Z dr. Janem Wiśniewskim, historykiem, ekspertem ds. stosunków międzynarodowych, wykładowcą Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu i Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, rozmawia Anna Staniaszek.
Czy ojcowie Niepodległości to wizjonerzy, czy znakomici politycy, którzy potrafili wykorzystać wymodloną przez wieszczów ,,wojnę ludów’’? Chciałabym tu przypomnieć odczyt, który 21 lutego 1914 r. wygłosił Józef Piłsudski w paryskim Towarzystwie Geograficznym. Przewidział, że Austro-Węgry i Rosja stoczą wojnę o Bałkany a Niemcy wystąpią przeciwko Rosji, za którą ujmie się Francja. Francji z kolei nie zostawi bez pomocy Anglia. A gdy ich siły okażą się nie dostateczne, wciągnięta będzie do wojny po ich stronie Ameryka. Rosja zostanie pobita przez Austrię i Niemcy, a te zostaną pobite przez siły anglo-amerykańsko-francuskie. Ta bardzo trafna analiza polityczna brzmiała jak proroctwo.
– Mieliśmy dwóch wizjonerów: Piłsudskiego i Dmowskiego. Obaj myśleli do przodu. Obaj mieli ukształtowany pogląd na otaczający świat i wizję tego, co nastąpi w przyszłości. Dla Polski przewidywali niepodległość, choć wcześniej dopuszczali szeroką autonomię. –
Obaj politycy mieli wizję niepodległego państwa polskiego?
– Tak, była to wizja państwa niepodległego i republikańskiego. Obaj chcieli, by państwo polskie było rzeczpospolitą. To było wspólne, ale w 1914 r. ich wizja przyszłości bardzo się różniła. Obaj byli autorami dwóch wielkich planów walki o własne państwo; kierowali przez ćwierć wieku aktywnością swoich obozów politycznych i bez reszty poświęcali się rozgrywce z zaborcami. Kiedy w czasie wielkiej wojny historia przyspieszyła zmuszając do podejmowania ryzykownych decyzji, obaj szli pod prąd oczekiwań większości społeczeństwa; dopiero z czasem pozyskali je dla swoich dalekowzrocznych planów. Ale mieli intuicję. Piłsudski snuł przypuszczenia, to nie był jeszcze dokładny plan. Nie jest to zarzut. Polityk powinien mieć w zanadrzu kilka alternatyw, sięgać wzrokiem na kilka lat do przodu. Zarówno Dmowski jak i Piłsudski mieli to w sobie. To byli wizjonerzy. Ich wizje stworzyły niepodległe państwo polskie.
Rywalizowali nawet o tę samą kobietę, Marię Juszkiewiczow, (pseudonim „Piękna Pani”), która jednak została żoną Piłsudskiego.
– Ich współpracownicy także nie szczędzili słów krytyki pod adresem jednego i drugiego. Ale warto zauważyć, że reprezentowali dwa światy. Mimo, że obaj urodzili się w tym samym czasie (Dmowski – 1864, Piłsudski – 1867) i należeli do pokolenia Niepokornych, wzrastali w diametralnie
różnych warunkach. Piłsudski urodził się w zamożnej, ziemiańskiej bardzo patriotycznej rodzinie na Litwie. Dmowski to syn kamieniarza spod warszawskiego Kamionka. Bieda doskwierała mu na równi z narodową niewolą. Dziecięce obserwacje przyczyniły się do przekonania, jak wielką pracę trzeba wykonać, by z ludzi pochłoniętych zmaganiem się z trudnymi warunkami życiowymi uczynić patriotów gotowych do przeciwstawienia się obcej władzy. Zakrawa to na chichot historii, że urodzony w biednej rodzinie Dmowski, awansował, a Piłsudski stał się socjalistą i rewolucjonistą. Piłsudski, który żył romantyczną wizją historii Polski, trafił do polityki przez przypadek. Był przewodnikiem kolegi swojego brata Bronisława, który brał udział w spisku przeciwko carowi Aleksandrowi III. Tylko podejrzenie, że mógł coś wiedzieć spowodowało zesłanie na Syberię. Tam doznał wielu upokorzeń. To spowodowało, że zmienił zapatrywania. Zaangażował się w działania Polskiej Partii Socjalistycznej. Uznał, że to jedyna partia, która może zmienić oblicze ówczesnej Europy w drodze rewolucji. Po 1905–1907 r. w działalność rewolucyjną już się nie angażował. ,,Jechałem czerwonym tramwajem socjalizmu aż do przystanku niepodległość, ale tam wysiadłem’’ – powiedział. Ogólnoproletariacka rewolucja nie interesowała go.
Dmowski studiował nauki przyrodnicze i miał zupełnie inne poglądy. ,,Program powstaniowy szerzony w społeczeństwie doprowadzić może tylko do buntów, w których naród będzie się pozbywał najlepszych sił swoich pozwalając najcenniejszą krew upuszczać sobie strumieniami. Z drugiej strony program powstaniowy wyrządza wielką szkodę wskazując ludziom walkę w dalszej przyszłości i sprawiając, że oczekują oni aż wybije godzina. Kiedy tymczasem dziś trzeba walkę prowadzić. Ileż jest ludzi, którzy czekają na rewolucję jutra?” Dmowski nie chciał ani powstania, ani rewolucji. Uważał, że trzeba się skoncentrować na dniu dzisiejszym, na pracy organicznej. Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne, które współtworzył, stawiało sobie za cel zdobycie w każdym z trzech zaborów stanowiska zapewniającego żywiołowi polskiemu możliwie największą samodzielność narodową odpowiadającą jego przyrodzonej i historycznej odrębności, jak najszerszy rozwój sił narodowych i wszechstronny postęp ekonomiczny, cywilizacyjny i polityczny, a tym samym zbliżający go do osiągnięcia w przyszłości niepodległego bytu. Dmowski stawiał na pracę organiczną. Po rewolucji 1905–1907 stwierdził, że na kimś trzeba się oprzeć. I wybrał Rosję, bo była najsłabsza z trzech zaborców. Uważał, że można dzięki Rosji stopniowo uzyskać autonomię. Wtedy jeszcze nie myślano o niepodległości. Dla niego największym zagrożeniem był żywioł niemiecki.
A Piłsudski?
– Stawiał na Austro-Węgry. Autonomia galicyjska i związana z nią swoboda polityczna bardziej do niego przemawiała. I uważał, że Niemcy oraz Austro-Węgry są dla nas mniejszym zagrożeniem niż Rosja. Przyświecała więc mu myśl polskiej autonomii w oparciu o Austro-Węgry. Te dwie wizje w 1914 r. świetnie się uzupełniły. Kiedy pojawiła się możliwość odzyskania niepodległości, obaj współpracowali ze sobą. To coś pięknego. Niepodległość była dla nich najważniejsza. Stanowiła priorytet, z którym się nie dyskutowało. Józef Piłsudski w liście do Romana Dmowskiego z 21 grudnia 1918 r. wypowiadał się z wielkim szacunkiem o adwersarzu. Szacunek do przeciwnika politycznego rzadko zdarza się w naszej polityce. Współpraca, którą podjęli w najważniejszym dla Polski momencie, gdy decydowały się losy niepodległego państwa polskiego zdecydowała o tym, że odzyskaliśmy
niepodległość. To nie było nam dane na tacy.
Piłsudski potrafił zmienić zdanie w kwestii sojuszy, Dmowski trwał przy Rosji.
– Dmowski stawiał na Rosję do pewnego momentu. Gdy zobaczył, że zaczyna słabnąć, wyjechał do Francji, bo stwierdził, że tam będą się decydowały losy Europy i narodów w jej części środkowej. Również był człowiekiem, który umiał grać na politycznej szachownicy. Był bardzo inteligentny, znał języki.
W Komitecie Narodowym Polskim organizował politykę zagraniczną.
– Działalność Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu zaowocowała pojawieniem się sprawy polskiej na arenie międzynarodowej. Dzięki Dmowskiemu zostaliśmy uznani jako państwo, nie naród. Zarówno Piłsudski i Dmowski w pewnym momencie kariery politycznej uchwycili moment przełomowy dla Europy i świata. Wiedzieli też, co zrobić dla kraju. Tylko wielkich polityków cechują te właśnie umiejętności. Gdy jesienią 1918 r. na dziejowej szachownicy pojawiła się rzadka szansa wygrania partii przez Polaków, rozgrywkę prowadziło tych dwóch znakomitych mistrzów.
Anna Staniaszek
mak