Multikulturalizm w Europie

2018/04/9
business-3270113-1920.jpg

“Także dzisiaj istnieje dyktatura poprawności ideowej, która jest identyczna z dyktaturą faryzeuszy – biorą kamienie, by ukamienować wolność narodów, wolność ludzi, wolność sumienia, relację ludzi z Bogiem…” (papież Franciszek)

W grudniu 2015 roku Angela Merkel na zjeździe CDU rozpoczęła wystąpienie od słów „multikulturalizm doprowadził do powstania równoległych społeczności i jest kłamstwem”. Użyte tu przez niemiecką kanclerz wyrażenie parallelgesellschaft jasno dało do zrozumienia zebranym, co ma na myśli; niemieccy socjologowie oznaczają w ten sposób samozarządzające się mniejszości, które celowo minimalizują lub wręcz odmawiają kontaktów z kulturą głównego nurtu. Na ustach niemieckich polityków to wyrażenie gości szczególnie często, gdy zmuszeni są komentować akty terrorystyczne muzułmańskich ekstremistów, jak wtedy gdy zamordowany został holenderski reżyser Theo van Gogh. Zabójcą był 26 letni Marokańczyk z holenderskim paszportem, motywem zemsta za film krytykujący status kobiety w kulturze muzułmańskiej.

Słowa Merkel nie były zaskoczeniem dla obserwatorów niemieckiej sceny. W podobnym tonie wypowiadała się już wcześniej, w 2010 roku na spotkaniu z młodzieżówką CDU: „Podejście multikulturalne w RFN poniosło całkowitą porażkę”. Wtedy oprócz oburzenia lewicowych intelektualistów jej słowa spotkały się ze wspierającą reakcją ze strony przywódców zachodnich. David Cameron podczas konferencji poświęconej zagadnieniom bezpieczeństwa stwierdził, że „państwowy multikulturalizm zawiódł, zaś Zjednoczone Królestwo musi skoncentrować się na swojej tożsamości narodowej, aby zapobiec zwracania się ludzi w kierunku ekstremizmów”. Z kolei Nicolas Sarkozy dodał: „byliśmy zbyt mocno skoncentrowani na tożsamości osoby, która przybywa do danego kraju, niż na tożsamości kraju, do którego ta osoba przybywa”.

Wypowiedzi czołowych przywódców Europy ośmieliły do tego stopnia dalszą krytykę, że nawet liberalne media zostały zmuszone podjąć temat, a na czołówkach gazet pojawiły się nagłówki wieszczące kolejno kryzys, porażkę i koniec polityki multikulturalizmu.

 
Multikulturalizm – jak rozumieć?
„Polityki multikulturalizmu”, gdyż dziś spór o to czym jest, a czym nie jest multikulturalizm toczy się właśnie na tym gruncie, a w jego rozstrzygnięciu upatruje się nadzieję wypracowania rozwiązania zagrożeń ze strony imigrantów. Naturalnie owo pojęcie posiada przynajmniej dwa inne znaczenia, które charakteryzują dyskurs multikulturalizmu. Stąd multikulturalizm na płaszczyźnie opisowej tożsamy jest ze słowem wielokulturowość. W  tym sensie na przykład I Rzeczypospolita była społeczeństwem multikulturowym, gdyż obok siebie występowały na jej terenach kultura polska, ruska i tatarska. W innym znaczeniu multikulturalizm jest pewnego rodzaju ideologią rozmaitych środowisk mniejszościowych skierowaną na emancypację i większy udział w życiu społecznym. Na tak rozumiany multikulturalizm przeważnie powołują się środowiska LGBT i to znaczenie znajduje odzwierciedlenie w oficjalnych dokumentach Rady Europy i rozporządzeniach Unii Europejskiej.

Niemniej jednak najpełniejsze rozwinięcie multikulturalizm znajduje na płaszczyźnie politycznej. W tym przypadku należy rozumieć go jako praktyczną próbę poradzenia sobie z wyzwaniem różnorodności, a  konkretnie współistnienia narodowościowo definiowanej kultury głównego nurtu i  napływowych kultur mniejszościowych. Pojęcie kultury głównego nurtu związane jest z powstaniem w Europie państw narodowych w XIX i XX wieku. Państwa te zorganizowały się wokół języka i norm historycznie dominującej grupy, niejako konstytucyjnie gwarantując swoją homogeniczność. Nowy ład, jaki nastał w Europie po zakończeniu II wojny światowej sprawił, że ta stała się atrakcyjnym celem dla imigrantów spoza chrześcijańskiego kręgu kulturowego. Z jednej strony dawne mocarstwa kolonialne jak Wielka Brytania i Francja rozpadły się, pozostawiając swoje dawne dominia w chaosie; dla ich obywateli metropolie stanowiły więc naturalny cel emigracji zarobkowej. Z drugiej RFN przeżywała w latach 50. boom gospodarczy, którego nie mogła wykorzystać bez pomocy niewykwalifikowanych pracowników z zewnątrz. Odpowiedzią były liczne umowy międzynarodowe ułatwiające tymczasową emigrację zarobkową. Tacy imigranci zwani byli pracownikami gościnnymi, a pochodzili z Włoch, Jugosławii i przede wszystkim z Turcji. I o ile członkowie pozostałych nacji w pewnym momencie powrócili do ojczyzn, Turcy masowo wystąpili o azyl polityczny i na mocy polityki łączenia rodzin, sprowadzili do RFN swoich ziomków. Dziś szacuje się, że 5% niemieckiego społeczeństwa – około 4 miliony obywateli – stanowią osoby pochodzenia tureckiego.

W latach 70. i 80. następne pokolenia imigrantów stały się wyzwaniem dla rządzących. Charakteryzowały je wysokie bezrobocie i przestępczość, nie deklarowali żadnych związków z kulturą głównego nurtu, a swą tożsamość budowali w oparciu o radykalne wartości kraju przodków. Zarazem legitymowali się obywatelstwem zachodnim. Zaproponowano więc i wdrożono kilka rozwiązań, aby zniwelować powstałe w związku z tym napięcia. Francja skierowała się ku modelowi asymilacyjnemu: od imigrantów oczekiwano bezwarunkowego przyjęcia francuskich zwyczajów i kultury. Wielka Brytania wyszła wprawdzie od asymilacji, szybko jednak przerzuciła się na rzecz swoistej integracji, gwarantując na poziomie prywatnym swobodę praktykowania mniejszościowych zwyczajów. RFN zaś skłoniła się ku multikulturalnemu eksperymentowi. Zadecydowało o tym to, że mniejszość turecka nie posiadała związków z kulturą niemiecką, a wydarzenia lat 30. i 40. uwrażliwiły opinię publiczną na wszelkie próby afirmowania kultury niemieckiej. Wzorce jej wdrożenia niemieccy politycy czerpali z  doświadczeń takich państw jak: USA, Kanada i Holandia.

Równi wobec siebie?
Głównym założeniem multikulturalizmu jest teza, że wszystkie kultury są wobec siebie równe. Stąd nie możemy wartościować różnych grup negatywnie względem siebie, uznając którejś za wiodącą, ani tym bardziej twierdzić, że pewna kultura prezentuje tylko stopień rozwoju, który inna już osiągnęła. Pojęcie kultury nie jest definiowane; kulturą jest wszystko to, z czym identyfikują się członkowie grupy. Państwo nie może być więc rozumiane jako twór homogeniczny i narodowy, byłby to bowiem punkt widzenia grupy, której dominacja w danym miejscu wynikłaby z powodów historycznych. Instytucje państwowe stają się strażnikami tego ładu, gwarantując działaniami, że tożsamość kulturowa mniejszości będzie uznawana, a stanowione prawo nie uniemożliwi jej praktykowania w sferze publicznej.

W praktyce oznacza to zgodę na liczne ustępstwa: ubój rytualny, noszenie tradycyjnych strojów, pomoc językowa w urzędach, tłumaczenie dokumentów państwowych, a nawet fundowanie specjalnych zajęć językowych. Ponadto mniejszościom gwarantuje się na zasadach specjalnych miejsca w instytucjach politycznych i naukowych. Powoływane są specjalne urzędy egzekwujące przestrzeganie tych zasad. Największe kontrowersje budzi jednak przerzucanie rozstrzygnięć z sądów powszechnych na sądy powoływane przez mniejszość, jak wtedy gdy sprawy rodzinne są rozpatrywane przez sądy religijne.

Wszystkie te zabiegi i ustępstwa miały na celu aktywne włączenie mniejszości do kultury głównego nurtu, a dzięki temu rozładowanie narastających napięć społecznych i zapewnienie sobie ich lojalności. Jednakże nie zostało to osiągnięte. W praktyce bowiem polityczna afirmacja kultury imigrantów doprowadziła do ich dalszej separacji i powstawania gett.

W dobie islamskiego terroryzmu ośrodki muzułmańskiej kultury stały się bezpieczną przystanią, z której ekstremiści mogą przeprowadzać zamachy, ukrywać się i  dowolnie rekrutować kolejnych członków. Infiltracja takich skupisk przez służby państwowe jest utrudniona zarówno przez ich homogeniczność, jak i to, że liberalna opinia publiczna skłonna jest postrzegać takie działania jako przejaw dyskryminacji. Polityka multikulturalizmu nie przyczyniła się też do ograniczenia imigracji. Od 2014 roku rocznie przybywa do Europy 660 tysięcy imigrantów. Ośrodki mniejszościowe uznawane są za przyjazne i ułatwiające pierwsze kroki w nowym państwie. Multikulturalizm nie przyczynił się też do zniwelowania napięć z kulturą głównego nurtu. Traktowanie mniejszości na preferencyjnych warunkach przyczyniło się do spadku zaufania do partii liberalnych i zwróceniu się wyborców w kierunku ugrupowań konserwatywnych. Zjawisko to przybrało charakter ogólnoświatowego trendu, a przemeblowaniu po 2014 roku uległa scena polityczna w takich krajach jak: Austria, Polska, Szwecja, Grecja, Francja oraz Niemcy.

Tomasz Gliński

mak

Marta Kowalczyk

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#multikulturalizm #slider #Tomasz Gliński
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej