Z ks. prof. dr. hab. Piotrem Mazurkiewiczem z Instytutu Politologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego rozmawia Alicja Dołowska.
Marguerite Peeters, autorka raportów i książek o politycznej globalizacji lewicowej rewolucji kulturalnej, była gościem na spotkaniach w UKSW, które prowadził również Ksiądz Profesor. Jak ująć zjawisko, któremu po-święcone są jej prace?
Peeters zajmuje się globalizacją przemian zachodzących w zachodniej cywilizacji. Dokonują się one pod hasłem rewolucji seksualnej, ale celem jest zerwanie z antropologią, na której została zbudowana cywilizacja europejska. Przez wieki Europa promieniowała na świat, dzięki temu, że chrześcijańską wizję człowieka proponowała innym kulturom. Przemiany po 1968 roku spowodowały przyspieszony proces dechrystianizacji w myśleniu o człowieku, również zmianę wzorców odnoszących się do ludzkiej seksualności, małżeństwa i rodziny.
Na czym polegają zagrożenia nowej globalnej etyki laickiej, dokonującej się „dla dobra ludzkości”?
Chrześcijaństwo głosi, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Jest kimś zasadniczo innym niż zwierzęta. W biblijnym opisie stworzenia Pan Bóg przyprowadza do Adama zwierzęta, mając nadzieję, że znajdzie odpowiednią dla siebie pomoc. Choć wydawałoby się dość naturalne, że człowiek wskaże któreś spośród zwierząt, uznając się za podobnego do niego, np. szympansa Bonobo, Adam nie znalazł żadnego podobnego sobie. Nie chodzi tu o brak podobieństwa cielesnego, ale o coś znacznie głębszego. Mówimy, że w tym wypadku istnieje przepaść bytowa. Nauczyliśmy się, w zgodzie z pewnym prymitywnym wyobrażeniem o teorii ewolucji, dopatrywać się ciągłości między szympansem a człowiekiem. W sensie metafizycznym nie ma przejścia od zwierzęcia do człowieka. W związku z tym, myślenie o świecie zwierzęcym przypomina nam – właśnie poprzez to niepodobieństwo – o wyjątkowości człowieka. W konsekwencji nie tylko powinien on być traktowany w wyjątkowy sposób, czego wymaga uszanowanie jego godności, ale także powinien w życiu postępować według pewnych specyficznie ludzkich praw, które nazywa-my prawami moralnymi. Nie wolno go traktować instrumentalnie, ale zarazem on sam nie powinien zniżać się do poziomu animalia. Reguły naturalnego prawa moralnego wpisane są w ludzką naturę i – dzięki rozumowi – są możliwe do odczytania przez nas. Mówi się niekiedy o gramatyce moralnej. Stąd człowiek powinien po-stępować inaczej niż zwierzęta. Tym-czasem „nowa antropologia” traktuje człowieka jak jedno z wyżej rozwiniętych zwierząt. W związku z tym proponuje wzorce zachowań analogiczne do występujących w świecie zwierzęcym.
Fałszywa antropologia stworzyła antyludzką ideologię?
Myślenie ma swoje konsekwencje w ludzkim działaniu. Zasadnicze zmiany w podejściu do człowieka najłatwiej zaobserwować w podejściu do człowieka w chwilach, gdy jest on najsłabszy. Chodzi o początek i koniec ludzkiego życia. W przypadku początku życia pojawiają się wszystkie tematy związane z aborcją, antykoncepcją, in vitro, surogacją, eksperymentami na ludzkich embrionach, tworzeniem hybryd czy chimer ludzko-zwierzęcych. A jeśli chodzi o koniec życia – dyskusja do-tyczy dobrowolnej i niedobrowolnej eutanazji. W debatach tych chodzi o odpowiedź na pytanie, kto należy do naszej wspólnoty, a w związku z tym kogo życie i godność powinniśmy chronić. Albo – mówiąc odwrotnie – kogo decydujemy się wykluczyć z naszej wspólnoty.
Dlaczego Peeters tak silnie akcentuje szkodliwość rewolucji seksualnej 1968 roku? Seksualność to przecież bardzo intymna sfera człowieka.
Główni ideolodzy rewolucji seksualnych wychodzili z założenia, że poprzez zmianę formy życia seksualnego doprowadzą do zasadniczej zmiany w sposobie funkcjonowania społeczeństwa. Np. doprowadzając do wczesnej inicjacji seksualnej dzieci, zniszczy się hierarchię społeczną. Dzieci bowiem, które przeszły inicjację seksualną, nie słuchają już rodziców, nie uznają ich autorytetu. Rewolucja seksualna jest więc narzędziem rewolucji społecznej. Zasadniczego przebudowania samego rdzenia stosunków społecznych. Praktykowano to w Rosji Sowieckiej bezpośrednio po rewolucji październikowej. Wówczas też po raz pierwszy użyto pojęcia „rewolucja seksualna”.
Dochodzi też do reinterpretacji pojęć. Tradycyjnie rozumianym ter-minom nadaje się nowe treści. Ludzie nie znają nowych znaczeń i nie uświadamiają sobie niebezpieczeństwa, w jakim się znaleźli.
Toczy się walka o władzę nad społeczeństwem. Jednym z istotnych narzędzi w tej walce jest kultura. Ludzie zawsze się spierali. Specyficznie ludzkim sposobem prowadzenia sporów i ich rozstrzygania jest rozmowa. Staramy się wówczas ustalić fakty, dochodzić mozolnie do prawdy, przekonywać się wzajemnie, a wreszcie podejmujemy wspólne decyzje. Ponie-waż człowiek jest istotą racjonalną, staramy się w dyskusji odwoływać do rozumu. Nowością jest psucie języka na masową skalę. Porozumiewamy się za pomocą słów, ale dzisiaj próbuje się zmienić ich znaczenie albo eliminować z języka terminy powszechnie znane i rozumiane, po to, by zastąpić je nowymi, nie wywołującymi w ludzkich umysłach żadnych skojarzeń. Czyni to jakąkolwiek racjonalną rozmowę niemożliwą. Gdy nie dysponujemy wspólnym językiem, gdy słowa są zafałszowane, gdy nie nadają się do tego, aby przekazywać myśli, wspólnota się rozpada. W praktyce oznacza to, że relacje odwołujące się do racjonalności zostają zastąpione przez relacje odwołujące się do argumentu siły. Sam język zostaje sprowadzony do poziomu narzędzia służącego panowaniu nad innymi, manipulacji, kierowaniu pewnymi procesami społecznymi bez świadomej zgody tych, których to dotyczy.
Dokonująca się rewolucja kulturowa burzy dotychczasowy sposób postrzegania rzeczywistości i narusza wartości etyczne. Utrudnia lub wręcz uniemożliwia rozpoznanie, co jest dobre, a co złe.
Aby rozpoznać, co dobre, a co złe, człowiek musi używać rozumu. Pewne podstawowe twierdzenia w zakresie etyki są dostępne każdemu w sposób oczywisty, np. zasada, że dobro należy czynić, a zła unikać. Inne są logicznymi wnioskami z tej pierwszej zasady. Na tym poziomie spory etyczne dotyczą tego, czy człowiek popraw-nie używa rozumu. Później dochodzi do zastosowania tych niezmiennych zasad w zmieniających się okolicznościach. Tutaj istotne jest właściwe zrozumienie tychże okoliczności i wy-ciągnięcie konkretnych, praktycznych wniosków szczegółowych. Cały proces może zostać zakłócony, jeśli człowiek np. na skutek emocji, złych nawyków, nacisku ze strony społeczeństwa czy „zdeformowanej” kultury nie potrafi poprawnie używać rozumu. Obserwując większość toczących się dzisiaj w mediach czy w parlamentach debat etycznych, widzimy, że adwersarze odwołują się w nich przede wszystkim do ludzkich emocji. Racjonalność na ogół usunięta jest na bok. Przenosimy w ten sposób na grunt etyki zasadę znaną z dziedziny sztuki; tam, że piękne jest to, co się komu podoba, tu, że dobre jest to, co się komu podoba. Jest to swoiste „zwycięstwo sztuki nad naturą”. O ile subiektywne oceny są uprawnione na gruncie estetyki, choć też – jak się wydaje – jedynie do pewnego stopnia, o tyle przenoszenie subiektywnych i najczęściej po prostu emocjonalnych kryteriów oceny na grunt etyki może powodować uznanie za „dobre” subiektywnie czegoś, co obiektywnie krzywdzi nawet rażąco drugich ludzi.
Nowa ideologia proponuje pełną wolność bez oceny. A bez oceny okazuje się, że wszyscy mamy rację.
Zmiany dokonują się już na polu samej koncepcji edukacji. Tradycyjnie młode pokolenie było wprowadzane w obszar kultury przez starsze. Była relacja mistrz – uczeń. Platon w ósmej księdze „Państwa” w wymowny sposób opisuje proces rozpadu demokracji. Jednym z najistotniejszych elementów tego procesu jest odwrócenie relacji między-pokoleniowych. „Nauczyciel boi się swoich uczniów i zaczyna im pochlebiać, a uczniowie nic sobie nie robią z nauczyciela”. Los nauczyciela jest w rękach młodzieży. Odwrócona hierarchia sprawia, że zerwany zostaje przekaz tradycji kulturowej, intelektualnej, religijnej. Wprawdzie wielu rzeczy można się dowiedzieć w Wikipedii, ale nikt dzięki dostępowi do zasobów Internetu nie staje się dojrzałym człowiekiem. Dojrzałość intelektualna to coś innego niż wykucie na pamięć encyklopedii. Potrzebny jest przewodnik, który nie tylko zna linki do różnych portali, ale także „linki” łączące poszczególne informacje i fakty w sensowne opowieści. Z tego, że autorytety są potrzebne w życiu i że w pewnych sprawach przysługuje im głos decydujący, dobrze zdajemy sobie sprawę, np. gdy idziemy do lekarza. Nie chcemy bo-wiem, aby decyzję o terapii, jakiej będziemy poddani, podejmował demokratycznie cały personel szpitala.
Hasła nowej ideologii, jak np. zrównoważony rozwój, zdrowie seksualne i reprodukcyjne kobiet, gwarancja jakości życia dla wszystkich, były tematami konferencji organizowanych przez ONZ, z których ustalenia weszły do światowego prawodawstwa. W tradycyjnym pojęciu tych nazw zawarte jest dobro. Dlaczego Peeters twierdzi, że to pułapka?
Ponieważ te terminy mają pewne znaczenie techniczne. W podręcznikach akademickich czy aktach prawnych słowa, których używa się, mogą mieć inne znaczenie niż w języku po-tocznym. Terminy, które pani przytoczyła, celowo są skonstruowane w taki sposób, żeby w języku potocznym kojarzyły się z czymś etycznie dobrym, natomiast w języku prawnym ich sens jest odmienny. Mówimy np. o zrównoważonym rozwoju, myśląc na ogół wyłącznie o poszukiwaniu optymalnego modelu rozwoju gospodarczego. Tymczasem w skład tego technicznego terminu wchodzi także tzw. zdrowie reprodukcyjne, tzn. również antykoncepcja i aborcja.
Zanegowanie wartości, bo to narzuca globalna rewolucja kulturowa, wpędza ludzi w kryzys antropologiczny, kryzys małżeństwa i rodziny, przede wszystkim zaś godzi w Kościół, który stoi na gruncie wiary, praw naturalnych i tradycji.
Kościół prowadzi działalność ewangelizacyjną w świecie, który nie jest idealny. Przeszkody, w tym także otwarte prześladowania, nie zahamowały ewangelizacji. Dzisiaj nie mamy ani szczególnie lepszych, ani znaczą-co gorszych warunków do prowadzenia misji.
Trzeba jedynie zdawać sobie sprawę, że świat wokół nas nie jest ukształtowany według wyobrażeń chrześcijańskich, a zatem – jak przypominał św. Paweł – nie wolno nam brać wzoru z tego świata. W czasach komunizmu było to oczywiste. Niektórzy mieli nadzieję, że skoro przeciwnik został pokonany, to można będzie spocząć na laurach. Była to jednak fałszywa nadzieja. Jan Paweł II podkreślał, że nie ma idealnego systemu. Również świat liberalny niesie ze sobą wiele zagrożeń. Niewątpliwie jest on sam w sobie lepszy od systemu totalitarnego, w którym żyliśmy, ale mimo to nie zasługuje na bezwarunkową akceptację. Kościół nie może upodabniać się do świata. Ma dążyć do tego, aby świat upodabniał się do niego. Jest to zadanie aktualne w każdym czasie.
/md