Pracujmy dla cywilizacji życia

2014/01/20

Z Markiem Jurkiem, byłym marszałkiem Sejmu RP, przewodniczącym Prawicy Rzeczypospolitej, rozmawia Łukasz Krzysztofka

Czy katolik powinien angażować się w politykę?

– Oczywiście, to po prostu kwestia odpowiedzialności za innych, za ojczyznę, naród, do którego należymy, i za mniejsze wspólnoty.

Jakimi cnotami powinien odznaczać się dobry polityk?

– Przede wszystkim właściwą hierarchią wartości, wiedzą, odwagą, otwartością na ludzi.

Czy poseł może zostawić swoją moralność poza Sejmem?

– To zupełnie fałszywa postawa. W sumieniu rozpoznajemy dobro wspólne. Polityk cały czas musi ważyć sprzeczne racje i argumenty. Podlega presji różnych oczekiwań, często formalnie uprawnionych. Sam musi dokonywać rozstrzygnięć. Sumienie, a więc rozum moralny, jest najlepszym drogowskazem pokazującym rozwiązania najlepsze dla wszystkich. Oczywiście, trzeba go dobrze używać i nie mylić z nastrojami czy emocjami.

Czy polityk powinien stawać w obronie Kościoła?

– Oczywiście, Kościół ma autorytet dany od Boga, Ecclesia jest Mistrzynią Prawdy, a w życiu narodowym jest wspólnotą najważniejszą. Dla każdego chrześcijanina chrzest jest podstawą tożsamości. Ale również dla naszej Ojczyzny, tak jak dla innych narodów chrześcijańskich.

Jakie ryzyko ponosi polityk, który przyznaje się otwarcie do wartości chrześcijańskich?

– Ryzyko tego, że padnie ofiarą wrogości antychrześcijańskiej, a nawet nienawiści. Tylko, że to właściwie nie ryzyko, ale po prostu część kondycji chrześcijańskiej. Ewangelia mówi nam jasno, że spotkamy się z wrogością, a ucieczka od tego byłaby ucieczką od naśladowania Chrystusa. Powinniśmy się jedynie obawiać, żebyśmy sami nie byli winni.

Jak Pan rozumie dobro wspólne?

– Dobro wspólne odczytujemy poprzez naturę ludzką i kulturę swojego narodu. To wypełnianie nakazów, które wynikają z tych dwóch źródeł. Troska o całą Ojczyznę i prawa wszystkich ludzi.

Co jest dla Pana priorytetem w działalności politycznej?

– Silna Polska, umacniająca swoją niepodległość, opierająca się na zasadach cywilizacji życia i praw rodziny. Jeśli mamy państwo – możemy kształtować naszą przyszłość. Naród bez państwa jest jak sparaliżowany człowiek, który nie panuje nad własnym życiem.

Jak jest z naszą niepodległością dzisiaj?

– Nie korzystamy z atutów, jakie daje nam niepodległe państwo. Ale już ksiądz Skarga w czasach największej potęgi Polski, za panowania Zygmunta III, gromił lekceważenie przez Polaków własnego państwa. Tymczasem niepodległość jest największym dobrem, jakie nam się wydarzyło (jak to powiedział bł. Jan Paweł II w Sejmie).

Powiedzenie „władza kłamie” na trwałe wpisało się już w nasze słownictwo. Czy polityk może mówić prawdę?

– Powinien zawsze mówić prawdę, jak każdy człowiek, ale dodatkowo dlatego, że nieodłączną częścią polityki jest organizowanie opinii publicznej. Polityk musi wyjaśniać stan spraw narodowych i wskazywać właściwe działania. Powinien być rzecznikiem nie tylko praw ludzi, ale naszych wspólnych obowiązków. Niestety, o tym politycy na ogół boją się mówić.

Jak Pan ocenia dziś styl i poziom debaty oraz sporu politycznego w Polsce?

– Z jednej strony mamy więcej wolności niż we Francji czy w Hiszpanii, poprawność polityczna jest znacznie słabsza. W Polsce nikt, poza komunistami, nie odmawia szacunku marszałkowi Piłsudskiemu jako „wrogowi demokracji”. Dobro Ojczyzny jest ciągle realną kategorią. Można bronić Dekalogu i krytykować działalność wywrotową, jak polityczny ruch homoseksualny. W wielu krajach jest to już zakazane. Ale bardzo źle jest z indywidualną odpowiedzialnością polityków, z ich odwagą cywilną. Politycy są funkcjonariuszami partii, a nie rzecznikami racji, za które ponoszą osobistą odpowiedzialność.

Jaką rolę – zdaniem Pana – powinna odgrywać Polska w chrześcijańskiej Europie?

– Bardzo aktywną, skoro jesteśmy dziś najbardziej katolickim narodem Europy. Jedna czwarta wyświęcanych corocznie kapłanów katolickich w Europie to Polacy. Polska powinna być głosem chrześcijańskiej Europy, organizować opinię chrześcijańską i wspierać te państwa, które – jak teraz Chorwacja – występują w obronie praw natury i rodziny. Europa chrześcijańska musi zacząć mówić razem. Warszawa, Budapeszt, Zagrzeb – to powinien być kręgosłup Europy Środkowej. Nie ma żadnych przeszkód, żeby kraje europejskie, które przynajmniej częściowo chronią życie, nie podpisały konwencji o ochronie życia poczętego, umawiając się, że nikt nie będzie obniżał ochrony życia poniżej dziś obowiązującego progu. Nie ma żadnych przeszkód, by nie powołać organizacji międzynarodowej, która będzie gwarantować przestrzeganie tych zasad. To samo dotyczy praw rodziny czy wychowania opartego na prawach natury.

Czy w Polsce możliwe jest takie odrodzenie wartości chrześcijańskich, taka „wiosna prawicy”, jak na Węgrzech?

– Oczywiście, ale wymaga to samodzielnej i aktywnej politycznej opinii katolickiej. Wspólnie z Marianem Piłką, wiceprezesem Prawicy Rzeczypospolitej, rozmawialiśmy na Węgrzech z tamtejszymi politykami, z ludźmi Kościoła, działaczami społecznymi. Uderzyło mnie jedno: zgodna opinia, że świadomość liderów koalicji Fideszu i chrześcijańskich demokratów znacznie wyprzedzała świadomość społeczną. Nie mówili, że muszą nadać konstytucji charakter chrześcijański, bo „ludzie tego chcą”, ale że muszą to zrobić, by Węgry mogły się odrodzić i zachować swą tożsamość.

Czy obowiązkiem polityka jest wstawianie się za sąsiadami i wspieranie ich?

– Kształtowanie dobrego otoczenia geopolitycznego to sprawa podstawowa dla racji stanu każdego państwa. Przed wojną upadek Czechosłowacji stanowił preludium do ataku Niemiec na Polskę. Naród musi bronić swych interesów na zewnątrz i robić to z tymi, z którymi interesy dzieli. Dziś dla Polski zasadniczym elementem racji stanu jest utrwalenie zmian, które nastąpiły na Wschodzie po rozpadzie Związku Sowieckiego, więc również utrwalenie niepodległości, narodowego charakteru i zachodniej orientacji państw, które uzyskały tam wolność. Rosja postkomunistyczna chce utrwalić postsowiecki system zależności. Jeśli im się powiedzie – nie będziemy bezpieczni. Drugi istotny kierunek naszej polityki to współpraca środkowoeuropejska z narodami, które należą już do tych samych organizacji międzynarodowych, co my. I wreszcie budowa silnej opinii chrześcijańskiej w całej Europie. Te trzy cele naszej polityki – desowietyzacja Wschodu, współpraca środkowoeuropejska, opinia chrześcijańska w Europie – powinny być komplementarne, a nie konkurencyjne.

Jak wygląda współpraca Prawicy Rzeczypospolitej z Prawem i Sprawiedliwością?

– To współpraca potrzebna obu partiom. Prawo i Sprawiedliwość musi walczyć o najszerszą większość w parlamencie i opinii publicznej. My – o obecność prawicy katolickiej. Jarosław Kaczyński jest niekwestionowanym przywódcą opozycji i obozu, który powinien zmieniać Polskę. My gwarantujemy obecność samodzielnej prawicy chrześcijańsko-konserwatywnej w tym obozie.

Pańskie i Pana partii plany na przyszłość?

– Chcemy zapewnić zasadom cywilizacji życia wpływ na politykę naszego państwa. Powinny znaleźć potwierdzenie w normach konstytucyjnych, międzynarodowych i w działaniach państwa, podejmowanych za każdym razem, gdy nakazują to okoliczności. Chcemy rzeczywistej polityki prorodzinnej, dążącej do przełamania kryzysu demograficznego. To dla Polski być albo nie być. I nie chodzi tylko o konsolidację elektoratu, który tak czuje – ale o zmiany realne, które zaczną się wtedy, gdy w Polsce przyjdzie na świat w ciągu roku znowu pół miliona dzieci, jak jeszcze na początku lat 90. A jak osiągniemy poziom 600 000 urodzin rocznie – będziemy bezpieczni. Chcemy kształtować opinię chrześcijańską w Europie, a przede wszystkim przywrócić znaczenie przekonań, zasad i odpowiedzialności w życiu publicznym, bez czego nie ma w ogóle poważnej polityki.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej