Kościół w Polsce przez blisko pięćdziesiąt lat był beneficjantem katolickiej organizacji Kirche in Not – Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Przez całe lata komunizmu to właśnie my dostaliśmy największe finansowe wsparcie. Mówi się nawet, że nie ma w Polsce wybudowanego w latach 70. kościoła, w którym by choć jedna cegła nie została ufundowana przez tę organizację. Teraz nasz Kościół jest już samodzielny, a na pomoc czekają potrzebujący chrześcijanie w innych krajach. Dlatego 30 stycznia w Warszawie zostało otwarte biuro Kirche in Not – pierwsze w tej części Europy.
Fot. Archiwum
Polska jest krajem bardzo zasłużonym. Wasza historia jest historią kraju zawsze wiernego – mówi kard. Dario Castrillon Hoyos, prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa. Jego zdaniem, otwarcie nowej siedziby w Warszawie oznacza, że Polska, która otrzymała wieloletnią pomoc, teraz może ją nieść innym.
Podobnie uważa bp Wiktor Skworc, delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. kontaktów z organizacją Kirche in Not. – Otwarcie warszawskiego biura jest swoistą spłatą długu i odwzajemnieniem dobroci, której przez lata doświadczał Kościół w Polsce – podkreśla.
Słonina przebaczenia
Wszystko zaczęło się prawie 60 lat temu. Na początku było bardzo zwyczajnie i nikt wówczas nie przewidywał, że kiedyś będą pomagać Kościołowi na całym świecie.
Ojciec Werenfried van Straaten nie miał łatwego zadania. Było zaledwie kilka lat po wojnie. Rany i urazy były bardzo żywe. W większości ludzie nienawidzili Niemców. Pochodzący z Mijdrecht w Holandii Werenfried miał wówczas 34 lata. Od 13 lat jest zakonnikiem w opactwie premonstratensów w Tongerlo w Belgii. W bożonarodzeniowym wydaniu kościelnej gazety publikuje artykuł, w którym zwraca uwagę na los 14 milionów Niemców, którzy także są ofiarami tej wojny. W najgorszej sytuacji było 14 milionów przesiedlonych Niemców.
Ks. dr Waldemar Cisło kieruje polskim oddziałem Kirche in Not
Fot. Artur Stelmasiak
Ojciec Werenfried dokonał tego, co dla większości wydawało się prawie niemożliwe. Nie dość, że nauczył ludzi przebaczenia, to jeszcze namówił ich, aby pomagali swoim wrogom.
Pierwsza akcja o. Werenfrieda zaczęła się bardzo nietypowo, a z dzisiejszej perspektywy wręcz śmiesznie, bo od słoniny. W 1948 roku poprosił on rolników o zbiórkę dla głodujących Niemców. Na spotkaniu stowarzyszenia gospodyń wiejskich Flandrii zwrócił się z prośbą do obecnych kobiet, aby każda przyniosła na plebanię kawałek słoniny. Doszło do tego, że codziennie zbierał 400–500 kg słoniny. Wówczas zyskał sobie żartobliwy przydomek „ojciec Słonina”, który przylgnął do niego na zawsze.
„Kirche in Not” od 1947 r. pomaga Kościołowi prześladowanemu i potrzebującemu w różnych miejscach świata. Rocznie wspiera ok. 9 tys. projektów pomocy, przede wszystkim duszpasterskiej, parafiom, diecezjom i wspólnotom zakonnym w 130 krajach.
Coroczne fundusze, ok. 70 mln dolarów, które ma do dyspozycji pochodzą ze zbiórek organizowanych we wszystkich częściach świata. Projekty finansowane są wyłącznie dzięki hojności ponad 700.000 ofiarodawców. Każdy z nich regularnie dostaje biuletyn KiN, w którym są informowani o bieżących akcjach. Oprócz pomocy materialnej „Kirche in Not” prowadzi działalność wydawniczą, której celem jest przekazywanie pogłębionej informacji o bieżącej sytuacji Kościoła na całym świecie. Sporządza również raporty o prześladowaniu chrześcijan na świecie. Utrzymuje też bogate archiwum – tekstowe i fotograficzne – dokumentujące życie potrzebujących Kościołów. |
Niemcy, czyli ci, „którzy jeszcze do niedawna byli nieprzyjaciółmi” wymagali opieki duszpasterskiej i pomocy. Zbiórki ubrań i żywności dla potrzeb duchownych zostały zapoczątkowane w Belgii oraz Holandii. Następną inicjatywą była zbiórka na środki transportu dla niemieckich księży, którzy musieli dojeżdżać do oddalonych o dziesiątki kilometrów świątyń. Dzięki pomocy duszpasterze dostali bardzo wiele motocykli i rowerów. Jednak bardzo szybko rozwinęli się w międzynarodową organizację, która pomaga Kościołowi w potrzebie na całym świecie.
Na poświęcenie warszawskiego oddziału organizacji przybył z Watykanu kard. Dario Castrillon Hoyos. W asyście kilkudziesięciu biskupów polskich odprawil Mszę św. w intencji darczyńców.
Fot. Artur Stelmasiak
Cegły w polskich kościołach
W latach 50. Kirche in Not – Pomoc Kościołowi w Potrzebie – zajmowała się krajami za „Żelazną Kurtyną”. Strumień finansowej pomocy dla polskiego Kościoła po raz pierwszy popłynął w 1957 roku. Wówczas katolicy w tych krajach borykali się z wieloma problemami. Pierwsze pieniądze były przeznaczone na utrzymanie zakonów kontemplacyjnych oraz na kształcenie duchowieństwa. Później niektóre diecezje dostały maszyny poligraficzne, tak aby mogły same wydawać książki, Pismo Święte i katechizmy. Wielu polskich kapłanów miało ufundowane stypendia zagraniczne. To dzisiaj procentuje, bo mamy kadrę dobrze wykształconych duchownych i świeckich.
Kirche in Not udzielała pomocy przy wznoszeniu kościołów. Po wojnie prawie nie można było budować świątyń. Rozwój budownictwa sakralnego w Polsce rozpoczął się dopiero w połowie lat 70. W kraju było więc na nie olbrzymie zapotrzebowanie.
– Zaryzykowałbym twierdzenie, że nie ma w Polsce kościoła, który byłby wybudowany w Polsce po roku 70. i w którym nie byłoby cegiełki, ufundowanej przez Kirche in Not. Każdy, w większym czy mniejszym stopniu, zawdzięcza swoje istnienie tej organizacji – mówi bp Wiktor Skworc.
Za pomoc, jaką otrzymał od niej polski Kościół w 1978 r., dziękował ojcu Werenfriedowi również Prymas Stefan Wyszyński. – Z całego serca dziękuję Ci, drogi Ojcze, za ogromną pomoc, udzieloną przez Ciebie Kościołowi w Polsce… Historia zaświadczy o tym, jak wielka była Twoja pomoc – pisał w liście do o. Werenfrieda.
Czas dla innych
Pomoc do Polski płynęła jeszcze szerokim strumieniem na początku lat dziewięćdziesiątych. Organizacja ta dofinansowała m. in. powstające wówczas rozgłośnie radiowe, programy duszpasterskiej pracy z trudną młodzieżą oraz konferencje naukowe.
W połowie lat 90. priorytety się zmieniły. Pomoc została skierowana na Ukrainę i do innych krajów byłego ZSRR, gdzie Kościół wymagał o wiele większej troski niż w naszym kraju. – Jednym z większych projektów jest budowa grekokatolickiego Kolegium Teologicznego na Ukrainie – mówi ks. Waldemar Cisło. Jako inną ciekawą inicjatywę na wschodzie wymienia ekumeniczny projekt pływających cerkwi. Świątynie zostały zbudowane na statkach, które pływają po rzekach, gdzie w pobliżu nie ma żadnych parafii. Dzięki temu można dotrzeć do zaludnionych terenów, gdzie nie ma dobrych dróg dojazdowych oraz opieki duszpasterskiej. Jedna z takich pływających cerkwi została nawet nazwana ku czci założyciela Kirche in Not o. Werenfrieda.
Kirche in Not swoją finansową misję prowadzi również na innych kontynentach. Od połowy lat sześćdziesiątych swoją pomocą obejmuje chrześcijan w Azji, Ameryce Łacińskiej oraz Afryce. W ostatnim czasie została zorganizowana akcja ewangelizacyjna w Sudanie. Najmłodsi z tego kraju dostaną niedługo stustronicową ilustrowaną Biblię dla dzieci. – Dzięki niej będą mogły uczyć się czytać w swoich językach – mówi ks. Waldemar Cisło. Wydanie ilustrowanej Biblii przetłumaczono już na 147 języków. Od 1979 r. takie wydanie Pisma Świętego dotarło do 42 mln dzieci w 138 krajach. – Swoją pomoc oferujemy wszędzie tam, gdzie jest ona najbardziej potrzebna. Wspieramy finansowo misjonarzy i księży, których życie często jest zagrożone, np. w Chinach czy Sudanie – mówi ks. dr Waldemar Cisło.
Co trzeba zrobić
Ks. dr Waldemar Cisło, stojący na czele biura w Warszawie, przedstawił kilka projektów, którymi szczególnie zajmować się będzie kierowana przez niego placówka. Są to projekty wydawnicze. Pieniądze uzyskane ze sprzedaży publikacji organizacja będzie przekazywać na konkretną pomoc potrzebującym Kościołom i konkretne projekty, które wskazywane są przez Stolicę Apostolską i każdorazowo zatwierdzane przez biskupa miejsca w kraju przeznaczenia. Dyrektor podkreślił szczególnie, znaczenie projektu wydawniczego Biblii dla dzieci. Dochód z jej sprzedaży w Polsce ma być przeznaczony na pomoc dla Sudanu, w którym od wielu lat trwa poważny zbrojny konflikt. Dodatkowym źródłem wsparcia będą zbiórki pieniężne, organizowane na terenie Polski za pośrednictwem jej warszawskiej placówki. Będą one przekazywane do centrali organizacji w Niemczech, i stamtąd przekazywane najbardziej potrzebującym Kościołom lokalnym. Wyjaśnił, że polskie biuro Kirche in Not jest 17 biurem krajowym tej organizacji, a pomoc przez nią świadczona dociera obecnie do 172 krajów świata.
Abp Józef Życiński |
W Polsce jest duża życzliwość na potrzeby innych krajów i ofiary kataklizmów. Jest w Polakach jakaś solidarność i potrzeba wyrażenia tej duchowej więzi. Jestem przekonany, że kiedy się pogarsza sytuacja głodujących mieszkańców Afryki, czy ubogich wiosek gdzieś w Brazylii, to reakcją wielu naszych wiernych będzie ofiarność, tym którzy są biedniejsi od nas.
Kirche in Not pomagała także nam po upadku komunizmu. Zostałem biskupem w 1990 roku i od tamtego okresu bardzo wiele projektów było realizowanych przy ich wsparciu. Mam nadzieję, że pod polskim niebem jest bardzo wielu szaleńców, którzy włączą się w inicjatywy podejmowane przez Pomoc Kościołowi w Potrzebie, zarówno pomagając w realizacji zbiórek jak i odpowiadając na nie. To jest właśnie ten polski romantyzm, wrażliwość i solidarność. Niech ona trwa. |
Andrzej Zieliński
Artykuł ukazał się w numerze 03/2006.