Przystanek Polska

2013/01/12

 

Mówi ksiądz Edward Osiecki SVD duszpasterz Wietnamczyków w Ośrodku Migranta w Warszawie

Fot. Tomasz Gołąb

Dziewięćdziesiąt procent przybywających do Polski Wietnamczyków to buddyści. Katolicy stanowią tam 10 procent społeczeństwa. Buddyzm jest religią otwartą. Buddysta wyznaje zasadę, że nigdy na tym świecie nie ustaje nienawiść przez nienawiść – nienawiść ustaje przez miłość. Oni odczuwają Polskę jako kraj, który im odpowiada także mentalnie. Dla przybyszów z Wietnamu droga jest osoba polskiego Papieża, który dla tych ludzi stal się symbolem swobody, gościnności i jakkolwiek mają do wyboru różne kraje, do Polski przyciąga ich właśnie katolicyzm i postać Papieża. W roku 2002 Wietnamczycy zorganizowali pielgrzymkę do Krakowa na Mszę papieską celebrowaną na Błoniach. Wśród przybyłych prawie połowę stanowili pielgrzymi buddyjscy. Pojechali spotkać się z Papieżem, ponieważ czuli w Nim obrońcę, sprzymierzeńca, przyjaciela. Dla Wietnamczyków wciąż jest bólem, że Papież Polak nie miał okazji odwiedzić ich kraju.

Ptak buduje gniazdo tam, gdzie czuje się bezpiecznie

W kulturze azjatyckiej jest silnie zakorzenione przekonanie, że należy troszczyć się o miejsce w którym się jest. Mają przysłowia, które przypominają im o tym. Na przykład: ptak buduje gniazdo tam, gdzie czuje się bezpiecznie. Ci, których spotykam chcą budować swoje gniazdo tutaj i mają poczucie lojalności wobec Polski.

Wielu z nich nie ma legalnych dokumentów, przebywają w aresztach, czekają na wydalenie. Zwykle są to najbardziej kulturalni rezydenci takich aresztów. Gdy odbywały się mistrzostwa świata w piłce nożnej w jednym z aresztów wybuchł strajk głodowy. Co było powodem? Otóż, aresztowani Wietnamczycy nie mieli dostępu do telewizora i nie mogli kibicować polskiej drużynie. Z chwilą kiedy telewizor się znalazł strajk ustał.

Kraj pochodzenia

Bardzo mnie ujmuje ich patriotyzm wobec kraju pochodzenia. Z Wietnamem utrzymują kontakty. Ich patriotyzm ma wymiar bardzo rodzinny. Zdają sobie sprawę, że komunizm jest sprzeczny z ich duchem narodowym, lecz kiedy są na zewnątrz, w trosce żeby nikt nie myślał źle o ich kraju są bardzo powściągliwi w wyrażaniu sądów o swej rodzimej sytuacji. I nie jest to podyktowane lękiem przed konsekwencjami politycznymi. Choć faktem jest, że wynieśli z Wietnamu strach przed każdym mundurem.

Dzieci

Urodzone w Polsce dzieci już nie znają języka wietnamskiego na tyle, aby komunikować się w sposób głęboki, znają język ojczysty na poziomie codziennego porozumiewania się. Wietnamskie dziecko czuje się Polakiem. Buddyjskie dzieci uczestniczą w lekcjach religii katolickiej. Wyrasta to z przekonania rodziców, że dziecko musi czuć się zintegrowane ze środowiskiem w którym wzrasta. Rodzice decydujący się na taki model wychowania, liczą na zwiększenie życiowych szans swoich dzieci w nowej Ojczyźnie. Taka postawa wynika z wpływu kultury w jakiej wyrośli, a która ma 4 tysiące lat.

Granice

Problemy związane z legalizacją ich pobytu w naszym kraju są duże. Życie ich koncentruje się na przetrwaniu. Sytuacja wielu z nich nie stwarza szans na naukę naszego języka, poznawanie polskiej kultury. Próbują się wczuć w „nasze klimaty”. Widzą, na przykład, że czas Bożego Narodzenia to czas dawania prezentów. Dają prezenty wszystkim sąsiadom w bloku. W ten sposób uczestniczą w nastroju, jaki u nas panuje wśród ludzi w tym okresie. Jako buddyści oczywiście nie przeżywają sensu religijnego naszych świąt, ale widzą, że jest to czas wzmożonej życzliwości, większej otwartości, wyjścia ku drugiemu. Jako mieszkańcy tej ziemi pragną to również wyrażać. Pytają mnie często o pochodzenie i znaczenie naszych zwyczajów, obrzędów: świece na cmentarzach, palmy w Niedzielę Palmową, procesje w Boże Ciało. Stawiają sobie dużo pytań o polską kulturę.

Pozwolić przybyszom zamieszkać na naszej ziemi

Dostrzegam obawę wśród krajów unijnych przed napływem obcych. Istnieje lęk przed wchłonięciem: obcy mogą nas zalać. Unia będzie tracić poczucie tożsamości, jeśli silnie nie oprze się na wartościach, które są dla niej konstytutywne. Europa ma wiele do zaoferowania ludziom spoza europejskiego kręgu kulturowego. Może się zdarzyć, że niektóre z naszych wartości mogą zaimponować innym ludziom i zostać przez nich przyjęte. Unikanie imienia chrześcijaństwa, Ewangelii jest rezygnowaniem z określonych wartości. Mamy wtedy do czynienia z taką sytuacją, że przychodzi do nas świadomy swoich przekonań muzułmanin, świadomy swoich buddysta a my tymczasem ukazujemy rozmyte oblicze. Przypomina mi to czas upadku Imperium Rzymskiego.

Zachodzi proces globalizacji, od którego nikt nie ucieknie. Tym bardziej wyrazista staje się potrzeba wiedzy o tym, kim się jest i skąd pochodzi, w co się wierzy. Równocześnie rodzi się potrzeba otwartości i szacunku. W historii Polski mamy pozytywne przykłady gościnności, współistnienia. Król Jan III Sobieski osadził na Białostocczyźnie tatarskiego pułkownika Samuela Murzę-Krzeczkowskiego wraz z żołnierzami za ocalenie mu życia w czasie bitwy pod Parkanami w 1683 roku. Do dziś w Bohonikach i Kruszynianach mułła lub imam w czasie świąt odczytują wersety z Koranu w języku arabskim.

Bycie patriotą nie wiąże się z określoną religią.

NOTOWAŁA: KATARZYNA KROCZEWSKA

Artykuł ukazał się w numerze 11/2006.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej