Powstanie listopadowe było w XIX w. jedynym polskim zrywem niepodległościowym, który mógł się zakończyć sukcesem militarnym, co mogło doprowadzić do wskrzeszenia polskiej państwowości na obszarze zaboru rosyjskiego.
“Oto dziś dzień krwi i chwały, oby dniem wskrzeszenia był!” Tymi słowami zaczyna się Warszawianka 1831 roku, polska pieśń patriotyczna jednoznacznie kojarząca się z powstaniem listopadowym 1830–1831. Był to w XIX w. jedyny polski zryw niepodległościowy, który mógł się zakończyć sukcesem militarnym, co przy wsparciu politycznym mocarstw Europy zachodniej mogło doprowadzić do wskrzeszenia polskiej państwowości na obszarze zaboru rosyjskiego. A co ważne, wiosną 1831 r. istniały realne szanse na pokonanie przez wojska Królestwa Polskiego armii rosyjskiej feldm. Iwana Dybicza.
Analizując działania regularnych wojsk Królestwa Polskiego w wojnie 1831 r. na obszarze Lubelszczyzny, warto przypomnieć, że były one konsekwencją polskiego zrywu niepodległościowego w 1830 r. Powstanie rozpoczęło się dość niefortunnie, od nieudanego zamachu grupy spiskowców z ppor. Piotrem Wysockim na czele na wielkiego księcia Konstantego w Belwederze, w nocy z 29 na 30 listopada 1830 r. Na szczęście dla polskich patriotów akcja podchorążych została przyjęta entuzjastycznie przez mieszkańców Warszawy. Udało się zdobyć arsenał miejski, co dało możliwość opanowania całej stolicy Królestwa Kongresowego. Spisek wojskowy przekształcił się w powstanie narodowe. Kolejno został utworzony Rząd Tymczasowy, a następnie Rząd Narodowy z prezesem – Adamem Jerzym Czartoryskim. Próby pokojowego zażegnania konfliktu zakończyły się fiaskiem. Car Rosji żądał od polskich dyplomatów bezwarunkowej kapitulacji powstania. Sejm Królestwa Polskiego 25 stycznia 1831 r. podjął uchwałę o pozbawieniu cara Rosji Mikołaja I tronu polskiego i godności króla Polski. Skutkiem tego aktu prawnego było wkroczenie na obszary objęte powstaniem armii rosyjskiej pod dowództwem feldm. Iwana Dybicza.
W tym miejscu należy się przyjrzeć atutom wojsk Królestwa, zaletom, które w dużym stopniu wyrównywały szanse Polaków w walce z Moskalami. W monografii pt. Zarys historii wojskowości w Polsce, wydanej w Krakowie w 1929 r., gen. Marian Kukiel wskazywał, że dwujęzyczne regulaminy, wspólne dla wojsk Królestwa Polskiego, jak i Cesarstwa Rosyjskiego, opierały się na doświadczeniach wojen napoleońskich. Na polskim gruncie na wysokim poziomie szkolenia stało samodzielne posuwanie się i manewrowanie batalionów. Do perfekcji doprowadzono zwijanie się tyralierki w kolumnę i rozsypywanie się części kolumny w tyraliery. Szybko i sprawnie tworzono z kolumny czworoboki przeciwko szarży kawalerii. Zwinność i obrotność polskiej piechoty, a zwłaszcza ruchliwość i spryt w szyku rozproszonym, zapewniały przy jednakowych regulaminach ogromną przewagę naszej piechoty nad rosyjską. Gruntowne wyćwiczenie w walce na bagnety wyrobiło w polskiej piechocie wspaniałego ducha zaczepnego i natarczywość w boju. Z perspektywy lat ten wybitny polski historyk wojskowości podkreślał ogromne walory jazdy Królestwa: wysoką biegłość w manewrowaniu, ogromną wyższość nad przeciwnikiem w kombinowaniu szarż, w ich natarczywości, w boju wręcz na lance i szable. W samych superlatywach opisywał zmagania artylerii polskiej, która to strzelała znakomicie i prowadzona odważnie przez takich dowódców jak płk Józef Bem, zdolna była do największych poświęceń.
W kontekście dużego znaczenia ognia armatniego na powstańczych polach bitew warto zacytować tu fragment z Dziejów oręża polskiego 1794–1938: „Wyszkolenie artylerii stało na bardzo wysokim poziomie, a oficerowie tej broni należeli do tych nielicznych, którzy pogłębiali swoją wiedzę fachową. (…) Oficerowie przechodzili bardzo trudne egzaminy, odbywali staże w arsenałach i laboratoriach. Rekrut oprócz wyszkolenia normalnego otrzymywał wyszkolenie specjalne, a więc obok obsługi dział także dotyczące produkcji pocisków. (…) Artyleria polska, szczególnie konna, opanowała umiejętność szybkiej zmiany pozycji ogniowej (manewrowość), koncentracji celnego ognia na wybranym punkcie, a ponadto wytrzymałość na ogień strony nieprzyjacielskiej”.
Należy wskazać, że na głównym teatrze działań wojennych polskie dywizje i korpusy mężnie stawiały czoło Moskalom w bitwach pod Olszynką Grochowską (25 lutego), Wawrem i Dębem Wielkiem (31 marca), Iganiami (10 kwietnia), Ostrołęką (26 maja) i Warszawą (6–7 września).
Na Lubelszczyźnie również zmagano się z wojskami carskimi. 14 lutego pod Stoczkiem rozegrała się pierwsza duża bitwa powstania. Kawaleria polska gen. Józefa Dwernickiego odniosła zwycięstwo nad wyborową dywizją jazdy carskiej gen. Gejsmara. Przez kilka godzin 11 marca załoga Lublina, składająca się z żołnierzy rekonwalescentów i uzbrojonych mieszkańców miasta, wstrzymała pochód kolumn rosyjskich gen. Kreutza.
W rejonie Wieniawy prowadzone były zacięte boje. Dopiero bliski ogień artylerii rosyjskiej zmusił obrońców do opuszczenia miasta i wycofania się w kierunku Krasnegostawu.
18 kwietnia, w wieczornym boju pod Kazimierzem Dolnym, Rosjanie rozproszyli korpus gen. Juliana Sierawskiego. W ruinach zamku kazimierskiego bohaterską obronę aż do całkowitego wyczerpania amunicji prowadzili strzelcy celni oraz żołnierze 11. pułku piechoty dowodzeni przez Stanisława Krzesimowskiego.
Podobny epizod miał miejsce w czasie bitwy pod Lubartowem, stoczonej 10 maja pomiędzy korpusem gen. Wojciecha Chrzanowskiego a wojskami rosyjskimi gen. Kreutza. Przez kilka godzin w murach klasztoru oo. kapucynów jedna kompania z 1. pułku piechoty liniowej kpt. Józefa Leśniowskiego mężnie odpierała kolejne szturmy rosyjskich batalionów gen. Feziego. Gdy zabrakło ładunków do karabinów, Polacy zostali zmuszeni do kapitulacji. Działania wojenne na Lubelszczyźnie prowadzone były do ostatnich dni powstania.
Kluczowym punktem polskiego oporu była twierdza Zamość. Należy wskazać, że już w okresie wojen napoleońskich obrońcy twierdzy zapisali chwalebną kartę w dziejach oręża polskiego. Od lutego do listopada 1813 r. blisko czterotysięczny polski garnizon, dowodzony przez gen. Maurycego Hauke, wspierany ogniem 130 dział fortecznych, skutecznie blokował poczynania dziesięciotysięcznego korpusu rosyjskiego gen. Ratha. W latach 1815–1830 obiekty forteczne Zamościa były sukcesywnie modernizowane i rozbudowywane. Z chwilą wybuchu powstania listopadowego Zamość był najnowocześniejszą twierdzą na terenie Królestwa Polskiego. Doskonale zaopatrzona w materiały wojenne mogła ona przez wiele miesięcy odpierać atak większych sił wroga oraz stanowić bazę dla poczynań wojsk polskich na wschodnich ziemiach I Rzeczypospolitej. Twierdza stanowiła zaplecze dla wojny partyzanckiej na południowej Zamojszczyźnie. 5 czerwca oddział kpt. Wincentego Giedroycia stoczył zwycięskie potyczki z Rosjanami pod Żółkiewką i Wysokiem k/Zamościa. Na przełomie sierpnia i września załoga twierdzy dokonała szeregu wypadów na wojska rosyjskie oblegające Zamość. Pod wsią Hyża, 4 września, oddział kpt. Grabowskiego rozbił baterię dział rosyjskich i wziął do niewoli ponad 100 jeńców. Twierdza Zamość skapitulowała 22 października 1831 r., jako ostatni punkt oporu wojsk polskich. Na blisko 84 lata zakończył się okres regularnych batalii na obszarze Królestwa Polskiego.
Tuż po zakończeniu działań wojennych 1831 r. polskie organizacje niepodległościowe działające na terenie państw Europy zachodniej przeprowadziły głęboką analizę przyczyn porażki powstania listopadowego. Zasadniczym czynnikiem sprawczym niepowodzenia w 1831 r. była niekompetencja polskiego naczelnego dowództwa oraz brak wiary w możliwości pokonania wojsk carskich na terenie Królestwa Polskiego. Rozwiązanie jednostek Wojska Polskiego w wyniku carskich represji zmusiło polskich wojskowych na emigracji, tj. Ludwika Mierosławskiego i Karola Stolzmana, do stworzenia planów operacyjno-taktycznych szeroko zakrojonej wojny partyzanckiej. Po długim okresie przygotowań, 22 stycznia 1863 r. wybuchło powstanie styczniowe.
/mwż