Czas cudów, czas wróżb

2013/01/18

„Oczekiwanie stanowi istotę grudnia. Oczekiwanie na Gody” – pisała Zofia Kossak-Szczucka w Roku polskim. I nic się nie zmieniło. Gody to oczywiście święta Bożego Narodzenia, na które, tak jak i wtedy, czeka się dziś od początku miesiąca. Dzieci otwierają codziennie jedno okienko z adwentowego kalendarza, odmierzając czas do narodzin Dzieciątka Jezus.

To jednak też nic nowego. „Polska przeżywa głęboko radość nocy betlejemskiej, łącząc po swojemu stare wierzenia z nowymi. Wilia, wieczerza o charakterze sakralnym, jest tak mocno związana z nami uczuciowo, że w oczach wielu Polaków przesłania właściwie święto. Staje się treścią, miast wstępem” (Kossak- Szczucka). Większość bożonarodzeniowych zwyczajów wiąże się właśnie z Wigilią.

Choinka i Gwiazdor

Przygotowania do Wigilii trwają zazwyczaj kilka dni. By ze wszystkim zdążyć, niektóre z potraw trzeba przygotować wcześniej. Już w sam dzień Wigilii ubiera się choinkę. Taka, jaką mamy dziś – ubraną w bombki, cukierki, pierniczki i inne smakołyki, przystrojoną lampkami – pochodzi z Niemiec i przyjęła się w Polsce w XIX wieku. Jednak zwyczaj strojenia drzewka był obecny w Polsce już wcześniej. Na przykład w Beskidach strojono chaty w Wigilię „podłaźniczkami”. Małe drzewka sosny lub świerku przystrajano małymi czerwonymi jabłuszkami, orzechami i innymi kolorowymi ozdobami. Ucinano im wierzchołki i wieszano do góry na dół. Najbardziej strojną umieszczano przed świętym obrazem, inne nad drzwiami, a ostatnią, nieozdobioną – w oborze. Drzewka zdobiono też wydmuszkami jaj, które, jak i sama choinka, symbolizują życie. Zgodnie z tradycją choinka powinna stać w domu do święta Trzech Króli.

To pod choinką dzieci znajdują w Wigilię prezenty, które niepostrzeżenie podkłada tam Święty Mikołaj. Choć czasami Mikołaj przychodzi osobiście. Dzisiaj to gruby, wesoły pan z białą brodą, w czerwonej czapie na głowie, w równie czerwonym ciepłym płaszczu. Ma zarzucony na plecy czerwony wór pełen prezentów. Przywożą go na saniach renifery z Laponii. Jednak to dość nowe wyobrażenie. Wcześniej w Wigilię Bożego Narodzenia do polskich dzieci przychodził Gwiazdor. Też miał długą, siwą brodę, ale ubrany był w baranią czapę i kożuch wywrócony wełną na wierzch. W jednym ręku trzymał kosz z podarunkami, w drugim – rózgę. Pytał dzieci ze znajomości pacierza, przypominał psoty z ostatniego roku i karcił, ale też uśmiechał się do grzecznych i rozdawał prezenty – najczęściej słodycze.

Razem, nawet gdy daleko

Jednak zanim przyjdzie czas na prezenty, trzeba wypatrywać pierwszej gwiazdki. Gdy rozbłyśnie, rodzina zbiera się przy stole i dzieli opłatkiem. Ten zwyczaj zbliża oddalonych od siebie – zbliża skłóconych, prowadzi do zgody i braterstwa, zbliża też tych, którzy są fizycznie daleko, bo opłatek wysyła się im w listach jako dowód pamięci i łączności duchowej. Opłatek łączy wręcz umarłych z żywymi. „Wyciągnięta dłoń z okruchem chleba sięga poza rzeczywistość” – pisze Kossak-Szczucka. Kiedyś stawiało się na stole nakrycia dla bliskich, którzy zmarli, i też dla nich łamało się opłatek. Dziś stawia się o jedno nakrycie więcej – dla zbłąkanego wędrowca. Jak mówi przysłowie, „W Wigilię każdego, choćby wroga, w dom przyjąć należy”. Dawniej zostawiało się bochenek chleba dla dzieciątka Jezus, żeby posiliło się nim, gdy przyjdzie po kolędzie. Na wsi gospodarz odkładał też łyżkę każdej potrawy, a potem tym jedzeniem częstował bydło, które przecież w Betlejem rozgrzewało żłóbek.

Do dziś pod obrus wkłada się sianko. Dawniej siano było nie tylko pod obrusem, w domach na wsi stawiało się w rogach izby całe snopki zboża, bo „Słoma do chałupy, a bieda z chałupy”. Siano pod obrusem przypomina stajenkę. Po Wigilii dostawały je do zjedzenia zwierzęta. Wróżono też z niego, wyciągając pojedyncze źdźbła spod obrusa. Długie źdźbło – długie życie, krótkie źdźbło – krótkie życie. Jeżeli wyciągnie się słomkę, do której przyczepiona jest druga, jest to znak szybkiego zamążpójścia. Im słomka gładsza, tym narzeczony lub narzeczona będą piękniejsi. Dziewczęta wróżyły też, odkrywając talerze, pod którymi ukryte były czepek, wianek, chleb i sól. Odkrycie czepka wróżyło zamążpójście, wianka – dalsze panieństwo, chleba – dostatek, a soli – smutną dolę.

Dziewięć czy dwanaście?

Potrawy przyrządzało się z płodów z pola, lasu, sadu i ogrodu, by zapewnić urodzaj na nadchodzący rok. W dzień Wigilii zachowuje się post. Cały dzień nie je się mięsa, a do uroczystej kolacji tylko ziemniaki, chleb i śledzie. Sama kolacja jest już bardzo uroczysta i trudno nazwać ją postną, choć faktycznie nie ma na niej ani jednej mięsnej potrawy. W bogatszych domach był zwyczaj jedzenia zupy migdałowej lub rybnej, grzybów z kapustą, karpia w szarym sosie i pieczonego szczupaka, łamańców z makiem, kompotu z suszonych owoców oraz strucli z makiem i migdałami. Na kresach tradycyjną potrawą była kutia, czyli pszenica (symbolizująca sytość) z makiem (symbolizującym spokój) i miodem (symbolizującym słodycz). Biedniejsze rodziny na kolację wigilijną jadły śledzie, barszcz, kaszę jaglaną, kapustę z grzybami oraz kluski z makiem i miodem. Dziś śledź (przyrządzany na różne sposoby) jest tradycyjną potrawą we wszystkich domach.


„A Słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami” (J. 1. 14 )

Liczba potraw musiała była podobno nieparzysta. Zwykle było ich dziewięć na pamiątkę dziewięciu chórów anielskich, które śpiewały przy narodzinach Jezusa. Zgodnie z innym zwyczajem potraw powinno być dwanaście. Funkcjonował też przesąd, że jeżeli do kolacji zasiądzie nieparzysta liczba osób, to jedna z nich nie dożyje Wigilii przyszłego roku.

Czas wróżb

W czasie Wigilii nikt nie mógł wstać od stołu. Też za zły znak brano, gdy któryś z biesiadników zobaczył własny cień na ścianie. Mówiono, że umrze w ciągu roku. Każde zdarzenie z kolacji wigilijnej można było interpretować jako wróżbę. Noc wigilijna jest nocą niezwykłą. Nic nie może tu dziwić, skoro nawet zwierzęta o północy mówią ludzkim głosem.

Po Wigilii gospodarz szedł do sadu z siekierą (lub wałkiem) i przykładał ją do drzew, pytając „Będziesz rodzić?”. „Będę! Będę!” – odpowiadał głos z krzaków – najczęściej głos ukrytego syna gospodarza. Był też zwyczaj obwiązywania słomą spod wigilijnego stołu drzew, by dobrze rodziły. Po dokonaniu tych czynności spokojny już gospodarz szedł do pszczół i obwieszczał im narodziny Chrystusa. Z kolei dziewczęta po Wigilii wychodziły przed dom i nasłuchiwały, z której strony szczekają psy, bowiem stamtąd właśnie miał pojawić się narzeczony. Wróżyły też, która pierwsza wyjdzie za mąż, ustawiając trzewiki jeden za drugim od pieca w stronę wyjścia. Dziewczyna, której bucik pierwszy przekroczył próg, pierwsza miała zostać żoną.

Pasterka i kolędy

O północy odprawiana jest uroczysta msza święta – Pasterka. Nabożeństwo to zapoczątkował św. Franciszek, który by uczcić pamięć narodzin Jezusa, urządził w lesie żłóbek ze zwierzętami, zgromadził braci, okoliczną ludność i po raz pierwszy w takich warunkach odprawił mszę. Święty Bonawentura pisał, że „Las zabrzmiał pieśniami; a cudowna ta noc równie była świetną jak uroczystą, już tysiącem gorejących lamp, już rozlegającymi się pieśniami. Słowem, były to dźwięki pełne harmonii i jasność iście niebieska. Sługa zaś Boży Franciszek klęczał nabożnie tuż przy jasełkach, zalewając się obfitymi łzami i promieniejąc weselem. Msza święta odprawiała się przy jasełkach, a diakon Chrystusów, Franciszek, śpiewał św. Ewangelię. Na koniec miał kazanie do ludu o urodzeniu się ubożuchnego Króla; a ilekroć chciał Go nazwać po imieniu, nazywał go pieszczotliwie ťbetlejemskim dzieciątkiemŤ”.

Podczas pasterki śpiewa się kolędy. Pierwszy raz można zobaczyć żłóbek, który urządzony jest niedaleko ołtarza.

Jest bardzo dużo polskich kolęd. Podobno żaden naród nie stworzył tylu bożonarodzeniowych pieśni, co Polacy. Kolędy są i poważne, i wesołe, zabawne. Nie wszystkie wypada śpiewać w kościele. Niektóre niewiele mają wspólnego z religijnymi pieśniami, jednak niewątpliwie tworzą klimat świąt, na przykład ta o Kubie, który nie miał czego podarować małemu Jezusowi, więc chociaż mu zaśpiewał.

Dobył tak pięknego głosu baraniego, Aż się Józef stary przestraszył od niego… Więc rzecze mu Józef: Nie śpiewaj tak pięknie, Bo się Dzieciąteczko twego śpiewu zlęknie… Inna opowiada o kozie: Tańcujże, kozo, tańcuj, niebogo, A da ci nasz pan półtora złotego. A da ci nasz pan czerwony złoty, A będziesz miała, kozo, na buty.

Można znaleźć jeszcze inne o treści bardziej zaskakującej.

Herod z turoniem

Zwyczaj śpiewania kolęd w domach podczas świąt Bożego Narodzenia przetrwał do dziś. Coraz rzadziej natomiast chodzą po domach kolędnicy. Można zobaczyć ich jeszcze czasem na wsi. Kiedyś wizyta chłopców przebranych za dziada lub św. Józefa, Żyda i turonia stanowiła nieodzowny element świąt. Turoń miał wystruganą z drewna głowę kozy lub osła i przymocowaną do niej dolną szczękę, tak aby mogła kłapać, gdy pociągnie się za sznurek. Zrobienie takiego turonia nie było wcale proste. „Głowę obciągnąć należy futerkiem baranim lub zajęczym, przyczepić duże kudłate uszy, także i rogi bydlęce lub z drewna wystrugane, wprawić oczy szklane albo z sukna czerwonego. Pysk pokrywa się na zewnątrz skórą jeża, a wewnątrz wyklejona czerwonym suknem, dwie podkowy zastępują dwa rzędy zębów; – język też z kawałka czerwonego sukna. Potworna ta głowa osadzona jest na drążku, który trzyma chłopiec okryty kożuchem, derką lub płachtą, na rękach ma buty, gdyż turoń musi chodzić na czterech nogach” – dokładnie tłumaczyli, jak takie zwierzę powstaje, autorzy Roku Bożego (1932). Chodzący jeszcze gdzieniegdzie dziś po domach kolędnicy to połączenie dawniejszych kolędników z aktorami jasełek. Początek jasełek datuje się na XII wiek. Początkowo były wystawiane w kościołach. Z czasem wędrowni aktorzy, a potem żacy szkolni, ucharakteryzowani na króla Heroda, jego dworzan, diabła i anioła, zaczęli chodzić po domach. Jasełka wystawiane przez aktorów nazywano też herodami lub maryjkami. Z czasem przekształciły się w szopki, w których aktorów zastąpiły drewniane figurki. Pierwsze takie szopki powstały w Warszawie w XVIII wieku, jednak najsłynniejsze stały się krakowskie, wykonywane przez franciszkanów. Największą popularnością cieszyły się w XIX wieku. Postacie przedstawiane w szopkach nawiązywały wtedy do polskiej tradycji i kultury. Występowali w nich krakowiacy, górale, mieszczanie, rzemieślnicy, szlachta, wojsko.


Hołd Trzech Króli

Święty Szczepan, święte wieczory

Pierwszy dzień świąt spędza się bardzo uroczyście, zazwyczaj rodzinnie. Natomiast drugiego dnia – w dzień św. Szczepana – odwiedzają się przyjaciele, znajomi, sąsiedzi. Dawniej nazywano go szczodrym dniem, wtedy bowiem służba i rodzina składała sobie życzenia. Stąd pochodzi też powiedzenie „Na święty Szczepan – każdy sobie pan”. Tego dnia smarowano miodem pułap i gospodarz rzucał w górę ziarna zboża. Jeśli zboże przykleiło się do posmarowanych belek, znaczyło to, że zbiory i cały rok będą udane.

W okresie dwunastnicy obchodzono „święte wieczory”, w czasie których nie można było zajmować się ciężką pracą. Po zachodzie słońca przestawano pracować. Kobiety nie przędły, nie motały nici, bo, jak powiadano, kto w te dni przędzie i mota temu, będą się motały wilki do obory. Okres świętych wieczorów kończy się w święto Trzech Króli. Tego dnia rozbiera się choinkę. Z Kościoła przynosi się poświęconą kredę, by napisać na drzwiach pierwsze litery imion trzech króli, a pod nimi bieżący rok oraz poświęcone kadzidło do okadzenia domu. Dawniej popularna była zabawa w króla migdałowego urządzana wieczorem. Każdy z gości dostawał kawałek tortu. W jednym z nich był zatopiony cały migdał. Osoba, która znalazła go w swoim kawałku, zostawała królem migdałowym, i wszyscy składali jej hołd. Królem migdałowym było się przez cały rok i wiązały się z tym pewne obowiązki wobec rodziny – należało dbać o tradycję rodową, honor rodziny i jej dobrobyt. Ze względu na to kawałek tortu z zatopionym migdałem bywał podtykany przez panią domu osobie, która nadawała się do pełnienia tej funkcji.

Święta jawią się jako czas wyjątkowy, niezwykły, jako czas wróżb, a Wigilia nawet jako czas cudów. Dziś zwyczaju wróżenia już nie ma, jednak pozostaje aura tajemniczości i cudowności.

Anna Walas

Artykuł ukazał się w numerze 12/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej