“Nie” dla wykluczeń

2014/02/5

„Wykluczeni nie są wyzyskiwani, ale są odrzuceni, są niepotrzebnymi resztkami”.

Adhortacja apostolska Evangelii gaudium Ojca Świętego Franciszka

Trudno nie zauważyć, że pierwsza adhortacja apostolska papieża Franciszka, Evangelii gaudium, wpisuje się w ewangeliczną binarność przekazu – Niech wasza mowa będzie: tak – tak, nie – nie (Mt 5,37). Adhortacja, będąc papieską zachętą o charakterze duszpasterskim i bardzo praktycznym, już samą swoją zewnętrzną formą wskazuje drogę jasności wynikającą z rozstrzygnięć Ewangelii. Kształt przekazu powinien zatem być jasny, to znaczy rozstrzygający. W przekazie tym, który jest istotną częścią misji Kościoła, nie musimy się koncentrować na subtelnych dywagacjach i argumentach teologicznych, które (skądinąd potrzebne) nie stanowią dziś priorytetu misyjnego. Ważną natomiast osią ewangelicznego przekazu jest rzetelna diagnoza i jasne remedium. Ważną, ponieważ tego właśnie nam dziś brakuje. Rozmywanie wszelkich granic – prawem ciągłości i następstwa przyczyny i skutku – wprowadza do naszej świadomości nieokreśloność patrzenia, tylko pozornie skierowaną na zewnątrz. De facto wymierzona jest ona w poczucie tożsamości – i to jest bardzo niepokojące.

W adhortacji uwidacznia się osiem wielkich papieskich nie: dla ekonomii wykluczenia; dla nowego bałwochwalstwa pieniądza; dla pieniądza, który rządzi, zamiast służyć; dla nierówności społecznej rodzącej przemoc; dla egoistycznej acedii (obojętność, wypalenie, apatia); dla jałowego pesymizmu; dla duchowej światowości i dla wojny między nami. Na pierwszym miejscu stawia papież nie dla wykluczenia.

Problem wykluczania istniał zawsze. Dyskusja o nim również nie jest nowa. Zaczęła się jednak w zupełnie innej artykulacji: jako próba zdefiniowania kwestii społecznej. Niezauważenie przeszedł fakt, że największe nie wobec wykluczeń wypowiadał Jezus Chrystus, głosząc Dobrą Nowinę. My zaczęliśmy publicznie dyskutować o tym bolesnym problemie stosunkowo niedawno, i to w niewielkim stopniu inspirując się Ewangelią. Rozpoczęliśmy od diagnoz filozofów XIX w., poprzez ideologiczne mutacje tychże diagnoz, polityczne próby siłowych i – w konsekwencji tragicznych – rozwiązań, aż po współczesne manifestacje absolutnej równości wszystkich i wszystkiego. Dzisiejsza dyskusja na ten temat, której jesteśmy świadkami, a tylko w niewielkim zakresie aktywnymi uczestnikami, jak się wydaje, omija szerokim łukiem istotę współczesnych wykluczeń. Koncentruje się natomiast na wąskim fragmencie tego problemu – akceptacji inności. Ten sposób myślenia czerpie siłę z postmodernistycznej dekonstrukcji hierarchicznie uporządkowanego systemu wartości. Wedle tego sposobu myślenia wszystko może się stać wartością, pod jednym wszelako warunkiem: że jest inne, to znaczy, że ma charakter sezonowy i podlega niczym nieskrępowanej uznaniowości. Najlepiej, żeby miała ona postać niszowej kontestacji, ponieważ właśnie eksponowanie postaw marginalnych jest istotą sprzeciwu wobec współczesnego wykluczania. A jedyną obiektywną wartością jest inność jako taka. W takim świetle może nabrać tęczowych rumieńców praktycznie wszystko, co da się zglajszachtować poprawnością polityczną. W efekcie – pod banderą tolerancji wypływamy na mętne wody, na których arka Noego zmienia się w łajbę piracką, bezceremonialnie łupiącą jednostki pływające, które w swoich ładowniach przewożą cenne już tylko dla nich ładunki tradycyjnych więzi i bliskości. Zatapianie staje się sztuką dla sztuki, znacznie przewyższającą swoim kunsztem prostą grę w okręty: trafiony – zatonął. Wielka Piracka Armada nie potrzebuje żadnych innych wskazówek poza kolejnymi celami do zatopienia. Przygasza światło latarni morskich dlatego, że nie widzi potrzeby zawijania do żadnego portu.

Papież Franciszek proponuje powrót do ewangelicznego rozumienia wykluczeń: zdecydowane nie dla zła, zdecydowane tak  dla człowieka. To najprostsze, bo niemalże oczywiste rozgraniczenie, musi przeżyć swój renesans w naszej, nawet ponowoczesnej, mentalności. Oznacza to, że musimy przyjąć z pełnym zaangażowaniem prawdę o istocie współczesnych wykluczeń. Jest ona niestety dość bolesna, bo dotyka naszych kurtuazyjnie maskowanych, choć nieustannie, zewsząd, profesjonalnie podsycanych marzeń o posiadaniu. Przyjmują one niepokojącą postać bałwochwalstwa pieniądza. Nie ukrywajmy tego: oddajemy cześć mamonie. Już nie elitarnie, jak dawniej, ale coraz bardziej powszechnie. Taka chwalba jednak wynika nie tylko z wewnętrznego skorumpowania jednostek, lecz również ze względów systemowych: absolutnego prymatu rynku i spekulacji finansowych. U źródeł takiego stanu rzeczy leży głęboki kryzys antropologiczny: negacja prymatu istoty ludzkiej, kryzys wyrażający się w fakcie, że pieniądz, zamiast być coraz skuteczniejszym środkiem do realizowania celów osobowych i społecznych, bezceremonialnie narzuca wyłącznie konsumpcyjny model ich realizacji. To z kolei tylko nielicznym otwiera drogę do życiowego sukcesu i akceptacji; ogromna większość to ludzie pozbawieni takich możliwości, a więc wykluczeni z grona tych, którzy są uposażeni w równe albo chociaż przybliżone szanse.

Wykluczenia i nierówności społeczne są pożywką dla przemocy. Prawdę tę, znaną skądinąd od dawna, trzeba powtórzyć bardzo wyraźnie właśnie dziś, ponieważ nasza wiara w wyłączną skuteczność odgórnych środków eliminowania przemocy jest złudna, jak przekonanie, że likwidacja skutków, bez ingerencji w ich przyczyny, może przynieść definitywne rozwiązanie problemu. Narastający w postępie geometrycznym konsumizm, pozostawiający na marginesie (w takim samym postępie) rosnącą liczbę wykluczonych, może oznaczać tylko eskalację przemocy.

Diagnoza dotycząca współczesnych wykluczeń, postawiona przez papieża Franciszka w Adhortacji apostolskiej Evangelii gaudium, jest prawdopodobnie próbą określenia dzisiejszej kwestii społecznej albo przynajmniej jej najistotniejszego składnika. Dokonana jest w duchu wrażliwości wyrosłej z mocy Słowa i mądrości Ewangelii. Z autentycznej troski wspartej osobistym świadectwem. Z Prawdy, która wyzwala i pokonuje wszelkie trudności. Zachęca do rewizji naszych mikrowykluczeń, które zdarzają się codziennie na przydomowych podwórkach, oraz tych, które w nieporównywalnie większej skali kształtują obszary bliskości społecznych.

Ks. Marek Żejmo

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej