W kręgu kochających małżonków

2013/12/18

Miłość jest sztuką. Więź wytworzona między kobietą i mężczyzną ma moc trwałego spajania, jeśli zechce czerpać z prawdziwych wzorców miłości. Bez szukania i poznawania prawdziwego uczucia ginie świadomość naszego powołania i zadań, które Bóg przed nami postawił.

Bóg jest sprawcą działania w nas. Jest źródłem wzrastania. Pozwala nam rozwijać swoje zdolności duchowe, abyśmy uzupełniali siebie nawzajem. Tylko od nas samych zależy, w jaki sposób to uczynimy i jakie bogactwo przekażemy innym. Najważniejszym zadaniem małżonków jest kochać i być kochanym. To prawo do miłości dotyczy każdego człowieka, ale szczególnie rozwija się w rodzinie, która ma źródło w miłości osobowej, ukierunkowanej zgodnie z wolą Bożą.

Czy jesteśmy świadomi swego powołania?
Bycie z kimś, kogo kochamy, kogo pragniemy kochać, wymaga ożywiania rozumu i serca. Musimy w sobie kształtować postawy, które pomagają nam rozwijać się duchowo. Miłość to wzajemna relacja, bardzo dynamiczna i wciąż wymagająca aktywności obu stron. Tylko małżonek świadomy siebie, swojej osobowości, wiary, świadomy uczuć i pragnień, pragnący kształtować swoje emocje, sposób ich wyrażania, jest w stanie szukać porozumienia z drugim. Od świadomości zaczyna się długi proces pracy nad sobą, nad tworzeniem prawidłowych więzi małżeńskich. Spróbujmy się przyjrzeć naszej świadomości małżeńskich zobowiązań, które mają nam pomóc zbliżać się do siebie.

Czerpanie mocy z sakramentu małżeństwa, czyli kilka słów o sakramentach i Bożej mocy
Często nie rozumiemy, czym jest sakrament w ogóle. „Celem sakramentów jest uświęcenie człowieka, budowanie mistycznego Ciała Chrystusa…” „Jak ogień przemienia w siebie wszystko, czego dotknie, tak Duch Święty przekształca w życie Boże to, co jest poddane Jego mocy”. Te dwa fragmenty Katechizmu Kościoła Katolickiego mówiące o sakramentach uświadamiają nam prawdę, że każdy chrześcijanin jest powołany do łączności z Jezusem, do czerpania mocy z Ducha Świętego, który ma siłę przekształcającą nasze wnętrze. Sakramenty mają nam pomóc w drodze do świętości, do której jesteśmy przecież wszyscy powołani.

Bycie dobrym katolikiem to również poznawanie i rozumienie treści naszej wiary. Nikt nie jest doskonały sam z siebie. Wiarę trzeba tak samo pogłębiać, poznawać, uczyć się jej, jak uczeń przyswaja wiedzę, aby mógł sprawnie poruszać się w życiu codziennym. Wiarę i miłość kształtujemy przez całe życie, korzystając z darów Ducha Świętego.

Sakrament małżeństwa jako jedyny z sakramentów zespala dwie równorzędne osoby, które w drodze do Pana mają siebie wspierać, sobie pomagać, czuwać nad miłością łączącą dwie tak ważne odmienności ludzkie. Zawarcie tego „przymierza” w obecności Boga nadaje mu szczególne znaczenie, o którym czytamy w dokumentach II Soboru Watykańskiego: „Sam bowiem Bóg jest twórcą małżeństwa”. Bóg Ojciec staje się gwarantem naszego przymierza, ale wypełnienie tej przysięgi wzajemnej miłości zostawia nam, abyśmy uświęcali się wzajemnie. Człowiek, niestety, za przyczyną grzechu pierworodnego utracił moc wierności wszystkiemu, co wiąże się z przysięgą. Jak trudno jest dotrzymać danego słowa, każdy z nas wie, dlatego ważne jest, aby uświadamiać sobie własną ułomność i z Bożą pomocą nad nią pracować.

Przypatrzmy się teraz temu, co sobie wzajemnie ślubujemy. „Ślubuję Ci miłość…” Najważniejsze zadanie małżonków, a zarazem drugie w kolejności przykazanie to przykazanie miłości bliźniego: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” (por. Rz 13,9). Miłość jest najwspanialszą możliwością zrealizowania siebie. Nic innego nie jest w stanie zadowolić człowieka, jak tylko poczucie spełnionej miłości. „Ślubuję Ci wierność…” To małżeńskie zobowiązanie stanowi o fundamencie, na którym Duch Święty będzie budował nasze przywiązanie do siebie nawzajem: „Przez sakrament małżeństwa małżonkowie są uzdolnieni do życia tą wiernością i do świadczenia o  niej. Przez ten sakrament nierozerwalność małżeństwa zyskuje nowy i głębszy sens” (KKK 1647). „Ślubuję Ci uczciwość …” Niestety w  dobie przeobrażeń kulturowych, politycznych, a nawet ekonomicznych, słowo „uczciwość” jest przez nas różnie pojmowane. Nie miejsce tu na rozwijanie jego znaczenia, chciałbym skupić się na uczciwości małżeńskiej, która przede wszystkim zobowiązuje do „odpowiedzialności za dane słowo, wierności danemu słowu, nie dopuszcza się kłamstwa czy oszustwa” (Słownik teologiczny). Myślę, że warto zapamiętać, iż małżonek uczciwy to taki, który zna wartość słowa i będzie się starał prowadzić życie małżeńskie oparte przede wszystkim na prawdzie, która wyzwala (por. J 8,32), a każdy z nas musi być wyzwalany z przeróżnych słabości, przywar czy grzechów. Miłość swoją mocą przymusza człowieka do życia w prawdzie. I jeszcze jedno zdanie o czerpaniu mocy, według KKK 1608: „Bez tej pomocy mężczyzna i kobieta nie mogliby urzeczywistnić wzajemnej jedności ich życia…” Wedle tych słów zechciejmy czerpać moc z sakramentu małżeństwa. W swoich modlitwach często powołujmy się na pomoc Opatrzności Bożej w trudnych problemach, czy to małżeńskich, czy rodzinnych. Bóg zawsze jest wierny swojej obietnicy. Zechciejmy również rozmawiać o sakramencie małżeństwa ze swoim współmałżonkiem, dzielić się tą tajemnicą z innymi. Uczmy się ze sobą rozmawiać o istocie naszego wnętrza. Ważna jest również rozmowa z Bogiem. Ważne jest, aby nie utracić z Nim łączności duchowej. Rozwój duchowej łączności z Bogiem zapewnia nam rozwój wewnętrznej potrzeby kochania „ponad miarę”. Bóg jest dawcą miłości, a naszym zadaniem jest jak najlepiej ją wypełnić, czerpiąc moc z Niego samego. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15,5).

Budowanie Kościoła w rodzinie, czyli kilka słów o Kościele i rodzinie

Drugim ważnym aspektem, który mamy odkrywać i pielęgnować w życiu małżeńskim, jest budowanie wspólnoty, czyli Kościoła w życiu codziennym, abyśmy nauczyli się budować w sobie i w swoim małżeństwie wspólnotę ludzi kochających się miłością płodną. Człowiek płodny to ten, który z wewnętrznej potrzeby dzieli się życiem, talentami, a  przede wszystkim swoim czasem. Płodność to otwartość na wszystko, co przynosi życie małżeńskie, dobre dni, trudy, cierpienia, radości, ale również dar potomstwa. Miłość z samej zasady jest płodna, nastawiona na nowe życie. Budowanie Kościoła domowego to odkrywanie naszej odmienności, różnicy w poglądach, w dążeniach, w cechach charakteru. Ta odmienność jest dla nas błogosławieństwem, gdyż zmusza nas do nieustannej pracy nad sobą, do ciągłego rozwoju relacji z małżonkiem i z innymi osobami uczestniczącymi w życiu rodzinnym (dzieci, dziadkowie). Czasami odmienność osłabia miłość, ale tylko wtedy, gdy nie ma w niej prawidłowych relacji oraz gdy nie jest osadzona na  fundamencie sakramentu małżeństwa, przeze mnie zwanego Bożą Opatrznością w nas. Dobre małżeństwo to takie, które czerpiąc moc z tego sakramentu, buduje między sobą wspólnotę miłości bezinteresownej. Nie jest to łatwe, ale możliwe. Budując Kościół w nas, zapraszamy do niego samego Boga. On daje nam możliwość zacieśnienia relacji ze sobą przez umiłowanie małżonka, ale również innych ludzi. Miłość rodzi miłość. Bóg w człowieku. Czyż nie szokujący obraz? Piękny. Bóg przychodzi do nas, do naszego domowego Kościoła i chce z nami przebywać. Możliwe jest spotkanie z Bogiem w Kościele rodzinnym, tylko chciejmy szukać Jego woli, a On pozwoli to odkrywać, cieszyć się życiem „z Panem Bogiem pod rękę”. Mam świadomość, że taka relacja z Nim to relacja ludzi wiary, ale przecież do tego jesteśmy powołani. Rozwijając prawidłowe więzi małżeńskie, uczymy nasze dzieci kochać właśnie taką bezinteresowną miłością. Kościół to wspólnota ludzi, którzy rozwijają się nie tylko duchowo: „płodność miłości małżeńskiej obejmuje także owoce życia moralnego, duchowego i nadprzyrodzonego, jakie przez wychowanie rodzice przekazują swoim dzieciom. Rodzice są głównymi i pierwszymi wychowawcami swoich dzieci” (KKK  53).

Dobrze wychowywać dzieci to kochać je takimi, jakie są, oraz wciąż świadczyć swoim życiem i być dla nich przykładem człowieka zawierzenia. Dzieci od nas uczą się wzajemnych relacji z innymi, szacunku dla drugiego człowieka. Od nas powinny uczyć się wiary, modlitwy, dobrych przykładów, miłosierdzia. W nas ukryte są fundamenty, na których one zbudują osobistą więź z Bogiem. Od nas zależy, jak będą kochały. Zapamiętany obraz miłości będzie zapisany w ich sercach, będzie stanowił podłoże, na którym zbudują własną.

Oczywiście to Bóg ostatecznie przemienia ludzkie serca i rozum, uczy pokory. Wielka to odpowiedzialność spadająca na rodziców, ale zarazem najpiękniejszy dar stworzenia życia, kształtowania osobowości, budowania szacunku i miłości do Boga i ludzi. Ważnym aspektem rozwijającym nasz Kościół rodzinny jest pielęgnowanie wspólnej modlitwy, czytanie słowa Bożego, rozmowy z dorastającymi dziećmi, sprawowanie liturgii ważnych rodzinnych spotkań, świąt, uroczystości. Ważnym zadaniem rodziców jest wprowadzanie dzieci w życie sakramentalne, odkrywanie mocy każdego sakramentu. Od dzieciństwa powinniśmy być z naszymi dziećmi przy ich duchowym rozwoju. W dzisiejszych czasach nie jest to łatwe, ale trzeba próbować i powierzać dzieci Bożej Opatrzności.

Budowanie Kościoła w rodzinie nie zwalnia nas od obowiązku budowania Kościoła powszechnego. Powiem więcej, mały Kościół jest fundamentem dużego Kościoła. Jeżeli nie stworzymy w sobie wspólnoty Kościoła rodzinnego, nie będziemy w stanie uczestniczyć w życiu Kościoła powszechnego i odwrotnie, jeśli nie będziemy uczestniczyć w życiu ogólnej wspólnoty, nie zbudujemy tej rodzinnej. To jest symbioza. Kościół powszechny żyje w symbiozie naszych żywych relacji z Bogiem i człowiekiem. Kształtowanie dzieci kształtuje nas jako rodziców i jako tych, którzy są nieustannymi dziećmi wiary. Bycie we wspólnocie również otwiera na problemy danej społeczności, pozwala szukać pomocy, ale też uczy hojności w dzieleniu się swoimi darami. Wciąż powtarzam to dzieciom, że wyświadczone dobro zawsze powraca do człowieka przez dar innego człowieka, a każde wyrządzone zło ma także swój wymiar wspólnotowy. Bóg połączył ludzi więzami wspólnoty ludzkiej. Każdy z nas wnosi siebie do wspólnoty, a żywa wspólnota przemienia moje życie. Naprawdę żyjemy tylko we wspólnocie.

 

Kazimierz Sakowicz/kw

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej