Do niedawna, sięgając po rodzimą powieść obyczajową, można było odnieść wrażenie, że akcję ulokowano w świecie alternatywnym, a nie we współczesnej Polsce. Realia niby wszystkim znane, ale brak jakichkolwiek odniesień do życia religijnego czy katolickiego dziedzictwa. Pierwsze zbuntowały się czytelniczki – pragnęły czytać o świecie, w którym żyją, a nie o jego ideologicznie „poprawionej” wersji. Chciały procesji na ulicy w czerwcu i Bożego Narodzenia oraz Wielkanocy w miejsce enigmatycznych „świąt”. Niektóre z nich sięgnęły po pióro i oto w kilka lat na polskim rynku wydawniczym pojawiły się chrześcijańskie, a może poprawniej byłoby napisać – katolickie – powieści obyczajowe. Fenomen, który wciąż się rozwija.
Skazani na debiuty
Znalazły się autorki, znalazł się i wydawca, czyli Wydawnictwo eSPe. W 2016 roku wprowadziło ono na rynek serię „Opowieści z wiary”. „Jesteśmy trochę skazani na debiuty, bo takiej literatury na rynku nie było” – opowiada Magdalena Kędzierska-Zaporowska, redaktor serii, i chwali autorki, które z książki na książkę doskonalą warsztat. – „Zależy nam na tym, żeby to, co chrześcijańskie, nie kojarzyło się z czymś kiczowatym lub niedopracowanym”. Pomysł na serię okazał się strzałem w dziesiątkę – jest poczytna, rozrasta się grono autorów, przybywa czytelników i oczywiście samych powieści. W ciągu pięciu lat wydano ich ponad dwadzieścia. Tematyka jest zróżnicowana, tak jak doświadczenie i zainteresowania pisarek. Sylwia Kubik opisuje życie mieszkańców miasteczka na Powiślu, gdzie ksiądz jest pozytywnym, spajającym społeczność bohaterem. Zarazem, jako mama skrajnego wcześniaka, wplotła w opowieść historię własnych zmagań. Podobnie Emilia Litwinko jedną ze swoich powieści napisała w oparciu o doświadczenie mamy ciężko chorych dzieci. Beata Agopsowicz korzysta z wiedzy doradcy i mediatora rodzinnego. Magdalena Mikutel opisuje znaną sobie rzeczywistość wspólnot charyzmatycznych. To, co wyróżnia serię, to fakt, że większość autorek stanowią matki. „Nasze autorki przy tym, że reprezentują wartości chrześcijańskie, mają też bardzo duży bagaż życiowych doświadczeń, którym umieją się dzielić. Trudne, ważne tematy przedstawiają w sposób przystępny dla czytelniczek” – podkreśla Magdalena Kędzierska-Zaporowska.
Pisać, aby nieść nadzieję
Beata Agopsowicz ten rok zaczęła od wydania dwóch powieści. W swoim dorobku ma ich siedem. Dziecięce marzenie o pisaniu udało się jej zrealizować, kiedy miała już pewne doświadczenie jako żona oraz mama trójki dzieci: „Zastanawiałam się, co mogłabym napisać, żeby przekazać to, co nosiłam w sercu, co jest dla mnie ważne. To była trwałość małżeństwa – widziałam wokół siebie małżeństwa przeżywające kryzysy, statystyki też były zatrważające. Chciałam przekazać, że warto walczyć o małżeństwo ze wszystkich sił”.
Formę powieści wybrała dlatego, że jest lżejsza niż poradnik. Mając małe dzieci, sama chętnie po powieści sięgała. Szukała takich, które będą reprezentowały wartości jej bliskie, chrześcijańskie. Jedynie książki amerykańskich protestantek spełniały te kryteria. Jej Cztery pory miłości, wydane w 2016 roku przez Wydawnictwo eSPe, były pierwszą tego typu polską powieścią.
Kiedy powstawała książka, pani Beata pracowała w poradni rodzinnej przy parafii. Jednocześnie wraz z mężem towarzyszyli zaprzyjaźnionym małżeństwom przechodzącym kryzysy. To był impuls: „Zaczęłam pisać po to, żeby nieść nadzieję”. W jej powieściach przewija się motyw przebaczenia. Jak bardzo takie książki były wyczekiwane przez polskie czytelniczki, mówią ich komentarze: „Kiedy dostaję informacje zwrotne, że moje książki dodają czytelnikom nadziei, że ktoś zaczął się modlić – bo i takie informacje do mnie docierają – to myślę, że nie był to tylko mój pomysł, ale pomysł z góry, żeby zacząć te powieści tworzyć”.
Cieszy ją, że dziś nie jest już jedyną polską autorką katolickiej powieści obyczajowej. Książki koleżanek po fachu, tak jak amerykańskie, które czytała wcześniej, sprawiają, że czuje się podniesiona na duchu i wzmocniona.
Miłość po katolicku
Przygoda Małgorzaty Lis z pisarstwem zaczęła się sześć lat temu, kiedy zanotowała pierwsze słowa swojej debiutanckiej powieści Kocham cię mimo wszystko. Do dziś wydała ich sześć. Pisaniem zajęła się po rezygnacji z pracy w szkole i rozpoczęciu edukacji domowej swoich dzieci, których ma siedmioro. „Po pierwsze siedziały we mnie różne historie i chciałam je spisać. Po drugie zauważyłam, że wśród polskich książek obyczajowych mało zawiera wartości chrześcijańskie, z którymi się identyfikuję, którymi żyję”. Trzeci powód, dla którego sięgnęła po pióro (a w zasadzie usiadła do klawiatury), był natury rodzinno-wychowawczej: „Najstarsza z moich córek wtedy dorastała i pomyślałam, że jeśli zechce przeczytać romans, to co ja jej mogę dać, co nie zniszczy jej niewinności, nie spaczy jej pojęcia miłości”. W swoich powieściach pokazuje relacje damsko-męskie, biorąc pod uwagę nauczanie Kościoła i opisując aspekty moralności chrześcijańskiej. Bohaterowie zmagają się z wątkiem zachowania czystości przedmałżeńskiej, zdrady, rozwodu. Autorka porusza też problematykę choroby i cierpienia, relacji dorosłych dzieci z rodzicami. Największą grupę odbiorców jej książek stanowią dorosłe kobiety, ale zapewnia, że śmiało może po nie sięgać młodzież od szesnastego roku życia.
Czasami spotyka się z krytyką osób niedowierzających, że można wieść życie zgodne z katolicką moralnością: „35-letnia kobieta, która nie chce poślubić rozwodnika? Takich rzeczy nie ma, książka jest nieżyciowa” – skomentowała jedna z czytelniczek. Ale Małgorzata Lis zna ludzi, którzy żyją tak, jak opisuje, i sama do nich należy: „Mam dobre doświadczenie wzrastania we wspólnocie oazowej, dochowania czystości przed ślubem i widzę, jak to później procentuje. Nie wszyscy idą z duchem czasu”. Pozytywnych komentarzy otrzymuje znacznie więcej, między innymi takie, że jej książki pomogły czytelnikom podjąć życiowe decyzje. „To mi pokazuje, że pisanie wiąże się z odpowiedzialnością”.
Bóg działa przez książkę
Magdalena Mikutel swoją debiutancką powieść Mój syn wydała w 2021 roku. Pisała ją długie sześć lat, dopingowana przez znajomych, którym podsyłała fragmenty do lektury. A oni się dopytywali: „Co dalej?”. Książkę ukończyła, korzystając z czasu pandemii, który dał jej dodatkową przestrzeń na pisanie. Mój syn został ciepło przyjęty zarówno przez recenzentów, jak i czytelników. Ku zdumieniu autorki powieść, adresowana do ludzi młodych, została bardzo dobrze odebrana w zasadzie przez osoby w każdym wieku – od tych nastoletnich po osiemdziesięciolatków.
Chociaż wszystko w powieściach pani Magdaleny jest czystą fikcją, to nie jest tak, że nie ma w nich nic z jej życia i doświadczeń: „Mój syn jest świadectwem mojego dojrzewania w wierze. Zawiera przemyślenia i pytania, na które sobie odpowiadałam ustami bohaterów”. Autorka, tak jak jej bohater – Witek, nie wyniosła wiary z domu i doszła do niej stopniowo dzięki Słowu Bożemu i innym ludziom. Dziś wraz z mężem są we wspólnocie charyzmatycznej i to doświadczenie znalazło swoje odbicie w jej najnowszej książce Gdzie jesteś mój bracie?, opowiadającej dalsze losy bohaterów Mojego syna.
„Nigdy nie chciałam napisać książki tylko po to, by spełnić swoje marzenie. Chciałam podzielić się doświadczeniem Pana Boga, które mam w życiu, i Jego obrazem, który w sobie noszę. Moim marzeniem jest to, żeby to, co opisuję, pociągnęło innych do relacji z Bogiem. Najbardziej się cieszę, kiedy ktoś mi pisze, że odkurzył Pismo Święte i zaczął czytać. To dla mnie najlepsza recenzja, jaka może być”. Czy powstanie kolejna część opowieści? Chęci nie brakuje, ale autorka jest mamą piątki dzieci i pracuje na etacie, więc nie składa żadnych deklaracji, bo czasu ma jak na lekarstwo.
***
Dzięki Opowieściom z wiary polskie czytelniczki poczuły się w końcu u siebie – w kraju, gdzie w niedzielę wciąż wielu ludzi chodzi do kościoła. Wydawnictwo liczy, że przybędzie autorów, bo zapotrzebowanie na powieści z wartościami rośnie. Autorki z kolei chciałyby dotrzeć do tych czytelników, którzy w literaturze nie szukają świadomie odniesień do wiary. Tutaj znowu prekursorką okazała się Beata Agopsowicz z powieścią Kresowa miłość, wydaną przez Replikę. Rodzi się nadzieja, że powieść katolicka stanie się w najbliższych latach coraz bardziej znaczącym elementem polskiego rynku powieści obyczajowej.
Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 2 | kwiecień-czerwiec 2023
/mdk