
Każda wielka postać Kościoła została ukształtowana przez miejsce i epokę, w których realizowała powołanie. Na przykład podejście do wielu kwestii niedawno zmarłego papieża Franciszka z pewnością w dużej mierze wynikało z doświadczenia syna włoskiego imigranta dorastającego w Argentynie. Podobnie powołanie kard. Stefana Wyszyńskiego niewątpliwie było naznaczone dramatyczną historią Polski w XX wieku. Jednak ponad czterdzieści lat po śmierci Prymasa Tysiąclecia jego przemyślenia i czyny wciąż mają potencjał, by stanowić inspirację dla świata.
Świat od Leona XIII do XIV
Kiedy 8 maja Dominique Mamberti, kardynał protodiakon Kolegium Kardynalskiego, wyszedł na loggię Bazyliki św. Piotra i ogłosił, że nowym Ojcem Świętym został kard. Robert Prevost, który wybrał imię Leon XIV, moim pierwszym skojarzeniem był Leon XIII, biskup Rzymu w latach 1878-1903. Zasłynął on jako ojciec nowoczesnej doktryny społecznej Kościoła. Za jego czasów nastąpiła rewolucja przemysłowa. Chociaż w dłuższej perspektywie kapitalizm przyczynił się do poprawy jakości życia w krajach zachodnich, pierwotne warunki, w których pracowali robotnicy przemysłowi, w tym dzieci, znane są nam z powieści Dickensa i Reymonta.
W odpowiedzi na zaistniały wyzysk narodziła się idea komunizmu, obiecująca nowy, lepszy świat. W 1891 roku Leon XIII napisał wpływową encyklikę Rerum novarum. Zdaje się niemożliwe, by odtąd jakikolwiek papież wypowiadał się na tematy społeczne bez odwołania do tego dokumentu. Leon XIII potępił okrutne warunki pracy w ówczesnych fabrykach i przyznał robotnikom prawo do strajku i do zrzeszania się. Jednocześnie skrytykował nową ideologię marksizmu, za co został uznany za reakcjonistę przez elity intelektualne. Miał jednak rację: komunizm zebrał krwawe żniwo, liczone w dziesiątkach milionów ofiar, i przyczynił się do powszechnej pauperyzacji.
Chociaż rzeczywistość XXI wieku różni się od tej opisanej przez Marksa, Adama Smitha i Leona XIII, niesprawiedliwości społeczne wciąż istnieją, w związku z czym marksizm nadal znajduje nowych wyznawców. Rasizm jest poważnym problemem m.in. w ojczyźnie Leona XIV. W 2020 roku biały policjant Derek Chauvin w okrutny sposób zabił afroamerykańskiego ochroniarza George’a Floyda. Oburzenie społeczne było w pełni uzasadnione. Jednak jego pokłosiem nie były pokojowe protesty, lecz destrukcyjne, anarchistyczne zamieszki. Główną siłą walczącą z rasizmem stał się ruch Black Lives Matter, przenoszący marksistowskie kategorie walki klas na stosunki pomiędzy białymi a czarnoskórymi Amerykanami.
Tymczasem krótko po swoim wyborze Leon XIV wyjaśnił wybór imienia, zauważając, że wraz z rozwojem sztucznej inteligencji ludzkość staje przed podobnymi wyzwaniami, jak w czasach rewolucji przemysłowej. Jako członek pokolenia dorastającego w cieniu kryzysu światowego rozpoczętego w 2008 roku, pamiętam wielki strach przed bezrobociem, kiedy się okazało, że neoliberalizm gospodarczy nie jest nieomylny. Zatem nie jest zaskakujące, że według sondażu Pew Research Center 44% młodych Amerykanów ma pozytywne zdanie o socjalizmie. Aby skutecznie przeciwstawić się takim nastrojom, nie wystarczy się oburzać. Należy zrozumieć, że marksizm nie zrodził się w próżni, i zaproponować alternatywę.
Prymas pokazuje rozwiązania
W 2020 roku otrzymałem propozycję od niezależnego kanadyjskiego wydawnictwa katolickiego Arouca Press, by przetłumaczyć na angielski książkę kard. Stefana Wyszyńskiego Miłość i sprawiedliwość. Rozważania społeczne. Książka ta składa się z refleksji nad problemami społecznymi oraz rozmaitymi ideologiami XX wieku (m.in. komunizmem, faszyzmem, nacjonalizmem, kapitalizmem), które w jakiejś postaci nadal znajdują zwolenników w XX wieku. Wyszyński spisał je podczas II wojny światowej, kiedy ukrywał się przed Gestapo i jako kapelan współpracował ze wspólnotą dla niewidomych dzieci w Laskach.
Prymas Tysiąclecia jest znany przede wszystkim jako nieprzejednany wróg komunizmu. Istotnie, Miłość i sprawiedliwość społeczna zawiera wiele krytycznych uwag wobec marksizmu-leninizmu. Wyszyński wypomina tej ideologii ateizm, materializm oraz „uwielbieni[e] społecznej wartości nienawiści”. Tłumaczy, że Kościół widzi w ludziach człowieczeństwo, a nie pozbawionych duszy przedstawicieli abstrakcyjnych klas. Przestrzega jednak swoich czytelników przed samym przeklinaniem komunizmu. Najskuteczniejszym orędziem antykomunisty, pisze Wyszyński, jest program pozytywny. Przyszły prymas jest w równym stopniu bezlitosny dla kapitalizmu za wyzysk i wytwarzanie nierówności społecznych. Jego zdaniem, kapitaliści widzą człowieka nie przez pryzmat personalistyczny, lecz jako narzędzie do zwiększenia zysku, jako homo oeconomicus.
Przez całe swoje życie Wyszyński walczył z każdą ideologią upokarzającą człowieka stworzonego na podobieństwo Boże. Chociaż pierwotnie szukał pragmatycznego porozumienia z komunistami, kiedy reżim złamał swoje zobowiązania wobec Kościoła, nie zawahał się protestować słynnymi słowami „non possumus”, za co zapłacił trzyletnim internowaniem. Mniej znany jest fakt, że jako młody ksiądz we Włocławku w latach trzydziestych był duszpasterzem robotników pracujących w fabryce celulozy. W tym samym okresie redagował czasopismo naukowe „Ateneum Kapłańskie”, w którym opublikował kilkaset tekstów poświęconych katolickiej nauce społecznej. Wyszyński prowadził dla robotników wykłady dotyczące KNS i uświadamiał ich o przysługujących im prawach. Jednocześnie w rozmowach z zarządem fabryki stawał w obronie jej pracowników – dzięki interwencji kapłana otrzymali np. mydło i ręczniki w miejscu pracy oraz wolne w niedziele i święta.
Zważywszy na zarzuty Jana T. Grossa, że prymas Polski był antysemitą, później powielane przez wielu liberalno-lewicowych publicystów, warto zauważyć, że w Miłości i sprawiedliwości społecznej Wyszyński ostro skrytykował hitlerowski rasizm. Potępił ideologię, w której „o całej wartości człowieka świadczy przynależność do wybranej rasy. Jeśli brak w nim określonej grupy krwi, nie jest człowiekiem, nie ma też żadnych praw do życia. Jest pasożytem! Zasługą jest usunąć pasożyta, by tzw. pełni ludzie mogli bez przeszkód żyć i rozwijać się”. Te słowa oburzenia nie były puste: podczas okupacji Wyszyński z narażeniem życia pomógł kilku Żydom, o czym świadczą archiwalia z Yad Vashem, przywołane przez Tomasza Krzyżaka w opublikowanym w „Rzeczypospolitej” artykule Nieznane oblicze kard. Wyszyńskiego.
Amerykańskie reakcje
Mój anglojęzyczny przekład Miłości i sprawiedliwości społecznej doczekał się paru recenzji na łamach prasy amerykańskiej. Ich autorzy zwrócili uwagę na aktualność myśli prymasa. Piszący w „Catholic Exchange” Greg Cooke zauważył, że w dzisiejszych Stanach Zjednoczonych określenie „sprawiedliwość społeczna” zostało przywłaszczone przez lewicę i że z radością przyjął książkę, która przywraca współczesnym katolikom to pojęcie i służy jako „niezbędny podręcznik, aby odzyskać autentyczne katolickie rozumienie społeczeństwa i jego naprawy dzięki Chrystusowi”. Zauważył, że monografia Wyszyńskiego udowadnia, że program dystrybucjonizmu proponowany przez G.K. Chestertona i Hillaire’a Belloca jest bliższy KNS-owi, aniżeli kapitalizm czy socjalizm. Z kolei pisząca we „Front Page Magazine” Danusha V. Goska zauważyła, że Wyszyńskiego krytyka banków, które od miesięcy nie płaciły swoim pracownikom, lecz po zanotowaniu strat były w stanie podwyższyć płace swoim dyrektorom, przywołuje na myśl rozpoczęty w 2008 roku światowy kryzys gospodarczy.
Chociaż wraz ze zmieniającą się rzeczywistością społeczną, gospodarczą i polityczną pojawiają się nowe niesprawiedliwości społeczne, tak naprawdę widać między nimi uderzające podobieństwa, gdyż wynikają z tego samego źródła: z upadku człowieka i grzechu pierworodnego. Chociaż wiele wody upłynęło w Tybrze od publikacji Rerum novarum, marzenia Leona XIII i jego następców o lepszym świecie pozostają aktualne. Kard. Stefan Wyszyński bezpośrednio zetknął się z ideologiami wyzyskującego leseferyzmu gospodarczego, komunizmu i nazizmu. Potrafił doskonale odczytać Pismo Święte oraz encykliki społeczne przez pryzmat otaczającej go rzeczywistości. Jego przemyślenia i postawa mogą stanowić inspirację dla katolików w naszych niespokojnych i niepokojących czasach.
Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 3/2025
/mdk