Sztuczna inteligencja w ostatnich latach wkracza w nasze życie z coraz większym rozmachem. Ma ona służyć człowiekowi, być dla niego narzędziem. Jakie jest miejsce AI w świecie sztuki?
Digital art, bądź sztuka cyfrowa, od lat osiemdziesiątych funkcjonuje jako pełnoprawny kierunek w sztuce. Można go studiować, a w galeriach obrazy te wiszą obok namalowanych farbami olejnymi czy pastelami i funkcjonują jako dzieło zwyczajnie stworzone inną techniką. Zanim to się stało, dyskutowano, czy to nie swego rodzaju „oszustwo” i czy artyści tworzący za pomocą programów graficznych nie rekompensują sobie technologią braku warsztatu. Czy możemy użyć tej analogii w stosunku do obrazów generowanych przez sztuczną inteligencję?
Wartość artystyczna
Zgodnie ze słownikiem PWN „dziełem sztuki” możemy nazwać obrazy, rzeźby itp., które posiadają „wartość artystyczną”. Co to właściwie znaczy? Dla kogoś dzieła Jacksona Pollocka będą ekspresjonizmem abstrakcyjnym, a dla kogoś innego – farbą rozlaną na płótnie. Z kolei Mark Rothko będzie przedstawicielem color field painting dla jednych, a dla drugich jego obrazy będą kolorowymi prostokątami na tle innego koloru.
Co decyduje o „wartości artystycznej” – estetyka (czyli żeby coś było po prostu ładne); warsztat mistrzów realizmu; kreatywność techniki; przekaz i warstwa metaforyczna; emocje, jakie wywołuje dane dzieło? Rzadko która praca posiada wszystkie te cechy. Jednak gdy spojrzymy na zawartość wielkich galerii sztuki czy muzeów narodowych – każdemu dziełu można przypisać przynajmniej jedną z tych cech.
Grafiki stworzone za pomocą sztucznej inteligencji bez cienia wątpliwości można określić mianem oryginalnych. Często są tak abstrakcyjne, niepodobne do niczego, co znamy, a jednak korzystające z obrazów rzeczywistości, że aż niepokojące. Czy jednak jest to oryginalność Salvadora Dalego albo Zdzisława Beksińskiego? Czy oryginalność jest tożsama z kreatywnością?
Z powyższych rozważań wyłania się konkluzja, że grafika, którą otrzymujemy, wpisując pewne hasła w czat sztucznej inteligencji, nie powinna być uznawana za dzieło sztuki. Czy jednak w każdym wypadku? Pobawię się w „adwokata diabła”.
AI nie może być kreatywne, bo korzysta ze zbioru danych – obrazów i zdjęć wcześniej stworzonych przez człowieka. Czy jednak każdy artysta tego nie robi? Bazujemy przecież na kontekście kulturowym, na tym, co kiedyś wiedzieliśmy, na skojarzeniach, jakie mamy, naśladujemy artystów, których lubimy. Jednym z wyznaczników dzieła sztuki jest to, że artysta chciał nam coś przekazać. Obrazy wspomnianego Beksińskiego pobudzają wyobraźnię, wzbudzają wiele emocji, próbujemy niejednokrotnie doszukiwać się w nich różnorakich znaczeń. Sam artysta twierdził jednak, że te prace to tylko „zapis” jego snów i on nie próbuje w nich zawrzeć żadnego „drugiego dna”.
Tylko że kreatywność pochodzi z pomysłu, z zestawienia doświadczeń, których algorytm nie może mieć. Może i Beksiński nie malował z intencją zawarcia jakiegoś przesłania, jednak w obrazie stworzonym przez człowieka, który używał swojego umysłu, wiedzy, doświadczeń, refleksji do procesu twórczego – jest sens doszukiwać się ukrytego, może nawet niezamierzonego przez artystę znaczenia. W grafice wygenerowanej przez algorytm – niekoniecznie.
AI jako narzędzie
Czy nasza awersja, a może nawet strach, nie są podobne do uczuć, jakimi targani byli artyści plastycy w latach siedemdziesiątych, kiedy popularność zyskiwało digital art? Albo jeszcze wcześniej – kiedy rodziła się fotografia? Dzisiaj już wiemy, że żadne z nowych narzędzi tworzenia dzieł wizualnych nie wyparło obrazów olejnych czy rzeźby w marmurze. Są to kolejne gałęzie sztuki, posługujące się innymi materiałami i technikami. Czy można tak spojrzeć na AI?
Aleksander Fafuła zaprezentował obraz, który powstał za pomocą algorytmu GAN. Program ten determinuje finalny kształt dzieła, mając do dyspozycji obrazy z Wikipedii. Tym, co przetwarzała jednak sztuczna inteligencja, była muzyka grana przez artystę na perkusji.
Anna Ridler, malarka z Londynu, wprowadza do zbiorów danych AI zdjęcia, obrazy i inne dzieła wyłącznie swojego autorstwa. W ten sposób generuje grafiki, sztucznej inteligencji używając tylko jako narzędzia.
Aleksander Segieth stworzył intermedialny projekt audio, który polega na rozmowie dwóch sztucznych inteligencji – personalnych asystentów Siri oraz Google, bez udziału człowieka. Czy nie przypomina to do złudzenia performace’u?
To tylko kilka przykładów. Prace tych autorów trudniej już bez zawahania ocenić jako nie-sztukę tylko dlatego, że w procesie tworzenia wykorzystali oni sztuczną inteligencję, prawda?
Problem autorstwa
W sztuce tworzonej przy pomocy programu graficznego czy aparatu nie ma wątpliwości co do tego, kto jest autorem pracy. Jednak przy algorytmach AI sprawa jest bardziej skomplikowana. Czy za autora brana ma być osoba, która podała sztucznej inteligencji hasła? A może laury powinien zebrać trener algorytmu? Lub jego twórca? Czy może autorem trzeba by było nazwać po prostu samą sztuczną inteligencję?
Innym problemem związanym z prawami autorskimi jest sam mechanizm działania takiego programu. Algorytm, aby stworzyć nowy obrazek, o który prosimy za pomocą wpisywanych haseł, posługuje się dostępną mu bazą. Oznacza to, że korzysta z dzieł innych artystów, najczęściej bez ich wiedzy i zgody. Wiele firm tworzących AI nie podaje do wiadomości publicznej, jak dokładnie działa ich program. Aby obchodzić problem praw autorskich, firmy te często wynajmują pracowników akademickich lub studentów, którzy z racji statusu naukowego mają o wiele większe możliwości legalnego dostępu do materiałów i ich wykorzystania.
Problem pojawia się również w kontekście stylu własnego artysty, który nie jest objęty prawem autorskim. Pracująca dla Disneya amerykańska ilustratorka Hollie Mengert padła ofiarą tej pułapki. Pewien użytkownik serwisu Reddit opublikował prace łudząco podobne do tych wychodzących spod ręki artystki, imitujące jej charakterystyczną kreskę. Internauta miał użyć jedynie 32 oryginalnych dzieł Mengert, aby z pomocą sztucznej inteligencji po niespełna trzech godzinach pracy otrzymywać grafiki niemal identyczne z tym, co tworzy ilustratorka.
Wyzwania prawno-etyczne pojawiają się nie tylko przy użyciu sztucznej inteligencji do tworzenia grafik. Istnieją już programy, które zastępują lektorów, mając do dyspozycji jedynie próbki głosu prawdziwych ludzi. Osoby te, sprzedając nagranie, nie mają absolutnie żadnej kontroli nad tym, do czego ich głos będzie wykorzystany.
Istnieją też aplikacje do tworzenia muzyki, które nie wymagają jakiejkolwiek wiedzy ani umiejętności muzycznych. W ten sposób powstały nowe piosenki, które do złudzenia przypominają utwory The Beatles. Do kogo należeć będą tutaj prawa autorskie? Kto będzie uprawniony do pobierania tantiem za odtwarzanie muzyki kreowanej przez sztuczną inteligencję?
Schyłek sztuki czy szansa na wzbogacenie?
Obecność sztucznej inteligencji w świecie sztuki może ją zniszczyć, chyba że nauczymy się tę technologię, jak wszystkie poprzednie, ujarzmiać. To od nas zależy, czy programy korzystające z AI będą narzędziem, które kreatywnie wykorzystamy do tworzenia czegoś nowego, czy w wyrachowany sposób użyjemy technologii do bezwysiłkowego zarabiania.
Wierzę, że nadal – o ile będziemy w stanie poznać, czy coś jest dziełem sztucznej inteligencji, czy człowieka – większą wartość będą miały dzieła stworzone przez człowieka. Tak jak masowa produkcja niektórych rzeczy nie przekreśliła pracy rzemieślników tworzących ręcznie. Jesteśmy w stanie docenić ich kunszt oraz pracę i za ręcznie wykonaną odzież, meble, biżuterię itd. jesteśmy skłonni zapłacić wyższą kwotę.
Ufam też, że powstaną z czasem ramy prawne, które będą nakazywały podawanie techniki wykonania dzieła, a gałąź prawa autorskiego podejmie wreszcie wyzwania, jakie stawia przed ludźmi sztuczna inteligencja.
Byłabym więc ostrożna, ale nie przerażona perspektywą, jaka się przed nami już zaczęła malować. Ale mogę być trochę naiwna z tymi wszystkimi nadziejami i wiarą w ludzi.
Tekst pochodzi z kwartalnika Civitas Christiana nr 3 / lipiec-wrzesień 2023
/ab