Polska między Niemcami a Rosją w okresie międzywojennym (dokończenie)

2013/01/20

W komplikującej się sytuacji na linii Berlin-Moskwa pojawił się w ciągu 193 r. nowy czynnik. Równolegle do pogarszających się ich stosunków wystąpiła poprawa w relacjach polskoniemieckich. W Niemczech m.in. wyciszono szalejącą do niedawna antypolską propagandę. Te pierwsze objawy zmiany atmosfery w stosunkach między Warszawą a Berlinem mocno zaniepokoiły Moskwę.

Na możliwość normalizacji stosunków polsko-niemieckich zawsze patrzono tam podejrzliwie, a tym bardziej po zmianie władzy w Niemczech. Determinowało to podejście Moskwy do kwestii odprężenia stosunków z Polską, które traktowano jako rodzaj testu dla rządu polskiego, mającego pokazać – czy Polska planuje współdziałanie z Niemcami przeciwko ZSRR, czy też nie.

Warszawa wobec odprężenia stosunków z ZSRR

Warszawa natomiast na kwestię odprężenia stosunków z ZSRR patrzyła zupełnie inaczej. W odprężeniu i normalizacji stosunków Moskwą widziano przede wszystkim przekonywujące potwierdzenie rozkładu antypolskiej współpracy niemiecko- sowieckiej, lecz jednocześnie spełnienie pierwszego z warunków stabilnej pozycji Polski w Europie. Drugi taki warunek widziano w normalizacji stosunków z Niemcami. Marszałek Józef Piłsudski latem 1933 r. przedstawił to następująco: „Polska nie zagrożona od Wschodu i Zachodu wchodzi nareszcie w stadium zupełnej niezależności swej polityki, która może służyć tylko własnym, polskim, a nie cudzym interesom. To nasze uniezależnienie od wszelkich obcych wpływów, do którego zawsze dążyłem, wprowadza też nasz stosunek do Francji na normalne tory”.

Latem 1933 r. nie było jednak pewności, czy normalizacja stosunków z Niemcami będzie w ogóle możliwa. Warszawa zachęcona oznakami zmiany polityki Niemiec wobec Polski uczyniła zaledwie pierwsze kroki w tym kierunku. Z niedawnych doświadczeń okresu rapallskiego było wiadome, że próba uregulowania stosunków z obydwoma sąsiadami jest zadaniem niezwykle trudnym. Na wszelkie kontakty polsko-niemieckie dyplomacja sowiecka spoglądała podejrzliwie, a zwłaszcza to się wzmogło po rozpoczęciu w grudniu 1933 r. przez Warszawę rozmów z Niemcami na temat układu o nieagresji. Natychmiast też pojawiły się pogłoski, że Berlin z Warszawą dochodzą do porozumienia kosztem interesów sowieckich.

Deklaracja polsko-niemiecka z 193 4 roku

Po dwumiesięcznych negocjacjach 26 stycznia 1934 r. w Berlinie podpisano polsko- niemiecką deklarację o niestosowaniu przemocy. Fakt podpisania tej deklaracji odbił się szerokim echem w Europie i w zależności od lokalnych uwarunkowań politycznych została ona przyjęta z różnymi uczuciami. Oceny krytyczne skupiały się wokół zarzutu, że Polska pierwsza przełamała barierę politycznej rezerwy wobec Niemiec, po ich wystąpieniu z Ligi Narodów. Z drugiej strony wyrażano jednak opinie, że deklaracja ma zarówno dla Polski, jak i dla równowagi politycznej w tej części Europy znaczenie pozytywne. Przede wszystkim Polska przestała być ogniskiem niepokoju i punktem zapalnym w Europie. Taka opinia była zgodna z oceną Warszawy, która unormowanie stosunków z ZSRR i z Niemcami traktowała jako duży sukces swej dyplomacji i wydatne umocnienie polskich interesów politycznych.

Bezpośrednio przed podpisaniem deklaracji o nieagresji z Niemcami i zaraz potem, Warszawa starała się wyjaśnić Moskwie okoliczności i motywy podpisania tego układu z Niemcami. Jednocześnie starano się przekonać dyplomatów sowieckich, że wbrew krążącym pogłoskom nie ma poza opublikowanym tekstem innego porozumienia. Wyjaśnienia te do końca nie przekonały Moskwy. Zwłaszcza, że specyficzną atmosferę wokół deklaracji w znacznym stopniu wywołał sam Stalin, który w dniu jej podpisania stwierdził na XVII Zjeździe WKP(b), że „Nieprzewidziane (… ) zygzaki polityki n.p. w Polsce, gdzie tradycje antyradzieckie są jeszcze silne, nie mogą zostać wykluczone”. Była to aż nadto przejrzysta aluzja do rozmów polsko-niemieckich, powszechnie zrozumiana jako wyraz nieufności wobec polityki Polski.

Wypowiedź ta nawet postawiła pod znakiem zapytania wizytę w Moskwie polskiego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka. Jednak pojechał on w końcu do Moskwy i w dniach 13-15 lutego 1934 r. i przeprowadził ze swoim sowieckim partnerem Maksimem Litwinowem szereg rozmów. Przede wszystkim dotyczyły one kwestii polsko-niemieckiej deklaracji. Jak wiadomo z wniosków spisanych przez Litwinowa, sowieckiego komisarza nurtowało głównie pytanie – czy Polska zawarła tajne porozumienie z Niemcami i – czy na tej podstawie nawiązała z nimi współpracę. Odpowiadając na to, Litwinow doszedł do wniosku, że Polska, być może, upewniła się o możliwości zawarcia takiego porozumienia, kiedy tego zechce, lecz to nie oznacza, że „… już zwarła tajne porozumienie z Niemcami”. Jednocześnie uznał on jednak, że „współpraca z Polską w stosunku do Niemiec w najbliższym okresie czasu całkowicie odpada”. W konkluzji sowiecki komisarz stwierdził: „Polska uważa za korzystne dla siebie maskować swoją nową orientację, czy też nowe plany, podtrzymywaniem zewnętrznie dobrych stosunków z nami, co jest również pożyteczne i dla nas. Dlatego należy pomagać jej w tym dalszym zbliżeniem kulturalnym z różnymi kręgami społecznymi w Polsce”.

Polsko-radziecki pakt o nieagresji

Konkretnym rezultatem wizyty polskiego ministra spraw zagranicznych w Moskwie było przedłużenie polsko – radzieckiego paktu o nieagresji na 10 lat, do 1945 r.

Wnioski i uwagi Litwinowa, nacechowane nieufnością wobec Warszawy, odzwierciedlały sowiecki sposób patrzenia na politykę Polski. W wyobraźni ich polityków i dyplomatów nie mogło się pomieścić, że Polska osiągnęła porozumienie o nieagresji z Niemcami bez żadnych koncesji na ich rzecz. Nie mogli oni uwierzyć, że nie zawierało ono żadnych tajnych zobowiązań. Zresztą, nie tylko oni. Poselstwo czechosłowackie w Londynie rozpuszczało pogłoski, że oprócz ogłoszonego tekstu istnieje tajna klauzula, zawierająca desinteressement Polski w sprawie Anschlussu. Edvard Benesz wypytywał nawet o to posła polskiego w Pradze.

Wszystkie krążące plotki i pogłoski na temat tajnego polsko-niemieckiego porozumienia nie miały żadnego uzasadnienia. Znakomicie natomiast nadawały się do dyskredytowania Polski i jej polityki. Skusiło to również Litwinowa. W przededniu wizyty ministra spraw zagranicznych Louisa Barthou w Warszawie, zaprosił on do siebie ambasadora francuskiego i oświadczył mu, że uważa za konieczne zapoznanie Barthou z posiadanymi przez dyplomację sowiecką informacjami. Mianowicie – mówił Litwinow – „Istnieje wiele pogłosek i przypuszczeń o tajnych polsko-niemieckich porozumieniach zawartych oprócz opublikowanych dokumentów. ZSRR odnosi się do takich informacji z wielką ostrożnością, jednakże ostatnio otrzymał wiadomości, które wymagają poważnego ustosunkowania się do nich. Mowa jest w nich o bardzo daleko idącym porozumieniu polsko-niemieckim, dotyczącym problemów międzynarodowych. Bezpośrednio Francji dotyczy porozumienie o poparciu przez Polskę: Anschlussu, równouprawnienia Niemiec w dziedzinie zbrojeń (…) oraz obietnica neutralności Polski na wypadek wojny prewencyjnej przeciwko Niemcom. Czytałem w gazetach – mówił Litwinow -, że we Francji istnieje brak zaufania do polityki polskiej(…) Nie mogę ukrywać, że nie bacząc na zewnętrznie okazywaną przez Polskę życzliwość pewne jej posunięcia wywołują i u nas nieufność.(…) Dlatego też proszę posła konfidencjonalnie przekazać Barthou moje wiadomości”.


Radziecki wiceminister spraw zagranicznych Maksym Litwinow reprezentował postawę nieufności wobec Warszawy

Ten donos na polską politykę nie zrobił wrażenia na Francuzach. Barthou powiedział przedstawicielowi ambasady ZSRR w Paryżu, że w rozmowie z Piłsudskim wyjaśnił problemy poruszone przez Litwinowa i Niemcy, wg niego, nie wystąpiły w rozmowach z Polską z żadnymi politycznymi propozycjami. A w tydzień później, ambasador francuski w Moskwie powiedział Litwinowowi, że nie podziela jego pesymizmu w stosunku do Polski. Jego zdaniem – nieufność jest po obu stronach. Polska także nie jest przekonana o stabilności polityki ZSRR.

Polityka równowagi

Normalizacja stosunków z Niemcami, czego politycznym przejawem była deklaracja o nieagresji, radykalnie zmieniła dotychczasowe uwarunkowania polskiej polityki zagranicznej. Od tej pory konkretnego znaczenia nabrała wypracowana w polskim MSZ zasada utrzymywania równego dystansu między Polską a jej obydwoma sąsiadami: Niemcami i ZSRR.. Była to tzw. „koncepcja polityki równowagi”, którą najzwięźlej oddawało hasło: „ani na krok bliżej do Berlina, niż do Moskwy”. Zakładała ona utrzymywanie, na tym samym poziomie, równie dobrych stosunków tak z Moskwą, jak i z Berlinem. Bez angażowanie się w bliższą współpracę z nimi. Szybko się jednak okazało, że „koncepcja równowagi” nie przystaje do zmodyfikowanej linii polityki Moskwy, która po rozstaniu się z nadzieją szybkiego powrotu do Rapalla, rozpoczęła akcję montowanie antyniemieckiego frontu w celu odizolowania Niemiec na arenie międzynarodowej. Moskwa trochę liczyła na ewentualny udział Polski, lecz Warszawa już postawiła sobie i realizowała inny cel – próbę normalizacji stosunków z Niemcami.

Rozbieżność dążeń polskiej i sowieckiej polityki zarysowała się wyraźnie na tle sprawy tzw. paktu wschodniego, tj. francusko-sowieckiej fasadowej koncepcji wielostronnego bezpieczeństwa. Ten pomysł i francusko-sowiecką inicjatywę oceniono w Warszawie jako skomplikowaną grę polityczną, której celem było prowadzenia rozgrywek dyplomatycznych na linii Paryż -Moskwa-Berlin-Warszawa, niekorzystnych i niebezpiecznych dla interesów Polski. Nie bez racji Warszawa podejrzewała, że intencją autorów tej koncepcji było m. in. zakłócenie procesu normalizacji stosunków polsko-niemieckich oraz dalsze osłabienie sojuszu polskofrancuskiego. Z tych powodów, a także na skutek negatywnej oceny możliwości realizacji francusko-sowieckiej koncepcji, Polska od początku była jej zdecydowanie przeciwna. Stanowisko Polski w sprawie paktu wschodniego odczytano w Moskwie jako jednoznaczną zapowiedź, że Warszawa nie weźmie udziału. w jakichkolwiek kombinacjach antyniemieckich. Odbiło się to niemal natychmiast na ogólnej atmosferze w stosunkach polsko-sowieckich, które szybko powróciły do atmosfery sprzed okresu odprężenia. Dodatkowo jeszcze podsycała ją nieprzyjazna Polsce akcja propagandowa Moskwy.

Mimo rozbieżności celów i dążeń polityki Polski i Związku Sowieckiego, ujawniających się na tle koncepcji paktu wschodniego oraz wzrastającej obopólnej nieufności, Warszawa próbowała zapobiec atmosferze otwartej wrogości we wzajemnych stosunkach i starała się w relacjach z Moskwą zachowywać na zewnątrz pozory poprawności. Umiarkowana postawa Warszawy miała swe źródło w realizowanej przez ministra Becka „polityce równowagi”. Każdy bowiem konflikt, czy napięcie w stosunkach ze wschodnim sąsiadem naruszały tę „równowagę” i tym samym przechylały polską politykę w stronę Niemiec – i odwrotnie. Wbrew stawianym przez Moskwę zarzutom, że „Polska znajduje się w orbicie polityki niemieckiej”, kierownictwo polskiej polityki zagranicznej zdecydowanie odrzucało wysuwane od 1935 r. oferty niemieckie (w których „wyspecjalizował” się Hermann Goering) nawiązania współpracy przeciwko ZSRR. Najwyższą zasadą polskiej polityki zagranicznej był imperatyw utrzymania jej niezależności, w przypadku zaś podjęcia współpracy z jednym sąsiadem przeciwko drugiemu, ta niezależność stawała się iluzoryczna. W Warszawie dobrze to rozumiano i przyjętej zasady starano się konsekwentnie trzymać, ponieważ w ówczesnych realiach geopolitycznych nie przestrzeganie jej oznaczało wzrost zagrożenia dla bezpieczeństwa i niepodległości państwa.

Polskie dążenie do niezależności politycznej

Stosunku Polaków do kwestii niepodległości oraz niezależności politycznej państwa polskiego, a także ich determinacji w tym zakresie nie rozumiano ani w Berlinie, ani Moskwie. Hitler był przekonany, że Polska w obliczu niemieckiej przewagi i potęgi militarnej ulegnie mu pod wpływem nacisku politycznego i spełni stawiane jej żądania, umożliwiając tym samym Niemcom realizację ich planów politycznych i wojskowych. W Moskwie odporność Polski na presją niemiecką oceniono nisko i spodziewano się, że wcześniej czy później ulegnie ona Hitlerowi i przyłączy się do współpracy przeciwko Związkowi Sowieckiemu.


Polski minister spraw zagranicznych Józef Beck był zwolennikiem zasady równego dystansu między Polską i jej sąsiadami – Niemcami i Związkiem Radzieckim

Wydarzenia poprzedzające wybuch II wojny światowej pokazały jak głęboko w swych ocenach polityki Polski mylił się zarówno Hitler, jak i Stalin. Obaj władcy totalitarnych reżimów sąsiadujących z Polską nie docenili zdecydowania i konsekwencji polskiej polityki, którą najlepiej zweryfikowały wydarzenia przełomu lat 1938/1939. Warszawa nie tylko zdecydowanie odrzuciła wszystkie niemieckie żądania poczynienia im ustępstw terytorialnych i politycznych, lecz również kolejną ich ofertę wspólnego wystąpienia przeciwko ZSRR. Bezpośrednim następstwem polskiej decyzji odrzucenia żądań niemieckich była radykalna zmiana pierwotnych planów wojennych Hitlera i wydanie 3 kwietnia 1939 r. dyrektywy do tzw. „Fall Weiss”, tj. planu ataku na Polskę. W kilka tygodni potem 28 kwietnia 1939 r. Hitler w Reichstagu wypowiedział polsko-niemiecką deklarację o nieagresji, co oznaczało nieformalne wypowiedzenie Polsce wojny.

Zmiana wojennych planów Hitlera spowodowała taktyczny zwrot w jego polityce wobec ZSRR. Rozpoczynając realizację nowych planów, Hitler przede wszystkim pozytywnie zareagował na postawione przez stronę sowiecką pytanie o możliwość zmiany polityki Niemiec wobec ZSRR. W kilka tygodni później rozpoczęły się rozmowy polityczne z Moskwą, zakończone 23 sierpnia 1939 r. podpisaniem na Kremlu przez Ribbentropa i Mołotowa, w obecności Stalina, układu politycznego, w którym podzielono Polskę i państwa Europy Wschodniej między III Rzeszę a ZSRR..

Jeden z historyków rosyjskich nazwał ten pakt – sukcesem taktycznym Stalina. W rzeczywistości było całkiem odwrotnie. To Hitler głównie wykorzystał ten pakt dla realizacji swych planów podboju Europy i świata. Zasygnalizowana mu gotowość Kremla do szerszej współpracy i współdziałania przeciwko Polsce nie tylko ułatwiła mu pokonanie ideologicznej bariery dzielącej go od komunizmu, lecz również zapewniła udział Stalina w najeździe na Polskę oraz w likwidacji jej państwowości. Co więcej – Hitler oddając część Polski i państwa bałtyckie Stalinowi rozbroił jego nieufność wobec celów nazizmu i wpoił mu przekonanie o trwałości dokonanego podziału.

Niespełna dwa lata później, ku całkowitemu zaskoczeniu władcy Kremla, który notorycznie ignorował dostarczane mu informacje oraz dowody o przygotowaniach Niemiec do inwazji na ZSRR, wyszła na jaw brutalna prawda o wartości paktu z Hitlerem i Ribbentropem. Niemcy niespodziewanie dla Stalina napadły na Związek Sowiecki i doprowadziły go na skraj katastrofy, nie mówiąc o milionach ofiar tej agresji. Była to cena, jaką Związek Sowiecki zapłacił za błąd polityczny Stalina i jego sojusz z Hitlerem, którego pierwszą ofiarą padła Polska.

Stanisław Gregorowicz

Artykuł ukazał się w numerze 03/2010.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej