Ze wszystkich działań człowieka liturgia staje się przestrzenią, o której on sam nie jest w stanie stanowić. Zostaje do niej zaproszony, by być jednym ze współtwórców. Jest to przestrzeń celebracji codzienności, czyli wyjście poza świętowanie, by żyć Chrystusem w każdym momencie życia.
Jak Apostołowie w zamknięciu oczekiwali Zesłania Ducha Świętego, tak i my, chrześcijanie, czynimy to przez 50 dni. Gdy wreszcie nadchodzi, nie następuje po nim nic szczególnego, jedynie „czas zwykły”. Ale to tylko pozory.
Okres zwykły trwa 33–34 tygodni, czyli znaczną większość roku. Gdy wszystkie pozostałe okresy są ukierunkowane szczegółowo na przygotowanie lub świętowanie jakiegoś zbawczego wydarzenia, to w tym czasie na pierwszy plan wysuwa się bardzo zaniedbywany wymiar życia chrześcijańskiego – codzienność. Egzystencja człowieka wierzącego nie polega na tym, że jest to powszedniość przerywana świętami. Byłoby to rozumienie bardzo powierzchowne. Chodzi tutaj o umiejętne przeżywanie misterium w codzienności, by podnieść uroczystość do rangi szczególnych obchodów, jeszcze mocniej wyróżniających dotychczasowe dokonania. Możliwość codziennego sprawowania liturgii wskazuje, że każdy dzień jest równie istotny i że tak naprawdę to w wymiarze codzienności dokonuje się budowanie wspólnoty Kościoła przez kształtowanie życia i postawy chrześcijanina. Bardzo wyraźnie to widać w kontekście pierwszego opisu stworzenia świata: Bóg przez sześć dni jest aktywnie zaangażowany w jego budowanie, a siódmego dnia odpoczywa. Komentarze żydowskie dodają, że odpoczynek jest konieczny do zaistnienia, ukończenia dzieła. Nie ma odpoczynku – nie ma końca. Bardzo wyraźnie przekłada się to na życie duchowe, gdzie powszedniość jest czasem pracy – tej zarobkowej, jak i duchowej. Niedziela nie staje się jedynym ośrodkiem rozwoju duchowego, ale jest jego wyraźnym zaakcentowaniem, ukoronowaniem.
Czas po Zesłaniu Ducha Świętego nie staje się czasem stagnacji – w Wielkim Poście nastąpiło nawrócenie, w Wielkanoc świętowanie Zmartwychwstania, to teraz oczekiwanie na Adwent, czyli swoiste duchowe „wakacje”. Wręcz przeciwnie. To, co dzieje się w tym czasie, czyli życie codzienne, jest bardzo ważnym elementem rozwoju duchowego, którego nie można przegapić. To codzienne wybory, praca, modlitwa, świadectwo życia chrześcijanina pokazują, czym jest wiara – relacją, która potrzebuje rozwoju i nie znosi przystanków.
Na pierwszy rzut oka liturgia w okresie zwykłym nie zmienia się, może poza zielonym kolorem szat, w których pojawiać się będzie kapłan. Czytania liturgiczne w dalszym ciągu codziennie są inne. Jedynie formularz mszalny nie jest przygotowany osobno na każdy dzień, lecz obejmuje cały tydzień. To wskazuje na pewne zatrzymanie, wprowadza stan codzienności. Nie ma zbyt wielu zmian. Wyjątkowość tego czasu polega na spotkaniu z Chrystusem w liturgii tak po prostu. To już nie jest celebracja Jego Narodzenia, Objawienia, Śmierci czy Wniebowstąpienia, ale Boga codzienności, który pragnie wejść w powszedniość i ją przemieniać. Chrystus uczy, jak celebrować, przeżywać liturgię nie tylko w chwilach podniosłych i granicznych, ale również w momencie, gdy z pozoru nic się nie dzieje, a właściwie ciągle następuje rozwój. To umocnienie na drodze, gdy wszystko wydaje się proste, nudne i przeżyte już tyle razy, że nic nowego nie może się stać. Właśnie z tej monotonii Chrystus wyprowadza ożywcze źródło. Francuski teolog Jean Corbon pisał: „W kulcie w Duchu i prawdzie Wydarzenia zbawcze, liturgia oraz nowe życie idą ze sobą w parze”. Bogu zależy na człowieku w każdej chwili. Zaś najczęściej przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie. Jak Chrystus wkroczył w codzienność Maryi, zapoczątkowując nowy kult, tak samo chce wejść w zwyczajność człowieka, nie dokonując podziału, lecz jednocząc wszystko, co było dotychczas podzielone. Liturgia nie dzieli rzeczywistości na niebieską i ziemską, ale wyraźnie je łączy i uczy, jak być człowiekiem, który nosi w sobie Boga.
Codzienność i liturgia mają to samo centrum – jest nim stół. To, jak człowiek podchodzi do posiłku, jest wskaźnikiem jego podejścia do relacji, bo właśnie przy stole dokonuje się najwięcej rozmów, wymiany myśli, poglądów, przeżywania radości i smutków. W obecnej kulturze fast foodów coraz rzadziej rodzina spotyka się na wspólnym posiłku, zaś razem spędzony czas ogranicza się do minimum, by stał się on przystankiem pomiędzy jednym obowiązkiem a kolejnym. Takie samo postrzeganie przenosi się na Eucharystię – najlepiej szybka, odbębniona, bez żadnych „składników odżywczych”, by przejść do kolejnego zadania. Liturgia to rzeczywistość, na którą każdy ma wpływ i w której każdy ma swoje miejsce, przez nią najmocniej wyraża się uczestnictwo w życiu Kościoła. Bez tej łączności staje się ona pusta, niezrozumiała i daleka.
Boga doświadcza się w rzeczach najprostszych. Nie wyłącznie w świętowaniu, jeszcze bardziej w przeżywaniu codzienności.
Dr Michał Krzosek
pgw