dr Jadwiga Mrożek-Myszkowska: Czy „Bursztyny” nadal mogą być modne?

2021/01/4
36 37
źródło: Adobe Stock

Zofia Kossak-Szatkowska to pisarka, której znawcom przypominać nie trzeba, ale dla przeciętnego odbiorcy to postać nieco obca i niesłusznie zapomniana, choć jej „Krzyżowcy” nominowani byli do Nagrody Nobla. Od końca lat dziewięćdziesiątych XX wieku wyłania się powoli z mroków niepamięci.

W 1936 roku ukazały się drukiem „Bursztyny”. Jest to zbiór 32 opowiadań poświęconych historii Polski od czasów bajecznych aż po wiek XIX. Utwory te powszechnie nazywane opowiadaniami, (i takim określeniem gatunkowym będziemy się posługiwać) spełniają też wymogi noweli klasycznej – której kanon stworzył G. Boccaccio. Są to bowiem kompozycje jednowątkowe o wyraźnie zarysowanej akcji i skondensowanej treści. Często już w tytule zaznaczony jest motyw przewodni – motyw sokoła.  

Znany od wieków bursztyn to żywica drzew iglastych, która pod wpływem czasu zamieniła się w twardy, lekko przezroczysty kamień. Grecy nazywali go elektronem, Słowianie jantarem i uznawali za święty. Amber ceniony był już od starożytności, a w średniowieczu szlak wiodący przez Polskę z północy na południe, przez Częstochowę, Kraków i Bramę Morawską nazywano bursztynowym.

Podobno najpiękniejszy bursztyn pochodzi z Bałtyku; może być jasnozłoty, żółty lub ciemnobrązowy. Mówi się, że Krzyżacy za posiadanie bursztynu karali śmiercią. Litwini do dziś wierzą, że noszone na szyi nieoszlifowane bursztyny mają moc leczniczą. A jakie są Bursztyny Zofii Kossak? Czy dziś mogą spełniać funkcję dydaktyczną? Moim zdaniem, to odpowiedni materiał, właściwie dobrane teksty do wykorzystania na różnym poziomie nauczania, na lekcjach historii czy języka polskiego.

Już dla dzieci z młodszych klas szkoły podstawowej można przeznaczyć opowiadania dotyczące zjazdu w Gnieźnie, uczty u Wierzynka czy hołdu pruskiego. W wartką opowieść wplecione są prawie niezauważanie daty, nazwiska postaci historycznych, pojęcia istotne dla wydarzeń. To dobry materiał także do ćwiczeń stylistycznych, np. pisania charakterystyki.

Opowiadania dotyczące Mikołaja Reja (Sąsiedzki dar) czy Jana  Kochanowskiego (Pod lipą), można wykorzystać jako wprowadzenie do interpretacji fraszek. Z kolei na zajęciach z nauki o kulturze śmiało sięgnąć można po opowiadanie W pracowni Rembrandta, aby wyjaśnić, w sposób lekki i przyjemny, co miał wspólnego siedemnastowieczny słynny mistrz z Polakami i jak powstał obraz Jeździec polski.

W Bursztynach znajdujemy i opis średniowiecznego grodu, i obraz polskiej wsi, i szlachty - tej zacofanej, i tej światłej. Wraz z królem Leszczyńskim wędrujemy do Francji i dowiadujemy się, co znaczy i jaka jest etymologia zwrotu od Sasa do Lasa. Zasiadamy do stołu z królem Stasiem: uczestniczymy w słynnych obiadach, ale nie po to, aby skupić się na jedzeniu i piciu – bo król brzydził się pijaństwem. Nie znosił ciężkich, długich uczt, które biesiadnicy nieodmiennie kończyli pod ławą – za to z przyjemnością słuchał słów uczonego biskupa warmińskiego, nazywanego księciem poetów.

Ktoś powie, że to teksty zbyt  łatwe dla uczniów szkół średnich. I łatwe, i trudne zarazem. Łatwe, jeśli posiada się wiedzę. Jako kontekst interpretacyjny przy omawianiu dzieł polskich romantyków, a konkretnie Kordiana Juliusza Słowackiego, można wykorzystać opowiadanie o Antonim Malczewskim – pierwszym zdobywcy Mont Blanc - którego miłosny zawód znajdzie echo w słynnej, pięknej powieści poetyckiej Maria. Można też sięgnąć po Przerwane posiedzenie przy omawianiu sporu klasyków z romantykami, a Na paryskim bruku przy genezie Pana Tadeusza. Trudność polega na tym, że z programu nauczania już dawno wyrugowano m.in. część tekstów romantycznych i oświeceniowych, więc teksty Zofii Kossak tak łatwe, okażą się zbyt trudne, bo: „Ku uciesze nieuka, wchodzi do szkoły <poezja> Martyniuka”. O tempora, o mores... zawołać wypada za Cyceronem.

Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę nad językiem „Bursztynów”. Rzeczywiście, może on sprawić trochę kłopotów, spowolniać czytanie, ale… trudno przecież nie dostosowywać języka do opisywanych czasów. Pisarka zastosowała archaizację, więc opowiadania to gotowy materiał do ćwiczeń. Pojawiają się tu wszystkie typy archaizmów: fleksyjne, słownikowe, fonetyczne, znaczeniowe, słowotwórcze i składniowe, np. samodwa, nidokąd, kłobuk, łacno, szczwacz, przyrzeczony (dziś w znaczeniu: narzeczony) i wiele innych. No, ale to już wyższy poziom. Choć kiedyś w liceum uczono podstaw gramatyki historycznej, jak mówi jeden z bohaterów: „mówimy tą samą mową, ale nie tym samym językiem”.

Najpiękniejsze, moim zdaniem, najbardziej wzruszające jest opowiadanie „Doktor Marcinek”. Pisarka ocaliła w nim od zapomnienia słynnego niegdyś i podziwianego, nawet przez zaborcę, obywatela Poznania. Jego chwytające za serce dzieje odkrywa przed czytelnikiem Zofia Kossak. Tak oto historia zaklęta w literackich bursztynach ukazuje nam się w pełnej krasie.

 

Książka dofinansowana ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury 

 

/mwż

Mrozek Jadwiga

dr Jadwiga Mrożek-Myszkowska

Doktor nauk humanistycznych, polonistka, wykładowca akademicki na uniwersytetach w Tbilisi, Gori oraz Tajpej, publicystka, autorka książki, a także licznych artykułów naukowych o Zofii Kossak. Do kręgu jej szczególnych zainteresowań należą literatura okresu międzywojnia oraz współczesna.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Bursztyny #opowiadania
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej