Demokracja pod kluczem

2013/03/8

Konklawe jest najbardziej fascynującą, zagadkową, a nawet mistyczną formą demokracji. Choć z formalnego punku widzenia papieża wybierają kardynałowie, to jednak najważniejszy głos należy do Ducha Świętego

Nie twierdzę, że Duch Święty uczestniczy w wyborze papieża w sensie dosłownym, ponieważ Duch Święty na pewno by nie dopuścił do wybrania wielu papieży. Natomiast Duch Święty nie tyle trzyma rękę na pulsie, ile pełni rolę dobrotliwego nauczyciela, zostawiając nam swobodę działania, ale nie spuszczając nas z oka – mówił w 1997 roku kard. Joseph Ratzinger. – Rolę Ducha Świętego należy rozumieć bardziej elastycznie. On nie narzuca, na którego kandydata mamy głosować. Zapewne chroni nas tylko przed tym, abyśmy wszystkiego nie zaprzepaścili.

Duch Święty na konklawe

Duch Święty nie ogranicza wolnej woli kardynałów, tylko asystuje podczas głosowania, aby zbyt wiele nie popsuli. Ten subtelny powiew jest odczuwalny i słyszalny podczas konklawe, ale to od kardynałów zależy, na ile będą wsłuchiwali się w ten głos. Jeżeli zaś zdarzało się, że kardynałowie dokonywali nie najszczęśliwszych wyborów, wówczas Duch Święty asystuje, aby papieże nie wyrządzili zbyt wielkiej szkody Kościołowi. Niektórzy nawet powtarzają, że ciemne plamy na historii papiestwa są dowodem autentyczności prymatu Piotrowego i stale czuwającej nad nim Opatrzności Bożej. O ile bowiem zdarzało się, że w kwestiach ziemskich papieże podejmowali złe decyzje, to w sprawie moralności, dogmatyki i depozytu wiary zawsze byli autentycznymi nauczycielami. Gorzej bywało jedynie z ich osobistym świadectwem. Jednak możemy spać spokojnie, współczesnemu Kościołowi nie grożą już czasy pornokracji. Wszyscy na zewnątrz Dla współczesnych odbiorców konklawe jest bardzo tajemniczym, a nawet mistycznym procesem wyboru następcy św. Piotra. Jest to także najstarsza forma demokracji, która w prawie niezmienionej formie trwa od średniowiecza do dziś. Splendoru konklawe dodaje również fakt, że nikt ze współczesnych nie wie, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami Kaplicy Sykstyńskiej. Gdy kardynałowie elektorzy zajmą miejsca, dziekan kolegium wypowiada słynne extra omnes, czyli wszyscy na zewnątrz. Od tej chwili wszystko, co dzieje się podczas konklawe, jest ściśle tajne. Po co te rygorystyczne zasady? Procedura konklawe zrodziła się podczas długiego procesu historycznego. Średniowieczny Kościół wyniósł wiele przykrych lekcji z pierwszego i początków drugiego tysiąclecia, kiedy to władcy, magnaci oraz różnego typu układy wywierały naciski na wybory następcy św. Piotra. Początkowo procedura wyboru papieży nie różniła się bowiem znacząco od wyłaniania zwierzchników na innych stolicach biskupich. Duchowych przywódców i apostolskich sukcesorów wybierał lud i duchowieństwo. Dopiero po edykcie mediolańskim w 313 roku do tego grona dołączyli również władcy. I jak to zwykle w historii bywa, ci ostatni mieli najwięcej do powiedzenia. W interesie cesarzy, później królów i książąt było mieć posłusznego biskupa. Takich nacisków i bezpośrednich ingerencji nie ustrzegł się najważniejszy z biskupów – papież. Czasem nawet łatwiej było utrzymać niezależność Kościoła od lokalnej władzy na prowincji, niż w samym sercu chrześcijaństwa. Legalnie wybrani papieże byli porywani, więzieni, a nawet mordowani. Zawsze istniało bardzo mocne napięcie pomiędzy władzą świecką i duchową. Naciski skonfliktowanych władców wielokrotnie doprowadziły do jednoczesnego wyboru papieża i antypapieża, a także do powtarzających się długich wakatów, ponieważ elektorzy nie mogli się zgodzić na jednego wspólnego kandydata. Sytuację, która często dzieliła Kościół na zwolenników papieży i antypapieży oraz sprzyjała bezpośredniej ingerencji władców, miał zmienić dopiero XIII-wieczny wynalazek. – Konklawe jest tylko najdoskonalszym narzędziem. Wynalezionym przez Kościół instrumentem, aby można było jak najlepiej odczytać przesłanie Ducha Świętego – uważa prof. Luis Suárez z hiszpańskiej Królewskiej Akademii Historycznej.

Watykan zmienia ustrój

Watykan – a wcześniej państwo kościelne – miał ustrój teokratyczny. Tu władza duchowa jest tożsama z władzą świecką. Papieże są jednocześnie monarchami, prawodawcami i przywódcami religijnymi. O ile ich władza świecka kończy się wraz z granicą ich państwa, to duchowa rozciąga się niemal na całym świecie. I choć obecnie w konklawe biorą udział kardynałowie z całego świata, to jednak każdy z nich jest biskupem jednej z rzymskich diecezji, prezbiterem jednego z rzymskich kościołów tytularnych lub ich diakonem. Bez znaczenia, skąd dany kardynał pochodzi, jego kościół tytularny najczęściej jest w Wiecznym Mieście. Dlatego też konklawe jest nawiązaniem do tradycji z pierwszego tysiąclecia, kiedy to następcę św. Piotra wybierało przede wszystkim duchowieństwo Rzymu. W Rzymie z wieku na wiek zdobywano coraz większą autonomię podczas wyboru kolejnych papieży. Mimo to aż do XVIII wieku procedura wyłaniania następcy św. Piotra pozostawiała wiele do życzenia. Podzieleni elektorzy nie mogli często dojść do porozumienia. Pomimo surowych reguł potrafili spierać się miesiącami, a nawet latami. Ze zmorą antypapieży uporano się znacznie wcześniej, bo już od połowy XV wieku Kościół nie ma problemu z dwuwładzą. Historycznie można zauważyć jeszcze jedną poprawność. Im papiestwo miało mniej władzy świeckiej, tym bardziej stawało się niezależne. Proces ten szedł w parze z wyborami kolejnych papieży, którzy coraz mniej troszczyli się o to, co ziemskie, a bardziej skupiali się na aspektach duchowych. Nie oznacza to jednak, że Stolica Apostolska z dnia na dzień stała się oazą spokoju. Europa w XIX i XX wieku była bowiem targana wieloma antychrześcijańskimi namiętnościami. Jedynie mądre decyzje kolejnych papieży pozwalały na trwanie Kościoła w bardzo skomplikowanych i trudnych dla Kościoła czasach. Weto Polaka Jednym z posunięć, które upowszechniło uniwersalizm Kościoła katolickiego, było zwiększenie liczby kardynałów. Coraz większy odsetek purpuratów pochodził spoza Półwyspu Apenińskiego. Podczas konklawe, które odbyło się 110 lat temu, przybyło 62 kardynałów w tym aż 24 nie-Włochów. Co ciekawe, jeden głos z Polski narobił wówczas wielkiego zamieszania. Karkowski metropolita kard. Jan Puzyna zgłosił w imieniu cesarza Franciszka Józefa I (Kraków był w zaborze austriackim) weto tzw. ekskluzywę wobec próby wyboru na papieża kardynała Mariana Rampolli del Tindaro. W takiej sytuacji kardynałowie wybrali Giuseppe Sarto, który przybrał imię Pius X. Zgłoszenie weta przez kard. Puzynę miało wynikać z faktu, że Rampolla próbował wkraść się w łaski władz Rosji, którym obiecał wprowadzenie języka rosyjskiego zamiast polskiego do kościołów katolickich na terenach zaboru rosyjskiego. Choć większość historyków kościelnych krytycznie patrzy na „wybryk” polskiego kardynała, to jednak są również tacy, którzy w tym wecie upatrują powiew Ducha Świętego. Ponoć Rampolla miał należeć do jednej z lóż masońskich. Była to ostatnia ingerencja władzy świeckiej w wybór następcy św. Piotra (kard. Puzyna powoływał się na cesarza, z którym Rampolla też miał zatargi). Wybrany w 1903 roku Pius X nie tylko zniósł ekskluzywę, ale także znacząco obostrzył warunki konklawe, dzięki czemu osoby spoza kardynalskiego grona mają znacznie ograniczone możliwości naciskania na elektorów zarówno przed konklawe, jak i wyciągania konsekwencji po wyborze papieża. Od tamtej pory kardynałowie, pod karą ekskomuniki, nie mogą ujawniać przebiegu oraz tajemnic konklawe. Po różnych incydentach, jak np. szantaż czy szykany, wprowadzono też zasadę tajemnicy głosowania. Teraz nawet papież nie wie dokładnie, kto na niego głosował. Jedynie z ostatniego, decydującego głosowania sporządza się protokół, który trafia do archiwum watykańskiego. „Historia wyborów papieży pomaga zrozumieć, kim był papież w przeszłości i kim jest dzisiaj, na ile i w jaki sposób Kościół pozostaje w relacji ze światem, który go otacza, w jakim stopniu ma na niego wpływ i ulega jego wpływom. Jest to historia stale zaskakująca: spośród blisko trzystu wyborów papieża, licząc prawomocne i bezprawne, mniej niż tuzin zakończyło się tak, jak przewidywano w przeddzień ich wyboru” – pisze Ambrogio Piazzoni w książce „Historia wyboru papieży”. Historyk także wskazuje, że kwestia abdykacji papieża była poważnie rozważana już za Jana XXIII, później Pawła VI i Jana Pawła II. Nie przewidział on jednak, że następca Papieża Polaka, odważy się na ten krok. Benedykt XVI będzie więc pierwszym papieżem w dziejach nowożytnych, który pozna swojego następcę.

Paweł Serafin

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej