Życie przed śmiercią

2013/01/18

Ostatnio wielką popularnością w Polsce cieszą się praktyki wróżbiarskie. Do wszelkich wróżek: wirtualnych, telewizyjnych i realnych, ustawiają się kolejki, a owe wróżki dzięki tym kolejkom też się ustawiają – finansowo.

Może zresztą nie tylko same wróżki, ale również ich patroni, podobni właścicielom owej niewolnicy opisanej w Dziejach Apostolskich, która swoim wróżeniem „przynosiła duży dochód” (Dz 16, 16). Dlatego pod dostatkiem u nas zarówno placówek świadczących taką usługę, jak i ogłoszeń zachęcających do ich odwiedzania.

Wydaje się, że wszystkie tego rodzaju praktyki bazują na równie prostym, co popularnym przekonaniu: „Gdybym znał przyszłość, mógłbym lepiej (sprawniej, skuteczniej) działać w teraźniejszości”. Spróbujmy choćby pobieżnie ocenić, czy to przekonanie jest nie tylko proste i popularne, lecz także prawdziwe.

W tym celu wyobraźmy sobie, że idziemy do wróżki po poradę w ważnej sprawie życiowej. Wróżka, do której trafiliśmy, jest wyjątkowa: umie przewidzieć wszystko, co ma się wydarzyć, trzeba tylko dokładnie ją o to wypytać. Przystępujemy więc do sesji i w miarę, jak zadajemy kolejne pytania, odsłaniają się przed nami coraz to inne okoliczności z naszego przyszłego życia. Ściśle biorąc, są to możliwe zestawy okoliczności, które zależą od tego, jaką ścieżkę wybierzemy na danym etapie dociekań. Prowadzimy więc jak gdyby grę, symulację własnej przyszłości, stopniowo odsłaniającą rozmaite wersje scenariuszy. Możliwych układów okoliczności i ciągów wydarzeń jest mnóstwo, a z każdą naszą hipotetyczną decyzją tworzą się następne. W końcu powstaje ich tyle, że zaczynamy się w nich gubić. Każde bowiem rozstrzygnięcie pociąga za sobą następstwa, spośród których również musimy wybrać. W końcu zdezorientowani wybiegamy z gabinetu wróżki, zapominając uiścić stosowną zapłatę.

Czy zatem wiedza o przyszłości, a raczej o wszelkich jej wariantach, ułatwiła nam rozstrzygnięcie początkowego problemu? Wręcz przeciwnie – utrudniła. Bowiem świadome życie ludzkie polega na podejmowaniu decyzji, a przed powzięciem jakiejkolwiek decyzji musimy przeprowadzić swoisty rachunek. Im więcej zaś danych (przeszłych, teraźniejszych, przyszłych) bierzemy pod uwagę, tym bardziej rachunek się komplikuje: coraz trudniej znaleźć owo optimum, w którym powinna wypaść decyzja. To sytuacja analogiczna do położenia klienta w sklepie bądź konsumenta w restauracji, któremu ogrom oferowanych towarów lub potraw zwiększa przeżywane rozterki. Najprościej zdecydować się wtedy, gdy możliwości jest mało, jak w owej anegdocie, którą w reportażu-pamiętniku z wędrówek po Dzikim Zachodzie przytacza Mark Twain (Samuel Langhorne Clemens): Pewien podróżny, zajechawszy do gospody i „(…) zasiadłszy do stołu, zobaczył tylko makrelę i słoik z musztardą. Spytał gospodarza, czy to jest wszystko. Gospodarz zawołał:

– Czy to jest wszystko?! Piekło i szatani! Przecież tej makreli starczy na sześć osób!

– Ale ja nie lubię makreli.

– O, to niech pan sobie nałoży musztardy” 1.

Zresztą wszyscy dobrze wiemy o pewnym wydarzeniu ze swojej przyszłości, tylko nie zawsze potrafimy albo nie chcemy wyciągnąć odpowiednich wniosków. Jakie to wydarzenie? Dosyć banalne i pospolite, a poza tym typowe nie tylko dla człowieka: „– Pies wygląda na cwaniaka. Może by żarł tylko samo mięso, a kaszy nie ruszyłby nawet. Nic o nim przecież nie wiem.

– Wiesz, co się z nim stanie – powiedziałem. – To już coś jest.

– Z każdym z nas stanie się kiedyś tak samo. To nic nie znaczy”2.

Chodzi więc po prostu o kres naszego życia. To jeden z tych pewników, od których znajomości trudno się uchylić, ale o którym stosunkowo łatwo przychodzi nam zapomnieć. Albowiem, jak zauważył francuski myśliciel Błażej Pascal, „ludzie, nie mogąc znaleźć lekarstwa na śmierć, nędzę, niewiedzę, postanowili – aby osiągnąć szczęście – nie myśleć o tym”3.

Wychodzi tutaj na jaw pewien paradoks: co prawda ludzie chadzają do wróżek, aby dowiedzieć się czegoś o swojej przyszłości, zarazem jednak starają się o tej przyszłości, i to najpewniejszej z możliwych, wcale nie myśleć. Jest więc człowiek bytem rozumnym, jak chcą filozofowie i teologowie? Rozumnym – tak, czyli z natury wyposażonym w rozum, tyle że nie zawsze racjonalnym, czyli posługującym się owym rozumem w sposób uporządkowany, sprawny i konsekwentny.


1 tłum. K. Tarnowska

2 Marek Hłasko, Sowa, córka piekarza

3 tłum. T. Boy-Żeleński

 

Paweł Borkowski

Artykuł ukazał się w numerze 11/2008.

 

 

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej