Białystok, podobnie jak jego mieszkańcy, miał i ma kłopoty z własną tożsamością. Niewielkie, prywatne miasto Branickich nie było w stanie zasymilować wciąż dołączanych okolicznych wsi i w ciągu bez mała trzech stuleci prawie zatarły się jego korzenie. Trzeba przy tym dodać, że niezbyt o nie dbano.
Ze względu na osobę ojca miasta, hetmana Jana Klemensa Branickiego, który, przyznajmy, nie zapisał się najlepiej w naszej historii, a to – już w naszych czasach – ze względów ideologicznych, gdy po 1945 roku akcentowano zbiorowy awans robotników i chłopów, tworzących nową rzeczywistość w cień odsuwano zasługi tego rodu dla miasta. Odwoływano się wówczas do XIX-wiecznej tradycji przemysłu włókienniczego, co było tym łatwiejsze, że ze stutysięcznego przedwojennego Białegostoku pozostało około czterdziestu tysięcy mieszkańców, z bardzo niewielką liczbą przedwojennej inteligencji, która najbardziej ucierpiała wskutek sowieckich represji – masowych wywózek na Syberię czy do Kazachstanu.
Korzenie miasta
Dopiero po 1989 roku zaczęto powracać do historycznych korzeni miasta, organizując doroczne świętojańskie uroczystości w dniu imienin hetmana Jana Klemensa Branickiego. Ludyczny charakter czerwcowych uroczystości nie sprzyjał wszakże pogłębionej refleksji. Dlatego za przełomowe wydarzenie należy uznać zakrojone na szeroką skalę obchody przypadającej w tym roku, dwusetnej rocznicy śmierci trzeciej żony hetmana, Izabeli z Poniatowskich Branickiej. O dacie tej pamiętał proboszcz parafii katedralnej, ksiądz prałat Antoni Lićwinko, obcujący na co dzień z wielką tradycją miasta, obecną w licznych pamiątkach z epoki Branickich w „starej” farze, w podziemiach której odkryto podczas renowacji krypty trumnę z prochami samej Izabeli. To dzięki temu jakże zasłużonemu dla białostockiego Kościoła kapłanowi od Roku Wielkiego Jubileuszu Chrześcijaństwa na ścianie tej najstarszej miejscowej świątyni widnieje tablica pamiątkowa poświęcona Franciszkowi Karpińskiemu jako autorowi Pieśni nabożnych – m.in. Kiedy ranne wstają zorze, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Bóg się rodzi – śpiewanych tu po raz pierwszy na przełomie XVIII i XIX wieku, zanim ukazały się w osobnym zbiorku w 1792 roku w nieodległym Supraślu. Ks. Antoni Litwinko zabiegał, by należycie uczczono ostatnią panią na Białymstoku, która zaprosiła „poetę serca” do swojego pałacu, dzięki czemu te najznakomitsze i najpopularniejsze zarazem pieśni kościelne mają białostocki rodowód.
Spuścizna Branickich
Braniccy, obok Wiesiołowskich, najwięcej wnieśli do historii miasta, o którym pierwsza wzmianka źródłowa pochodzi z 1514 roku, zaś w sto lat później powstała jedna z budowli, jaka przetrwała do dzisiaj – wspomniana barokowa „stara” fara. Wiesiołowscy nieco ponad stulecie gospodarzyli nad Białą, a po bezpotomnej śmierci ostatniego dziedzica nazwiska, Krzysztofa, miasto przeszło na własność Rzeczypospolitej i jako królewszczyzna zostało włączone do starostwa tykocińskiego, które z kolei za zasługi w wojnie ze Szwedami otrzymał w 1659 roku Stefan Czarniecki.
Wkrótce Białystok, jako wiano córki Czarnieckiego, Katarzyny Aleksandry, trafił w ręce Branickich. Mikołaj, syn Katarzyny i Jana Klemensa, dziadka ostatniego z Branickich, był pierwszym, który tu osiadł i przystąpił do przebudowy gotyckiego zamku jeszcze z czasów Wiesiołowskich na barokowy pałac.
Jednak „złote lata” miasta związane są nieodłącznie z prawnukiem Stefana Czarnieckiego, Janem Klemensem II, który pozostawał „panem na Wersalu Podlaskim” przez ponad sześćdziesiąt lat, a jeśli doliczymy do tego lata jego ostatniej żony, Izabeli z Poniatowskich Branickiej, to owa „złota” epoka zamyka się niemal dokładnie w latach 1709–1808.
To wówczas niewielkie prywatne miasto rozwijało się na miarę monarszych ambicji Jana Klemensa, hetmana wielkiego koronnego, kasztelana krakowskiego, zajmującego pierwsze świeckie miejsce w senacie. Wielki magnat nadał ostateczny kształt wspaniałemu pałacowi i zespołowi parkowo-ogrodowemu. Ufundował szpital, cekhaus, utrzymywał Wojskową Szkołę Inżynierii i Budownictwa, roztaczał mecenat nad nauką i sztuką, czyniąc z Białegostoku ważny ośrodek kulturalny. Dość wspomnieć, że w miejscowym teatrze, wyposażonym w pełną maszynerię sceniczną, występowały największe gwiazdy operowe ówczesnej Europy.
Już wcześniej, aby złagodzić niechęć hetmana do stolnika litewskiego, stronnictwo ostatniego króla zadbało o mariaż ukochanej siostry Stanisława Augusta, Elżbiety, zwanej też Izabelą i Elizą, z owdowiałym po raz drugi hetmanem. W 1748 roku, gdy odbył się ich ślub; on, przedstawiciel jeszcze saskiej epoki, liczył 59 lat, ona, świetnie wykształcona na miarę nowych już czasów, ukończyła zaledwie 18 lat. Wniosła w życie pałacu i miasta zarówno swoją młodość, jak i zaskakującą, zważywszy na wiek, przedsiębiorczość oraz znakomite stosunki.
Ks. infułat Stanisław Strzelecki, w miesięczniku diecezjalnym „W służbie Miłosierdzia” pisał:
„Izabela […] kształtowała […] atmosferę i poziom życia w Wersalu Podlaskim, odciskając na niej liczne znamiona swojej myśli, gustu i kultury, otwartej na pozytywne wpływy europejskie i zarazem bliskie polskiej tradycji. […] W czasie trwania małżeństwa i dłużej, po śmierci hetmana, […] dbała o dalszy rozwój Białegostoku, wnosząc w jego dzieje cenny wkład dziedzictwa swej niepospolitej osobowości.
Polskość i katolickość
W dziejach Białegostoku nietrudno zauważyć dwa znamienne nurty: jeden był katolicki, drugi polski. […] odegrały istotną rolę w kształtowaniu duchowego oblicza miasta, przyczyniając się do stałego wzbogacania spuścizny kulturowej środowiska i regionu. Braniccy dbali o życie religijne, własne i poddanych […]. Troszczyli się o godne wyposażenie świątyni, a także o parafię i beneficjum proboszczowskie. Obok kościoła zostało wzniesione dwupiętrowe probostwo, a nieco dalej klasztor szarytek wraz z prowadzonym przez nie szpitalem. […]
Niemniej cenne zasługi położyli na polu lokalnego szkolnictwa. Szkółka parafialna, prowadzona przez Księży Wspólnego Życia, zyskała nowe pomieszczenie i dodatkowe fundusze, umożliwiające lepszy poziom nauczania. Z czasem powstały jeszcze inne placówki edukacji elementarnej. Historycy oceniają ten okres wspólnych rządów Jana Klemensa i Izabeli Branickich jako bardzo pomyślny dla białostockiej oświaty [chodzi zwłaszcza o Szkołę Podwydziałową, kształcącą na wysokim poziomie, zgodnie z programem Komisji Edukacji Narodowej – W.S.]. Ich najbogatszy w regionie księgozbiór służył nie tylko mieszkańcom pałacu, ale i okolicznej szlachcie oraz duchowieństwu.
Kiedy w 1771 roku zmarł Jan Klemens Branicki, jego żona zadbała, by został z należnym splendorem pogrzebany w Krakowie u jezuitów. Białostockie dobra przejęli krewni hetmana, Potoccy. Wdowa zachowała pałac, miasto i część okolicznych włości jako dożywocie. Dawna okazałość magnackiej rezydencji coraz bardziej przechodziła do przeszłości. Izabela gospodarnie i mądrze zarządzała nadal dużym jeszcze majątkiem, dbając o porządek i sprawiedliwość.
Fot. Artur Stelmasiak
Pałac Branickich w Białymstoku – obecnie siedziba Uniwersytetu Medycznego, być może tu powstały „Pieśni nabożne” Franciszka Karpińskiego
Izabela z Poniatowskich Branicka (1730–1808) zaznaczyła się więc w dziejach Białegostoku nie mniej niż jej małżonek. Wszystkie te aspekty działalności ostatniej żony hetmana Branickiego wydobyto podczas bogatego cyklu zdarzeń religijnych i kulturalnych. Ich organizacją zajął się Wydział Edukacji Urzędu Miasta oraz wybrane licea o tradycjach artystycznych pod kierunkiem Łucji Orzechowskiej, wspieranej przez wspomnianych kapłanów – proboszcza parafii katedralnej, ks. prałata Antoniego Lićwinkę i ks. infułata Stanisława Strzeleckiego. Rozpoczęły się one w sali balowej pałacu Branickich 12 lutego br. z udziałem prezydenta miasta, prof. Tadeusza Truskolaskiego, i licznych znamienitych gości. Młodzież białostockich szkół średnich pod opieką swoich pedagogów przygotowała bogaty program artystyczny, na który składały się występy chóru, śpiewającego wybrane Pieśni nabożne Franciszka Karpińskiego, tak zwane „żywe obrazy” z życia Izabeli, w których obok niej pojawiał się Franciszek Karpiński na tle życia pałacowego, oraz recytacje wierszy poety do wielkiej protektorki. Były też wystąpienia poświęcone Pani na Wersalu Podlaskim i jej mecenatowi artystycznemu.
Ponadto Klub Inteligencji Katolickiej w Białymstoku zorganizował spotkanie panelowe w pięknie odrestaurowanym pałacyku gościnnym Branickich, poprzedzone Mszą św. w „starej” farze, gdzie po raz pierwszy zabrzmiały Pieśni nabożne Franciszka Karpińskiego. Wzięli w nim udział ks. prof. Stanisław Strzelecki, ks. dr Jan Niemiecki, historyk sztuki, znawca czasów Branickich, oraz piszący te słowa, a także ks. Adam Krasiński, wikariusz generalny Białostockiej Kurii Archidiecezjalnej, żywo interesujący się sprawami kultury, wielki miłośnik twórczości Franciszka Karpińskiego.
Dokładnie w 200. rocznicę śmierci Izabeli z Poniatowskich Branickiej, 14 lutego, odprawiono Mszę św. w katedrze. Był jeszcze koncert w „starej” farze, po którym można było zwiedzić kryptę, gdzie spoczywa trumna z prochami Izabeli, a następnie z pochodniami odbyło się przejście do Muzeum Okręgowego, w którym otwarto okolicznościową wystawę.
Ukazała się publikacja poświęcona Izabeli z Poniatowskich Branickiej i Franciszkowi Karpińskiemu.
Białystok i poeta serca
„Poeta serca”, jak go nazwali już współcześni, najpierw przyjeżdżał do Białegostoku na letnie miesiące, by w końcu osiąść na dzierżawach, dzięki czemu powstał tu zbiór Pieśni nabożnych, niezwykła książka poetycka i modlitewnik zarazem z arcykolędą Bóg się rodzi, która zapewniła autorowi nieśmiertelność. Tak pisał o niej znakomity poeta, Jan Lechoń:
„Cały naród polski zna […] na pamięć i śpiewa Wszystkie nasze dzienne sprawy…, Kiedy ranne wstają zorze…, przede wszystkim zaś ową kolędę potężną, owego poloneza religijnego, w którym muzyka zarówno, jak słowa są podniosłe, doskonałe, stanowią całość tak polską, że po prostu nierozdzielną od naszego zbiorowego życia. Jest przede wszystkim w tej poezji owa wiara polska, której dał Karpiński, nic nie ujmując z jej bezpośredniości i prostoty, ton wspaniale uroczysty, znów polskiej duszy jakże właściwy. Jest w owych niebywałych słowach: ťniemało cierpiał, niemało żeśmy byli winni samiŤ zawarta całego narodu i każdego z nas spowiedź i rozgrzeszenie, które ze zbiorowego śpiewu tej kolędy czynią akt skruchy i sam w sobie potężny akt religijny”.
Nie mamy wprawdzie niezbitego dowodu, że została napisana w pałacu Branickich. Franciszek Karpiński do jednego z listów pisanych z Białegostoku 6 sierpnia 1787 roku do ks. Marcina Poczobuta (1728–1810), rektora Akademii Wileńskiej, dołączył trzy utwory: Pieśń poranną – „Kiedy ranne wstają zorze…”, Pieśń podczas pracy – „Boże, z Twoich rąk żyjemy…” oraz Pieśń wieczorną – „Wszystkie nasze dzienne sprawy…”, opatrując je takim oto komentarzem: „…przyłączam moje pieśni dla pospólstwa, które t u z r o b i – ł e m (podkreśl. – W.S.) i śpiewać je wkrótce w kościele będą”.
Miejsce publikacji „Pieśni nabożnych”, Supraśl, wydaje się niezwykle istotne, jeśli chodzi o związek owej książki z Białymstokiem. Nie wydał jej, jak wszystkie swoje wcześniejsze zbiory, w Warszawie. Poeta wyraźnie zamykał okres swojej twórczości, zapoczątkowany lwowskim wydaniem Zabawek wierszem i przykładów obyczajnych z 1780 roku. Pieśni nabożne ukazały się jako zupełnie odrębna książka. I nie dlatego, że zawierała pieśni kościelne. Wcześniej wszak, jako tomik piąty i szósty Zabawek, poeta wydał Psałterz Dawida.
Na lato 1787 roku przyjechał poeta do Białegostoku i właśnie wówczas wysłał ks. Poczobutowi pierwsze utwory Pieśni nabożnych. Znamienny jest więc i wybór Supraśla jako miejsca wydania powstających w Białymstoku pieśni.
W 1791 roku poeta niejako przypieczętował swój trwały związek z kręgiem Wersalu Podlaskiego, obejmując w pięćdziesięcioletnią dzierżawę kolonię Kraśnik (nazywaną już wkrótce Karpinem!) na skraju Puszczy Białowieskiej. Stąd przyjeżdżał do Białegostoku przede wszystkim na imieniny swojej protektorki, wysyłał i odbierał od niej listy, napisał ostatni z wierszy poświęconych Pani Krakowskiej Izabeli Branickiej.
Z Pieśniami nabożnymi związane jest jeszcze jedno wydarzenie godne utrwalenia w miejskich annałach. Franciszek Karpiński wydał zbiorek w pierwszą rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja, akcentując patriotyczny – obok religijnego – charakter swojego najnowszego dzieła. Znalazły się w nim takie pieśni, jak Na pamiątkę 3 maja 1791 r.; Psalm 125 opatrzony podtytułem Na tenże dzień; O dobre rady Stanom Narodu, O błogosławieństwo Boże nad krajem; Psalm 122 z podtytułem W nieszczęściach kraju; Podczas wojny; Psalm 19 Za króla idącego na wojnę. Złożył go królowi „przy podnóżku tronu” w dniu imienin, 8 maja 1792 roku. Król odpowiedział 15 czerwca tegoż roku:
„Mości Panie Karpiński!
Każde dzieło WPana było dla mnie szacownym i miłym dla wysokich myśli, gładkości rymu i czystej moralności, te jednak jest milszym i dla tego samego, że s t w o r z y s i ę z c z a s e m z p o w s z e c h – n y m g ł o s e m , będzie uczyć naród obowiązków względem Boga i ludzi, czystych obyczajów z miłości ojczyzny” [podkreśl. – W.S.].
* * *
Związki Franciszka Karpińskiego z Wersalem Podlaskim nie ograniczają się, oczywiście, jedynie do spraw związanych z powstaniem Pieśni nabożnych. Już wcześniej, bo w 1781 roku pisarz zainteresował się, a następnie przetłumaczył z łaciny Przywilej Jana Kazimierza króla polskiego Szczepanowi Czarnieckiemu na Starostwo Tykocińskie dany i jest to jeden z najpiękniejszych tekstów prozą w jego dorobku. Później zaś napisał cztery wiersze skierowane do Izabeli oraz poświęcił jej dwa fragmenty w spisanym pod koniec życia pamiętniku Historia mego wieku i ludzi, z którymi żyłem.
Niestety, bardzo niewiele zachowało się z korespondencji Karpińskiego z Izabelą Branicką – jeden jego list i dwa Pani Krakowskiej, chociaż drugi z nich napisała w jej imieniu ulubiona rezydentka; dopisek Izabeli świadczy jednak o jej wielkiej życzliwości dla poety.
* * *
Bogate uroczystości rocznicowe pozwalają wyrazić nadzieję, że zostanie przywrócona wreszcie ciągłość tradycji Białegostoku, z których mieszkańcy mogą być naprawdę dumni, a w kontekście mającej nastąpić już we wrześniu beatyfikacji sługi Bożego ks.
Waldemar Smaszcz
Artykuł ukazał się w numerze 06-07/2008.