A komuż, jak nie Ewie Lipskiej

2013/01/18

Białystok i województwo podlaskie, podobnie jak inne duże miasta i regiony, mają swoje nagrody artystyczne, które pełnią trudną do przecenienia funkcję, zwłaszcza dziś, zarówno w życiu kulturalnym, jak i społecznym. A jednak powołana przed kilkunastu laty przez Oddział Podlaski „Civitas Christiana” nowa nagroda literacka im. Franciszka Karpińskiego okazała się jednym z najbardziej kulturotwórczych wydarzeń tej ziemi.

Sukces pomysłodawców i Fundatora przerósł najśmielsze oczekiwania, zaprzeczając przekonaniu, że wypromowanie w obecnej sytuacji nowego zjawiska artystycznego wymaga ogromnych nakładów i reklamy. Tymczasem nowo ustanowiona nagroda pojawiła się w zasadzie bez rozgłosu, niejako naturalnie, jako coś oczywistego, od razu zajmując niewypełnione dotąd miejsce. Trzeba obiektywnie stwierdzić, że decydujący okazał się wybór jej patrona.

Franciszek Karpiński to wyjątkowy, a nawet jedyny w swoim rodzaju poeta, którego k i l k a utworów zna chyba każdy Polak, bardziej nawet niż poezję Adama Mickiewicza. Tak jak przez niemal cztery wieki Bóg mówił do Polaków słowami ks. Jakuba Wujka, niedoścignionego tłumacza Pisma św. na nasz język narodowy, tak od ponad dwustu lat zwracamy się do Stwórcy słowami Franciszka Karpińskiego, witając nowy dzień pieśnią Kiedy ranne wstają zorze, pokornym wyznaniem wiary, że nie tylko my, ale „ziemia i morze”, „żywioł wszelki” chwalą swojego Pana. Gdy dzień dobiega końca, na tę samą melodię śpiewamy, powierzając Bogu Wszystkie nasze dzienne sprawy, dodając z nutą zadumy nad niewiadomym: „A gdy będziem zasypiali, niech Cię nawet sen nasz chwali”.

Jakby tego było mało, najpiękniejsza, najdostojniejsza i bez wątpienia najbardziej polska pieśń na jakże przez nas święta Bożego Narodzenia, również wyszła spod jeszcze gęsiego pióra Franciszka Karpińskiego! Oczywiście, chodzi o kolędę Bóg się rodzi, owego poloneza religijnego, łączącego w sposób doskonały naszą narodową tradycję z arcypolskim pojmowaniem wiary. Przyjście na świat Pana Wielkiego Majestatu ogłaszamy majestatyczną melodią, w rytm której moglibyśmy wkraczać do naszych świątyń z niepojętymi słowami: „Bóg się rodzi”. Niepojętymi, bo Ten, Który Jest, Był i Będzie, r o d z i s i ę jak każde ludzkie niemowlę, przychodzi na świat d l a c z ł o w i e k a , p r z e z c z ł o w i e k a .


Nagrodę wręczył laureatce Edward Wróbel, przewodniczący Rady Okręgowej „Civitas Christiana” w Białymstoku
Fot. Romuald Gumienniak

Jan Lechoń uważał, że pieśń Bóg się rodzi mogłaby stać się naszym hymnem narodowym; jest w niej bowiem – poza tym wszystkim, o czym pisałem – w słowach „Niemało cierpiał, niemało żeśmy byli winni sami…” – całego narodu spowiedź i rozgrzeszenie.

Nic więc dziwnego, że wszyscy laureaci przyjmowali to wyróżnienie ze wzruszeniem i nieodmiennie rozpoczynali swoje wystąpienia od wyznania, że ze słowami Franciszka Karpińskiego obcują od najwcześniejszych lat, zanim jeszcze poznali nazwisko autora.

* * *

Nagroda od początku „miała szczęście” do laureatów, którzy – zwłaszcza w pierwszych edycjach – budowali jej rangę. Ich listę otwiera, i nie mogło być inaczej, ks. Jan Twardowski, który białostockie wyróżnienie otrzymał dokładnie w 80. rocznicę swoich urodzin. Dodajmy, że Franciszek Karpiński był jego ulubionym poetą, co poświadczył jeszcze w dniu śmierci, komentując słabnącym głosem właśnie ukończony ostatni wiersz: „To taki Karpiński na łożu śmierci, aby łatwiej było mi umierać”. Kapituła w swoim werdykcie użyła słów z dedykacji wiersza ks. Janusza Stanisława Pasierba: „A komuż by, jak nie ks. Janowi Twardowskiemu”.

Spośród wielu znakomitych późniejszych laureatów – m.in. prof. Irena Sławińska, Ernest Bryll, prof. Anna Świderkówna, Marek Skwarnicki, prof. Teresa Kostkiewiczowa czy ukraiński poeta, tłumacz utworów literackich Jana Pawła II, wydanych z okazji wizyty Ojca Świętego na Ukrainie, Stanisław Szewczenko. Szczególnie wzruszony był ks. Janusz Frankowski, autor monumentalnego opracowania Biblia w przekładzie księdza Jakuba Wujka z 1599 r. Transkrypcja typu „B” oryginalnego tekstu z XVI w. i wstępy. Dzieło to ukazało się w czterechsetlecie pierwodruku, w 1999 roku, w Prymasowskiej Serii Biblijnej, i liczyło niemal dwa i pół tysiąca stron. Zagłębiając się w staropolski tekst, nie mógł uwolnić się od jego urody i postanowił przywrócić dzieło wielkiego kapłana-tłumacza w nieskażonym kształcie, gdyż było ono przez wieki „milczkiem” uwspółcześniane.

Warto też wspomnieć o prof. Czesławie Zgorzelskim z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, uczonym związanym jeszcze z wileńskim Uniwersytetem Stefana Batorego, znakomitym znawcy poezji Adama Mickiewicza, któremu zawdzięczamy jej współczesne opracowanie naukowe zarówno w zbiorowych edycjach, jak i dwutomowym wydaniu w zasłużonej serii Biblioteki Narodowej.

W tym roku uroczystość wręczenia nagrody odbyła się czternasty raz. Laureatką została znakomita krakowska poetka Ewa Lipska, jedna z najciekawszych indywidualności współczesnej literatury, która od swojego debiutu w 1967 roku zbiorkiem zatytułowanym po prostu Wiersze, cieszy się zasłużonym zainteresowaniem zarówno krytyki, jak i czytelników, co nie jest zjawiskiem zbyt częstym. Autorkę Domu spokojnej młodości, ze względów biograficznych (urodziła się w 1945 roku), próbowano przypisać Nowej Fali, co było zwyczajnym nadużyciem lub – w najlepszym przypadku – nieporozumieniem. Poetka nie miała nic wspólnego z hałaśliwymi wystąpieniami poszukiwaczy „rzeczywistości nieprzedstawionej” w literaturze PRL-u, ich manifestami i gazetowym językiem. Uchroniło ją przed tym to, co Zbigniew Herbert nazwał „potęgą smaku” i… osobiste doświadczenia. Nie była polonistką ani nie ukończyła żadnego pokrewnego kierunku uniwersyteckiego. Studiowała na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, a od początku poświęciwszy się poezji, wniosła do niej zapomnianą przez jej rówieśników prawdę, że język poetycki to nie wzbogacony o metafory czy porównania język mowy codziennej, ale budowanie obrazów za pomocą tajemniczego nawet dla samych twórców układu słów. Ponadto już we wczesnej młodości Ewa Lipska doświadczyła owych – nawiązując do Karla Jaspersa – sytuacji granicznych, zupełnie realnie otarła się o śmierć, co w znacznej mierze określiło jej twórczość.

Ewa Lipska jest – w najlepszym znaczeniu tego słowa – Europejką pod każdym względem. Żyjąc między królewskim Krakowem a cesarskim Wiedniem, spotykając się i współpracując z najwybitniejszymi autorytetami naszych czasów, porusza się w przestrzeni myśli europejskiej, sztuki, szerzej – świecie ducha jak domownik, a nie gość czy przybysz z innej rzeczywistości. Swoje „gdzie indziej” znajduje przede wszystkim w poezji, nieustannie ją pogłębiając.

Poetka należy do najbardziej utytułowanych naszych pisarzy. Jest laureatką genewskiej nagrody im. Kościelskich (1972), nagrody polskiego Penklubu im. Roberta Gravesa (1978), nagrody Pocul Foundation Fundacji Popierania Kultury Polskiej (1990), nagrody Fundacji Jurzykowskiego (1993), nagrody polskiego Penklubu za całokształt twórczości (1993). Ponadto już w 1975 roku otrzymała stypendium International Writing Program Universitet of Iowa (USA), na zaproszenie Kunstlerprogramms des Deutschen Akademischen Austauschdienstes przebywała w Berlinie. Od 1992 roku pracowała w Ambasadzie Polskiej w Wiedniu, pełniąc także obowiązki najpierw wicedyrektora, a później dyrektora tamtejszego Instytutu Polskiego.

Przewodniczący Kapituły Ogólnopolskiej Nagrody Literackiej im. Franciszka Karpińskiego, metropolita białostocki ks. abp prof. dr hab. Edward Ozorowski, zwracając się do laureatki i licznie zgromadzonej publiczności zebranej w białostockiej Galerii im. Sleńdzińskich, nawiązał do przestrzeni duchowej, w jakiej z okazji nagrody, osoby laureatki i miejsca spotkania wszyscy się znaleźli. Galeria im. Sleńdzińskich, wileńskiego rodu artystów, osiadłych po utracie Wilna przez Polskę, w Krakowie. Umieszczenie Galerii w Białymstoku, niejako w połowie drogi między Wilnem a Krakowem, wpisało nasze miasto w owe wielkie tradycje jagiellońskie, które wydały i Mickiewicza, i Piłsudskiego, najwybitniejszych artystów i mężów stanu. Okazuje się, że to nie tylko historia.

Również patron nagrody, Franciszek Karpiński, który przez kilka lat przyjeżdżał do Białegostoku latem, zapraszany przez Izabelę z Poniatowskich Branicką, a później niemal połowę życia spędził w bliższych lub dalszych okolicach, ma w swojej biografii akcenty zarówno wileńskie, jak i krakowskie.

W dalszej części wieczoru wydobyto jeszcze jedną klamrę biograficzną laureatki i patrona nagrody. Ewa Lipska niemało czasu spędziła w Wiedniu. Franciszek Karpiński właśnie do Wiednia odbył swoją jedyną podróż zagraniczną, spędzając tam prawie półtora roku. I właśnie w mieście tym powstał jeden z najznakomitszych wierszy Karpińskiego Tęskność do kraju, uważany za pierwszy nasz liryk emigracyjny.

Szczególna atmosfera uroczystości, także dzięki pięknej oprawie muzycznej, którą zapewnili uczniowie Szkół Muzycznych w Białymstoku, i świetnej interpretacji wierszy laureatki w wykonaniu aktorki Agnieszki Możejko z Teatru Dramatycznego, udział wielu znakomitych osobistości, bogactwo poruszanych wątków, najlepiej świadczą, jak ważna stała się nagroda im. Franciszka Karpińskiego w życiu niemałej części białostoczan, nieomylnie wybierających nieprzemijające wartości, jakie wniósł do naszej kultury duchowej autor Pieśni nabożnych i o które wzbogacają ją swoimi dokonaniami laureaci nagrody.

Waldemar Smaszcz

Artykuł ukazał się w numerze 12/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej