– Skąd Pani jest?
– Jestem z Nieba!
Takie były pierwsze słowa wymienione między niebem a ziemią, między Matką a człowiekiem w Fatimie, 13 maja 1917 roku.
Od maja do sierpnia dzieci fatimskie, Łucja, Hiacynta i Franciszek, spotkały się z Matką Bożą sześć razy.
Warto wspomnieć ojca Hiacynty, Ti Marto – jako pierwszy ufał od początku, że córka mówi prawdę, opowiadając o objawieniu. Co w zestawieniu z postawą chociażby rodziny Łucji, której matka i siostry „trwały w pogardliwej postawie”, powodując liczne upokorzenia, tworzy ciekawe antypody bliskości.
Październik, miesiąc różańca, to wspaniały moment, aby przypomnieć sobie, jak blisko nieba możemy trwać. I jak niekorzystnie się od niego oddalamy, wynosząc się ponad to, co skromne i godne zawierzenia.
Benedykt XVI w omówieniu wydarzeń fatimskich precyzuje, że chodzi o „wewnętrzną czujność serca”. Matka Boża poprzez portugalskich pastuszków zaprasza nas, tak przecież intensywnie, do wysiłku trwania blisko Jej Serca oraz Serca Jezusa.
Pozostajemy w wewnętrznym rozproszeniu, poddawani naciskowi rzeczywistości oraz codziennych zmartwień.
O co chodzi? O Bożą miłość. To jest takie proste, że zasada „zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11, 25) sprawdza się po raz kolejny. W czasie, w którym jedni będą rwać włosy z głowy w kwestii poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu oraz trzeciej tajemnicy, drudzy wsłuchają się szczerze w matczyne pouczenie. Wydaje się, że meritum objawień stanowi nasze indywidualne zaangażowanie. Własna podróż, przez fatimskie wezwanie, do samego nieba.
Fatima zbyt mocno w licznych dyskusjach i polemikach otaczana jest nimbem tajemnicy. Powinniśmy wreszcie zacząć myśleć o niej jako ważnej rozmowie o naszej wierze. Skoro Matka Boża zapowiada triumf Niepokalanego Serca, to nie powinniśmy czuć się specjalnie zaskoczeni. Raczej przebudzeni, powtórnie zmobilizowani. Październik może być miesiącem, kiedy znajdujemy różańcową motywację.
Jeśli ktoś w pocie czoła próbuje rozgryźć szyfr fatimskich wiadomości, to trzeba mu przekazać nie za dobrą informację – Józef Ratzinger już to zrobił. Któż, jak nie ten jeden z najdoskonalszych teologów, może kontestować:
Serce otwarte na Boga i oczyszczone przez kontemplację Boga jest silniejsze niż karabiny i oręż wszelkiego rodzaju.
Orędzie fatimskie po raz kolejny wzywa, by uwierzyć w moc modlitwy. Zauważmy: w świecie trawionym okropnościami pierwszej wojny światowej, papież Benedykt XV podjął decyzję o odprawianiu nowenny do Królowej Pokoju 5 maja 1917 r. Jak sam wyznał, chciał powstrzymać „samobójstwo cywilizowanej Europy”. Kilka dni później, 13 maja, Matka Boża przemówiła do dzieci, próbując pomóc udręczonej wojenną pożogą ludzkości.
Jan Paweł II często akcentował aktualność przesłania fatimskiego i oczywisty wniosek, że pokój zależy od modlitwy. Apel o czujność, zwłaszcza różańcową, nie powinien być wyciszany. Czas nas od Fatimy nie oddala, to Fatima ma przybliżać nas do Boga i do nieba. Tu i teraz.
Święty Paweł naucza, że „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców” (1 Kor 1, 27). Dróżka do nieba nie wymaga legitymowania się specjalnymi umiejętnościami. Mówiąc słowami Matki Teresy z Kalkuty: Bóg sam nadaje kwalifikacje wybranym.
Postarajmy się być na tyle „głupi” i prości, aby przyjąć zaproszenie Maryi do tej niezwykłej fatimskiej wyprawy. Bez kupowania biletów radośnie zdobytych na promocjach tanich linii lotniczych.
Pastuszkowie byli zdolni do jeszcze jednego kroku naprzód. Wyrazili zgodę na przyjęcie cierpienia, otrzymując poprzez Matkę Najświętszą dla pokrzepienia – pociechę samego Boga. Łucja opisała to doświadczenie sugestywnie: światło wychodzące z rozłożonych rąk Maryi dotarło do zakamarków ich dziecięcych dusz.
Pamiętajmy, prośba o codzienne odmawianie różańca pojawia się we wszystkich sześciu objawieniach w Fatimie. Jest on warunkiem pokoju, na którego deficyt ludzkość nieustannie cierpi.
Rozmawiając z Maryją, Łucja pytała także o drogę do nieba. Nie tylko w kontekście siebie i kuzynów-wizjonerów. Zapytała na przykład o niedawno zmarłe młode kobiety, Marię de Naves i Amelię. Dowiedziała się, że pierwsza, zupełnie niewinna, jest już w niebie, a druga zostanie w czyśćcu do końca świata. Prawdopodobnie nie zdążyła odpokutować za grzechy. Nie chcąc straszyć na koniec artykułu, zaznaczyć wypada tylko przesłanie o pokucie, które wraz z różańcową mocą dźwignie ten świat z unicestwiającej matni.
Marta Kowalczyk
/md