Wierny sługa Miłosierdzia

2015/03/4
5 v4
Źródło: www.misericordianie.pl

O spowiedniku s. Faustyny i apostole Miłosierdzia Bożego – bł. ks. Michale Sopoćce – z jego wychowankiem, w Mieście Miłosierdzia, rozmawia Joanna Marchel.

Księże Infułacie, jakim wychowawcą był ks.  Sopoćko?
Na pewno był wychowawcą urodzonym, charyzmatycznym, chociaż to nie rzucało się w oczy. Wszystko, co mówił, jak się zachowywał, było zupełnie naturalne, ale mające jakąś przedziwną skuteczność oddziaływania. To był po prostu zasiew, który po pewnym czasie wydawał plon. Ks. Michał był przyjacielem młodzieży, która znajdowała się w centrum jego uwagi. Doświadczyłem tego w seminarium jako kleryk, że postacie charyzmatyczne nie muszą dokonywać rzeczy wielkich. Wystarczyło, że ks. Sopoćko był sobą, że był tym, kim był z łaski Bożej przez wierność swojemu powołaniu. Jego osobowość można określić słowami E. Stachury: „powiedzieć coś, nie mówiąc nic, potrafi ktoś”. Jeżeli jest to osoba wielkiego formatu, nie musi dużo mówić. To jest tajemnica świętości. Ks. Michał i s. Faustyna byli prostymi ludźmi, a dokonali wielkich rzeczy przez to, że byli wierni Bogu, rozpoznali Boże oczekiwania i dali się ponieść tej fali.
Już wcześniej w życiu bł. ks. Sopoćki Miłosierdzie Boże odgrywało dużą rolę. Gdy spotkał s. Faustynę, głoszenie orędzia Miłosierdzia stało się jego misją. Nie było to proste…
Był on oczywiście czcicielem Miłosierdzia Bożego jak każdy chrześcijanin, również jako kapłan przybliżał Miłosierdzie ludziom. Zdawał sobie sprawę, że wysiłki czysto ludzkie są niewystarczające bez pomocy Bożej. To właśnie miłosierna Opatrzność Boża zrządziła, że spotkał się z s. Faustyną, duszą wybraną, charyzmatyczną, którą Pan Jezus sam powołał i przygotował, by była apostołką Miłosierdzia. W przesłaniu orędzia Miłosierdzia Bożego ks. Michał rozpoznał wszystko, co było mu potrzebne, żeby być dobrym, gorliwym duszpasterzem. Duszpasterstwo nie jest niczym innym, jak tylko wychowaniem człowieka do pełni człowieczeństwa, z pomocą nie tylko środków naturalnych, lecz i nadprzyrodzonych, jakimi dysponuje Kościół – słowa Bożego, łaski sakramentów świętych i całej formacji chrześcijańskiej.
Z wyznań s. Faustyny ks. Sopoćko dowiadywał się o żądaniach Pana Jezusa. Chodziło o ustanowienie w Kościele nowego kultu, który będzie przybliżał ludziom tajemnicę Bożego Miłosierdzia w całej jej prawdzie i mocy. Do tego potrzebne były cztery najważniejsze czynniki: obraz, święto, formy kultu Miłosierdzia Bożego i nowe zgromadzenie. S. Faustyna sama nie była w stanie spełnić oczekiwań Chrystusa i dla niej szansą stał się ks. Sopoćko, który zaprowadził ją na szczyty świętości. Potraktował on z powagą objawienia Jezusa, jakie otrzymywała, przekonał się o ich wiarygodności i wziął na siebie cały ciężar tej apostolskiej misji. Ponieważ chodziło o nowy kult w całym Kościele, sprawa była traktowana przez władze kościelne z największą powagą, dlatego też musiało to się spotykać – nie tyle z oporem i odrzuceniem, ile – z pewną rezerwą. Na to potrzeba było czasu. Kościół nigdy nie spieszy się w takich sprawach, same doświadczenia mistyczne zakonnicy nie mogły stanowić podstawy do wprowadzenia nowego kultu. Ks. Michał Sopoćko jako teolog doskonale o tym wiedział. Podjął więc wieloletni trud swojego życia, godzien najwyższego podziwu, żeby znaleźć uzasadnienie dla kultu Bożego Miłosierdzia w miarodajnych dla teologa i praktyki Kościoła źródłach – Piśmie Świętym, Tradycji, nauce i praktyce duszpasterskiej Kościoła. Ważną rolę w tych działaniach odegrał Jan Paweł II, którego genialna intuicja pozwoliła dostrzec Boże działanie godne podjęcia i przybliżenia światu. Opory zaś ze strony Kościoła musiały być. Ileż jest dzisiaj pseudoobjawień, urojeń? Trudno budować na tym jakieś nowe nabożeństwo. Zawsze jest obawa, że ulegniemy złudzeniu.
Jednak wobec oporów Kościoła względem nowego kultu ks. M. Sopoćko wykazywał niezwykłe posłuszeństwo…
Jego wielkość jako kapłana, duszpasterza i apostoła Miłosierdzia Bożego bierze się z wierności nauce i dyscyplinie Kościoła. Te trudności, rezerwa ze strony Kościoła, nie zaskakiwały go. Rozumiał, że one muszą być, że wszystko, co jest naprawdę wielkie, co ma wartość uniwersalną, musi przejść przez różne doświadczenia. Musi być poddane surowej próbie ognia, wykrystalizować się i okrzepnąć jak szlachetny kruszec, w którym to, co jest niepotrzebne, zostanie oddzielone, a to, co cenne, wyjdzie zwycięsko. Ks. Sopoćko, analizując objawienia s. Faustyny, konfrontując ich treść z nauką Kościoła, widział, że jest to działanie Boże i dlatego był spokojny o ostateczny rezultat.
Opory czy nawet nieufność wynikały z tego, że były zachwiane pewne proporcje. Nadgorliwość niektórych ludzi, szukanie sensacji – te zachowania były niepotrzebne, były taką, powiedzmy, „rudą”. Potrzebne były interwencje władzy kościelnej i samej Stolicy Apostolskiej, by dokonała się swego rodzaju krystalizacja. Ks. Sopoćko na pewno to przeżywał, ale nigdy nie upadał na duchu. Jak zresztą mówił w korespondencji z s. Faustyną, „szukajmy woli Bożej, róbmy to, co do nas należy. Jeżeli jest taka wola Boża, prędzej czy później, z nami czy bez nas, dojdzie to do skutku”. Słynna jest też przepowiednia s. Faustyny, że będzie taki moment, gdy to apostolskie dzieło znajdzie się w stanie całkowitego upadku, a później ujawni się z wielką siłą. Jesteśmy dziś świadkami, jak to dzieło szerzy się na świecie, również w Białymstoku, który wcześniej nie był najjaśniejszą plamą na mapie tego kultu.
Jakie są najcenniejsze ślady obecności bł. ks. M. Sopoćki w Białymstoku?
Mamy sanktuarium Miłosierdzia Bożego, które swoją rangą nie ustępuje krakowskiemu sanktuarium w Łagiewnikach – znajduje się tu grób bł. ks. Sopoćki. Jego charyzmatyczna obecność zostawiła też ślad w duszach mieszkańców Białegostoku i całej archidiecezji. Białystok słusznie bywa dzisiaj określany Miastem Miłosierdzia i żywym ogniskiem kultu Miłosierdzia Bożego.
W notatkach ks. Sopoćki znajdujemy odniesienia do rodziny. Na ile jego nauczanie w tym zakresie jest dziś aktualne?
Dla ks. Sopoćki najważniejszymi czynnikami w formacji człowieka była rodzina, szkoła i Kościół. Normalna polska rodzina zgodnie z Bożym zamysłem powinna rodzić i rozwijać życie ludzkie w klimacie wzajemnej miłości i służby. Wiara w Boga i postępowanie według Bożych przykazań czynią z takiej rodziny Kościół domowy i szkołę życia. Taka rodzina jest kolebką patriotyzmu i kultury ojczystej. Ks. Michał znał z własnego doświadczenia niezastąpioną rolę rodziny. Atmosfera rodzinnego domu ukształtowała jego głęboko chrześcijańską wizję rodziny. Jako kapłan podzielał troskę Kościoła o rodzinę i małżeństwo, które realizuje Boży plan przekazywania, ochrony i rozwoju życia. W rodzinie widział pierwszą szkołę miłości, uczciwej pracy, wzajemnej odpowiedzialności, gdzie nie ma miejsca na egoizm, a zło przezwycięża się dobrem. W dużej mierze właśnie rodzinie służyło jego charyzmatyczne apostolstwo w służbie Miłosierdzia Bożego. Bo czy wychowanie do mądrego życia, otwartego na prawdę i dobro, nie jest w istocie dziełem Miłosierdzia? Ks. Sopoćko wiedział, że rodzina silna wiarą w Boga i odporna na moralną destrukcję będzie twórczą siłą suwerennej Ojczyzny. Dlatego rodzina ma wielu wrogów, którzy mamią propozycją fałszywej wolności od Bożych przykazań i sprawdzonych norm moralnych. Na szczęście rozpoznanie podstępnego zła – według kryteriów prawdy i dobra – demaskuje i niweczy jego zamiary.

pgw

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Białysto #Joanna Marchel #ks. inf. Stanisław Strzelecki #łagiewniki #Sopoćko
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej