O wierze, cierpieniu i sensie życia z Krzysztofem Ziemcem rozmawia Karol Wyszyński
Karol Wyszyński: Panie Krzysztofie, po ciężkim wypadku, poparzeniu, jakiego pan doznał, jest Pan mocniejszy, nie stracił Pan wiary. Czy jako człowiekowi wierzącemu łatwiej było Panu przejść ten trudny czas, czy wręcz przeciwnie zwątpił Pan?
fot. Krzysztof Ziemiec/krzysztofziemiec.pl
Krzysztof Ziemiec: Rzeczywiście to doświadczenie mnie wzmocniło. Na własnej skórze przekonałem się, że prawdą jest powiedzenie, „co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Bez wątpienia jest tak, że jeśli człowiek ma w sobie wiarę i ufność jest mu łatwiej przejść przez trudne momenty. Widziałem jak ludzie, którzy nie mają w sobie tego „czegoś”, szybko się poddawali. Nie widzieli żadnego sensu w cierpieniu. Dla wielu osób życie ma wartość tylko wtedy, gdy jest lekko, łatwo i przyjemnie.
Dlaczego więc „dobrym” ludziom przytrafiają się „złe” rzeczy?
Nie ma takiej reguły. Aczkolwiek, gdy sam leżałem w szpitalu to nieraz słyszałem, jak wielu ludzi mi mówiło nawet w dobrej wierze: „patrz tylu złodziei po ulicy chodzi, a im się krzywda nie dzieje. A tutaj człowiek porządny i takie coś”. Myślę, że nie wszystko, co się nam w życiu przytrafia, zależy od nas. To jest tak: reżyser określa ramy, ale to już aktor gra, wkłada swoją ekspresję i umiejętności żeby występ był jak najlepszy. Mamy wpływ na interpretację.
Co z ludźmi, którzy nie widzą w sobie siły do walki w obliczu życiowych tragedii? Co z tymi, dla których istnieje tylko beznadzieja, ból i rozpacz? Co my możemy dla nich zrobić, jak z nimi rozmawiać?
Mogę tylko przypomnieć słowa papieża, który podkreślał, że cierpienie, choroby, trudne sytuacje – to nie jest kara za grzechy czy jakaś sprawiedliwość boska, która na nas spada. Tylko to trzeba rozumieć znacznie głębiej, w kontekście miłosierdzia i filozofii chrześcijańskiej. Ten spór musiałby rozstrzygnąć ktoś znacznie mądrzejszy ode mnie. A co można by takim ludziom powiedzieć… Taka trudna sytuacja życiowa zmusza do stawiania pytań, jaki jest sens mojego życia? Dlaczego żyję? Po co żyję? … W codziennym zabieganiu nie ma miejsca na te pytania. Może warto je zachęcić by po prostu spróbowali w ogóle postawić sobie takie pytania. Może nikt im w życiu wcześniej tego nie powiedział.
Czy po tym, co Pan przeszedł, jest Pan w jakimś sposób odporny na kolejny cios, „zahartowany”? Czy można się na cierpienie przygotować?
Myślę, że nie. Niejednokrotnie zadawałem takie pytanie, czy jeśli by ktoś wiedział, że spotka go taka tragedia, czy mógłby się przygotować, albo czy teraz postąpiłby inaczej – wszyscy mówią, że nie. Nie da się ani psychicznie, ani fizycznie – nie jesteśmy w stanie niczego przewidzieć.
Co łączy bohaterów Pana programu „Niepokonani”? Czy są pewne cechy, wartości, dzięki którym udało im się przetrwać trudny czas?
Jako człowiek wierzący wiem, że ci, którzy kierują się zasadami wiary, widzą w tym wszystkim głębszy sens. Pozwala im to znaleźć zrozumienie cierpienia, mieć nadzieję. Mają to wszystko poukładane, wiedzą, że wszystko jest po coś. Ci, którzy w momencie wypadku byli daleko od wiary, bardzo mocno się z tym zmagali. Niektórzy poradzili sobie dopiero, gdy ktoś im podsunął myśl o wierze, dopiero wtedy zaczynali układać sobie wiele spraw w głowie, stając się ludźmi nawróconymi. Te przemyślenia są czymś, co im pozwoliło stanąć na nogi. Ale są też i tacy, którzy niczego w sobie nie zmieniali i dali radę. To bardzo indywidualna sprawa.
Wiara dała im odpowiedź na pytanie o sens życia i cierpienie. A bliscy?
Ludzie, którzy nas otaczają, najbliżsi, ktoś, kto kocha, wspiera – to jest nie do przecenienia. Często o tym mówię o tym na spotkaniach z młodzieżą. Młodzi powtarzają, że mają tysiące znajomych na Facebooku. Odpowiadam, że to są bardzo wirtualne, czyli na dobrą sprawę fikcyjne znajomości. A jak przyjdzie, co, do czego, to raczej ich przy nas nie ma, – bo się boją, bo nie chcą, bo nie potrafią. Z resztą pamiętam, jaki byłem przed wypadkiem. Gdy znajomy leżał w szpitalu też nie wiedziałem, jak mam postąpić. Teraz już wiem, że bardzo ważne dla osoby chorej, złamanej życiowo, jest wyciągnięcie ręki. To może być sygnał: jestem tu obok, jak coś to zadzwoń. A może być też pomoc bardziej wymierna: finansowa, pomoc w domu, wspólny spacer. Danie komuś sygnału, że ten ktoś jest potrzebny. Mocnym przykładem jest Janusz Świtaj. Był już zdecydowany na eutanazję. Anna Dymna sprawiła, że ten człowiek jeszcze żyje. Ba, nawet dosłownie osiąga kolejne szczyty! Ania Dymna wspominała, że krzyk Janusza Świataja: „zabijcie mnie, pozwólcie mi umrzeć”, to było wołanie osoby cierpiącej, która chciała zwrócić uwagę na siebie. On krzyczał, tylko używał innych słów,: „ja tu jestem, ja czekam na was, dajcie mi rękę, pomóżcie mi!”. Anna Dymna pomogła mu znaleźć sens życia i cierpienia, dała mu odczuć, że jest komuś potrzebny, w tej chwili Janusz Świtaj jest zupełnie innym człowiekiem.
Rodzina jest siłą. Mimo to czasem to właśnie z powodu rodziny jest nam ciężko zaakceptować chorobę. Jak poradzić sobie z poczuciem, że jesteśmy obciążeniem, trudnością dla naszych bliskich?
Trzeba się z tym troszkę pogodzić, mówię troszkę, bo w jakimś sensie rzeczywiście tak jest. Z drugiej jednak strony ja żyję dla kogoś, ktoś żyje dla mnie, tak pojmuję sens życia. Trudno, zatem np. będąc rodzicem narzekać, że mam dzieci i z tego powodu same obowiązki, przecież tak się je wychowuje. Tak samo w małżeństwie, wspieramy się do ostatnich chwil. To jest coś, o czym ludzie we współczesnym świecie często zapominają, człowiek jest traktowany trochę na zasadzie takiej zabawki, którą mamy, i służy nam ona dopóki „działa”, a jak się baterie wyczerpią to już jest wtedy kłopot.
Dziękuję za rozmowę.
Krzysztof Ziemiec – dziennikarz, publicysta, autor programów: „Niepokonani”, „Prawdę mówiąc”. Autor książki: „Wszystko jest po coś”, dającej nadzieję autobiograficznej opowieści o tragicznym wypadku i odnalezieniu sensu w cierpieniu. Wiosną ukaże się kolejna książka: 12 historii znanych osób, które zwycięsko wyszły z życiowych zakrętów. „Niepokonanych” wyda wydawnictwo Rafael. Zapraszamy na stronę Krzysztofa Ziemca: http://www.krzysztofziemiec.pl/ oraz profil na Facebooku: https://www.facebook.com/KrzysztofZiemiec.