Dziedziczka Tarnowskich, matka Esterházych

2025/05/26
Projekt bez nazwy32
Fot. Józef Sebald, Polona.pl, domena publiczna / Portret Janosa i Elżbiety Esterhazych

Stosunkowo niedawno czytelnicy kwartalnika „Civitas Christiana” mieli okazję zapoznać się z przywódcą słowackich Węgrów okresu międzywojennego, Jánosem Esterházym. Po kądzieli był on Polakiem, a wobec wczesnej śmierci ojca mały János na dobrego Węgra został wychowany przez niezwykłą polską matkę, Elżbietę z Tarnowskich Esterházy.

Życie oddane w służbę narodowi węgierskiemu

W wigilię mojego ślubu, który życie moje oddawał w służbę narodu węgierskiego, ojciec mój, ś.p. Stanisław hr. Tarnowski, dwukrotny Rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego i długoletni Prezes Akademii Umiejętności w Krakowie, przyniósł mi mały odlew dzwonu Zygmuntowskiego ze słowami: Nie zapomnij nigdy, co jesteś winna Twojej dawnej Ojczyźnie.

Tymi słowami Elżbieta z Tarnowskich Esterházy (1875-1955) zaczynała przedmowę do pierwszego ze swoich znakomitych przekładów dzieł najwybitniejszego węgierskiego (a może i europejskiego) kaznodziei dwudziestolecia międzywojennego, księdza (późniejszego biskupa) Tihaméra Tótha.

Małżeństwo oddało więc życie tej dzielnej kobiety „w służbę narodu węgierskiego” – i wielką przysługę oddała mu hrabianka Tarnowska, dochowując przybranej ojczyźnie wierności w czasie (i miejscu) szczególnie dla niej trudnym.

Miłość umie czekać

Zanim jednak Stanisław Tarnowski w styczniu roku 1898 udzielił Elżbiecie ojcowskiego błogosławieństwa na ślub, musieli zakochani długo czekać. Jakkolwiek bowiem przyjaźń polsko-węgierska już w XVIII wieku była opiewana jako starożytna, to dziejowy moment, w którym Elżbieta poznała się z przystojnym madziarskim huzarem, był szczególnie delikatny. Węgry wywalczyły sobie równoprawny wobec Austrii status w monarchii habsburskiej. Warto dodać, że w tym okresie węgierski rząd prowadził politykę bezwzlędnej madziaryzacji – nawet w seminariach duchownych można było otrzymać „wilczy bilet” za czytanie słowiańskojęzycznych gazet. Trudno się więc dziwić, że stary hrabia Tarnowski z rezerwą podchodził do kandydata na zięcia i przez długie trzy lata odmawiał młodym swojego błogosławieństwa, zapewne nie bez nadziei, że czas ten pozwoli jego młodziutkiej córce, na zabój zakochanej w Jánosu Esterházym, odzyskać trzeźwość umysłu, której brak charakteryzuje wszak stan zakochania.

Młodzi sprostali jednak próbie czasu. Hrabia Tarnowski – którego w owej przedmowie pisanej cztery dekady później sama Elżbieta nazwie „najidealniejszym katolikiem, Polakiem, patriotą, politykiem, uczonym, a w życiu domowym synem, bratem, mężem i ojcem rodziny” – potrafił to dostrzec. A dostrzegłszy, że to, co połączyło Elżbietę i Jánosa, jest czymś więcej niż płochym uczuciem, przestał stawiać opór. Może też przekonał się co do szczerości katolickiej wiary przyszłego zięcia (jego wnuczka, Maria Mycielska, wspominała później, że „obiekcje Dziadzi były natury światopoglądowej – Węgrzy uchodzili za niedowiarków”).

Brama wszystkim otwarta

Tarnowski nie poprzestał jednak na samej tylko zgodzie. Skoro swoją córkę oddawał węgierskiemu huzarowi, to tym samym oddał ją także węgierskiemu narodowi. Kochającego (acz apodyktycznego) ojca i gorliwego patriotę musiało podwójnie boleć jej zamęście – jeśli jednak klamka zapadła, to Elżunia miała umieć własne dzieci wychować na gorliwych patriotów nowej ojczyzny, godnych wielkiego nazwiska Esterházy.

János Esterházy starszy i Elżbieta z Tarnowskich wzięli ślub 8 stycznia 1898 w Krakowie, po czym zamieszkali w rodzinnym majątku w Nyitraújlak na Górnych Węgrzech (dzisiejszej Słowacji). Na tle wielkiej madziaryzacji ich rodzina stanowiła chwalebny wyjątek. Nie tylko nie zmuszali swoich wieśniaków do mówienia po węgiersku, ale sami uczyli się ich mowy. Brama ich majątku zawsze stała otworem dla potrzebujących. Trójka małych Esterházych bawiła się ze słowacką wiejską dzieciarnią, rozmawiając z rówieśnikami po ichniemu.

Polska matka węgierskich dzieci

Początkiem końca sielanki wiejskiego życia Esterházych była nagła śmierć ojca rodziny, hrabiego Jánosa, w roku 1905. Przystojny huzar miał zaledwie 41 lat. Osierocił troje dzieci, z których najstarsza córka miała raptem siedem lat. Najmłodsza, roczna Marysia, nie będzie zaś nawet pamiętała swojego ojca… Do łoża śmierci hrabia wezwał czteroletniego syna – to on miał wszak podjąć wielkie tradycje rodu…

– Synu! – powiedział – Bądź zawsze dobrym Węgrem!

Umierający żołnierz nie mógł przypuszczać, co słowa te będą oznaczać w kolejnych dekadach. Tym mniej mógł z tego patriotycznego testamentu zrozumieć czterolatek. Kto miał go nauczyć bycia dobrym Węgrem? Przecież nie słowaccy rówieśnicy, z którymi się bawił…

Trud ten wzięła na siebie córka rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Elżbieta hrabianka Tarnowska była teraz hrabiną Esterházy i wykonawczynią testamentu zmarłego męża. Z całym zaangażowaniem podjęła pracę wychowywania swoich dzieci na dobrych Węgrów, ale przede wszystkim na dobrych ludzi i katolików.

Nie brakowało jej przykładów do naśladowania. Zapewne teraz szczególnie często wspominała swojego ojca, który przez większą część życia nauczał młodzież „żywym słowem wykładów, piórem w swych dziełach, a przede wszystkim przykładem swojego kryształowego, niezłomnego, nieskazitelnego charakteru”. Był punktem odniesienia, według którego młoda wdowa formować chciała dzieci, ucząc je „kochać Boga i Kościół katolicki, kochać Ojczyznę dobrze i mądrze, kochać Prawdę, Dobro i Piękno”.

Szlachectwo zobowiązuje

Elżbieta nie była samotną matką w znaczeniu, jakie boleśnie dotyka tysiące młodych kobiet porzuconych przez ojców ich dzieci. Ojciec szlachetny i kochający, który umarł otoczony rodziną, może nadal w jakiś sposób wypełniać swoją rolę, pozostając dla dzieci ważnym punktem odniesienia. Pamięć o mężu była dla młodej wdowy pokrzepieniem w trudach, jakie musiała podjąć w wieku zaledwie trzydziestu lat, z jednym dzieckiem u piersi i dwójką uczepionych jej spódnicy. Pamięć ta wypełniała jej serce dumą, otuchą i determinacją – bo zobowiązywała do dzielnego wypełniania jego ostatniej woli.

O oddaniu Elżbiety mężowi i sprawie, jaką jej powierzył, najlepsze świadectwo wyda jej syn, który stawszy się przywódcą słowackich Węgrów, powie, wspominając ów testament swego ojca:

„Nigdy nie zrozumiałbym, co miało oznaczać to pożegnanie, gdyby nie stojąca przy moim boku matka, której teraz, zaraz po Bogu, dziękuję. To jej zawdzięczam, że pojąłem, co oznaczały skierowane do mnie słowa ojca. Jej, która jakkolwiek nie była Węgierką z urodzenia, stała się tak bardzo częścią tego narodu, że dziś jej serce jest bez reszty oddane sprawie Węgrów”.

Czyste skrzydła białej duszy

Śmierć głowy rodziny była zaledwie początkiem trudności. I początkiem wielkiego egzaminu Elżbiety. Rok 1918 przyniósł rozpad monarchii habsburskiej, a traktat trianoński usankcjonował utratę przez Węgry dwóch trzecich terytorium – w tym dzisiejszej Słowacji. W miejsce poprzedniej madziaryzacji teraz przyszło bezwzględne prześladowanie pozostałej w Czechosłowacji mniejszości węgierskiej. Ród Esterházych utracił ogromną część majątku. Elżbieta, córka Tarnowskich, mogła wobec tego kataklizmu powrócić do pierwszej ojczyzny. Uznała jednak za swoją powinność pozostać na „ziemiach utraconych” przez ojczyznę drugą.

Kolejnym kataklizmem w jej życiu stała się II wojna światowa, a następnie gorszy od samej wojny stalinizm, którego ofiarą padł także ukochany syn, wywieziony do gułagu, a w Czechosłowacji zaocznie skazany na śmierć za rzekomą „zdradę ojczyzny”. Elżbieta straciła dom, a w końcu została zmuszona do emigracji. Modlitwą i miłością do końca towarzyszyła w krzyżowej drodze synowi. Opatrzność oszczędziła jej jednak udziału w ostatnich jej stacjach, kiedy to János dogorywał w więzieniu, a następnie rodzinie odmówiono wydania jego ciała.

Elżbieta pokochała przybraną ojczyznę – János Esterházy, młodszy syn, mógł wręcz mówić o jej „bezgranicznym oddaniu” sprawie węgierskiej. Nie zapomniała jednak o polskości własnej duszy. W latach trzydziestych, kiedy jej syn stawał się politycznym liderem słowackich Węgrów, Elżbieta zajęła się tłumaczeniem książek Tihaméra Tótha, a jej piękna przedmowa do jednej z nich (Młodzieńca z charakterem) mówi dobitnie o jej miłości do pierwszej ojczyzny:

Gdy mój Ojciec schodził z pola czterdziestoletniej pracy, na uroczystości jubileuszowej w Auli Almae Matris Jagiellońskiej, między innymi Henryk Sienkiewicz składał mu dzięki imieniem Warszawy, Królestwa Polskiego, Wołynia, Podola, Ukrainy, za to, że: Przez całe życie strzegł czystości piór Orła Białego! Niech do każdego z młodych czytelników, u końca znojnej jego pracy, zwróci się Ojczyzna z tym zaszczytnym uznaniem. Ale jeżeli tak górnej chwili dożyć chcecie, musicie najprzód: Strzec czystości skrzydeł własnej białej duszy!.

Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 2/2025

 

/ab

o. Wawrzyniec Maria Waszkiewicz

o. Wawrzyniec Maria Waszkiewicz

Misjonarz Matki Bożej Anielskiej, proboszcz węgierskiej parafii na Słowacji, autor książek.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#matka #Polska #patriotyzm #Węgry #János Esterházy #Elżbieta z Tarnowskich Esterházy #Elżbieta Esterházy #dziedzictwo #historia #polsko-węgierska przyjaźń #polsko-węgierskie relacje #polskość
© Civitas Christiana 2025. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej