Dusza po brzegi wypełniona Bogiem

2013/01/19

Święto Miłosierdzia Bożego jest już dzisiaj obchodzone w całym Kościele powszechnym. To jeszcze jedna łaska, jaką otrzymaliśmy, by nie zagubić się pośród naszych splątanych dróg do Pana. Wiemy z Dzienniczka św. Faustyny, że Jezus wielokrotnie jej powtarzał, aby zabiegała o ustanowienie właśnie takiego święta w pierwszą niedzielę po Wielkanocy.

Dokonał tego – jak wiemy – ks. Michał Sopoćko, którego Jezus wybrał jako współapostoła swojego Miłosierdzia. Jeszcze raz mogliśmy się przekonać, jak działa Opatrzność Boża, dzieląc niejako najważniejsze misje między kobietę a mężczyznę. Przyjście na świat Syna Bożego dokonało się przez Maryję. W wielkim dziele chrystianizacji i cywilizacji Europy św. Benedykta wspierała jego bliźniacza siostra św. Scholastyka, św. Franciszka – św. Klara, a z imieniem św. Jana od Krzyża nieodłącznie związana jest św. Teresa z Avila. Siostrze Faustynie Jezus wskazał ks. Michała Sopoćkę, wedle słów samej świętej, „wielką duszę po brzegi wypełnioną Bogiem”.

Ksiądz Michał Sopoćko, spowiednik i ojciec duchowy św. Faustyny, pół roku temu został wyniesiony na ołtarze podczas wielkiej uroczystości w Białymstoku, gdzie przez niemal trzydzieści lat (1947–1975) był kapłanem. Uznanie go za błogosławionego dopełniło niejako wielkie dzieło orędzia Miłosierdzia Bożego, które w znacznej mierze określiło duchowość chrześcijańską naszych czasów. Trudno w tym miejscu nie przywołać poruszających słów Jana Pawła II, który jako biskup krakowski rozpoczął proces beatyfikacyjny siostry Faustyny, następnie, gdy został papieżem, beatyfikował i kanonizował skromną zakonnicę, wybraną przez Pana, by pod koniec swojego długiego pontyfikatu zawierzyć świat Bożemu Miłosierdziu.

„Niech się spełnia…” – słowa wypowiedziane przez Namiestnika Chrystusowego na ziemi wywołują prawdziwy dreszcz, jak wielkie proroctwa starotestamentowych posłańców Pana. Oto następca św. Piotra z wiarą, ale i mocą swojego urzędu potwierdził, że wszystko, co usłyszała od Zbawiciela siostra „drugiego chóru”, rzeczywiście pochodziło od Pana.

Pierwszy, który uwierzył

Biografia bł. Michała Sopoćki ma niejako podwójny wymiar – składają się na nią losy kresowego polskiego kapłana, same w sobie zasługujące na utrwalenie w świadomości wiernych, i wybranego przez Pana uczestnika dzieła św. Faustyny. Tym, co scala jego życie w jedno, było właśnie miłosierdzie Boże. Kościół polski na Kresach – jak wiadomo – miał swoją Orędowniczkę w Ostrobramskiej Matce Miłosierdzia. Szczególne nabożeństwo do Matki Najświętszej określanej tym wielkim przymiotem, jaki nieustannie powraca w Psalmach w odniesieniu do Boga, wywarło ogromny wpływ na pobożność ludu tej ziemi. Warto przypomnieć, że właśnie w Białymstoku jeszcze w osiemnastym wieku powstała Pieśń o Miłosierdziu Boskim, napisana przez Franciszka Karpińskiego.

Ksiądz Sopoćko zapisał w swoim Dzienniku: „Sięgając wzrokiem wstecz, aż do lat dziecinnych swego życia, widzę jedno pasmo objawów niezmierzonego miłosierdzia Bożego (…). A najwięcej miłosierdziu Bożemu zawdzięczam powołanie kapłańskie, które odczułem dość wcześnie, podtrzymywanie tej chęci pomimo tylu przeszkód, prowadzenie mnie przez liczne doświadczenia, w których na pewno bym upadł i zginął, gdyby litość Stwórcy nie zsyłała mi wyraźnej pomocy z góry”.

Można zaryzykować twierdzenie, że gdyby ów kapłan nie został wybrany przez Pana na współuczestnika posłannictwa św. Faustyny, i tak jego życiorysem można byłoby obdarować kilku uczniów Pańskich, z których każdy zasługiwałby na pamięć potomnych.

Przyszedł na świat w zubożałej rodzinie szlacheckiej w 1888 roku. Były to najgorsze czasy dla tej najbardziej patriotycznie nastawionej warstwy społecznej, która po upadku niepodległości przyjęła na siebie trud przechowania polskości i wiary, co na ziemiach zabranych, uznanych przez zaborcę za rdzennie ruskie, było szczególnie trudne. Ale jakby na przekór temu wszystkiemu właśnie Kresy wschodnie wydały szereg najwybitniejszych postaci naszego życia społecznego, od Adama Mickiewicza poprzez Stanisława Moniuszkę do Józefa Piłsudskiego. Bezsilność zaborcy powodowała coraz bardziej rygorystyczne represje, które miały na zawsze zniszczyć polskość tej ziemi. Dość przypomnieć, że od upadku powstania styczniowego obowiązywał zakaz używania polskiego języka w życiu publicznym, odwołany dopiero po tzw. ukazie tolerancyjnym 1905 roku.

Cała edukacja szkolna Michała Sopoćki przypadła na te lata, a sytuację dodatkowo utrudniały warunki bytowe rodziny. Zapracowani rodzice dostrzegli jednak Bożą iskrę w synu i wysłali go do szkoły ludowej w nieodległym Zabrzeziu. Zaledwie roczny pobyt okazał się bardzo ważny nie tyle ze względów edukacyjnych, co ugruntowania życia duchowego młodego chłopca, który po raz pierwszy w życiu (a miał już trzynaście lat!) mógł codziennie nawiedzać kościół parafialny, od rodzinnego domu oddalony 18 kilometrów. W niedzielę i święta, wraz z organistą, śpiewał Godzinki, a przebywanie przy nowym proboszczu o niezwykłej charyzmie, ks. Janie Kunickim, przyspieszyło dojrzewanie do kapłaństwa.

Matka od początku popierała dążenia syna, ojciec, odznaczający się niemniejszą pobożnością, martwił się jednak, czy podołają niezbędnym wydatkom. Po zaledwie rocznym pobycie w szkole ludowej Michał zdał egzamin do trzeciej klasy sześcioklasowej szkoły miejskiej w Oszmianie. Ukończył ją, mimo zatargów z rosyjskimi nauczycielami, w 1906 roku z wyróżnieniem. Były to już czasy wspomnianego ukazu tolerancyjnego z 1905 roku…

Sytuacja materialna rodziny sprawiła, że musiał powrócić do domu. Wszystko to – paradoksalnie – przyspieszyło decyzję o przyjęciu powołania. Musiał wszakże uzbierać najpierw choćby najskromniejszą sumkę na wyjazd. Po kilku miesiącach pracy w charakterze nauczyciela domowego, z 15 rublami wyjechał najpierw do Kowna, później do Wilna, gdzie Ostrobramskiej Matce Miłosierdzia zawierzał wszystkie swoje dążenia. Wreszcie w 1910 roku przekroczył progi „świętego”, jak zapisał, seminarium.

Święcenia kapłańskie przyjął już w 1914 roku, a jego pierwszą parafią były Taboryszki. Od początku cechowała go niezwykła żarliwość duszpasterska i społeczna. Nie tylko całym sobą służył Bogu i swoim parafianom, ale korzystając z nowych możliwości (odwrót Rosjan, wejście Niemców) organizował szkolnictwo elementarne. W ciągu krótkiego czasu w okolicy działało kilkadziesiąt(!) szkół, a młody wikary nie ustawał w zdobywaniu dla nich funduszy, w razie potrzeby sięgając do własnych, niewielkich przecież zasobów.

Ta jego działalność nie mogła ujść uwadze władz okupacyjnych, co ostatecznie sprawiło, że ks. Michał Sopoćko, aby uniknąć aresztowania, musiał opuścić rodzinną ziemię. Pojechał do stolicy budzącej się po ponadwiekowej niewoli ojczyzny. Podjął dalsze studia, przerwane toczącą się wojną, w której uczestniczył jako kapelan wojskowy. Dopiero w 1924 roku powrócił do Wilna. Pracę duszpasterską łączył z działalnością pedagogiczną, do czego miał nie tylko predyspozycje, ale i odpowiednie kwalifikacje, dzięki wykształceniu zdobytemu na wskrzeszonym właśnie Uniwersytecie Warszawskim.

W końcu uzyskał wszystkie stopnie naukowe i został profesorem Uniwersytetu Stefana Batorego oraz wileńskiego Seminarium Duchownego.

Spotkanie z siostrą Faustyną

Skromna zakonnica, nieznajdująca zrozumienia w najbliższym otoczeniu, a nawet posądzana o fantazjowanie, modliła się gorąco o kierownika duchowego, który pomógłby jej w zrozumieniu tego, co wydawało się ją przerastać, i zapisała: „…tę łaskę otrzymałam dopiero po ślubach wieczystych, kiedy przyjechałam do Wilna. T o j e s t k s i ą d z S o p o ć k o (podkreśl. – W.S.). Dał mi go Bóg poznać wpierw wewnętrznie, nim pojechałam do Wilna” (Dz. 34).

Ksiądz Michał Sopoćko – wiemy to z jego zapisków – nie od razu w pełni zrozumiał, o co chodzi siostrze Faustynie, a nawet jej niedowierzał. Zrozumienie doniosłości dzieła prostej zakonnicy miało przyjść później. A mimo to nie odtrącił jej. Nawet nie w pełni przekonany podjął owocne zabiegi w sprawie namalowania obrazu. Trudno inaczej to wytłumaczyć niż działaniem samego Chrystusa, który tak jak poprzez siostrę Faustynę ogłosił światu orędzie swojego miłosierdzia, tak też sprawił, że dzięki wybranemu kapłanowi wszyscy mogliśmy ujrzeć Jego nowy wizerunek z tym niezwykłym w swojej prostocie wyznaniem: „Jezu, ufam Tobie”.

Kapłan zwrócił się do Eugeniusza Kazimirowskiego, znanego wileńskiego artysty malarza, by namalował, ściśle według wskazówek siostry Faustyny, wizerunek Chrystusa, jaki się jej objawiał. Artysta rozpoczął pracę na początku stycznia 1934 roku. Zakonnica przychodziła do jego pracowni co najmniej raz w tygodniu. Uzupełniała dzieło o znane tylko sobie szczegóły, korygowała te elementy, które odbiegały od jej wizji.

Gotowy obraz został umieszczony w korytarzu klasztoru sióstr bernardynek przy kościele św. Michała, gdzie ks. Sopoćko był rektorem. Siostra Faustyna nie mogła się z tym pogodzić i zabiegała u swojego spowiednika o wypełnienie woli Zbawiciela, by ów obraz został publicznie uczczony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, w dniu przyszłego święta Miłosierdzia. W Wielkim Tygodniu jednoznacznie oświadczyła, że Zbawiciel żąda, by obraz umieścić na trzy dni w Ostrej Bramie. Tam bowiem miało odbyć się triduum na zakończenie Jubileuszu Odkupienia.

Ksiądz Sopoćko ze zdumieniem przyjął wkrótce wiadomość, że tak właśnie ma być, a ksiądz Stanisław Zawadzki poprosił go, by wygłosił wówczas kazanie. Kapłan, widząc w tym wolę Bożą, przyjął propozycję, warunkując wszakże swoją zgodę możliwością umieszczenia namalowanego przez Kazimirowskiego obrazu w oknie krużganka, gdzie „wyglądał imponująco i zwracał uwagę wszystkich bardziej niż obraz Matki Boskiej”.

Stało się tak, jak tego żądał Pan Jezus. Obraz został publicznie uczczony i to w dniu, który Zbawiciel wybrał na święto Bożego Miłosierdzia. Ponadto ksiądz Sopoćko wygłosił wówczas kazanie poświęcone miłosierdziu Bożemu, a w czasie homilii swojego spowiednika siostra Faustyna miała widzenie, w którym Jezus na obrazie przybrał żywą postać, Jego promienie zaś przenikały do serc tłumie zgromadzonych wiernych.

Waldemar Smaszcz

Artykuł ukazał się w numerze 04/2009.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej