Ojciec Reginald Wiśniowski zmarł 4 lutego w krakowskim klasztorze Świętej Trójcy, gdzie ostatnio mieszkał. Żył 97 lat, z czego 80 spędził w Zakonie.
Stanisław Wiśniowski urodził się 12 listopada 1920 roku w Czortkowie na terenie dzisiejszej Ukrainy. Do Zakonu Kaznodziejskiego wstąpił na krótko przed wybuchem wojny – w lipcu 1939 roku. Wraz z dominikańskim habitem otrzymał zakonne imię Reginald.
Tłumaczył, że wybrał życie zakonne, bo chciał być misjonarzem. Marzył o wyjeździe do Chin – plany się nie spełniły, bo opanowany w 1949 roku przez komunistów kraj przestał wpuszczać katolickich misjonarzy.
W nowicjacie jego magistrem był ojciec Michał Czartoryski – zamordowany przez nazistów kapelan Powstania Warszawskiego, którego Jan Paweł II ogłosił błogosławionym w gronie 108 Męczenników II Wojny Światowej. Ojciec Reginald był ostatnim żyjącym nowicjuszem Michała Czartoryskiego.
Ojciec Reginald Wiśniowski zapamiętał pierwszą rozmowę z Michałem Czartoryskim, który powiedział mu: „Będziemy teraz panu mówić przez »brat«. Chodzimy w kapturach i milczymy”.
W czasie okupacji młody zakonnik musiał się ukrywać przed Niemcami, a studia z filozofii i teologii odbył tajnie. Miesiąc po zakończeniu wojny – dokładnie 17 czerwca 1945 roku przyjął święcenia kapłańskie. W tym samym dniu, co ojciec Mieczysław Albert Krąpiec, znany filozof i rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Swój życiowy wybór ojciec Reginald wspominał tak:
– Wstąpiłem do zakonu, żeby się wszystkiego wyrzec dla Pana Boga. Wstępując, wyobrażałem sobie nawet, że nigdy nie będziemy się mogli kąpać w jeziorze, że nie będzie żadnych wakacji… Że całkowicie porzucam świat.
Przez kilkanaście lat opiekował się braćmi studentami w krakowskim klasztorze. Następnie został cenionym rekolekcjonistą – głosił kazania i rekolekcje w całej Polsce.
Miał prawie 70 lat, gdy spełniło się jego młodzieńcze marzenie o byciu misjonarzem. W 1987 roku wyjechał na Ukrainę. Pracował w Murafie koło Winnicy, a następnie przeniósł się do rodzinnego Czortkowa. Początkowo msze odprawiał w prywatnym domu, ale w lipcu 1989 roku udało się odzyskać zamknięty przez komunistów i zamieniony na magazyn kościół św. Stanisława Biskupa.
2 lipca 1991 roku w Czortkowie odbył się ponowny pogrzeb ośmiu czortkowskich dominikanów – Sowieci zamordowali ich w 1941 roku, wycofując się przed Niemcami. Ekshumacja zakonników i uroczysty pochówek odbyły się między innymi dzięki staraniom ojca Reginalda.
Na co dzień ciężko pracował – z Czortkowa jeździł z posługą duszpasterską do okolicznych miejscowości, gdzie ludzie nie widzieli księdza od dziesiątków lat. Błogosławił małżeństwa, chrzcił, spowiadał, odprawiał msze – bywało, że po sześć dziennie.
Po kilku latach ciężkiej pracy wrócił do klasztoru w Krakowie. Zaangażował się w Krucjatę Różańca Rodzinnego, zachęcając rodziny do wspólnego odmawiania modlitwy różańcowej.
Ojciec Reginald lubił wspominać, że spotkał w swoim życiu trzy osoby, które trafiły bądź trafią na ołtarze: ojca Michała Czartoryskiego, który zginął w Powstaniu Warszawskim i jest błogosławionym, ojca Jacka Woronieckiego, też dominikanina, kierownika studiów – trwa jego proces beatyfikacyjny oraz świętego ojca Pio, kapucyna. Ten ostatni spotkał go i pobłogosławił pół wieku temu w San Giovanni Rotondo.
Źródło: dominikanie.pl
mak