Prof. Marek Białokur: Wielki dzień Pana Romana

2019/02/21
komitet-narodowy-polski-in-paris-1918-polish-national-committee-concerned-by-france-as-provisional-polish-goverment.jpg

Bywają sytuacje, gdy dorobek całego życia staje na szali w ciągu jednej chwili, gdy trzeba zmobilizować, co się wie i potrafi. Tak Krzysztof Kawalec rozpoczął opis wystąpienia Romana Dmowskiego przed Radą Dziesięciu w dniu 29 stycznia 1919 r. na kartach poświęconej liderowi obozu narodowego biografii. Nie ma on także wątpliwości, że na Dmowskim ciążyła wielka odpowiedzialność, dlatego uznał wygłoszone wówczas przemówienie za ukoronowanie jego całej drogi życiowej.

Przypadająca rocznica paryskiej konferencji pokojowej jest doskonałą okazją do przypomnienia okoliczności wygłoszenia jednej z najbardziej spektakularnych prezentacji polskich interesów narodowych, dzięki której jej autor przeszedł do historii.

O tym, że 29 stycznia 1919 r. będzie ważnym dniem dla sprawy polskiej Dmowski, będący jednym z dwóch polskich delegatów pełnomocnych na konferencję (drugim był Ignacy Jan Paderewski), nie wiedział do samego końca, mając jednak zaproszenie na posiedzenie Rady Najwyższej konferencji, którą tworzyli przedstawiciele pięciu czołowych państw, tj. Francji, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Italii i Japonii poprosił grono swoich współpracowników o pilne spotkanie w Biurze Delegacji, które było jednocześnie siedzibą KNP przy Av. Kléber 11 bis. Do spotkania doszło tuż przed godziną 10.00, a więc zaledwie na godzinę przed posiedzeniem Rady. Uczestnicy wewnętrznej polskiej narady dowiedzieli się od Dmowskiego, że otrzymał on z Quai d’Orsay sugestię, aby na posiedzenie, które miało się odbyć w gabinecie francuskiego ministra spraw zagranicznych Stéphena Pichona, przybył z Erazmem Piltzem. Wynikało to z faktu, iż w Paryżu nie był jeszcze wówczas obecny, pochłonięty sprawami rządowymi w kraju, wspomniany drugi delegat, I. J. Paderewski.

Tuż przed 11.00 Dmowski musiał opuścić spotkanie i udać się na Quai d’Orsay, gdzie już na niego oczekiwano. Tu posiedzenie Rady otworzył premier Francji Georges Clemenceau, który po krótkim oficjalnym powitaniu zwrócił się do polskiego delegata słowami Panie Dmowski, ma pan głos. Dmowski miał być zaskoczony takim obrotem sprawy i udzieleniem mu głosu już na początku spotkania, bez sprecyzowania zagadnienia, o którym miał mówić. Dlatego poprosił o doprecyzowanie, a z pomocą przyszedł mu amerykański prezydent Thomas Woodrow Wilson, który miał mu wówczas powiedzieć, aby przedstawił obecne położenie Polski i wskazał, jak członkowie Rady mogą  pomóc w ich załatwieniu. Jolanta Niklewska, która analizowała spuściznę archiwalną Dmowskiego z okresu konferencji jednoznacznie stwierdziła, że są w niej materiały wskazujące na jego dobre przygotowanie do tego wystąpienia, które rozpoczęło się tuż po godzinie 11.00. Rozwój wydarzeń pokazał, że musiało ono zostać podzielone na dwie części. Pierwsza zakończyła się o godzinie 13.00, gdy przewodniczący Clemenceau ogłosił przerwę. Potrwała ona do godziny 15.30, a po niej rozpoczęła się druga część wystąpienia. Od początku słuchało go dwóch z trzech najważniejszych uczestników konferencji, czyli wspomniani Clemenceau i Wilson. Po przerwie do grona słuchaczy dołączył brytyjski premier David Lloyd George. Wystąpienie trwało łącznie pięć godzin.

Dmowski rozpoczął przemowę w języku francuskim. Było tak nie tylko dlatego, że konferencja odbywała się we Francji, ale przede wszystkim z uwagi na fakt, że francuski był wówczas głównym językiem światowej dyplomacji. Gdy po pierwszym, dłuższym fragmencie wystąpienia, Clemenceau poprosił obecnego na sali generalnego tłumacza konferencji Paula Mantoux o przełożenie słów polskiego reprezentanta na język angielski, czyli drugi z języków, w którym obradowano na konferencji, polski delegat, poprosił z kolei, aby to on mógł przedstawić swoje argumenty we wspomnianym języku. Dowodzi to przede wszystkim tego, że biegle znał język Moliera i Shakespeare’a, ale równie istotny jest fakt braku zaufania do wspomnianego tłumacza, który już wcześniej pokazał, że potrafi tak przetłumaczyć słowa polskiego delegata, że zasadniczo zmieniały jednak sens jego wypowiedzi. W efekcie jego wystąpienie zrobiło wielkie wrażenie na słuchaczach, tak że gdy skończył, rozległy się nawet spontaniczne oklaski.           

Dmowski mocno akcentował wątki antyniemieckie, a warto podkreślić, że były one znacznie bardziej „popularne” na początku konferencji, gdy od podpisania rozejmu kończącego wojnę upłynęły tylko nieco ponad dwa miesiące, a społeczeństwa Europy Zachodniej, głównie francuskie i angielskie, pałały chęcią odwetu na Niemcach, mając na świeżo w pamięci przebieg krwawego i niszczycielskiego konfliktu. Jednym z elementów kary, jaką mieli ponieść Niemcy, uznani przez zwycięzców jako odpowiedzialnymi za wybuch wojny, było odebranie im części terytoriów, które następnie miały być przekazane kształtującej swoje granice Polsce. Sytuacja w tej materii, szczególnie w odniesieniu do członków delegacji brytyjskiej miała jednak ulec zmianie wiosną 1919 r., gdy Albion powrócił do konsekwentnej realizacji jednego z głównych punktów swojej dyplomacji, czyli zasady Balance of Power, a to z kolei poważnie skomplikowało realizację polskich postulatów w odniesieniu do granicy zachodniej i północnej. Dlatego, wykorzystując koniunkturę na osłabienie Niemiec, Dmowski przypomniał dwa artykuły konwencji rozejmowej z 11 listopada 1918 r., – które jak zaznaczył – wciąż pozostawały martwe. Dotyczyły one ustalenia komunikacji Polski z Gdańskiem i skierowania tą drogą do kraju Armii Polskiej z Francji oraz opróżnienia ziem wschodnich z wojsk niemieckich.

Bardzo ważną kwestią poruszoną w wystąpieniu była także konieczność ogłoszenia rozejmu w Wielkopolsce, gdzie od 27 grudnia 1918 r. trwało antyniemieckie powstanie, a sytuacja strony polskiej, m. in. w wyniku wygaszania wystąpień rewolucyjnych w Niemczech, stawała się coraz gorsza. Delikatne i niestety nie przez wszystkich członków Rady podzielane z polskiego punktu widzenia kwestie dotyczyły Pomorza Gdańskiego (w nomenklaturze niemieckiej – Pomorza Zachodniego) oraz Prus Wschodnich.

Aspiracje terytorialne Polski były dla Dmowskiego bez wątpienia jedną z najważniejszych kwestii, którą przyszło mu prezentować przed Radą Najwyższą. Tę kwestię rozpoczął od zaznaczenia, że dążąc do ustalenia terenów, które powinny należeć do Polski, należy się cofnąć do 1772 roku, czyli sytuacji przed jej pierwszym rozbiorem. Od razu jednak przy tej okazji podkreślił, że ma świadomość zmian narodowościowych, które zaszły na części tych terenów, co musi spowodować pewne ustępstwa z polskiej strony. Ten zabieg okazał się przemyślaną strategią, gdyż pozwolił mu na podkreślenie, że na tej samej zasadzie zmianie powinny ulec granice na Zachodzie. A tu Śląsk, który nie należał do Polski od XIV wieku, powinien do niej powrócić, gdyż Polacy stanowią tam większość ludności. „Szarżując” z wykorzystaniem statystyk, poinformował zebranych, że na Śląsku jest ich około 90%, co miało zostać odnotowane np. w notatkach amerykańskich uczestników spotkania. Uczestnicy spotkania odnotowali również, że powstanie rozległego „polskiego korytarza” do morza to sprawa niepodlegająca dyskusji. Za konieczne uznał Dmowski przyznanie Polsce Gdańska, jako jedynego możliwego portu, jednakże stwierdził, że zdecydowaną większość jego mieszkańców stanowi ludność niemiecka. Znacznie mniej stanowczy był w kwestii Prus Wschodnich, które co otwarcie, przyznał nie stanowiły części obszaru Polski. Nie przeszkodziło mu to jednak, o czym wspominają przywołane amerykańskie dokumenty, zaproponować, aby na tych terenach, po wcześniejszym odebraniu ich Niemcom, utworzyć niewielką oddzielną „republikę” pod polskim protektoratem. Na tym Dmowski miał zakończyć swój pięciogodzinny tour d’horizon.    

W trakcie wystąpienie na forum Rady, Dmowski, co sam przyznawał, najwięcej argumentów kierował w stronę Wilsona, wiedząc, jak silnie pracują u niego wrogie Polsce wpływowy. W tym celu często odwoływał się do jednego z głównych haseł, z którym amerykański prezydent przybył do Europy, tj. zadośćuczynienia aspiracjom narodowym. W tej materii lider KNP miał umiejętnie wykorzystać, dobrze zilustrowane na mapach przygotowanych mu przez Eugeniusza Romera, a dostarczonych w trakcie posiedzenia Rady, antypolskie działania i „zdobycze” Komisji Kolonizacyjnej będącej narzędziem polityki germanizacyjnej w Wielkopolsce.  

Niespełna dwa tygodnie po wystąpieniu Dmowskiego – 12 lutego 1919 r. – powołana została Międzynarodowa Komisja do Spraw Polskich. Na jej przewodniczącego desygnowano francuskiego prawnika i dyplomatę Julesa Cambona, który był wówczas sekretarzem generalnym francuskiego ministerstwa spraw zagranicznych, a wcześniej ambasadorem Francji w Niemczech. Dla Komisji Cambona Roman Dmowski wraz z gronem współpracowników przygotowywał przez kolejne tygodnie szczegółowe analizy dotyczące postulowanych granic Polski, ale to już temat na osobny artykuł, tak jak i wiele innych, dotyczących paryskiej konferencji pokojowej, której 100-lecie będzie zapewne wspominane i szeroko komentowane w 2019 r. Ważne, aby w tych komentarzach nie zabrakło i polskiego głosu.

/md

 

marek bialokur v2

prof. Marek Białokur

Historyk, profesor na Uniwersytecie Opolskim, nauczyciel historii. Jego zainteresowania koncentrują się wokół historii Europy Środkowo-Wschodniej w XX w. oraz dziejów obozu narodowo-demokratycznego do 1939 r. 

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#historia #paryska konferencja pokojowa #Rada dziesięciu #Roman Dmowski #setna rocznica paryskiej konferencji pokojowej #slider #życie
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej