Rezygnacja, która zobowiązuje

2013/02/25

Z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim, wykładowcą UKSW, członkiem Komitetu Nauk Teologicznych PAN, przewodniczącym Stowarzyszenia Biblistów Polskich rozmawia Tomasz Sorowicz

 

28 lutego zakończył się pontyfikat Benedykta XVI. Jakie główne zadania staną przed kolejnym następcą św. Piotra?

Jeśli chodzi o najważniejsze zadania, to one zawsze są takie same. Jest to przede wszystkim troska o czystość wiary i jedność Kościoła. A także troska o umacnianie więzi wszystkich wierzących z następcą św. Piotra. Oczywiście nowość tych podstawowych zadań znajduje wyraz w tym, że one są realizowane w różnych okresach życia Kościoła. Dlatego myślę, że powinnością następcy Benedykta XVI będzie urzeczywistniać te wymienione wyżej zobowiązania w okolicznościach i warunkach jakie zaistniały po rezygnacji papieża z urzędu biskupa Rzymu.

 

A z jakim skutkiem z tymi stałymi zadaniami-zobowiązaniami radził sobie Benedykt XVI?

– Kiedy myślę o skutkach wewnątrz Kościoła, to uważam, że papież wywiązywał się z tych zobowiązań bardzo dobrze.

 

 „Wewnątrz Kościoła”? Co Ksiądz prof. ma na myśli stosując taką kategorię?

W spojrzeniu na każdy pontyfikat ważne jest to czy patrzymy na Kościół oczami świata, czy odwrotnie – na świat oczami Kościoła. Otóż, gdy spojrzymy na Kościół oczami świata, to żaden pontyfikat do tej pory nie doczekał się tak ostrej krytyki, jak ta, która była kierowana pod adresem Benedykta XVI.  Nie doczekał się nie tylko dlatego, że papież nie spełnił rozmaitych oczekiwań, których w gruncie rzeczy nie może spełnić żaden następca św. Piotra, ale przede wszystkim dlatego, że Benedykt XVI wyraźnie wyznaczył granice Kościoła i potrzebę odpowiedzialności za Kościół.

A przecież tylko Kościół, który jest sobą, może wejść w dialog i relację ze światem. I właśnie ten moment spotkał się z surową krytyką.

 

A gdy spojrzymy na świat oczami Kościoła… 

…to przede wszystkim Benedykt XVI wyraziście ukazywał tożsamość i posłannictwo Kościoła we współczesnym świecie. Mówił też o  niebezpieczeństwach i wyzwaniach, którym obecnie trzeba sprostać. W swoim nauczaniu uwypuklił, że nie jest tak, iż Kościół ma w świecie samych przyjaciół. Są także tacy, którzy bardziej czy mniej otwarcie sprzeciwiają się Ewangelii i ewangelizacji. Papież powiedział, że ten sprzeciw wobec Kościoła nie jest tylko czarno-biały, ale, że to co złe jawi się pod płaszczykiem dobra. I dlatego jest bardziej niebezpieczne.

 

Teolodzy mówią o korekcie dokonanej przez Benedykta XVI w stosunku do pontyfikatu Jana Pawła II. Na czym ta korekta polegała?

Jan Paweł II podejmował dialog ze światem, który czasami był ryzykowany, a w kilku wypadkach wzbudził wyraźne sprzeciwy. Myślę tu o sposobie wyjścia naprzeciwko wyznawcom innych religii. Podkreślę, że choć nie taka była intencja Jana Pawła II, to niektóre jego gesty były odczytywane w taki sposób, iż chrześcijaństwo w jego katolickim wydaniu jest jedną z opcji, którą można wybrać spośród wielu rozmaitych propozycji religijnych. Natomiast Benedykt XVI poszedł  w innym kierunku. Mianowicie mocno podkreślił, że wszyscy potrzebują ewangelizacji.

Być może jest to uproszczenie, ale powiedziałbym, że Jan Paweł II mówiąc, że człowiek jest drogą Kościoła wskazywał, że dialog jest drogą Kościoła. Natomiast Benedykt XVI można by powiedzieć kładł nacisk na to, że ewangelizacja jest drogą Kościoła. Powtórzę, że jest to pewne uproszczenie, niemniej w tym widzę podstawową różnicę i myślę, że z biegiem czasu będzie ona stawała się coraz bardziej widoczna.

 

Trwałym dorobkiem zakończonego pontyfikatu są encykliki. Pierwsza była poświęcona miłości, druga nadziei. Encyklika na temat wiary nie zdążyła się ukazać, ale jej podwaliny można rozpoznać w papieskim  nauczaniu. Dlaczego Benedykt XVI postanowił zwrócić naszą uwagę na cnoty teologalne?

– Te trzy cnoty – wiara, nadzieja i miłość – stanowią fundament życia chrześcijańskiego. Zajęcie się nimi jak gdyby potwierdza bardziej tradycyjne akcenty w nauczaniu i działalności Benedykta XVI. Nie podejmują one bowiem problematyki społecznej, lecz kierują naszą uwagę ku temu: co to znaczy być chrześcijaninem, jakie są filary naszej wiary oraz jakie są warunki tego żebyśmy byli chrześcijanami?

Uważam, że ten zwrot ku cnotom teologalnymi i głęboka refleksja nad wiarą, nadzieją i miłością dokonana przez Benedykta XVI, to jest jego wielki wkład w dzieło odnowy wiary chrześcijańskiej i jej pogłębiania.

 

Benedykt XVI powiedział, że decyzję o rezygnacji podjął w całkowitej wolności. Ks. prof. jako pierwszy zwrócił uwagę, że papież swoją decyzję ogłosił w Święto Matki Bożej z Lourdes…

Ze słów Ojca Świętego wynika, że jednym z najbardziej kluczowych argumentów, które przesądziły o tej decyzji był stan zdrowia. Papież  połączył słabniecie fizyczne z refleksją duchową i doszedł do wniosku, że nie może się powtórzyć to, co miało miejsce pod koniec pontyfikatu Jana Pawła II. A więc że on analogiczne położenie powinien przeżyć inaczej niż uczynił to Jan Paweł II.

To, co mnie osobiście bardzo poruszyło w wypowiedzi papieża, to jego szczerość w dzieleniu się ze światem tym, jak się czuje i co czuje. To jest absolutna rzadkość i jeden z wymiarów niezwykłej odwagi Benedykta XVI.

Niektórzy twierdzą, że do rezygnacji skłoniły papieża porażki lub został do tego zmuszony. Czy ksiądz znajduje przesłanki do takich sugestii?

Uważam, że w sytuacji która zaistniała trzeba być zupełnie szczerym. Na pewno w otoczeniu Ojca Świętego atmosfera nie była zdrowa i rozmaite symptomy tego były widoczne. Na przykład tzw. sprawa kamerdynera mogła  się przyczynić do tego, że Ojciec Święty głęboko ją przeżył, ale na ile wpłynęło to na decyzję Benedykta XVI, to mógłby powiedzieć tylko sam papież. Tymczasem fakty są takie, że po decyzji o rezygnacji papież podziękował swoim współpracownikom za ich obecności i miłość. Jeżeli więc były jakieś sprawy negatywne, to myślę, że to pozytywne odniesienie się papieża powinno tym wszystkim ludziom – niezależnie od tego kim są – dać do myślenia i stanowić zobowiązanie.

 

W komentarzach pojawiły się też głosy, że jeżeli decyzja o rezygnacji była zaplanowana, to następca jest ustalony. Czy to w ogóle jest możliwe?

– Zdecydowana większość komentatorów wkłada w usta papieżowi, to co siedzi w nich samych. Wartość tego typu dywagacji jest więc żadna. Ona co najwyżej pokazuje, że na Kościół bardzo często patrzy się jak na jedną z instytucji spośród mnóstwa innych. A to nie jest droga do zrozumienia Kościoła.  Ponieważ na Kościół winno się patrzeć z taką odwagą i z taką nowością jak uczynił to Benedykt XVI rezygnując z urzędu biskupa Rzymu. Jest coś tak bezprecedensowego, że wymaga bezprecedensowego spojrzenia na teraźniejszość, ale i na przyszłość.

 

Wcześniej papieże też rezygnowali. Także obecne prawo kościelne przewiduje taką możliwość. Dlaczego więc Ksiądz mówi o sytuacji bezprecedensowej?

To, co się wydarzyło jest epokowe nie tylko w sensie chronologicznym, że przez 700 lat nic takiego nie miało miejsca, bo patrząc w tej perspektywie trzeba byłoby założyć, że już nic nie będzie takie samo. Również to co dotyczy posługi Piotrowej. Tamte rezygnacje miały miejsce w innej epoce i kiedy inni katolicy dowiedzieli się, że papież zrezygnował, to już na dobre trwał nowy pontyfikat i już nie była to sprawa dla nich pierwszorzędnej wagi. Natomiast teraz wiadomość obiegła świat lotem błyskawicy. I skutki jakie wywołała pokazują, że we współczesnym świecie pomimo ogromnej krytyki antykościelnej, to właśnie Kościół i Papież stanowią taką opokę w którą świat się wpatruje, nawet jeżeli nie chce jej słuchać.

 

Czy to co się wydarzyło powinno nas, wiernych niepokoić?

-Sam czas sede vacante wywołuje niepokój jeżeli chodzi o przeszłość i teraźniejszość, ale także jeżeli chodzi o przyszłość. Jednak jest to niepokój, który nie zamyka nas w sobie, lecz który powinien nas otworzyć na Boga. Myślę, że bardziej niż kiedykolwiek słychać to wołanie, które kiedyś było wołaniem Mojżesza i wołaniem Jezusa: „Nie lękajcie się”. Rezygnacja papieża pokazuje, że sercem i źródłem Kościoła oraz jego celem i punktem dojścia jest Jezus Chrystus. Powinniśmy robić więcej, by się jeszcze bardziej ku Niemu zbliżyć.

 

Zdaniem Księdza Profesora decyzja Benedykta XVI będzie skutkowała zmianami w Kościele hierarchicznym i postępowaniem przyszłych papieży?

Powinna skutkować. Myślę, że potrzebna jest bardzo głęboka refleksja nad naturą Kościoła, nad powinnościami Kościoła i jego miejscem we współczesnym w świece. Ale potrzebne jest także odważne i szczere spojrzenie na organizację Kościoła, struktury kościelne oraz na urzędy kościelne oraz osoby, które pełnią te urzędy. Można powiedzieć, że to jesteśmy winni najpierw Benedyktowi XVI a następnie winni Chrystusowi, ponieważ Kościół potrzebuje umocnienia. A ono buduje się nie tyle w konfrontacji ze światem, ale z własnymi słabościami i z bezgranicznym poleganiem na Chrystusie, który jest prawdziwym źródłem Kościoła.

 

Na początku rozmowy powiedział Ksiądz o stałych zadaniach stojących przed nowym papieżem podkreślając, że nowość ich polega na tym, iż wykonuje się je w różnych okresach życia Kościoła. Na koniec zapytam więc o to jakie cechy powinien posiadać kolejny następca św. Piotra w obecnych czasach?

APrzede wszystkim powinna być to głęboka miłość do Boga, który objawił siebie w Chrystusie. Po pierwsze więc nowy papież powinien być człowiekiem głębokiej wiary, głębokiej nadziei i głębokiej miłości. Po drugie, powinien być człowiekiem niesłychanej odwagi, bo w dzisiejszym świecie potrzeba świadectwa niesłychanej odwagi, której źródłem jest wierność Bogu i jego przykazaniom. Taki prawdziwie odważny był Benedykt XVI. Dlatego uważam, że pozostawi po sobie dziedzictwo, które zobowiązuje. I przyszły papież to powinien być ktoś, kto podejmie to dziedzictwo i będzie je skutecznie i owocnie rozwijał.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej