Przełomowa pielgrzymka

2013/01/15

Z ks. prof. Józefem Naumowiczem z UKSW rozmawia Milena Kindziuk

Wszędzie na spotkania z Papieżem gromadziły się tłumy. Co ich przyciągało?

Przyciągała niezwykła osoba papieża Benedykta XVI, ale też jego nauczanie. Zawsze bowiem jest ważne, co jest mówione, ale też, kto mówi i jak mówi.

No właśnie, co było najistotniejsze w nauczaniu Papieża?

Przede wszystkim zachęcał on do wytrwania wierze. W homiliach przekazał cały traktat na ten temat, ukazując różne aspekty wiary. Zachęcał do wiary integralnej, pełnej, bez wybierania, fałszowania i usuwania prawd niewygodnych. Młodych prosił, by wytrwali przy Chrystusie, nawet jeśli jest On ignorowany, wyśmiewany czy odrzucany.

Papież zwracał też uwagę na osobiste aspekty wiary.

Tak, bo wiara, jak podkreślał, nie oznacza jedynie przyjęcia określonego zbioru prawd, lecz przede wszystkim nawiązanie więzi z Bogiem. Polega na osobistej relacji z Chrystusem, na zawierzeniu. Co więcej – jak podkreślał w Częstochowie – wiarę trzeba łączyć z miłością, z życiem według przykazań. Nie chodzi więc o puste deklaracje, ale o czyny. Ale Papież pokazywał też, jaka siła dla każdego płynie z wiary i jak potrzebna jest moc wiary w życiu.

Co jest nowego w tym nauczaniu?

Papież nie starał się zaskakiwać nowością. Głosił naukę znaną od dawna. Bo nie chodziło o zaskoczenie, ale o nauczanie. Przekazywał więc prawdy uniwersalne. Przypominał rzeczy najważniejsze. Jakby powtarzał katechizm. Przy tym mówił językiem bardzo jasnym i jednoznacznym. Jednocześnie porywającym. Istotne jest jednak, co akcentował.

Na początku pielgrzymki Papież wyznał, że chce nie tylko umacniać nas w wierze, ale i czerpać z naszej wiary.

Chciał zakosztować naszej wiary – jak mówił na krakowskich Błoniach. I pielgrzymka spełniła te zamiary. Ojciec Święty zobaczył szczerą wiarę i entuzjazm. Zobaczył spontaniczność wielkich zgromadzeń. Zobaczył, jak reagują wielkie tłumy. Zapewne je pokochał. Spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem, zaskakującym dla całego świata. Widać było, że to ciepło go także otwierało.

Wiele spraw w tej pielgrzymce zostało jakby przełamanych?

Kiedyś Jan Paweł II podkreślał, jak bardzo wiele dała mu pierwsza pielgrzymka do Meksyku, gdy zobaczył tłumy i ich entuzjazm. Mógł lepiej zrozumieć, jak bardzo ludzie potrzebują ojca, papieża, przewodnika. Można wyrazić nadzieję, że taką rolę spełnia ta pielgrzymka w obecnym pontyfikacie. To przełomowy moment tego pontyfikatu.

Czy Benedykt XVI zmienił się już podczas pielgrzymki?

Od początku ujmował on subtelnym, ale promiennym uśmiechem na twarzy. Emanował dobrocią, jakimś ogromnym ciepłem duchowym. Mówiąc o Bogu, który jest miłością, w swej postawie ukazywał to oblicze Boga miłości. Tym podbił serca Polaków. Nadto tym, że tak pięknie czytał po polsku. Z fantastycznym akcentem. Nawet jeśli brakowało przerywników, wstawek, spontanicznych dialogów, bo nie pozwalała na to bariera językowa, wnosił wielki pokój, życzliwość i serdeczność. Zawsze bowiem jest ważne, w jakim duchowym stylu głoszone są prawdy. To istotny element przekazu, którego nie należy lekceważyć. Stąd niezapomniane pozostanie spotkanie z młodzieżą na Błoniach czy wieczorne spotkania na Franciszkańskiej 3, przy oknie kurii krakowskiej.

Czy należy unikać porównania Benedykta XVI z Janem Pawłem II?

To prawda, że nie można wyzwolić się od tych porównań i patrzenia przez pryzmat poprzednika. Sam Benedykt często wspominał Jana Pawła II. Ale nie było żadnego przeciwstawiania sobie obu papieży. Benedykt XVI jest inny. Nieco inaczej wchodzi do serc, ale potrafi wejść. W innych gestach. Towarzyszy mu jednak ten sam nastrój duchowości, ta sama mądrość duchowa. I to wyraźnie można wyczuć. Dlatego tak wielkie tłumy gromadziły się na kolejnych spotkaniach. To jest dowód wielkości Benedykta XVI, ale też wielkości Jana Pawła II. A także wielkości wiary Polaków.

Dlaczego?

To pokazuje bowiem, że nasza wiara nie jest tak sentymentalna i powierzchowna, jak by się wydawało. Jest ona o wiele głębsza i my jesteśmy o wiele bardziej dojrzali religijnie niż niektórzy sądzą. Wielkość Jana Pawła II polegała na tym, że nie skupiał na sobie. Nawet jeśli rozbudził ogromne przywiązanie – to nie do siebie, ale do namiestnika św. Piotra i do wiary. Wbrew niektórym opiniom, nie widzieliśmy w Janie Pawle II tylko papieża-Polaka, ale przede wszystkim papieża. Stąd tak zadziwiająco szybko w Benedykcie zobaczyliśmy następcę Jana Pawła II, a nie tylko jego zastępcę.

Czy ta pielgrzymka w tym jeszcze bardziej nas ugruntowała?

Niewątpliwie tak. Po raz pierwszy bowiem przyjechał do nas papież nie-Polak. To było bardzo znaczące z punktu widzenia zrozumienia powszechności Kościoła. Pielgrzymka ta umieściła nas jeszcze bardziej w perspektywie całego Kościoła i świata. Bardziej zrozumieliśmy, że „katolicki” znaczy „powszechny”.

Stąd nie była to jedynie podróż sentymentalna?

Nie była sentymentalna, ale miała w sobie wiele uczucia. Także wiele czci i szacunku dla Jana Pawła II. Przecież dlatego Benedykt XVI wybrał jako etapy pielgrzymki Wadowice i Kalwarię, czyli rodzinną miejscowość i ulubione sanktuarium swego poprzednika. Po to też, by oddać mu hołd. Nie kopiował jednak Jana Pawła II. Nawet w oknie na Franciszkańskiej. Wykazywał jednak duchowe porozumienie z poprzednikiem. Wyraził też nadzieję, że w możliwie szybkim czasie papież Jan Paweł II będzie beatyfikowany i kanonizowany.

Czy ważna była narodowość Benedykta XVI?

Nie była istotna. Polacy szybko nawiązali więź z Papieżem i to bardzo intensywną. Pokazali otwartość swej wiary. Także wizytę w Oświęcimiu, gdzie Papież modlił się o pojednanie i pokój nad grobami ofiar nazistowskiego systemu, przyjęli spokojniej niż media światowe. Był to czas chrześcijańskiej refleksji i zadumy dla wszystkich.

Tym niemniej pielgrzymka Benedykta XVI do Polski była też ważna z punktu widzenia pojednania polsko – niemieckiego?

Ogromnie ważna. To jest jakby wartość dodatkowa i nieplanowana tej pielgrzymki. Wizyta ta przyczyniła się do nowego otwarcia, zbliżenia. Już przy powitaniu na lotnisku prezydent Kaczyński mówił, że to zrządzenie Opatrzności, że papież z pochodzenia Niemiec przybywa do Polski. Że będziemy razem się modlić, spotykać, rozmawiać. Rzeczywiście potrafiliśmy się wznieść ponad historyczną pamięć o Niemcach. W wielu miejscach były wznoszone bardzo serdeczne pozdrowienia Papieża po niemiecku. Na wielu plakatach były napisy: „Nasz papież Benedykt XVI”.


Benedykt XVI i kard. Dziwisz w rodzinnym mieście Jana Pawła II
Fot. Remigiusz Malinowski

Czy Ojciec Święty dostrzegł wielkość, ale też problemy Kościoła w Polsce?

Doskonale orientuje się on w problemach współczesnego Kościoła i świata. Dlatego dotykał newralgicznych, konkretnych spraw. Nie wchodził jednak w aktualne spory, ale przekazywał uniwersalne nauczanie Kościoła na temat duchowości księży i ruchów katolickich, czy też roli młodych albo ludzi świeckich w ogóle. Przybył do Polski przede wszystkim jako pasterz Kościoła powszechnego, którego nasz kraj jest jedynie częścią.

Czy nie było ostrzeżenia dla księży, by nie zajmowali się polityką, biznesem, budowaniem? Czy znaczyło to, że nie mają znać się na sprawach tego świata?

Nie należy upolityczniać tej wypowiedzi, ale widzieć jej wymiar duchowy, religijny. Pielgrzymka miała umacniać w wierze i taką była. Papież przypominał, że ksiądz ma specjalizować się przede wszystkim nie w sprawach tego świata, ale ma być ekspertem w spotkaniu człowieka z Bogiem. Zresztą, nie tylko księżom, ale wszystkim przypominał o potrzebie skupienia, modlitwy, adoracji. O tym, by nie kierować się jedynie na świat zewnętrzny, ale dbać o życie wewnętrzne, duchowe. Że wiara jest żywa, dynamiczna i ulega rozwojowi. Potrzebna jest więc długofalowa przemiana serca. Jesteśmy grzesznikami i wciąż potrzebujemy przemiany, umocnienia, odrodzenia.

Jak utrwalić papieskie przesłanie?

Warto do niego wracać wielokrotnie. Czytać je i rozważać, tym bardziej, że papieskie teksty są tak bardzo głębokie i piękne. Proste, ale też konkretne, precyzyjne i bardzo nośne. Nie ma w nich zbędnych słów. Ważne jest każde sformułowanie. Rozważanie tych tekstów pomoże lepiej jeszcze odnieść je do nas i przełożyć na język codziennego życia wiary i miłości. Wtedy dopiero będziemy rzeczywiście trwać w wierze.

Ks. prof. Józef Naumowicz
Ks. prof. Józef Naumowicz ur. 1956, studiował filologię klasyczną na UW i KUL, teologię w Warszawie oraz w Paryżu, specjalista z dziedziny patrologii i bizantynologii, kierownik katedry Historii Wczesnochrześcijańskiej Literatury Greckiej na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, wykładowca patrologii i języków klasycznych w Wyższym Seminarium Duchownym w Warszawie, prezes Polskiej Sekcji Patrystycznej.

Artykuł ukazał się w numerze 6-7/2006.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej