Polacy także mieli pomysł na jednoczenie Europy w XX wieku. Sprowadzał się do utworzenia w środkowo-wschodniej części Europy państwa zachodniosłowiańskiego, opartego na etnicznym pokrewieństwie zachodnich Słowian.
Jednym z najważniejszych paradygmatów wszelkich dyskusji geopolitycznych, jakie toczą się w naszym kraju od co najmniej trzystu lat, jest sprzeczka, o kogo Polska powinna oprzeć swoje istnienie: o Rosję, Niemcy, Francję czy może Stany Zjednoczone (ta ostatnia wizja jest najświeższej daty). Ostatnie dwudziestopięciolecie jest pod tym względem niezwykle znamienne, gdyż wydawałoby się, iż w warunkach braku cenzury i istnienia pozornie niepodległego państwa obszar tej dyskusji powinien się poszerzyć, a tymczasem nic takiego się nie dzieje. Nasze elity nadal traktują swój kraj jak przedmiot gry mocarstw i nie podejmują najmniejszej próby wyjścia z tego schematu. Pomijam analizy i projekty geopolityczne środowisk niszowych, których z założenia nikt nie słucha. Tym bardziej więc zasługują na szacunek wszelkie koncepcje, które łamią powyższe schematy, im bardziej beznadziejne zdają się być okoliczności ich powstania.
Jako przedmiot analizy pasuje tu jak ulał pewna broszurka z czasów II wojny światowej, za którą kryła się niezwykła koncepcja ładu geopolitycznego z udziałem Polski i swoisty pomysł na organizację Europy środkowo-wschodniej. Chodzi o publikację pt. Państwo zachodnio-słowiańskie, podpisaną pseudonimem Jan Kaliski, za którym kryje się postać Karola Stojanowskiego, antropologa, działacza politycznego, profesora i autora licznych publikacji naukowych z zakresu antropologii oraz historii. W latach 30. i w czasie II wojny światowej był związany z obozem narodowym, w czasie niemieckiej okupacji współtworzył m.in. periodyk „Państwo Narodowe”. Był też jednym ze współautorów pomysłu utworzenia Narodowych Sił Zbrojnych.
POLSKA LIDEREM MIĘDZYMORZA
Interesująca nas koncepcja po raz pierwszy ujrzała światło dzienne właśnie na łamach wymienionego periodyku, publikowana w drugiej połowie 1941 r. Jako osobna broszura została wydana jesienią 1942 r. Ten czas grupa wizjonerów, z naszym autorem jako postacią kluczową, uznała za doskonały na tworzenie wielkich koncepcji. Patrząc na dymy i pożogę wojenną, wsłuchując się w odgłosy armat, Karol Stojanowski wyraźnie widział potrzebę nowego ładu powojennego, który takie obrazy usunąłby w niebyt.
W przedmowie do wspomnianej książeczki autor pisze: „Występując z ideą budowy państwa zachodnio-słowiańskiego pragnę, aby czytelnik zdał sobie sprawę z tego, że państwo zachodnio-słowiańskie posiada pewną, bardzo dziś wyraźnie zarysowaną, jakkolwiek dość krótko trwającą koniunkturę. Świadczyłoby to o naszym bardzo słabym wyrobieniu politycznym, gdybyśmy tej koniunktury nie wyzyskali”. Autor wyraził również wiarę, „że posiadamy zarodki na wielką przyszłość, nie tylko naszą, ale także naszych sąsiadów”. Sama nazwa „państwo zachodniosłowiańskie” nie jest tu do końca ścisła, bowiem zarówno granice, jak i zasięg państwowy powyższej koncepcji integracyjnej są szersze, wynikają z potrzeby „stworzenia naszego systemu politycznego pod przewodnictwem Polski, opartego o przynależność do wspólnoty zachodnio-słowiańskiej większości narodów zamieszkujących międzymorze Bałtyk – Morze Czarne – Adriatyk. Na międzymorzu tym siedzą obecnie Polacy, Czesi, Słowacy, Łużyczanie, Słoweńcy, Chorwaci, Serbowie i Bułgarzy. Zwartość terytorium zachodnio-słowiańskiego rozbijają Węgrzy, Rumuni i Austriacy, którzy oczywiście musieliby się pozytywnie ustosunkować do tej idei, gdyby dla niej udałoby się pozyskać większość wchodzących w grę narodów słowiańskich. Do omawianego systemu można by (sic!) i trzeba by (sic!) z rozmaitych względów włączyć terytoria Litwinów, Łotyszów i Albańczyków. Terytorium objęte przez te narody reprezentuje siłę powyżej 100 milionów ludności, z czego około 40 milionów przypada na ludność państwa polskiego. Gdyby taki system polityczny powstał i był odpowiednio zwarty, to mógłby on stać się instrumentem wspólnej obrony przed agresywnością zarówno Rosji i Turcji, jak też Niemiec i Włoch”.
Koncepcja, która powstała w obrębie polskiego obozu narodowego, nie była i nie mogła być żadną panslawistycznie rozumianą odmianą Unii Europejskiej. Treścią i podmiotem tego bytu miały być bowiem silne państwa narodowe, oczywiście przywódcą i głównym nośnikiem woli politycznej tego rozwiązania miały być naród i państwo polskie. Jaka byłaby przyszła Polska, Stojanowski, tym razem jako L. Podolski, pisał we wcześniejszej broszurze, pt. Przyszła Polska – państwem narodowym, gdzie wyłuszczał zarówno ustrój tego państwa, jak i postulowane granice. To pierwszy projekt stworzony w czasie okupacji, w którym granicą zachodnią państwa polskiego była linia Nysy i Odry wraz z bezpiecznie zorganizowanym ujściem Odry do Bałtyku. Głęboką niesprawiedliwością jest jednak twierdzenie, że powojenni komuniści wprost zrealizowali własną koncepcję zachodnią, tak jak współcześni kanciarze nie mogą być uważani za realizatorów koncepcji Kanta. Przede wszystkim, według Stojanowskiego, ziemie zachodnie miały być nie tylko przyłączone do Polski, ale poddane reslawizacji. Masowemu odpływowi ludności niemieckiej z tych obszarów towarzyszyć miała również masowa polonizacja dużych grup ludności, które odwoływały się do polskiego bądź przynajmniej słowiańskiego pochodzenia. Chodziło przede wszystkim o jak najliczniejsze wzmocnienie ludnościowe państwa, a nie zamknięcie go w małych ramach plemiennej etni.
SLAWIZACJA NIEMIEC I ROZBIÓR AUSTRII
Stojanowski w swoim planie widział również naród łużycki. II wojna światowa i niewielki okres tuż po niej był ostatnim czasem poszukiwania podmiotowości tego narodu w ramach własnego choćby quasi-państwa. Nasz autor pisze o nich: „Łużyczanie powinni otrzymać za swą wierność wobec Słowiańszczyzny odrębne swoje państwo, gwarantowane i bronione przez państwo zachodnio-słowiańskie. Granice jego wyznaczy się w porozumieniu z przedstawicielami łużyckimi. Łużyce staną się marchią państwa zachodnio-słowiańskiego, wysuniętą najdalej na zachód”.
Najbardziej oryginalną częścią koncepcji Stojanowskiego jest jego wizja powojennego ładu dla narodu niemieckiego, o której w największym skrócie można powiedzieć, iż była odwrotnością integracyjnej koncepcji państwa zachodnio-słowiańskiego. Poza tym mgliście pisze on o zagadnieniu reslawizacji niemieckiego wschodu, czyli uczynieniu na powrót Słowianami mieszkańców obecnych Niemiec wschodnich, których uważa za siłą zniemczonych Słowian. Jednak programu tego nie precyzuje i nie wiadomo, jak miałby on wyglądać w praktyce.
Drugim tak daleko idącym postulatem jest faktyczna likwidacja Austrii, co Stojanowski rozważa wraz z problemami naddunajskich państw niesłowiańskich, czyli Węgier i Rumunii. Terytorium Austrii miałoby zostać podzielone między Czechy, Słowację, Słowenię i Szwajcarię, przy czym obszar Wiednia i okolic miałby pozostać pod władzą państwa polskiego „celem umożliwienia sobie dojścia do Dunaju, który należy połączyć kanałem z Odrą i Wisłą”. Jego zdaniem etniczne odsunięcie narodu niemieckiego od dwu pozostałych państw naddunajskich oraz tworzenie na tych ziemiach wspólnoty gospodarczej rozwiązałyby problem ich przynależności do państwowości słowiańskiej, a więc plemiennie im obcej.
Z publikacji Stojanowskiego można wyciągnąć wniosek, iż ową zachodnią słowiańskość narodowcy traktowali bardziej jako pretekst bądź próbę utworzenia pewnego kośćca dla konieczności integrowania określonych obszarów niż jako bezwzględny paradygmat rasowy. Najważniejsze w niej wydaje się jedno – wielka potrzeba integracji Europy środkowej, która miałaby być obszarem gwarantującym pokój i dobrobyt ludom zamieszkującym ten obszar, jak też zabezpieczającym Europę przed ogromnymi konfliktami, które swe źródło często miały właśnie na tych terenach. Warto na przykład spostrzec, że pisząc o słowiańszczyźnie południowej, nasz autor nazywa odpowiedni rozdział: „Katastrofa idei jugosłowiańskiej i państwo zachodnio-słowiańskie”. Autor bardzo niepokoi się bałkańskim kotłem i w zjednoczeniu ludów tego obszaru widzi wielką szansę na trwałe rozwiązanie wzajemnych konfliktów. Czas pokazał, że odgrzewanie idei jugosłowiańskiej po II wojnie światowej zakończyło się kolejnym wielkim nieszczęściem w latach 90. ubiegłego wieku. Koncepcja czechosłowacka również okazała się w praktyce nietrwała i obecnie mamy do czynienia z odrębnymi Czechami i Słowacją.
Nie sposób nie odnaleźć w poszczególnych rozważaniach Stojanowskiego marzeń o powrocie do wielkiej idei polskiego unionizmu w jagiellońskim wymiarze. Niestety bezwzględnie działające siły rosyjskiego totalitaryzmu komunistycznego w sojuszu z zachodnimi „demokracjami” zniweczyły te marzenia.
Piotr Sutowicz