździami przekłute, bok rzymską włócznią przebity. Gani nasze złudze- nia. Uczy, że nie wolno zdradzać najprościej pojmowanego człowieczeństwa. Wzywa, abyśmy ziemi, tzn. naszych powinności, realnych obowiązków nie zdradzali.
I my staramy się wpisywać w naszą realność Tego Chrystusa, który spożywa w Wieczerniku rybę pieczoną, o którą tak realnie zapytał: „Macie tu, co jedzenia?”, ale i Tego z Góry Przemienienia, łamiącego przestrzeń, czas i historię, i Tego utajonego z drogi do Emaus, i Tego idącego obok naszych ścieżek.
Będzie to jakieś uproszczenie i jednostronność, ale zaryzykujmy: w Nim dno i głębia każdej naszej realnej rze- czywistości. Dlatego chyba Zmartwychwstały uczył nas nie chwały i blasku przemiany, ale dotykalnej realności, przez którą wiedzie nasz ludzki szlak ku nowej przemienionej ziemi, przemienionemu ziemskiemu prochowi i nowemu przemienionemu człowiekowi. On bowiem wie, jak bardzo brak nam owego prostego udziału w rzeczywistości.
Dlatego daje nam takich nauczycieli jak Jan Paweł II. O wzorach do realnego naśladowania, których tyle nam przekazał piszemy, jakże niewiele w stosunku do potrzeb, w trzecią rocznicę, mówimy Jego śmierci, a prze- cież przejścia do nowego istnienia.
I nasza czytelnicza wspólnota, ufamy, że taka istnieje, staje wobec wyzwań owej realnej rzeczywistości. Prowadzi ku niej realna droga, która jest też drogą ku nowemu etapowi istnienia wspólnoty „Civitas Christiana”. Napomykamy o zmierzaniu ku temu nowemu etapowi, którego kształt wyobrażamy sobie nieledwie. Napisać zaś możemy tyle zaledwie, ile dostrzec może dziennikarz. Pewno więcej w tym niedosytu pozostawiając niż spełnienia.
Ale przecież wszyscy jesteśmy w drodze ku kresowi wiary, ku nowej rzeczywistości, która, ufamy, będzie miała trzy Chrystusowe twarze: chwalebną z Góry Przemienienia, utajoną z drogi do Emaus i kształt dotykalnej rzeczywistości naznaczonej bojaźnią i drżeniem z Wieczernika, ale na tyle realnej, że cień rzuca w słońcu i wzbudza echa kroków na drodze. I może nic więcej nam nie potrzeba. Nawet tragicznej wątpliwości duńskiego księcia.
Zdzisław Koryś
Artykuł ukazał się w numerze 04/2008.