Rok przełomu

2013/01/12

Wiele wyzwań i wydarzeń przyniósł rok 2006 w Kościele. Zarówno w Polsce, jak i na świecie. O ile rok 2005 należał jeszcze do Jana Pawła II, to rok 2006 bez wątpienia był rokiem Benedykta XVI, który dał się poznać jako wierny kontynuator „swojego umiłowanego poprzednika”.

Fot. Artur Stelmasiak

Początek roku 2006 w Kościele diametralnie różnił się od początku roku 2005. Choć wierni zdążyli się już przyzwyczaić, że na środowych audiencjach w Watykanie i na niedzielnej modlitwie Anioł Pański, nigdy nie zobaczą Jana Pawła II, to jednak pamięć o nim, szczególnie w Polsce, była i jest ciągle żywa. Wierni z Polski, jak i na całym świecie, pokochali Benedykta XVI, nowego Piotra naszych czasów. Zrozumieli, że są świadkami przełomu pontyfikatów. Kardynał Joseph Ratzinger jeszcze jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary był często nazywany żelaznym, nieugiętym, a nawet złośliwie pancernym kardynałem. Tuż po wyborze, wszyscy zastanawiali się, jakim kard. Ratzinger będzie Papieżem. Po kilku miesiącach jego pontyfikatu oraz pierwszych pielgrzymkach, okazał się skromnym, serdecznym i bardzo ciepłym Ojcem Kościoła.

Zmiany w Watykanie

Z nowym pontyfikatem przyszła kolej również na zmiany personalne w Stolicy Apostolskiej. Na stanowisko sekretarza stanu został powołany 72-letni kard. Tarcisio Bertone. Stanowisko to, które jest odpowiednikiem premiera Watykanu, przez 15 lat u boku Jana Pawła II i Benedykta XVI piastował kard. Angelo Sodano. – Podejmując szczególną misję, odmienną od tej, które dotychczas mi powierzano, cieszę się, że jej charakter niezaprzeczalnie duszpasterski będzie przedłużeniem tych misji, które już pełniłem – powiedział tuż po mianowaniu nowy sekretarz stanu kard. Bertone. Nowy watykański „premier” od początku miał wiele pracy. Już następnego dnia musiał tłumaczyć światu, że słowa Papieża podczas wizyty na uniwersytecie w Ratyzbonie zostały opacznie zrozumiane przez świat islamu. W tym czasie w krajach arabskich narastały protesty, agresja wobec Stolicy Apostolskiej i Benedykta XVI. Oburzenie narastało jeszcze przez kilkanaście dni, pomimo wielokrotnych zapewnień ze strony Papieża, że swoją wypowiedzią nie chciał nikogo urazić, a słowa, które stały się „ogniskiem zapalnym”, były tylko cytatem wyrwanym z kontekstu. Watykańskie zmiany sięgnęły również biura prasowego Stolicy Apostolskiej. Miejsce 70-letniego Joaquína Navarro-Vallsa zajął jezuita ks. Federic Lombardi, który jest jednocześnie dyrektorem Radia Watykańskiego i Watykańskiego Ośrodka Telewizyjnego. Navarro-Valls pracował na tym stanowisku od 22. lat, kiedy to w 1984 roku Jan Paweł II poprosił go o objęcie tej funkcji. Obecnie były rzecznik Watykanu jest chętnie zapraszany do telewizji i prasy jako komentator spraw moralno- etycznych. Kolejną zmianą Benedykta XVI była rezygnacja z przewodniczenia uroczystościom beatyfikacyjnym i podobnie jak Paweł VI, nowy Papież ograniczył się tylko do celebrowania kanonizacji. Ojciec Święty postanowił zmienić zwyczaj z czasów pontyfikatu Jana Pawła II, który przewodniczył wszystkim Mszom beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym. Benedykt XVI chce w ten sposób dokonać rozróżnienia między beatyfikacją a kanonizacją. O konieczności takiego rozróżnienia mówił jeszcze jako kard. Joseph Ratzinger w jednym z wywiadów w 1989 roku.

Najważniejsze wydarzenie

Najlepszym mecenasem Kościoła w Polsce oraz polskiej wiary i pobożności przez blisko 27 lat był Jan Paweł II. To dzięki niemu wielokrotnie oczy świata patrzyły na nasz kraj. Między innymi dlatego nowy Papież Benedykt XVI od początku z wielkim uznaniem odnosił się do katolicyzmu nad Wisłą. Pewnie dlatego też z pierwszą oficjalną pielgrzymką postanowił udać się do Polski. Jego wizyta z pewnością była najważniejszym wydarzeniem dla Kościoła w Polsce, który po śmierci Papieża-Polaka przeżywał okres pewnego osierocenia. Pielgrzymka ta była również bardzo ważna z perspektywy Kościoła powszechnego, ponieważ Polska była dla nowego Papieża jak „sprawdzian”. Wszyscy pytali, czy Benedykt XVI poradzi sobie w kraju Jana Pawła II i z jakim spotka się przyjęciem. Po czterodniowym pobycie nikt nie miał wątpliwości. Papież „zdał doskonale egzamin” ze swojej Piotrowej posługi, a wierni ze swojej wiary i przywiązania do Piotra naszych czasów. Program czterodniowego pobytu z woli samego Ojca Świętego zakładał nawiedzanie głównie tych miejsc, które były związane z jego „umiłowanym poprzednikiem”. Plan pielgrzymki bardzo szybko został uznany jako podróż sentymentalna – „Śladami Jana Pawła II”. – Nie jest to tylko podróż sentymentalna, ale wędrówka wiary, wpisana w misję, jaką powierzył mi Pan – tymi słowami Benedykt XVI przeciął spekulacje. Jego pielgrzymka była przede wszystkim apostolska, podczas której Najwyższy Kapłan Kościoła pozostawił konkretne wskazania. Pozostawił całemu narodowi przykazanie na następne lata, abyśmy „Trwali mocni w wierze”. Benedykt XVI podczas swojej wizyty w Polsce przypomniał, że refleksja nad istotą wiary była jego zasadniczym dorobkiem życiowym jako teologa. Jan Paweł II zbudował pozycję papiestwa, z której korzysta jego następca i bez której trudno by mu było tak szeroko docierać ze swoim przesłaniem.

Odkryliśmy Ojca

Ojciec Święty już w swych pierwszych duszpasterskich słowach do Polaków dał do zrozumienia, że nie przyjechał do Polski, aby wyłącznie „pogłaskać nas po głowach”. Podczas czterodniowego nauczania wielokrotnie wskazywał na dziedzictwo naszej tysiącletniej wiary. Z ojcowską troską prosił nas również o jej pielęgnowanie. Benedykt XVI dał nam się poznać, jako wierny kontynuator linii, którą przez lata wyznaczał Jan Paweł II. W swych przemówieniach wielokrotnie nawiązywał do słów swojego poprzednika. Czynił to jednak z pewną nieśmiałością i charakterystycznym dla niego wdziękiem. Jana Pawła II w pierwszym okresie jego pontyfikatu można było nazwać „herosem Pana Boga”, natomiast do Benedykta XVI bardziej pasuje miano, które sobie sam nadał, „skromnego pracownika winnicy Pańskiej”. Ta pielgrzymka dla Polaków była nauką powszechności Kościoła. Zdaliśmy egzamin ze swojego przywiązania do Piotra naszych czasów – bez względu na to, kim on jest. – Odkryliśmy w Ojcu Świętym ojca i daliśmy świadectwo wielkiej wiary – zauważa kard. Stanisław Dziwisz. Jego zdaniem, z pielgrzymki jest zadowolona cała Polska. – Papież stał się nam bardziej bliski, powiem: bardziej kochany. W czasie tych czterech dni odkryliśmy w nim ojca – dodał kard. Dziwisz. Pierwsza pielgrzymka Benedykta XVI do Polski była podobna i jednocześnie inna od pielgrzymek Jana Pawła II do Ojczyzny. Polacy na własne oczy doświadczyli, że nowy Papież też jest ich ukochanym ojcem. Dzięki czemu Benedykt XVI dostał od nas potężny mandat zaufania, wiary i miłości. Niemal wszyscy publicyści są zgodni, że ta pielgrzymka była również potrzebna samemu Ojcu Świętemu. Nasza spontaniczność, radość i wiara poniekąd otworzyły go na świat. Ta jego pierwsza pielgrzymka była kolejną lekcją papiestwa dla nas i dla niego.

Beatyfikacja JPII coraz bliżej

Minęło już półtora roku od śmierci sługi Bożego Jana Pawła II. Po jego śmierci pojawiły się wśród wiernych oczekiwania, aby Ojciec Święty został natychmiast wyniesiony na ołtarze. W odpowiedzi Papież Benedykt XVI, tuż po objęciu urzędu, rozpoczął proces beatyfikacyjny swojego Poprzednika. W przeddzień pierwszej rocznicy śmierci Jana Pawła II zakończyła się polska część procesu beatyfikacyjnego w archidiecezji krakowskiej. Podczas 29. sesji trybunału rogatoryjnego zostały zamknięte i opieczętowane akta zawierające m.in. zeznania ponad 100 świadków znających Karola Wojtyłę. Teraz wszystkie akta są w Rzymie, gdzie toczy się najważniejszy, diecezjalny etap procesu. – Może się wydawać, że ten proces trwa długo. Proszę jednak zwrócić uwagę, ile trwały inne procesy, np. Ojca Pio – zauważa ks. dr Sławomir Oder, postulator procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. – Etap rzymski, choć pod względem medialnym jest mało spektakularny, to jednak z punktu widzenia całego postępowania beatyfikacyjnego jest najistotniejszy. To właśnie teraz są gromadzone wszystkie dokumenty, które po zamknięciu procesu w diecezji rzymskiej trafią do watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Na początku tego roku świat obiegła informacja, że mamy pierwszy cud. Za wstawiennictwem Jana Pawła II została uzdrowiona z ciężkiej choroby Parkinsona francuska zakonnica. Sprawa ta została zbadana pod względem lekarsko-teologicznym i poddana bardzo rygorystycznej analizie naukowej. – Proces diecezjalny jest już prawie zakończony – podkreśla ks. Oder. Gdy Jan Paweł II zostanie ogłoszony błogosławionym, rozpocznie się jego proces kanonizacyjny. – Nie ma żadnego limitu czasowego od beatyfikacji do kanonizacji. Wystarczy tylko jeszcze jeden cud, który wydarzy się po ogłoszeniu Ojca Świętego błogosławionym. Jest to więc tylko kwestia udowodnienia kolejnego cudu. Dlatego też jego świętość może być ogłoszona w stosunkowo krótkim odstępie czasowym od beatyfikacji – podkreśla ks. Oder. Obecnie trwają jeszcze przesłuchania świadków oraz zbieranie świadectw na szczeblu diecezjalnym. Trwają również prace komisji historycznych, które zajmują się zbieraniem wszystkich dokumentów. – Podczas procesu my nie czynimy z Jana Pawła II świętego. Wierzymy, że on już jest święty. Proces beatyfikacyjny polega na tym, aby przekonanie ludu Bożego o świętości Jana Pawła II w obiektywny sposób udowodnić przed światem – podkreśla postulator procesu. Jego zdaniem, procesowe potwierdzenie świętości Jana Pawła II jest bardziej potrzebne nam, niż samemu Ojcu Świętemu.

Rachunek sumienia narodu

W sierpniu, w dwa miesiące po papieskiej pielgrzymce, była jeszcze jedna okazja do wielkiej ogólnonarodowej modlitwy i zadumy. W obecności ponad 200 tys. wiernych na Jasnej Górze odnowiono Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, przygotowane przez prymasa Stefana Wyszyńskiego. Śluby Narodu przygotował w 1956 ówczesny Prymas Polski, gdy był uwięziony w Komańczy. Ich tekst został odczytany podczas Sumy Jasnogórskiej w obecności ponad miliona wiernych, przez bp Michała Klepacza, zastępującego wówczas Prymasa. Śluby Narodu były przede wszystkim początkiem programu odnowy moralnej polskiego społeczeństwa. Chodziło o obronę życia, wierności małżeńskiej, godności kobiety, świętości rodziny, katolickiego wychowania dzieci, walkę z nienawiścią, przemocą i wyzyskiem, marnotrawstwem, nieuczciwością, itp. Pomimo że od Jasnogórskich Ślubów minęło już 50 lat, to jednak nadal są one aktualne. Dlatego Prymas Polski kard. Józef Glemp dokonał swoistego rachunku narodowego sumienia. Z niego wynika, że Polacy lubią wady i nie wkładają wystarczającego wysiłku w pielęgnowanie cnót. Gdy dziś Polacy przywołują to, co ślubowali Jasnogórskiej Pani przed laty, to okazuje się, że nie za bardzo udało nam się dotrzymać słowa. Mamy taki stan rzeczy, ponieważ za deklaracją nie poszły czyny. Zdaniem polskich biskupów słowa sprzed pięćdziesięciu lat można uznać za gotowy program polityczny i społeczny, dla każdego Polaka i Polki. W tekście Ślubów Polacy zobowiązali się po raz kolejny do traktowania małżeństwa jako fundamentu rodziny i wychowania młodych. Natomiast obecnie mamy ciągle pojawiające się nowe zagrożenia. – Wbrew prawom natury kwestionuje się instytucję małżeństwa, promując związki partnerskie – uważa kard. Glemp. Jego zdaniem Polacy ciągle za mało dokładają starań o kulturę bycia ze sobą i dlatego daleko nam jeszcze do pełnej realizacji przykazania o miłości bliźniego. Pocieszające jest, że Polakom udało się uchronić jedną z ich największych narodowych cnót. – Jedynym punktem, za który polscy katolicy mogą siebie pochwalić w kontekście zobowiązań zawartych w Jasnogórskich Ślubach Narodu jest szerzenie czci dla Maryi – uważa Prymas Polski.

Instytuty Jana Pawła II

Śmierć Jana Pawła II skłoniła wszystkich do refleksji, jak upamiętnić naszego Wielkiego Polaka. Mniejsze miasta i parafie, w masowych ilościach zaczęły stawiać pomniki Papieżowi. Jednak wielu znawców przestrzega przed tym, abyśmy z pomnikami nie przesadzili. – Im będzie ich więcej, tym bardziej będą się dezawuować – przestrzega prof. Gustaw Zemła, rzeźbiarz, autor kilku pomników Jana Pawła II. Dlatego też w większych miastach zaczęły powstawać nie pomniki, których mamy już tysiące, ale instytuty naukowe im. Jana Pawła II. W Krakowie, 2 stycznia 2006, powstało Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się!” W dekrecie powołującym zapisano słowa, że centrum powoływane jest dla „upamiętnienia wielkiego dziedzictwa osoby i pontyfikatu sługi Bożego papieża Jana Pawła II” oraz po to, aby „jego przykład i słowo zostały przekazane następnym pokoleniom”. Natomiast w Warszawie w wigilię pierwszej rocznicy śmierci Ojca Świętego zainaugurowało działalność Centrum Myśli Jana Pawła II. Instytucja została powołana przez Radę Miasta Warszawy jako samorządowa instytucja kultury, która zajmuje się popularyzowaniem nauczania Papieża – Polaka. W ramach swojej działalności instytucja przyznaje stypendia (uczniom, studentom, doktorantom i naukowcom) oraz prowadzi prace naukowo-edukacyjne, popularyzatorskie i archiwalne. W przyszłości Centrum Myśli będzie się znajdowało w Pałacu Saskim przy placu Piłsudskiego. Miesiąc później, 1 maja, powołano w stolicy Instytut Papieża Jana Pawła II przez Prymasa Polski oraz marszałka województwa mazowieckiego Adama Struzika. Celem placówki będzie gromadzenie wszelkich pamiątek związanych z osobą Jana Pawła II, ich katalogowanie i naukowe opracowywanie, a także przechowywanie zgromadzonych zbiorów, organizowanie spotkań, prowadzenie działalności naukowej i edukacyjnej oraz studium recepcji nauczania Jana Pawła II w Polsce i zagranicą. Siedziba instytutu będzie mieściła się przy budowanej obecnie Świątyni Opatrzności Bożej na Polach Wilanowskich.

Trudne sprawy


Biskupi powołali Komisję Historyczną do zbadania działań SB wobec duchownych
Fot. Artur Stelmasiak

Obok najważniejszego wydarzenia jakim była papieska pielgrzymka, w polskim Kościele w roku 2006 było wiele innych wydarzeń i problemów. Niemal przez cały rok hierarchia mierzy się z problemem lustracji wśród duchownych. Tuż po papieskiej pielgrzymce wybuchła sprawa ks. prof. Michała Czajkowskiego. W maju „Życie Warszawy” ujawniło, że przez 24 lata był tajnym współpracownikiem SB. Początkowo ks. Czajkowski nie przyznawał się do współpracy, dopiero później, gdy zbadano wszystkie materiały postanowił przyznać się do winy. W „Więzi”, której był wieloletnim asystentem, opublikowano obszerny raport ukazujący dokładnie tę współpracę i oświadczenie ks. Czajkowskiego, który napisał m.in. „Wina moja jest bezsporna!”. Kapłan przeprosił i prosił o wybaczenie zwłaszcza tych, których skrzywdził. Wiele szumu wywołał legendarny kapelan nowohuckiej „Solidarności” krakowski ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Wytoczył on lustracyjną batalię w łonie Kościoła. Postanowił wydać książkę opisującą mechanizmy działania kapłanów, którzy jego zdaniem współpracowali z SB. Jednak z formą w jakiej chce to uczynić, nie zgadza się Episkopat oraz jego bezpośredni przełożony kard. Stanisław Dziwisz. Cała ta sytuacja doprowadziła do wielu spięć. Dodatkowo oliwy do ognia dolewały media, którym co jakiś czas ks. Isakowicz- Zalewski podawał nowe informacje o domniemanych księżach agentach. Przy czym dziennikarze w swych komentarzach, niezbyt często kierowali się dobrem Kościoła, a raczej szukaniem sensacji. Episkopat jest zgodny i opowiada się za lustracją. Biskupi zaznaczają, że nie chcą tej sprawy „zamieść pod dywan”. Podkreślają przy tym, że Kościół musi mieć na uwadze przede wszystkim dobro człowieka. Dlatego lustracja musi być tak przeprowadzona, aby nie skrzywdzić niewinnych ludzi. Zdaniem Episkopatu nie można, bez sądu i braku możliwości obrony, skazywać nikogo na cywilną śmierć. Dlatego też biskupi powołali Komisję Historyczną do zbadania działań służb bezpieczeństwa PRL wobec duchownych. Głównym celem jaki Episkopat stawia przed tą Komisją jest opracowanie historycznej publikacji naukowej, w której m.in. będzie ukazana istota komunistycznego systemu totalitarnego, miejsca w tym systemie służb bezpieczeństwa oraz ofiary tych służb wśród duchownych.

Kościół w świecie

W roku 2006 obserwowaliśmy dalszy ciąg batalii o Europę. Watykan bezustannie przypomina europolitykom, że nasz kontynent nie będzie nigdy w pełni Europą, gdy odrzuci swe chrześcijańskie korzenie. Jednak ten głos zdaje się być ciągle za słabo słyszany w Strasburgu. W ciągu tego czasu obserwowaliśmy jak nowy papież Benedykt XVI coraz pewniej odnajduje się na międzynarodowej arenie i coraz częściej zabiera głos, pełniąc rolę „sumienia świata”. Widzieliśmy z jaką nieśmiałością wychodził z samolotu na warszawskim Okęciu. Widzieliśmy również o ile pewniej się czuł, gdy odlatywał z podkrakowskich Balic, a później jak odnalazł się w pielgrzymce do swojej ojczystej Bawarii. Na początku roku została opublikowana pierwsza encyklika nowego Papieża „Deus caritas est”. Wszyscy się spodziewali, że będzie to proklamacja programowa papieskiego pontyfikatu. Jednak stało się inaczej. Benedykt XVI – wielki teolog i diagnostyk współczesności – nie zarysowuje w encyklice szczegółowego programu swego pontyfikatu, w zakresie palących problemów życia Kościoła, w dziedzinie relacji z państwami, bioetyki, ekumenii, dialogu międzyreligijnego. Pasterz, który przez długie lata zmagał się z błędami teologicznymi, nie dotyka właściwie żadnego z nich. Papież pragnie raczej przypomnieć światu, że Bóg jest Miłością…. Pierwsze miesiące działalności apostolskiej Benedykta XVI prowadzą do wyraźnego ocieplenia stosunków na linii Moskwa – Watykan. Patriarcha Aleksy II ciepło dziękował Papieżowi za pomoc w odbudowie petersburskiej cerkwi. Jednak jedno z najważniejszych wydarzeń tego roku jest jeszcze przed nami. Wszyscy oczekiwali historycznego spotkania Benedykta XVI z patriarchą Konstantynopola Bartłomiejem I, duchowym przywódcą prawosławia na świecie. Papieska pielgrzymka do Turcji, głęboko się wpisuje w ślady Ojca Świętego Pawła VI, który w 1965 przyczynił się do zdjęcia ekskomunik między Kościołem prawosławnym i katolickim. Jest to również wyraźna kontynuacja wieloletnich starań o pojednanie siostrzanych Kościołów przez Jana Pawła II. Wizyta w Turcji ma jeszcze jeden wymiar. Jest to pierwsza papieska pielgrzymka do państwa muzułmańskiego. Dzięki temu może dojść do ocieplenia złych ostatnio relacji między Watykanem a światem islamu. Ogólnie jednak Benedykt XVI prowadzi spokojniejszy tryb życia niż Jan Paweł II. Mniej podróżuje, rzadziej też zabiera głos w różnych sprawach. Nowy Papież jest nieśmiały. Więcej czasu poświęca na rządzenie Kościołem zza biurka, niż na okołoziemskich podróżach. Jednocześnie kontynuuje linię, którą wytyczał przez lata Jan Paweł II. Benedykt XVI ma inny styl działania. Jednak najwidoczniej właśnie takiego stylu na obecne czasy chciał Duch Święty wybierając go na 265. następcę św. Piotra.

Ewelina Iwanowska

 

Artykuł ukazał się w numerze 12/2006.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej