
18 listopada 1965 roku ze Stolicy Apostolskiej zostało wystosowane „Orędzie biskupów polskich do ich niemieckich braci w Chrystusowym urzędzie pasterskim”. Do historii Europy, a szczególnie stosunków polsko-niemieckich, przeszedł słynny jego fragment: „Udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”.
Orędzie to jeden z 56 dokumentów, w których Episkopat Polski zapraszał na uroczystości milenium chrztu Polski. Zwracano się wówczas szczególnie do przedstawicieli episkopatów europejskich, również do biskupów z RFN i NRD.
Negocjatorzy
W atmosferze Vaticanum II treść orędzia dyskretnie, w trybie roboczym konsultowano z biskupami niemieckimi. Nie tylko jego przedmiot i zachęta do niemieckiej odpowiedzi były zasadniczym motywem, ale i ostrożność przekazu z uwagi na biskupów pochodzących zza „żelaznej kurtyny”. Ze strony niemieckiej w konsultacjach uczestniczyło trzech biskupów: najmłodszym był bp Franz Hengsbach, wyróżniał się bp Joseph Schröffer – miał wpływ na konstytucję „Lumen gentium”, a trzecim był bp Otto Spülbeck z Miśni, z NRD. Każdy z nich pozostał „człowiekiem z tylnych rzędów”. Z polskimi partnerami łączyła ich praca na polu edukacji duchownych i świeckich, a także sukcesy w dziele integracji przesiedlonych z ludnością miejscową.
Karol Wojtyła, metropolita krakowski, obok bp. Schröffera, był w tym gremium najbardziej znany. Z kolei bp Jerzy Stroba pełnił m.in. funkcję przewodniczącego Wydziału Nauki Katolickiej. W polskim episkopacie przewodniczył Komisji Katechetycznej. Pochodził ze Świętochłowic i podobnie jak bp Bolesław Kominek wyniósł ze śląskiego domu upór w postanowieniach oraz twardość i konkret w działaniu. Znajomość języka niemieckiego, rozeznanie w sprawach niemieckich oraz doświadczenia okupacyjne miały swoje znaczenie dla obydwu Ślązaków.
Redaktor, biskup, kardynał
Późniejszy kardynał, Bolesław Kominek, z okresu studiów w Paryżu (1927-1930) wyniósł umiejętność przełamywania indyferentyzmu religijnego. Podzielał pogląd kard. Wyszyńskiego w kwestii roli świeckich w edukacji religijnej, popierał zaangażowanie społeczne duchownych i świeckich. Od 1930 roku Kominek pracował w diecezji katowickiej, gdzie był m.in. sekretarzem Akcji Katolickiej. Nawet w tragicznym dla Kościoła polskiego czasie II wojny światowej wcielał w czyn doświadczenia paryskie.
Później stał się osobą niebezpieczną dla reżimu stalinowskiego, bo wzbudzał zaufanie społeczne. W styczniu 1951 został zmuszony do opuszczenia diecezji opolskiej, którą administrował. Dwa miesiące później władze państwowe nie uznały jego nominowania przez papieża na biskupa rządcę polskiej części archidiecezji wrocławskiej. Bp Kominek sakrę biskupią przyjął potajemnie w Przemyślu dopiero w październiku 1954 roku. Objął rządy w archidiecezji wrocławskiej na fali październikowej odwilży, a pół roku później, w czerwcu 1957, powołał we Wrocławiu Katolicki Instytut Naukowy, kształcący katechetów.
Usłużni konfidenci próbowali osłabić katolicką jedność wśród kresowian, imputując biskupowi Kominkowi, że „otacza się Niemcami”. Niebezpieczne dla władzy ludowej okazały się wysiłki edukacyjne Kominka. Nawiązywał bliższe kontakty z wiernymi, wygłaszał wykłady dla inteligencji, prowadził edukację formacyjną świeckich. To nie mogło podobać się totalitarnemu reżimowi, uzurpującemu sobie prawo do monopolu wychowywania w sprawach społecznych.
Bolesław Kominek w marcu 1962 otrzymał godność arcybiskupa tytularnego, ale dopiero 15 maja 1967 został formalnie administratorem apostolskim archidiecezji wrocławskiej. Pełnoprawnym metropolitą wrocławskim został 28 czerwca 1972, po normalizacji stosunków między RFN a PRL. Z uwagi na swoje doświadczenie zasiadał w soborowej Komisji do spraw Apostolstwa Świeckich. Dorobek i funkcja stały się dodatkowym argumentem za jego uczestnictwem w polsko-niemieckim dialogu biskupim – ostatecznie włączono go w redagowanie polskiego orędzia.
Przesłanie dla przyszłych pokoleń
Tekst listu był wielokrotnie przerabiany. Niestety, późniejsza ocena orędzia, zwłaszcza totalna krytyka władz Polski Ludowej, zatarła jego soborowe znaczenie, nastawione na chrześcijańską kondycję przyszłych pokoleń Europy. Tekst podlegał uzgodnieniom i modyfikacjom, dokonywanym nie tylko przez wspomnianą trójkę Polaków. Został przesłany do konsultacji wszystkich biskupów w Polsce. Postulowano poprawki, w tym większe wyeksponowanie potężnego ruchu odnowy związanej z peregrynacją obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w Polsce. Chodziło o ukazanie żywej wiary. Miał to być przykład dla Europy i wyraz poparcia dla edukacji religijnej wśród świeckich i przez świeckich.
W archidiecezji wrocławskiej jej rządca z niezwykłą mocą przygotowywał duchowieństwo do rocznicy tysiąclecia chrztu Polski. Godzi się zaznaczyć, że była to rocznica chrztu nie tyle Polaków, co Polski. Orędzie kilkakrotnie podkreślało, że przyjęcie chrześcijaństwa oznaczało jedność Polaków i jedność kraju. Doprowadziło to z czasem – czytam w orędziu – do powszechnego niemal wśród Polaków sposobu myślenia: „co polskie, to i katolickie”.
Przygotowania i uroczystości milenijne miały fundamentalny walor integracyjny, co władze komunistyczne traktowały jako konkurencję w konsolidacji społeczeństwa. Aktywność społeczna katolików, zwłaszcza w okresie pierwszej peregrynacji kopii obrazu MB Częstochowskiej w archidiecezji wrocławskiej, spotkała się z przeciwdziałaniem władzy państwowej. Jednak niemal w ciągu dwóch lat kopia obrazu zawitała do 525 kościołów parafialnych, 82 kościołów filialnych i 14 kościołów zakonnych. Od 1956 roku przez całą dekadę bp Kominek organizował konferencje duchowieństwa, dawał coroczne wytyczne, tematy do dyskusji i wdrażania w dekanatach i parafiach. Nie wszystko można było drukować we „Wrocławskich Wiadomościach Kościelnych”. Warto jednak przypatrzyć się temu wysiłkowi sprzed lat. Wyniki konferencji dekanalnych przenikały w dół. Rzeczy trzeba było robić tak, by unikać cenzury. Mobilizacja duchownych i świeckich, organizowana i podtrzymywana przez bp. Kominka, okazała się powszechna i odniosła skutek. Dowodem tego sukcesu były uroczystości z okazji 20-lecia polskiej administracji kościelnej na ziemiach zachodnich w Trzebnicy, a następnie we Wrocławiu. Wygłoszone wówczas poglądy kard. Wyszyńskiego i bp. Kominka znalazły swoje odzwierciedlenie w październikowym memorandum Kościoła ewangelickiego w Niemczech, postulującego uznanie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej za ostateczną jako warunek normalizacji stosunków polsko-niemieckich. Akcentowanie polskiej racji stanu wynikało również z korekty pierwotnej redakcji orędzia po konsultacjach z biskupami polskimi. Ostateczna redakcja zawierała rozbudowaną historię polskiego Kościoła, z wyraźnym akcentem, iż trwałość Kościoła lokalnego jest nierozerwalnie związana z trwałością polskości. Nie chodziło zatem tylko o podkreślenie tysiącletniej obecności chrześcijaństwa w Polsce i przynależności Polaków do kultury zachodniej. Zarazem rola działających wśród Polaków niemieckich duchownych i świętych została w orędziu przypomniana i doceniona. Podobnie wkład niemieckiej kultury prawnej, materialnej i gospodarczej obecny na ziemiach polskich.
Orędzie nie unikało tematów trudnych, bolesnych dla obydwu stron. Skrótowo przytacza ono dane statystyczne dotyczące ofiar niemieckiej okupacji z lat 1939-45. Przypomina straty wśród polskiego duchowieństwa. W dalszej części podkreśla: „Polska granica na Odrze i Nysie jest, jak to dobrze rozumiemy, dla Niemców nad wyraz gorzkim owocem ostatniej wojny, masowego zniszczenia, podobnie jak jest nim cierpienie milionów uchodźców i przesiedleńców niemieckich. (Stało się to na międzyaliancki rozkaz zwycięskich mocarstw, wydany w Poczdamie 1945 r.)”. Kamieniem obrazy dla komunistów w Polsce były nie tylko słynne i chętnie przytaczane w skrócie słowa o przebaczeniu, ale „wtrącanie się” w politykę zagraniczną państwa. W prostych i twardych słowach, z godnym Ślązaka uporem i odwagą, bp Kominek publicznie bronił tekstu orędzia przed pomówieniami władz, stwierdzając, że kto się sprzeciwia orędziu, ten „uderza w twarz polską rację stanu”. Nie było tu niedomówień. Równie ciężkim kamieniem obrazy dla władz PRL stały się te akcenty orędzia polskiego, które Niemcom ukazywały Kościół polski jako związany z narodem. Sukces dyplomatyczny orędzia nie mógł więc z zasadniczych politycznych względów obyć się bez bezpardonowej krytyki komunistycznych władz.
Doceniano odwagę polskiego episkopatu. W 1965 roku polski krok nie tylko stał się sensacją w sensie dyplomatycznym czy politycznym – mało kto wówczas wiedział, zwłaszcza za „żelazną kurtyną”, że był to właściwy element postępu w stosunkach polsko-niemieckich. A same dokumenty – polski i niemiecki – choć wyjątkowe z uwagi na nadawcę i adresata, mieściły się w otoczeniu chrześcijańskim, wyznaczanym dla obu partnerów dialogu w duchu soborowym. Były właściwym, w dobrym tego słowa znaczeniu, doświadczeniem europejskim i efektem europejskiego dziedzictwa.
Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 3/2025
/ab