Zamyślenia o Domu Ojczystym
Lecz ta Polska nie skończona
Przez cel,którym pała,
Więc to tylko dwa ramiona
Świeckiego jej ciała.
Dwa ramiona orła-krzyża-
Co spodem jest z roli,
Górą k’niebu się przybliża
Przez to co go boli.
C.K. Norwid, Pieśni Społecznej Cztery Stron . I
W tym roku wspominamy 150. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego, wielkiego zrywu narodowego o niepodległą Polskę. Chciałbym dzisiaj postawić parę problemów, które, jak mi się wydaje, będą troszeczkę inne niż te najczęściej pojawiające się w różnych komentarzach. Są to pytania o sens polskiej drogi, o sens wysiłku podejmowanego przez wieki z pokolenia na pokolenie aż po wiek XXI. Te pytania ciągle stają przed nami i różne padają na nie odpowiedzi; ciągle na nowo toczą się spory o to, jak mogło być inaczej i czy mogło być inaczej, jaki jest sens tego wysiłku od Konfederacji Barskiej przez Powstanie Kościuszkowskie, Listopadowe, Styczniowe, Powstania Zabajkalskie, Powstania Śląskie, Powstanie Wielkopolskie, po Powstanie Warszawskie, a dalej pytania o sens Poznańskiego Czerwca, potem Wydarzeń Marcowych, Grudnia ’70 oraz wydarzeń na wybrzeżu w 1976 i 1980 roku? Jaki to wszystko miało sens? Czy można było tę polskość i tę Polskę urządzić inaczej? Łatwiej? Prościej? Bez ogromnego wysiłku, bez przelewu krwi, bez strzelania, bez porywania się – jak niektórzy mówią – „z motyką na słońce” przeciwko wielkim i możnym? Co jest istotą polskości – tutaj, w tym miejscu Europy pomiędzy tymi, jak się często mówi, dwoma młyńskimi kamieniami, pośród których naród nie może być słaby, naród musi być silny wewnętrzną siłą, bo inaczej zostanie zmielony jak ziarno na mąkę.
I w tym wszystkim pytanie o sens także Powstania Styczniowego, które wybuchło w czasie, kiedy proponowano urządzenie autonomii w Królestwie i kiedy margrabia Aleksander Wielopolski próbował budować model pracy spokojnej i wytrwałej, wykorzystywania instytucji.
Ale sięgnijmy do tego, co mówili świadkowie tamtych wydarzeń, wszakże plany rządu carskiego były zupełnie inne. Św. abp Zygmunt Szczęsny Feliński pobór do wojska rosyjskiego ludności polskiej – tzw. brankę ogłoszoną na terenie Królestwa Polskiego uznał za ostatnią próbę Wielopolskiego – jak napisał w swoich „Pamiętnikach” – „przytłumienia jak najmniejszym kosztem nieuniknionej w kraju rewolucji, by następnie już bez przeszkody rozwijać nadane narodowi instytucje”. Arcybiskup Feliński komentuje to dalej: „Ale nad Newą całkiem do innych zmierzano celów niż nad Wisłą. Tam troszczono się o jak najrychlejsze zgniecenie gotującego się ruchu dlatego jedynie, by mieć całkiem rozwiązane ręce i móc rozporządzić się krajem wedle własnego upodobania, nie dając zagranicy powodów do wmieszania się w tę sprawę”. Jak widzimy, powraca złudzenie Polaków z czasu, kiedy Aleksander II, przybywszy do Warszawy, witany był jako liberał, który chce naród obdarować swobodami. Tenże Aleksander II powiedział w 1856 roku na Zamku: „Żadnych marzeń, panowie, żadnych marzeń! Szczęście Polaków zamyka się tylko w całkowitym zlaniu się z Rosją”. Polacy marzenia mieli, a zatem czy można było to wszystko urządzić inaczej? Czy można było odpowiedzieć na pragnienie narodu życia w wolności tylko i wyłącznie zadowoleniem się takimi czy innymi ustępstwami zaborczych władz? Można oczywiście przywoływać racje tych, którzy wskazują na wielorakie uwikłania międzynarodowe, na wpływy obce, na zawód, którego doznaliśmy kolejny raz także w Powstaniu Styczniowym od zachodnich sojuszników, przynajmniej za takich ich uważaliśmy… ale nie o tym chciałem dzisiaj mówić…
Dziś zadajemy pytania o to, co było istotą, sensem naszych zrywów narodowych. Jaka jest nasza tożsamość, jaka jest nasza droga dziejowa. Spójrzmy i posłuchajmy przez chwilę, jaki był manifest Rządu Tymczasowego z 22 stycznia 1863 roku: „Nikczemny rząd najezdniczy, rozwścieklony oporem męczonej przezeń ofiary, postanowił zadać jej cios stanowczy: porwać kilkadziesiąt tysięcy najdzielniejszych, najgorliwszych jej obrońców, oblec w nienawistny mundur moskiewski i pognać tysiące mil na wieczną nędzę i zatracenie.
Polska nie chce, nie może poddać się bezopornie temu sromotnemu gwałtowi, pod karą hańby przed potomnością powinna stawić energiczny opór. Zastępy młodzieży walecznej, młodzieży poświęconej, ożywione gorącą miłością Ojczyzny, niezachwianą wiarą w sprawiedliwość i pomoc Boga, poprzysięgły zrzucić przeklęte jarzmo lub zginąć”.
I dalej w tym Manifeście znajdziemy znamienny zwrot do narodu rosyjskiego, wezwanie do braterstwa i słowa: „Przebaczamy Ci , bo i Ty jesteś nędzny i mordowany, smutny i umęczony, trupy dzieci Twoich kołyszą się na szubienicach carskich, prorocy Twoi marzną w śniegach Sybiru. A jeżeli w tej stanowczej godzinie nie uczynisz w sobie zgryzoty za przeszłość, świętych pragnień dla przyszłości, jeżeli w zapasach z nami dasz poparcie tyranowi, który zabija nas a depcze po Tobie – biada Ci! Bo w obliczu Boga i świata całego przeklniemy Cię na hańbę wiecznego poddaństwa i mękę wiecznej niewoli i wyzwiemy na straszny bój zagłady, bój ostatni Europejskiej Cywilizacji z dzikiem barbarzyństwem Azji”.
To jest apel, manifest, w imię którego tysiące i tysiące Polaków zerwało się do nierównej walki z zaborcami, głównie z zaborcą moskiewskim. Około 1tys. młodych ludzi uczestniczyło w powstaniu, rozegrano ok. 1200 bitew, ok. 20 tys. było poległych i zabitych, ok. 40 tys. zesłanych, ok. 10 tys. wyemigrowało, a trzeba pamiętać, że ludności wtedy na naszym terytorium było ok. 5 milionów, a wiec ogromne straty, które postawiły przed Polakami tamtych czasów pytanie o biologiczne przetrwanie narodu. Chciałbym jeszcze w tym kontekście zwrócić uwagę na piękny komentarz ks. kard. Stefana Wyszyńskiego wygłoszony w warszawskim kościele Świętego Krzyża 27 stycznia 1963 roku z okazji setnej rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego – wtedy też toczyły się różne spory o sens powstania; niektórzy uważali, że było ono wynikiem jakiejś rusofobii Polaków (nic bardziej nieprawdziwego). Ks. Prymas dał wówczas ważny wykład o istocie polskości, o istocie naszego narodu: „(…) gdy człowiek czy naród czuje się na jakimkolwiek odcinku związany i skrępowany, gdy czuje, że nie ma już wolności opinii i zdania, wolności kultury i pracy, ale wszystko wzięte jest w jakieś łańcuchy i klamry, wszystko skrępowane jak stalowymi gorsetami, wtedy nie potrzeba kompleksów. Wystarczy być tylko przyzwoitym człowiekiem, mieć poczucie honoru i osobistej godności, aby się przeciwko takiej niewoli burzyć, szukając środków i sposobów wydobycia się z niej. Przyglądaliście się może kiedy ptakowi jak tłucze się w klatce, wszystko pierze z piersi swojej wyrywa. Zimny obserwator patrzący na to powiedzieć może «głupi ptak». Chociaż lepiej może, żeby otworzył drzwiczki i wypuścił «głupiego ptaka» na wolność . Nie wolno mówić – «głupi ptak» – trzeba raczej powiedzieć on się rwie w światy. Każdy, kto uczciwy, ułatwi mu to. Któż może się dziwić, że o klatkę w Polsce ustanowioną rozbijały się piersi polskich ptaków aż pióra leciały rany pozostawiające. Wytłumaczcie ptakowi, żeby się niepotrzebnie nie obijał o druty, bo ich nie przezwycięży. Nawet ptakowi, który nie ma przecież rozumu ani rozeznania i powiązania swoich dążeń z dążeniami innych ptaków, tego nie wytłumaczycie. A chcielibyście to wytłumaczyć istocie rozumnej i wolnej? O, żadną miarą nie da się tego wytłumaczyć! Zamiast to czynić, lepiej klatkę otworzyć i dać możność skrzydłom, by rozwijały się w lotach i piersiom, by potężniały, jak tego wymaga własne zadanie, przeznaczenie człowieka czy narodu. Ktokolwiek będzie w granicach jakiegokolwiek narodu na globie ustawiał klatki, będzie wrogiem, będzie budził opór i rewolucjonizował ducha od wewnątrz w głębi człowieka, który jest powołany do wolności myślenia, do wolności chcenia, do wolności miłowania i do wolności działania – na to nie ma rady”. To słowa Prymasa Tysiąclecia.
I może jeszcze jedna refleksja. To Powstanie Styczniowe dało naszej Ojczyźnie nie tylko ogromne straty, ale dało także, i trzeba o tym pamiętać, wielkich świętych: Rafała Kalinowskiego, brata Alberta Chmielowskiego, arcybiskupa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego i kandydata na ołtarze Romualda Traugutta. Dało nadzieję na przyszłość, obudziło naród, który zaczął się tworzyć jako naród nowoczesny, wspólny, niepodzielony na stany, jako wspólnota dziejów i kultury, naród, który także na „nieludzką ziemię wieczystych śniegów” poniósł wolności dumę, poniósł prawa człowiecze, naród, który mógł powiedzieć o sobie, że z tych mogił, kości i krzyży Polska powstanie. To istota polskości, to ciąg naszych zmagań o godność człowieka i narodu i to dlatego możemy powiedzieć GLORIA VICTIS – „chwała pokonanym”, bo dzięki nim jesteśmy tym i kim jesteśmy. Romuald Traugutt, stracony 5 sierpnia 1864 roku na stokach warszawskiej Cytadeli, pozostawił nam swoisty testament, gdy podczas przesłuchań powiedział m.in.: „Celem jedynym i rzeczywistym powstania naszego jest odzyskanie niepodległości i ustalenie w kraju naszym porządku opartego na miłości chrześcijańskiej, na poszanowaniu prawa i wszelkiej sprawiedliwości. Idea narodowości jest tak potężną i czyni tak wielkie postępy w Europie, że ją nic nie pokona”. To słowa, które warto zapamiętać w roku 2013, w 150. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego, warto rozważyć te myśli o Polsce – Ojczyźnie trudnego wyboru, ale Ojczyźnie wolnych ludzi.
Na malutkim cmentarzu w Szczutowie, gdzie znajduje się mogiła zbiorowa około 40 powstańców, w Polsce międzywojennej postawiono kamienny obelisk ze słowami: „Z posiewu waszej krwi – nasza wolność”.
Trzeba, abyśmy o tym pamiętali, kiedy zamyślamy się nad sensem Powstania Styczniowego, nad sensem wszystkich zrywów na niepodległość, nad sensem polskiej drogi, nad polskością, nad dumnym narodem, który nie che zginać karku przed tyranami. Z posiewu waszej krwi – nasza wolność.
Tekst wypowiedzi Ziemowita Gawskiego, przewodniczącego Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”, wygłoszonej na antenie Radia „Jasna Góra” 22.01.2013 r.
Ziemowit Gawski