Poeta łąk umajonych – ks. Karol Bołoz Antoniewicz

2015/05/7

Chrześcijaństwo i polskość wydały w ciągu wieków wspaniałych twórców. Wielu z nich weszło do panteonu narodowego jako ludzie wielcy i zasłużeni. O innych przetrwała tylko nasza wdzięczna pamięć.

Postacią, w której życiorysie w szczególny sposób splotły się dzieje narodu z dziejami Kościoła, był ks. Karol Bołoz Antoniewicz, spoczywający w podziemiach pocysterskiego kościoła klasztornego w wielkopolskiej Obrze. Był wziętym kaznodzieją, ale i poetą, autorem tekstów wielu znanych pieśni kościelnych, w tym tej najpiękniejszej pieśni majowej Chwalcie łąki umajone.

O ile do przypomnienia go jako kaznodziei wystarczyłoby wznowienie jego porywających homilii, o tyle przybliżenie poezji, zwłaszcza związanej z krzyżem i cierpieniem, wymaga – jak pisze Waldemar Smaszcz w posłowiu do jednego z tomików wierszy – „zapoznania się z biografią autora”, ukazania pewnych etapów życia tego romantycznego poety, podróżnika i badacza przeszłości Ormian, z których się wywodził; wreszcie żołnierza powstania listopadowego…
Urodził się 6 XI 1807 r. we Lwowie, mieście jedynym w swoim rodzaju, do którego jak do słowa Polonia przylgnęło określenie semper fidelis. Ukończył studia prawnicze, ale palestra go nie pociągała. I choć ożenił się szczęśliwie z Zofią Nikorowiczówną, to radość młodych małżonków nie trwała długo. Stracili pięcioro dzieci, a w końcu zmarła też żona. Po jej śmierci postanowił wypełnić śluby, które jeszcze razem złożyli, czyli poświęcić resztę życia Bogu. Mając 32 lata, zapukał do furty klasztoru Jezuitów w Starej Wsi. Co ciekawe, do nowicjatu przyjmował go o. Józef Morelowski, też poeta, autor Maryjnej pieśni O której berła.

Trudno sobie dziś wyobrazić atmosferę polskiego maja bez pieśni Chwalcie łąki umajone. Towarzyszy ona modlitwom mieszkańców wsi, miast, miasteczek i osiedli gromadzących się „na Majowym” w kościołach, ale i wokół przydrożnych krzyży i umajonych kapliczek. Tyle w tej pieśni modlitewnego wzruszenia i zachwytu nad Bożym stworzeniem! Wzywa ona, by całe stworzenie włączyło się do hymnu uwielbienia Matki Boga – korony Jego dzieł, Pani nieba i ziemi nad Anioły wywyższonej: „i co czuje i co żyje, niech sławi z nami Maryję…”
Piękna jest ta polska Maryjność, tak powszechna i niezmiennie żywa. I ten najpiękniejszy miesiąc Maryi, gdy przyroda w pełni budzi się do życia i zielenieje wszystkimi odcieniami koloru miłości i nadziei.
Ta bogata w treść i Maryjne przesłanie majowa pieśń doskonale współbrzmi z majową przyrodą, ze śpiewem ptaków i z rytmem naszych serc. A w nas samych, w naszym wnętrzu dokonuje się wyjątkowe zespolenie tego, „co czuje i co żyje”, w jeden wielki hymn uwielbienia.

Karol Antoniewicz jako typowe „dziecko romantyzmu”, kochał literaturę, muzykę i piękno przyrody. Wychowany religijnie, potrafił łączyć swoje przeżycia z Bogiem. Jego zachwyt nad pięknem świata, odkrywanie dobra w ludziach, wrażliwość na ich potrzeby oraz wdzięczność za dary Nieba i chęć chwalenia Stwórcy poprzez otrzymany dar poetyzowania – to były rysy jego pobożności.

Przełożeni, doceniając jego talent, zlecali mu różne prace literackie i pozwalali na własną twórczość. Zatem oprócz tej najbardziej znanej pieśni Maryjnej znamy też inne związane z majem utwory poetyckie Antoniewicza, takie jak: Zawitał dla nas majowy poranek, Już majowe świecą zorze, Kwitną łąki, Majowe kwiecie, czy Maj przeminie. Były one często inspiracją dla innych poetów. I tak np. Kazimierz Wierzyński, nawiązując do tej najbardziej majowej pieśni, napisał:

Chwalcie łąki umajone
Góry, doliny zielone,
Wielki kościół pod obłokiem,
Brzozową ziemię musującą sokiem,
Drzewa, co na Zielone Świątki
Sprzątają w gałęziach, robią porządki,
I astry, i cynie, i pierwsze petunie
Gdy rankiem biegną na pierwszą komunię.
(…)

Chyba nigdzie na świecie ten miesiąc nie jest tak piękny jak nasz „polski maj” i nie ma tak pięknej pieśni jak Chwalcie łąki umajone. Kto więc modli się wraz z wiernym ludem jej słowami pod przydrożną kapliczką, kto przemierza te łąki umajone, góry i doliny zielone lub przystanie na chwilę zadumy, ten musi się przemienić. Stanie się wtedy jak małe dziecko, Boże dziecko – czyste, szlachetne i pokorne.

Do Wielkopolski ks. Antoniewicz trafił w czasie, gdy panowała tam cholera, ofiarując swą pomoc parafiom objętym epidemią. Tu dosięgła go zaraza. Zmarł 14 XI 1852 r. w Obrze i tam został pochowany w podziemiach kościoła św. Jakuba. Miał wówczas 45 lat.

Włodzimierz J. Chrzanowski

pgw

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#ks. Karol Bołoz Antoniewicz #maryjność #Matka Boża #poezja
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej