Kwiecień dla dużej części Polaków wiąże się jednoznacznie z datą 2 IV, czyli z odejściem do Boga Papieża Jana Pawła II. Ponownie w telewizji prezentowane będą filmy o życiu Karola Wojtyły, zapalane znicze w miejscach, gdzie widnieją popiersia lub tablice upamiętniające jego obecność.
Te wszystkie wymienione przedsięwzięcia są stosowne, jednak czy czynności te pochodzą z głębi naszych serc, czy już z przyzwyczajenia?
Kolejny raz w mediach, jak i z ambony usłyszymy pytanie: czym się charakteryzuje pokolenie JP2? Ja jednak pokusiłabym się o zadanie pytania: czy owo pokolenie faktycznie istnieje?
Na początku wyjaśnijmy, czym właściwie jest wspomniane pokolenie. Otóż są to osoby urodzone w czasie pontyfikatu Jana Pawła II i pamiętające od dziecka, iż następcą św. Piotra jest Polak.
Grupa ta winna żyć nauczaniem głoszonym przez Ojca Świętego podczas posługi w Watykanie.
Wielokrotnie rozmawiałam z rówieśnikami o tym, jak oni rozpatrują prezentowane zagadnienie.
Dla przejrzystości wyszczególnijmy dwie grupy: osoby związane z Kościołem; osoby z dala od Kościoła.
Zacznijmy od drugiej grupy. Osoby należące do niej mówią jasno o autorytecie Wojtyły oraz o dumie, jaka ich przeszywa na myśl o jego „osiągnięciach jako kapłana”. Często niestety uświadomiły sobie bogactwo osobowości Papieża dopiero po jego śmierci. Jednak z racji odmiennego światopoglądu, nie wdrożyły głoszonej nauki w życie.
W czasie gdy Ojciec Święty odchodził, jak również i w trakcie pogrzebu osoby te z zaangażowaniem brały udział w nabożeństwach, zgromadzeniach, czy tzw. „białych marszach”. Nie twierdzę, iż czyny te wynikały z chwilowej mody lub fałszywości serca. Były one podyktowane nagłym skokiem uczuć, które jednak po jakimś czasie minęły. Osoby te wróciły do „starego życia”. Był to swego rodzaju epizod, który warto było przeżyć.
Młodzi głęboko przeżyli moment śmierci Jana Pawla II
| Fot. Artur Stelmasiak
Osobliwym dla mnie wydarzeniem było pogodzenie się kibiców zwaśnionych krakowskich klubów piłkarskich. Nie na długo zresztą, gdyż na następnym meczu ci sami pogodzeni kibice, krzyczeli pod adresem drugich (do niedawna przyjaciół, a teraz znów wrogów) hasła mówiące o wszystkim, ale nie o wzajemnym szacunku.
Pochylmy się teraz nad osobami prezentującymi inne wartości w życiu
Młodzi ludzie będący blisko Kościoła, niewątpliwie głęboko przeżyli moment śmierci Ojca Świętego. Jego śmierć potraktowali jak prawdziwi chrześcijanie – wszak odszedł do Królestwa Bożego. Żałoba była potrzebna, ale po niej należało zastanowić się nad naszym dalszym postępowaniem. Dlatego powstało wiele inicjatyw głoszących rozumienie życia bliskie Karolowi Wojtyle. Instytucje sięgające po wytwory intelektu Papieża wiele miały do zaprezentowania młodym. Wszak główna idea brzmiała jasno: nie zapomnieć jego dorobku! Stąd przeróżne centra, instytuty, fundacje, dla których sednem działalności stało się głoszenie nauki Jana Pawła II.
Niestety, z biegiem czasu, nastąpił pewien przesyt. Sposób propagowania nie zachęca do pogłębiania wiadomości o wybitnej postaci. Nie o to przecież chodzi, byśmy wszędzie stawiali pomniki i zakładali instytucje noszące imię Jana Pawła II. Nie chodzi też o koszulki z napisem: „jestem pokoleniem JP2”. Chodzi głównie o to, by nauczanie głoszące moralność, miłość do Boga i człowieka, miłość do Ojczyzny i modlitwę, grało w sercach nieustannie.
Wszelkie nadużycia powodują odwrotny skutek (tzn. niechęć na samą myśl o skrócie JP2). A przecież pozostawił on po sobie ogromną spuściznę, na której mamy budować nasze osobowości. Pozostawił młodym ludziom fundamenty pod budowę życia (aktualnego – tu i teraz) w oparciu o inne autorytety nam współczesne (np. Benedykt XVI – tak ceniony przez młodzież). Samo pokolenie JP2 w chwili obecnej jest raczej wytworem mediów, niż realnie istniejącym bytem socjologicznym. Skupmy się raczej na wdrażaniu tejże nauki w życie każdego z nas, by później nasze dzieci z perspektywy czasu mogły odpowiedzieć na pytanie: czy istniało pokolenie JP2?
Aleksandra Kozieł
Artykuł ukazał się w numerze 04/2010.