Można postawić sobie pytanie, po co Ojciec Święty w swym tegorocznym orędziu na Światowy Dzień Pokoju, który poświęcił kwestii polityki służącej pokojowi, zawarł w nim również passusy dotyczące jej wad? Odpowiedź wszakże jest chyba prostsza, niż się wydaje. Przypadki, w których polityka przynosi więcej złego niż dobrego, są na tyle liczne, że nie można o nich milczeć.
Człowiek a struktura
Cały czwarty punkt orędzia poświęcony został temu właśnie problemowi. Papież określił go jako „Wady polityki”, które w kilku zdaniach po prostu wymienia, choć jest oczywiste, że stanowią one jedynie zbiór przykładów, a nie kompleksową analizę. Franciszek zwraca uwagę na dwa główne elementy, które konstytuują ową wadliwość rzeczywistości politycznej. Są to: niekompetencja osobista oraz wypaczenia środowiska i instytucji. W odniesieniu do takiej polityki Ojciec Święty używa mocnych określeń, wśród których słowo „hańba” zdaje się brzmieć wystarczająco stanowczo. Oczywiście, omawiany dokument nie jest i nie zamierza być drogowskazem co do tego, w jaki sposób społeczeństwa miałyby wyłaniać elity, które realizowałyby jego cele polityczne w sposób należyty. Okolicznościowe w końcu orędzie nie jest od tego.
Przy okazji Światowego Dnia Pokoju Papież daje wyraz swym niepokojom wynikającym z tego, że zarówno ludzie, jak i blokady w postaci złej struktury mogą skutecznie udaremnić dobre działania, jakie za pośrednictwem polityki można by było nieść. Owa intuicja wydaje się o tyle słuszna, że obszarów, w których mamy do czynienia z kryzysem polityki, zarówno w postaci doboru elit, jak i wad tkwiących w poszczególnych strukturach nie ubywa, a wręcz przeciwnie – wraz postępem nowoczesności, czy raczej ponowoczesności, kwestia ta zdaje się przybierać na znaczeniu.
Kilka porządkujących pojęć
W omawianym fragmencie orędzia papież wymienia, jak się wydaje, kilka negatywnych przypadłości, które w jakiś sposób składają się na owe wady polityki. Wiadomo, że mamy tu do czynienia nie tyle z katalogiem, co pewnym muśnięciem problemu. Kiedy Franciszek mówi o korupcji i jednym z jej aspektów, jakim bez wątpienia jest „przywłaszczanie sobie dóbr publicznych”, to ma świadomość, że posiada ona jednocześnie wiele innych form. Dla chrześcijanina jest oczywiste, że wszystkie one wynikają wprost z przekroczenia poszczególnych przykazań Dekalogu.
Ciekawe jest wymienienie przez Franciszka w tym właśnie kontekście – instrumentalizacji ludzi. Zjawisko to zdaje się przeczyć istocie polityki, która winna być troską o dobro wspólne, ale na początku tejże jest pojedynczy człowiek, który nie może być rzeczą. Wydaje się, ze owo uprzedmiotowienie, które – niestety – zagnieździło się w wielu współczesnych nam ideologiach oraz w niegodziwych praktykach, jeszcze długo będzie ogromną przeszkodą w budowaniu ładu społecznego, wywodzącego się z przesłania Ewangelii.
„Racja stanu” i przewrotnie o ksenofobii
Racją stanu papież określa arbitralność decyzyjną władzy. Mamy tu więc do czynienia z kolejną ideologią. Historia pełna jest przykładów nakreślania przez ośrodki władzy aksjomatów i podejmowanie decyzji, które nie miały oparcia w zdrowym rozsądku, a wynikały z wymyślonej uprzednio doktryny. Termin ten bywa identyfikowany z racją władzy i jest problemem współczesności, z którym boryka się wiele społeczeństw. Być może nieco przewrotnie na to zjawisko można spojrzeć przez pryzmat ksenofobii, którą Franciszek również dodaje do katalogu wad polityki. Oczywiście, pojęcie to, którym określamy niechęć czy wręcz wrogość do wszystkiego, co obce, może być interpretowana w kontekście napięć pomiędzy narodami czy rasami, ale można przyjąć, że obecna wśród elit świata zachodniego niechęć do życia poczętego i wynikające z tego zapisy prawne, pozwalające na zabijanie ogromnych rzesz ludzi zupełnie niewinnych i niemogących się w żaden sposób obronić, są również formą ksenofobii. Wydaje się, że na wiele takich pojęć warto spojrzeć w ten pozbawiony uprzedzeń sposób.
W każdym razie jedno jest oczywiste – pokoju między ludźmi nie da się i nie ma sensu budować w sytuacji, w której ci będą arbitralnie zabijani w imię takich czy innych racji ideologicznych i kulturowych. Świat, w jakim dekretuje się, kto może żyć, a kto nie, powinien bezpowrotnie zniknąć.
Oczywiście, omawiane orędzie, analizowane nawet w kontekście krótkiego akapitu, zawiera w sobie wiele intuicji, z których każda winna być przedmiotem refleksji prowadzonej pod kątem życia społecznego. Na pewno warto ją podejmować, by nie stać się jedynie konsumentem praktyki politycznej innych.
Piotr Sutowicz
/md