Jaki autorytet może mieć religia i miarodajni jej przedstawiciele w życiu publicznym, w którym dominuje pluralizm światopoglądowy? Jaki autorytet w tej sytuacji może mieć religia w wymiarze wskazań i wymagań moralnych? Z pytaniami o autorytet religii w życiu publicznym w warunkach pluralizmu światopoglądowego mierzy się Joseph Ratzinger-Benedykt XVI.
W czasie wiedeńskiego spotkania ze światem polityki (7 IX 2007), omawiając palące wyzwania społeczne i spory ideowe w wystąpieniu zatytułowanym Chcę być rzecznikiem tych, którzy nie mają głosu, Benedykt XVI nawiązał do rozwijanej przez siebie – jako metafizycznego założenia swych przekonań teoretycznych i praktycznych – teistycznej wizji rozumu i rozumności człowieka: „Do europejskiego dziedzictwa należy też tradycja myślowa, której istotą jest zasadnicza zgodność między wiarą, prawdą i rozumem. […] chodzi o rozstrzygnięcie kwestii, czy rozum leży u początku i jest fundamentem wszystkich rzeczy, czy też nie. […] czy rzeczywistość wywodzi się z przypadku i z konieczności, a zatem, czy rozum jest przypadkowym, drugorzędnym wytworem sił irracjonalnych i w oceanie irracjonalności sam jest też pozbawiony sensu, czy też przeciwnie, pozostaje prawdą fundamentalne przekonanie wiary chrześcijańskiej: In principio erat Verbum – na początku było Słowo, a więc u początku wszystkiego jest stwórczy Rozum Boga, który postanowił udzielić się nam – ludziom”. W kontekście takiej wizji rozumu, wizji wpisanej w samo centrum prawd wiary chrześcijańskiej, papież odwołał się wprost do myśli Jürgena Habermasa. Przy czym zaznaczył, że chodzi tu o „filozofa niewyznającego wiary chrześcijańskiej”, aby nie traktować jego tez jako apologii; zarazem przypomnienie, że są to słowa niewierzącego, ma je jeszcze bardziej uwiarygodniać, jako bezstronną i niezaangażowaną ocenę pozytywnej funkcji autorytetu religii. Benedykt XVI przytoczył wypowiedź J. Habermasa o roli religii w kształtowaniu etosu życia społecznego: „Dla normatywnej samoświadomości epoki nowożytnej chrześcijaństwo było nie tylko katalizatorem. Egalitarny uniwersalizm, z którego wzięły początek idee wolności i solidarnego współistnienia, jest bezpośrednim dziedzictwem judaistycznej sprawiedliwości i chrześcijańskiej etyki miłości. To dziedzictwo, niezmienione w swojej istocie, było wciąż na nowo w sposób krytyczny przyswajane i na nowo interpretowane. Do dnia dzisiejszego nie ma dla tego alternatywy”. Ta opinia zaczerpnięta bezpośrednio z tekstu J. Habermasa, funkcjonuje w papieskim wywodzie bez dodatkowego, objaśniającego i interpretującego ją komentarza. Jest przywołana jako opinia po prostu zgodna z zapatrywaniami J. Ratzingera-Benedykta XVI. Jest to świadectwo, że stanowiska oponentów, którzy w stereotypowym ujęciu wydają się jakby „nieprzejednanymi oponentami”, mogą mieć istotne punkty styczne i mogą żywić wspólne zakresy przekonań także co do autorytetu religii w życiu publicznym w warunkach pluralizmu światopoglądowego. Autorytet religii to w tym ujęciu przede wszystkim przekaz judaistycznej sprawiedliwości i chrześcijańskiej etyki miłości, przekaz, dla którego nie znajduje się równie przekonującej alternatywy.
papież jako pasterz swojej wspólnoty, stał się coraz bardziej głosem rozumu etycznego ludzkości
Publiczny autorytet religii: „Co Papież może mówić na uniwersytecie?”
Wyjaśnienia wszakże wymaga „pozycja” zajmowana przez J. Ratzingera-Benedykta XVI, gdy publicznie występuje on nie tylko jako profesor teologii i myśliciel religijny, który przedstawia swe zapatrywania, lecz oficjalnie „zabiera głos” jako urzędujący biskup, zwłaszcza jako biskup Rzymu, który zwraca się do wspólnoty wierzących i w imieniu tejże wspólnoty mówi do „świata”. Z tą kwestią zmierzył się Benedykt XVI w tekście przekazanym (z datą 17 I 2008) uniwersytetowi La Sapienza jako tekst wykładu z okazji inauguracji roku akademickiego, o który to wykład został poproszony przez rektora uczelni. Tekst ten został odczytany przez inną osobę, gdyż wizytę papieża odwołano ze względu na protesty przeciw jego udziałowi w inauguracji. W kontekście tych animozji Benedykt XVI, odpowiadając na zaproszenie go – jako biskupa Rzymu – przez rektora, podjął m.in. pytanie: „Co Papież może robić bądź mówić na uniwersytecie?”. Za jedną z kluczowych kwestii uznał tu wyjaśnienie sensu słowa „biskup”, z greki episkopos, czyli „stróż”, które „połączyło się z biblijnym pojęciem «pasterza»: to ten, kto stojąc nieco wyżej, widzi całość, troszczy się o wybór słusznej drogi i spójność całości”. Biskup jako pasterz powinien przede wszystkim otaczać troską wspólnotę wierzących. Jednak ta wspólnota również „żyje w świecie” wraz z innymi wspólnotami, a – co eksponuje Benedykt XVI – „jej przykład i słowo nieuchronnie wywierają wpływ na pozostałą część wspólnoty ludzkiej. Im jest ona większa, w tym większym stopniu jej dobry stan bądź ewentualny rozkład odbijają się niechybnie na całej ludzkości”.
Ze względu na tożsamość i rolę tej wspólnoty religijnej oraz z powodu zmian cywilizacyjnych papież „jako pasterz swojej wspólnoty, stał się coraz bardziej głosem rozumu etycznego ludzkości”. Używszy kategorii rozumu, Benedykt XVI ponawia wciąż podejmowane w jego tekstach pytania: „Co to jest rozum? Jak może jakieś stwierdzenie – zwłaszcza jakaś norma moralna – wykazać swą «racjonalność»?”. Udzielając odpowiedzi, Benedykt XVI odwołuje się także do tez liberalnego filozofa, Johna Rawlsa (1921–2002), który – w interpretacji przedstawionej przez papieża – „choć nie przyznaje całościowym doktrynom religijnym charakteru rozumu «publicznego», w ich rozumie «niepublicznym» widzi jednak rozum, którego w imię utrwalonej przez sekularny punkt widzenia racjonalności nie można po prostu odmówić ich zwolennikom. Kryterium tej racjonalności upatruje on między innymi w fakcie, że tego rodzaju nauczanie wywodzi się z odpowiedzialnej i uzasadnionej tradycji, w której na przestrzeni długich lat zostały wypracowane dostatecznie dobre argumenty przemawiające za słusznością owej doktryny”. W zreferowanych tezach filozofa, który dość zdecydowanie ograniczał rolę religii w sferze publicznej, za istotną dla swej argumentacji Benedykt XVI uważa zarysowującą się myśl, iż „doświadczenie i wykazanie słuszności na przestrzeni życia pokoleń, historyczne tło ludzkiej mądrości są również oznaką jej racjonalności i trwałego znaczenia. W sytuacji, gdy rozum ahistoryczny próbuje sam siebie ukonstytuować jedynie jako racjonalność ahistoryczną, mądrość ludzkości jako taką – mądrość wielkich tradycji religijnych – należy docenić jako rzeczywistość, której nie można bezkarnie wyrzucić do kosza historii idei”. Jeśli papież ma prawo publicznie wystąpić z wykładem uniwersyteckim, to – wedle jego rozeznania – „przemawia jako przedstawiciel wspólnoty wierzących, w której na przestrzeni wieków dojrzewała określona mądrość życia; […] wspólnoty, która strzeże swojego skarbu wiedzy i doświadczenia moralnego, istotnego dla całej ludzkości – w tym sensie przemawia on jako przedstawiciel rozumu etycznego”. Reprezentując publicznie autorytet religii, papież dzieli się przede wszystkim wiedzą i doświadczeniem moralnym, które nabywa jego wspólnota w czasie jej „długiego trwania” i wielorakiego zaangażowania w sprawy publiczne.
Autorytet rozumu i autorytet religii – wizja wzajemnego wspierania i oczyszczania
Postulując nowy dialog rozumu i wiary w relacjach społecznych, Benedykt XVI nie stroni od krytyki stanowisk, które uważa za błędne: „W laicyzmie i fundamentalizmie zatraca się możliwość owocnego dialogu i pożytecznej współpracy między rozumem a wiarą religijną” (CiV nr 56). Aby uprawomocnić to zestawienie i negatywną ocenę, przytacza Benedykt XVI ponownie sformułowaną w tym kontekście tezę o wzajemnym dopełnianiu się funkcji rozumu i wiary w oczyszczaniu z patologii władzy politycznej i patologii religii: „Rozum zawsze potrzebuje oczyszczenia ze strony wiary i odnosi się to także do rozumu politycznego, który nie powinien uważać się za wszechmogącego. Ze swej strony religia potrzebuje zawsze oczyszczenia przez rozum, by ukazać swoje autentyczne ludzkie oblicze. Przerwanie tego dialogu pociąga za sobą bardzo poważne ryzyko dla rozwoju Ludzkości” (CiV nr 56). Na tezę, że „religia potrzebuje zawsze oczyszczenia przez rozum” nie przystaną fundamentaliści religijni, ale mogą podjąć o niej dyskusję – jako o dość bliskiej sobie pod pewnymi względami – ci spośród zwolenników nowożytnej racjonalności, którzy nie skłaniają się do propagowania radykalnie antyreligijnej tezy laicyzmu, iż „religia powinna zostać całkowicie przezwyciężona i wyeliminowana przez rozum”.
Upolitycznienie religii jako niszczenie jej autorytetu
Za zagrożenie pożądanego dialogu w życiu społecznym J. Ratzinger uważa dążenia „do upolitycznienia religii: jej uniwersalizm polegałby ostatecznie na wykorzystaniu jej do celów politycznych dla obrony sprawiedliwości, pokoju”. Sytuacja, w której na wartość i funkcję religii patrzy się od strony „jej użyteczności dla polityki światowej”, powoduje, że „niszczy się ją od wewnątrz”. Chrześcijaństwo w życiu społecznym powinno pełnić funkcje metapolityczne, a nie wprost polityczne, stając się jednym z wielu (wymiennych) narzędziem polityki, gdyż Kościół – według J. Ratzingera – jest świadom zobowiązującej go uniwersalności: „Kościół jednoczy ludzi i kultury wszystkich miejsc i czasów. Kościół katolicki jest siłą jednoczącą świat zagrożony partykularyzmem. Oznacza to zarazem charakter metapolityczny: sam w sobie Kościół nie jest narzędziem politycznym; wiara ma swój własny zakres i jest czynnikiem korygującym wobec wszystkiego, co polityczne”.
Rozpatrując zagrożenia jakie niesie religijność polityczna, warto zwrócić uwagę na zapisany na kartach Ewangelii okrzyk „uwolnić Barabasza”, który wszedł w obieg kultury. Jaki jest istotny sens „wyboru Barabasza” w religijnej interpretacji i krytyce religijności politycznej? W książce Jezus z Nazaretu J. Ratzinger/Benedykt XVI przyjmuje, że wybór Barabasza reprezentuje wybór religii politycznej: „Barabasz był postacią mesjańską. Wybór: albo Jezus, albo Barabasz nie był przypadkowy; naprzeciw siebie znalazły się dwie postacie mesjańskie, dwie formy mesjanizmu. Staje się to jeszcze wyraźniejsze, jeśli zwrócimy uwagę na to, że »Bar-Abbas« znaczy »syn ojca«. Jest to typowo mesjańskie określenie, kultowe imię wybitnego przywódcy ruchu mesjańskiego. […] Wygląda to tak, jakby był sobowtórem Jezusa, który na inny sposób wysuwa te same roszczenia. Zatem wyboru trzeba dokonać między Mesjaszem, który toczy walkę, przyobiecuje wolność i własne królestwo, i owym tajemniczym Jezusem, który głosi utratę samego siebie jako drogę do życia. Czy to dziwne, że masy dały pierwszeństwo Barabaszowi?”. Okrzyk „uwolnić Barabasza” jest wyborem religii politycznej i wyborem przywódcy politycznego ruchu mesjańskiego. Z jednej strony reprezentowana jest postawa Jezusa i jego wezwanie do „utraty samego siebie”, stawiające wysokie wymagania przed jednostką, z drugiej – występują obietnice własnego królestwa i króla, które składa Barabasz. Przy tej okazji Benedykt XVI stawia retoryczne pytanie: „Czy to dziwne, że masy dały pierwszeństwo Barabaszowi?”, bowiem masy zazwyczaj dają pierwszeństwo religii politycznej i autorytetowi przywódców politycznego mesjanizmu. Sygnalizuje się tu istotne problemy i zagrożenia w rozumieniu religii i społecznego funkcjonowania jej autorytetu.
masy zazwyczaj dają pierwszeństwo religii politycznej i autorytetowi przywódców politycznego mesjanizmu
Z niebezpieczeństw przekształcania autorytetu religii w posiadanie władzy i siły politycznej zdaje sobie sprawę Benedykt XVI. W książce Jezus z Nazaretu krytycznie ustosunkowuje się do widocznej w historii Kościoła tendencji ulegania pokusie posiadania siły politycznej. Rozpatrując opis szatańskiego kuszenia Jezusa, aby podjął się sprawowania władzy politycznej i dzięki temu zamanifestował swą moc i uzyskał widoczne sukcesy, Benedykt XVI odnosi treść tej sceny do sytuacji z dziejów Kościoła: pokusa władzy politycznej w Kościele „na przestrzeni historii przybiera ciągle nowe kształty. Chrześcijańskie cesarstwo usiłowało od razu uczynić wiarę politycznym czynnikiem jedności Cesarstwa. Królestwo Chrystusa powinno przecież przybrać kształt politycznego królestwa i błyszczeć jego blaskiem. Bezsilności wiary, ziemskiej bezsilności Jezusa Chrystusa, trzeba pomóc, dając im władzę polityczną i wojskową. Poprzez wszystkie wieki ciągle na nowo w różnych odmianach powraca pokusa umacniania wiary z pomocą władzy, i za każdym razem groziło niebezpieczeństwo zduszenia jej w objęciach władzy”. Jeśli ktoś opowiada się za wiarą wyznawaną we właściwej jej wolności, to nie może akceptować ideologicznej i politycznej instrumentalizacji autorytetu wiary religijnej. Powinien natomiast dążyć do odsłonięcia i zachowania sensu bezsilności wiary, którą głosi Jezus. Aby zachować ową bezsilność wiary, Benedykt XVI formułuje wezwanie: „Walkę o wolność Kościoła, walkę o to, żeby królestwo Jezusa nie było utożsamiane z żadną formacją polityczną, trzeba toczyć przez wszystkie stulecia. Cena, jaką płaci się za stapianie się wiary z władzą polityczną, zawsze polega na oddaniu się wiary w służbę władzy i na konieczności przyjęcia jej kryteriów”. Jednoznacznie postuluje się tu wolność Kościoła od związków z władzą polityczną, także wolność Kościoła od tej władzy, która chce swą siłą wspierać Kościół i chce utożsamiać swą działalność polityczną z misją Kościoła. Stanowisko w sprawie wolności Kościoła Benedykt XVI uzasadnia ewangeliczną wizją misji Jezusa, przeciwstawianą politycznej misji Barabasza: „wyboru trzeba dokonać między Mesjaszem, który toczy walkę, przyobiecuje wolność i własne królestwo, a owym tajemniczym Jezusem, który głosi utratę samego siebie jako drogę do życia”. Wyraźny jest tu sprzeciw wobec ideologicznej i politycznej instrumentalizacji religii i jej autorytetu, choć bywa też tak, że to sama religia – zaprzepaszczając swój autorytet – poddaje się tej instrumentalizacji, aby uzyskiwać doraźne korzyści i wzmagać iluzję duchowej siły.
Autorytet religii i zadanie wspierania racjonalnego dyskursu w życiu publicznym
Kardynał Ratzinger w 2004 r., w wywiadzie dla polskiej Katolickiej Agencji Informacyjnej formułuje zalecenia praktyczne oparte na przekonaniu o zasadniczej roli rozumu i racjonalnego namysłu w debacie publicznej: „Katolik nie powinien zatem narzucać innym swoich religijnych przekonań, lecz winien wspomagać racjonalny dyskurs. Dyskurs ten powinien brać pod uwagę możliwości umysłu, tworząc w ten sposób racjonalną zgodę co do podstawowych wartości. […] katolicy, uznający siłę rozumu i zdolność do dostrzegania wspólnych fundamentów, mają w polityce wielką misję do spełnienia. Tego właśnie wymiaru współczesnej polityce bardzo brakuje”. Te zalecenia praktyczne brzmią tak, że – dla wielu uczestników publicznych dyskusji i światopoglądowych sporów – może być zaskakujące, iż formułuje je kard. Ratzinger. Może to być zaskakujące dla samych katolików, jak i dla ich oponentów, bowiem i jedni, i drudzy przywykli do postępowania, które jest dalekie od – mogących mieć uniwersalny charakter – reguł racjonalności. Zakaz narzucania religijnych przekonań i nakaz kształtowania racjonalnego dyskursu mogą wydawać obce i niepojęte dla tych, którzy wyrobili w sobie stereotypowe ujęcie roli człowieka wierzącego w sferze publicznej i w działalności politycznej. Choć nie uniknie się tu konfliktów wartości, to jednak nie emocjonalna konfrontacja służąca przebiciu się ze swym stanowiskiem, ale „siła rozumu” i „zdolność do dostrzegania wspólnych fundamentów” są tymi zasadami, którymi – wedle J. Ratzingera – powinien kierować się katolik w aktywności publicznej. To dzięki wspieraniu racjonalnego dyskursu w życiu publicznym można zachowywać i wzmacniać autorytet religii, który współgra z siłą rozumu i zdolnością do dostrzegania wspólnych fundamentów.
Marek Rembierz
pgw