Poświęcając wszystkie talenty otrzymane od Boga, całą duszą był oddany Kościołowi i Ojczyźnie […] Sercem pragnął, aby Polacy odznaczali się patriotyzmem i byli wierni niezbywalnym wartościom głoszonym przez Kościół katolicki.
ks. Tadeusz Białous
Tak na kartach biografii został scharakteryzowany bp Stanisław Kostka Łukomski. Jego powołanie realizowane przez pracowitość i poświęcenie spowodowało, że trzykrotnie rozważano przyznanie mu godności Prymasa Polski. Jednak wydarzenia dziejowe, które odcisnęły piętno na historii naszej Ojczyzny, sprawiły, że funkcji tej nigdy nie objął.
Stanisław Łukomski przyszedł na świat 21 października 1874 r. w wielkopolskiej miejscowości Borek. Święcenia kapłańskie przyjął w 1898 r., a dwa lata później został członkiem Collegium Sekretum – narodowego towarzyszenia księży przy Lidze Narodowej, gdzie współpracował m.in. z Romanem Dmowskim oraz Wojciechem Korfantym. Ks. Łukomski już w seminarium wszedł w skład grupy bliskich współpracowników abp. Floriana Stablewskiego, wychowawcy wybitnego pokolenia kapłanów, do którego zaliczali się: Stanisław Adamski (późniejszy biskup katowicki), Edmund Dalbor (prymas Polski w latach 1915-1926) czy Antoni Laubitz (biskup gnieźnieński).
Początkowo był wikariuszem w Kościelcu, a następnie kapelanem abp. Stablewskiego, którego często reprezentował podczas negocjacji z urzędnikami pruskimi. Po śmierci arcybiskupa objął probostwo w Koźminie. Oprócz pracy duszpasterskiej, stał się propagatorem polskiej kultury, otwierając Dom Katolicki oraz tworząc Muzeum Ziemi Koźmińskiej, jedną z pierwszych tego typu placówek na terenach Polski. Według zachowanych dokumentów, po raz pierwszy ks. Łukomski był brany pod uwagę w obsadzie stanowiska prymasa po śmierci abp. Likowskiego w 1915 r. Jego kandydaturę przedstawił wówczas przyjaciel z czasów seminarium – ks. Dalbor, który jednak z woli Stolicy Apostolskiej sam został arcybiskupem gnieźnieńsko-poznańskim i zarazem pierwszym prymasem odrodzonej Polski. Wybór Watykanu był podyktowany uznaniem, którym cieszył się ks. Dalbor od czasu studiów w Rzymie. Odpowiadał również sugestiom polskiego duchowieństwa, obawiającego się umocnienia w Wielkopolsce wpływów zaborcy przez wybranie niemieckiego kandydata. Rekomendacja ks. Łukomskiego była spowodowana problemami zdrowotnymi ks. Dalbora i jego obawą o możliwość rzetelnego wypełniania powierzonych obowiązków. Stąd propozycja młodego i aktywnego kapłana, już obeznanego ze sprawami archidiecezji. Po wyborze ks. Dalbora na arcybiskupa Gniezna i Poznania, ks. Łukomski został jego bliskim współpracownikiem, otrzymując probostwo archikatedry poznańskiej oraz stanowisko kanonika katedralnego. W przełomowym 1918 r. bardzo aktywnie włączył się w odbudowę struktur państwowych. W ramach prac Naczelnej Rady Ludowej i następnie podczas Powstania Wielkopolskiego, będąc szefem wydziału spraw wyznaniowych, odpowiadał za organizację szkolnictwa.
Do jego największych sukcesów należy utworzenie Uniwersytetu Poznańskiego, za co 16 czerwca 1926 r. został nagrodzony tytułem doktora honoris causa filozofii, a także nowoczesnego Archiwum Archidiecezjalnego. W międzyczasie, 8 marca 1920 r. , został mianowany biskupem pomocniczym archidiecezji poznańskiej. Wobec pogarszającego się stanu zdrowia kard. Dalbora, przejął większość obowiązków w administrowanej diecezji. Po jego śmierci, 13 lutego 1926 r. , osoba bp. Łukomskiego jest po raz kolejny rozpatrywana w kontekście obsady arcybiskupstwa gnieźnieńsko-poznańskiego. Decyzją Piusa XI prymasem zostaje bp August Hlond, o którym papież miał bardzo dobrą opinię jeszcze z czasów nuncjatury w Polsce. Brakowało jej bp. Łukomskiemu, który pozostawał w chłodnych relacjach z Achille Rattim. Nie sprzyjała mu również sytuacja polityczna w Polsce. Bp Łukomski jako zwolennik endecji, krytykował decyzje Piłsudskiego o przeprowadzeniu zamachu majowego. 14 maja 1926 r. opublikował wspólnie z bp. Laubnitzem list do wiernych:
Wieść straszna wstrząsnęła całym krajem polskim, kilku dowódców wojskowych powstało przeciwko prawowitej Władzy Państwowej i wszczęło bratobójcze walki w stolicy Polski, w Warszawie, wciągając w nie niewinnych żołnierzy i ludność cywilną.
Pomimo trwania w opozycji Piłsudski miał o nim bardzo dobre zdanie, podkreślając jego autorytet: Biskup Łukomski dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że ma pastorał w ręku. Ostatecznie bp Łukomski został 24 czerwca 1926 r. ordynariuszem diecezji łomżyńskiej w miejsce przeniesionego do Wilna abp. Romualda Jałbrzykowskiego. Na terenie utworzonej dopiero rok wcześniej diecezji dbał o rozwój Akcji Katolickiej, Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej i towarzystw dobroczynnych. W Łomży zainicjował rozbudowę katedry, założył Bibliotekę Dobrych Książek oraz rozpoczął wydawanie gazety Sprawa Katolicka. Jako pasterz stawał nieugięcie w obronie katolickich zasad i głębokiego zakorzenienia wiary w narodzie. Dodatkowo od 1926 r. pełnił funkcję sekretarza Episkopatu Polski. W czasie wojny bp Łukomski dwukrotnie był zmuszony opuścić swoją diecezję. Po raz pierwszy w wyniku bombardowania Łomży w 1939 r. przebywał w Wilnie, Tykocinie i parafii Kulesze, skąd 9 lipca 1941r. powrócił do stolicy diecezji. Zawierucha wojenna zmusiła go do opuszczenia miasta ponownie we wrześniu 1944 r. W wyniku zbliżania się frontu i zaciętych walk w rejonie Narwi przeniósł się początkowo do Zambrowa, a następnie Rosochatego, by w końcu lutego 1945 r. ponownie powrócić do Łomży. W tym czasie często wstawiał się za prześladowanymi Żydami oraz aresztowanymi księżmi, odmawiając jednocześnie jakiejkolwiek współpracy z okupantem. Popierał walkę prowadzoną przez Armię Krajową. Dzięki jego działaniom nie doszło do wysadzenia przez Niemców zaminowanej już katedry łomżyńskiej.
Po wyzwoleniu diecezji jej ordynariusz zaangażował się w odbudowę zniszczeń wojennych. W tle narastał jednak konflikt pomiędzy bp. Łukomskim a władzą komunistyczną. W prowadzonej przeciwko niemu kampanii propagandowej wysuwano szereg nieprawdziwych zarzutów, dotyczących jego działalności w okresie dwudziestolecia międzywojennego oraz wojny. Był też jednym z pierwszych duchownych, wobec których zastosowano ścisły nadzór aparatu bezpieczeństwa, głównie za sprawą głoszonych kazań nawołujących do stawienia oporu władzy komunistycznej. Zabraniał również kapłanom udziału w pogrzebach stalinowskich funkcjonariuszy. Dodatkowo wciąż utrzymał kontakty z podziemiem niepodległościowym, uczestnicząc m.in. w przeglądzie oddziałów Narodowego Zjednoczenia Wojskowego w lesie pod Małym Płockiem w kwietniu 1945 r. Przy tym zdecydowanie przeciwstawiał się funkcjonowaniu grup pseudopartyzanckich, zajmujących się głównie rabunkiem.
Po nagłej śmierci kard. Hlonda (jej okoliczności od kwietnia 2018 r. ponownie bada IPN) przez wielu upatrywany był jako jego następca. Wybór ten uzasadniano m.in. bezkompromisowością wobec komunizmu i wieloletnim doświadczeniem w sprawowaniu istotnych funkcji w polskim Episkopacie. Dziś wiemy, że w swoim testamencie kard. Hlond sugerował wybór ówczesnego biskupa lubelskiego – Stefana Wyszyńskiego, jednak wiedzę tę posiadali jedynie najbardziej zaufani współpracownicy prymasa. Wszelkie rozważania przerwał tragiczny wypadek samochodowy, któremu uległ bp Łukomski wracający z pogrzebu kard. Hlonda. Duża siła uderzenia sprawiła, że biskup, przebijając przednią szybę, wypadł z pojazdu. Poszkodowanych przewieziono najpierw do szpitala w Ostrowi, a następnie do Szpitala Sióstr Elżbietanek w Warszawie, w którym wcześniej leczono kard. Hlonda. Tam pomimo operacji bp Stanisław Kostka Łukomski umiera w wyniku powikłań 28 października 1948 r.
Śmierć dwóch wybitnych osobistości Kościoła w tak krótkim czasie, zrodziła hipotezy o udziale w nich komunistycznych służb, dla których była to niezwykle korzystna sytuacja. Ponadto nie zachowały się dokumenty ze śledztwa oraz brak relacji współpasażerów biskupa: ks. Kulbata oraz kierowcy. Siostra biskupa w jednym z listów pisze, że: „w samochodzie podobno kierownica się popsuła”, natomiast jego kapelan ks. Biernacki oznajmił, że: „rzekomo kierownica zatrzasnęła się”. Niejasności potęguje również fakt, że samochód był po szczegółowym przeglądzie technicznym w Poznaniu, a w niedalekiej przyszłości podobnego wypadku unika następca kard. Hlonda – abp Stefan Wyszyński.
/wj, mwż