Nie od dziś wiadomo, że dialog z patriarchą Aleksym II był trudny. Czy po jego śmierci dojdzie do przełomu w kontaktach Kościoła katolickiego z rosyjskim prawosławiem?
Znawcy trudnych relacji na linii Watykan– Moskwa od wielu lat mówili, że do spotkania patriarchy Moskwy z papieżem dojdzie dopiero po śmierci jednego z nich – Jana Pawła II albo Aleksego II.
Teraz nie żyją już obydwaj. Czy skończy się wreszcie długi okres zimnej wojny między siostrzanymi Kościołami i dojdzie do spotkania Benedykta XVI z następcą Aleksego?
Arcybiskup Cyryl nowym patriarchą?
Nowy zwierzchnik Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego będzie wybrany przez delegatów Soboru Lokalnego, którego obrady rozpoczną się 27 stycznia i potrwają do 29 stycznia. Jednak już w kilka dni po śmierci Aleksego II zarówno w prasie rosyjskiej, jak i zagranicznej pojawiły się analizy, w których specjaliści w zakresie problematyki prawosławnej prognozują, kto obejmie urząd patriarchy Moskiewskiego i w jakim kierunku będzie zmierzać Rosyjski Kościół Prawosławny.
Sobór, który wyłoni następcę Aleksego II, będzie wielkim wydarzeniem. W głosowaniu i wyborze nowego patriarchy wezmą udział zarówno biskupi, duchowieństwo diecezjalne, zakonnicy, jak i świeccy.
W spekulacjach pojawiają się zazwyczaj cztery nazwiska: metropolity Filareta, patriarszego namiestnika na Białorusi, metropolity Juwenaliusza, kierującego komisją kanonizacyjną Świętego Synodu, metropolity Cyryla, przewodniczącego wydziału stosunków zewnętrznych RKP, oraz metropolity Klemensa, zarządzającego sprawami patriarchatu moskiewskiego. Oczywiście mogą pojawić się i inni kandydaci. Największe szanse ma jednak metropolita Cyryl.
Patriarcha nie ma władzy
Choć nie znamy jeszcze nazwiska nowego patriarchy, to już dziś możemy przypuszczać, że rewolucji on raczej nie wprowadzi. I nie jest to bynajmniej w pełni zależne od jego dobrej bądź złej woli, ale wynika z samej struktury władzy w Kościele prawosławnym.
Katolicy mają problem ze zrozumieniem, jak sprawowana jest władza w Kościele prawosławnym i co należy do prerogatyw patriarchy. Wielokrotnie przedstawiano śp. Aleksego II jako prawosławnego papieża, nie wiedząc nawet, że jest on jedynie przywódcą lokalnego Kościoła i to przywódcą niemającym prawie żadnej władzy jurysdykcyjnej. A już na pewno nie miał on takiej władzy jak biskup Rzymu, którego słowo zawsze jest decydujące. Papież kieruje Kościołem katolickim na całym świecie, ma tak silne prerogatywy, że może praktycznie wszystko.
Natomiast cały Kościół prawosławny składa się z piętnastu autokefalicznych (lokalnych i niezależnych) Kościołów, które nie mają nad sobą żadnej jurysdykcji. Można powiedzieć, że są wspólnotą wiary, bez jakiejkolwiek wspólnej władzy.
Poza tym patriarcha Moskwy nie ma władzy jurysdykcyjnej nawet w rosyjskim Kościele i pełni on głównie rolę reprezentacyjną. O wiele wyższą władzę ma kolegium biskupów podobne do znanej nam Konferencji Episkopatu, który na wschodzie nazywa się Synodem lub Soborem lokalnym.
Władza w prawosławiu sprawowana jest kolegialnie, a patriarcha choć jest zwierzchnikiem lokalnego Kościoła, to jednak nawet bez zgody swojego sąsiada i brata w biskupstwie nie może sprawować nabożeństwa w sąsiedniej diecezji.
Prawosławne bezkrólewie
Brak zcentralizowanej władzy sprawia, że każdy z Kościołów jest równy, a władza jest sprawowana w demokratyczny sposób. Jednak prowadzi to do decyzyjnego paraliżu i wielu konfliktów między lokalnymi Kościołami. Najczęstszym powodem kłótni są spory o terytoria kanoniczne, tzn. do jurysdykcji którego z Kościołów należy dany obszar. Również dziś żywy jest konflikt o Estonię, Ukrainę, Mołdawię, niektóre diecezje w Grecji i amerykańskie diaspory prawosławne.
Znawcy tematu twierdzą nawet, że niektórym Kościołom prawosławnym łatwiej jest się porozumieć z Kościołem katolickim niż ze swoimi prawosławnymi sąsiadami. Tego przykładem może być fakt, że patriarcha Konstantynopola częściej widzi się i rozmawia z Papieżem niż z patriarchą Moskwy.
Najwyższą władzą w Kościele prawosławnym jest Sobór Powszechny tzw. panprawosławny. Ten jednak nie zebrał się nigdy od ponad dwunastu wieków. I od tamtego czasu Kościół prawosławny pozostaje bez większej zdolności do reform, choć od ponad stu lat są plany zwołania tego Soboru. Na przeszkodzie zwykle stają konflikty między lokalnymi Kościołami. Niektórzy nawet twierdzą, że Sobór Panprawosławny mógłby być prawdziwym nieszczęściem, bowiem biskupi zamiast coś postanowić, pokłóciliby się na dobre. A przykład takiej wewnątrzprawosławnej kłótni mieliśmy, kiedy świat obiegły zdjęcia, jak dwóch prawosławnych mnichów różnej narodowości pobiło się podczas liturgii w jerozolimskiej Świątyni Grobu Pańskiego.
Narodziny Trzeciego Rzymu
W minionym roku przypadła 550. rocznica powstania Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Jednak tej rocznicy nikt nie świętował. Dlaczego?
Metropolita Cyryl jest wymieniany jako faworyt w wyścigu do trony patriarszego
Fot. Artur Stelmasiak
Rosyjski Kościół Prawosławny został utworzony nielegalnie i niekanonicznie. A jego powstanie spowodowało schizmę w prawosławiu trwającą ponad 150 lat, aż do 1589 roku.
Moskwa w 1448 roku była buntownikiem, który nie miał nawet własnej metropolii. W kościelnych strukturach zupełnie podlegała Kijowowi, gdzie chrześcijaństwo przyjęto z Bizancjum już w 988 roku.
Dzieje Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego rozpoczynał bunt, a jego powstanie jest bardzo podobne do narodzin Kościoła Anglikańskiego. W obu przypadkach plany i projekty własnej monarchii przeważyły nad jednością Kościoła i losami pogubionych wiernych. Dlatego też dalsza ewolucja chrześcijaństwa w Rosji podążać będzie ku ściślejszej kontroli ze strony władzy świeckiej i coraz większego podporządkowania jej celom.
Moskwa urosła w dodatkową siłę po upadku Konstantynopola, z którym od zawsze rosyjskiemu prawosławiu było nie po drodze. Po upadku stolicy wschodniego cesarstwa Rosja ogłosiła się jedynym na świecie państwem prawosławnym, a jej stolica miała być „Trzecim Rzymem”, opiekunem całego prawosławia.
Przyjęcie takiej roli spotęgowało paniczny strach Moskwy przed wpływami prawosławia z zewnątrz, pozostającego poza kontrolą jej władz. Palono nawet stosy prawosławnych książek, które wydane były poza granicami.
Kolejnym etapem zlewania państwa z Kościołem była likwidacja Patriarchatu. Od tego czasu cesarz Trzeciego Rzymu, czyli car, miał nieograniczoną kontrolę nad kierunkiem rosyjskiego chrześcijaństwa. Jednak car Piotr I poszedł jeszcze dalej i przewartościował nawet nauczanie Kościoła. Bo o ile wcześniej do warunków zbawienia należała wiara, wypełnianie przykazań i korzystanie z sakramentów, o tyle według modyfikacji Piotra I, by się zbawić, należało przede wszystkim służyć państwu.
Kościół potrzebny od zaraz
Kościół po raz pierwszy w historii odzyskał wolność i autonomię dopiero po obaleniu caratu. Na początku XX wieku w Kościele rosyjskim pojawiły się coraz silniejsze dążenia do odnowienia Patriarchatu. Udało się to dopiero w przeddzień rewolucji w sierpniu 1917 roku. Wówczas na patriarchę Moskwy i całej Rusi wybrano Tichona (dziś świętego męczennika).
Ogrom zniszczeń, jaki dotknął Kościół po rewolucji, jest zatrważający. Wystarczy przypomnieć, że w 1914 roku Kościół miał ponad 55 tys. cerkwi i 550 klasztorów (monasterów). Posługę duchową niosło prawie 114 tys. księży oraz blisko 96 tys. mnichów (obecnie duchownych jest kilkanaście razy mniej).
Po rewolucji skonfiskowano cały majątek i rozpoczęły się prześladowania duchowieństwa. Do 1939 roku zamordowano 130 biskupów, tysiące kapłanów i zakonników, setki tysięcy wiernych. Jeszcze większą liczbę skazano na zesłania i przymusowe roboty (blisko 100 tys. księży, mnichów i sióstr zakonnych trafiło do łagrów).
Okres komunizmu był zarówno czasem męczeństwa i świętości, jak i kompromitującej współpracy. Niektórzy twierdzą, że praktycznie całe wyższe duchowieństwo mniej lub bardziej współpracowało z aparatem władzy, bo w przeciwnym razie już dawno by ich nie było na świecie. Kościół prawosławny, podobnie jak inne wyznania, chcąc przeżyć, musiał chodzić wokół władzy na kolanach.
Sytuacja, w jakiej znalazło się rosyjskie prawosławie, zwiastowały obchody 1000-lecia chrztu Rusi. Odbyły się one na Wielkanoc 1988 roku. Stały się symboliczną okazją do powrotu na scenę Kościoła Prawosławnego po dziesięcioleciach represji. Wydarzenie to rozpoczęło proces odrodzenia nie tylko Kościoła, ale i określenia miejsca wiary w posttotalitarnym społeczeństwie. Kompromitacja idei marksistowskiej wymagała zastąpienia jej ogólnonarodową ideą. W zasięgu ręki była legenda o prawdziwym prawosławnym narodzie, Trzecim Rzymie.
Kościół prawosławny miał zostać spoiwem łączącym całe rozkładające się imperium, remedium na niezadowolenie oraz kryzysy. I sprawnym instrumentem w rękach Kremla.
Na początku lat 90. w ZSRR upadł komunizm i wraz z transformacją ustrojową zmieniła się także sytuacja prawna Kościoła prawosławnego. Dziś możemy powiedzieć, że zmiany, z jakimi zmierzyła się Rosja po upadku ZSRR, przerosły zarówno rosyjską demokrację, jak i Kościół, który w nową rzeczywistość wszedł bardzo słaby.
Innym problemem, z którym boryka się lokalny Kościół, jest chroniczny brak duchowieństwa. Obecnie potrzeba około 7 tysięcy nowych duchownych. Sytuacja ta sprawia, że duchowieństwo przygotowuje się na kilkumiesięcznych kursach, bez odpowiedniej formacji i studiów teologicznych na akademickim poziomie.
Te wszystkie problemy, które dotykają odradzający się Kościół, na nowo pchnęły patriarchat w ręce władzy świeckiej. Prawosławiu pod przewodnictwem Aleksego II wygodniej było się schować pod parasolem państwa, niż niezależnie odbudowywać autonomiczne struktury Kościoła. Ten wielowiekowy związek ołtarza z tronem, mimo kilkudziesięcioletniej separacji, przetrwał i rozkwitł na nowo za rządów Władimira Putina.
Krucha wiara
Dziś 95 procent Rosjan wykazuje szacunek dla Kościoła prawosławnego i nadzieję na duchową odnowę. Wyrażają ją zarówno duszpasterze z moskiewskich kręgów otwartego prawosławia, jak i członkowie Świętego Synodu.
Rosja uwierzyła w Boga dość szybko. Od czasów, gdy niemal wszyscy oficjalnie deklarowali ateizm, dziś ateistami określa się zaledwie 5 proc. Główny kandydat do tronu patriarszego metropolita Cyryl w tym, co Kościół prawosławny dokonał po rozpadzie ZSRR, widzi powód do dumy i zadanie na przyszłość.
– Od 1991 roku przeszliśmy ważny etap, który nazwałbym „pierwszym etapem”. Wszystko to, co stworzyliśmy w ostatnich latach, teraz trzeba wypełnić głębszą treścią – mówi abp Cyryl.
Wedle statystyk do Kościoła prawosławnego należy 80 procent mieszkańców Ukrainy i 90 procent mieszkańców Mołdawii. Natomiast w samej Rosji do Kościoła przyznaje się zalewie 54 procent ludności.
Pewnie dlatego dla zwykłych wiernych – stanowiących 90 procent populacji prawosławnych – kontakt z duchowieństwem sprowadza się do zamawiania chrztów albo pogrzebów. Liczba przystępujących do Eucharystii przynajmniej raz w miesiącu nie przekracza 2 procent. Świadczy to o ignorancji bądź nieznajomości teologii sakramentów.
Tymczasem prawosławie jest wyznaniem archaicznym i trudnym do zrozumienia przez współczesnego człowieka. By zrozumieć sens symboliki prawosławnej liturgii, trzeba się uczyć parę lat.
Ich uczestnictwo w Liturgii św. ogranicza się praktycznie do zapalenia świeczki, na ogół zresztą w najmniej odpowiednim momencie. W tym m.in. tkwi sekret sukcesów, jakie odnoszą baptyści i inne ewangeliczne wyznania protestanckie, nie mówiąc już o sektach. Bo u nich wszystko jest jasne, przystępne i zrozumiałe.
Kompleks katolicyzmu
Odwieczne małżeństwo tronu i ołtarza nie służy ani odnowie duchowej RKP, ani dialogowi na zewnątrz. Rosyjscy hierarchowie zachowują się najczęściej tak, jakby dialog z innymi wyznaniami nie był im zupełnie potrzebny. Z jednej strony jest to zrozumiałe, bo przede wszystkim muszą walczyć o jedność swojego Kościoła, który często traktuje ekumenizm jako zagrożenie, a nie szansę dla przyszłości chrześcijaństwa. Z drugiej strony brak ekumenicznej otwartości jest przejawem poczucia słabości i ułomności w stosunku do innych wyznań.
Propaganda antykatolicka uprawiana jest na Rusi Moskiewskiej nieprzerwanie od 550 lat. Tyle samo lat liczy sobie Rosyjski Kościół Prawosławny. Katolicyzm od momentu, gdy elity wielkoruskie zdecydowały się na realizację idei Trzeciego Rzymu, stał się idealnym wrogiem budowanego imperium rosyjskiego. Papiestwo i katolicyzm były dla niego modelowym wrogiem. Były wrogiem, który nigdy realnie nie zagrażał, wobec czego przypisywaną mu złowrogą rolą można straszyć lud w celu jednoczenia go w poczuciu zagrożenia.
Obecnie hasłem najbardziej jednoczącym społeczeństwo znów jest postulat: „My Rosjanie musimy wstać z kolan!”. W praktyce oznacza to nostalgię za okresami największej chwały i blasku imperium. W obecnym wyścigu do tronu patriarszego za najpoważniejszego rywala abpa Cyryla uważany jest metropolita kałuski i borowski Klemens. Ten 59-letni hierarcha kieruje potężnym Wydziałem Administracyjnym Patriarchatu Moskiewskiego, zarządzającym majątkiem i finansami Kościoła. Obaj pretendenci należeli do grona najbardziej zaufanych współpracowników Aleksego II. Cyryl uchodzi za reformatora, Klemens – za konserwatystę. Według rosyjskich analityków Cyryl będzie dążył do większego uniezależnienia Kościoła od państwa, Klemens zaś do zachowania status quo lub zacieśnienia relacji z władzami.
Obaj kandydaci nie pozwolą sobie jednak na nadmierną ekumeniczną otwartość, bo to zagrażałoby jedności rosyjskiego Kościoła. Możemy się jednak spodziewać drobnych ekumenicznych kroczków, które będą dostrzegalne jedynie dla ekspertów.
Zbliża się również historyczna chwila, kiedy patriarcha Moskwy spotka się z Papieżem. Według ekspertów wcześniej czy później musi do tego dojść. Bo nawet tak mocno znacjonalizowany Kościół, jakim jest RKP, do tego w końcu dojrzeje. I niebawem dalsze unikanie Papieża będzie anachroniczną postawą nawet w łonie największego i najbardziej zamkniętego Kościoła w prawosławnym świecie.
Artur Stelmasiak
Artykuł ukazał się w numerze 01/2009.