Czy odrobiona lekcja historii?
We wrześniu 2019 r. przypada 80. rocznica wybuchu II wojny światowej. W ostatnim dużym sondażu, który CBOS prze-prowadził podczas ostatniej, szczególnie uroczyście obchodzonej rocznicy pamiętnego września w 2014 r., aż 71 procent Polaków zgodziło się z poglądem, że „druga wojna światowa jest wciąż żywą częścią historii, o której należy przypominać”. Po kilkudziesięciu latach od wybuchu tej tragicznej w skutkach dla Polski i Polaków wojny, w sposób szczególny odnosimy się do organizacji Polskiego Państwa Podziemnego, powstańców warszawskich oraz właśnie obrony kraju we wrześniu i październiku 1939 r.
Z przywołanego sondażu dowiadujemy się, że stosunek do drugiej wojny światowej wiąże się nie tylko z wiekiem, ale także orientacją polityczną. Osoby deklarujące prawicowe poglądy znacznie częściej, bo aż w 83 pro-centach nie postrzegały wojny jako odległego wydarzenia, podczas gdy wśród osób o poglądach centrowych i lewicowych odpowiednio było ich 66 i 64 procent. Znamienne, iż wpływ na stosunek do wojny ma także uczestnictwo w życiu religijnym. Wynika to w głównej mierze z faktu, iż praktykujący kilka razy w tygodniu to głównie osoby starsze, które przeżyły wojnę. Dlatego też blisko 85 procent osób wierzących określiło wojnę jako wciąż żywą historię. Znamienne, że Polacy uznali walkę w okresie wojny za sensowną, mimo poniesionych strat. Podkreślmy jednak, że popularność tego rodzaju opinii maleje jednak w ostatnich latach, gdyż dla przy-kładu w 2009 r. podpisywało się pod nią 62 procent badanych, podczas gdy w 2014 r. – 59 procent. A jak jest 2019 roku? Zapewne niedługo dowiemy się, poznając wyniki kolejnej ogólnopolskiej sondy.
Wskazując zagrożenia związane z współczesnym postrzeganiem drugiej wojny światowej warto zwrócić uwagę na szerszy problem, sygnalizowany od pewnego czasu przez historyków. Otóż z przyczyn głównie politycznych i społeczno-obyczajowych od pewnego czasu nie tylko w Polsce, ale także w innych krajach należących do cywilizacji zachodniej, ujawnia się tendencja, aby procesy, wydarzenia i postacie historyczne oceniać w świetle standardów obowiązujących współcześnie i do tego z uwzględnieniem wymogów tzw. poprawności politycznej. Niestety tendencja ta występuje także w odniesieniu do wydarzeń z lat 1939-1945.
Zadania historykom i popularyzatorom drugiej wojny światowej, i to pomimo upływu osiemdziesięciu lat od jej wybuchu, nie ułatwia wprowadzony w niektórych krajach system ochrony „oficjalnej wersji historii”. Najczęściej dotyczy to karania, nawet więzieniem, za kwestionowanie Holokaustu oraz minimalizowanie jego skutków. Przykładowo we Francji takie rozwiązanie wprowadzono w myśl prawa Fabiusa-Gayssota w 1990 r. Podobne rozwiązania przyjęły także inne kraje, w tym Austria i Polska. W opinii Normana Daviesa prowadzi to do nie-zdrowej sytuacji w pracy naukowej. „Wiedza historyczna – konkluduje au-tor syntezy Europa walczy – nie potrzebuje sztucznej ochrony. Holokaust jest niekwestionowanym faktem. Mimo to na drodze do pełniejszego zrozumienia wznoszą się przeszkody. Zderzenie mądrości z absurdem może tylko ustalić i umocnić prawdę o przeszłości. Jeśli absurdu zabrania prawo, kurczy się również mądrość”.
W tym miejscu nie sposób uciec od, poruszonego na wstępie, zagadnienia kanałów, którymi wiedza na temat historii lat 1939-1945 dociera do odbiorców. I tu musimy dokonać wyraźnego ich rozdzielenia na dwie grupy. Pierwszą stanowią zawodowi historycy, popularyzatorzy historii oraz nauczycie-le historii i jej pasjonaci, w tym liczni rekonstruktorzy. Drugą masowa publiczność. Dla pierwszych podstawę poznania stanowią samodzielne ba-dania i naukowe opracowania innych historyków. Dla drugich krótkie rocznicowe teksty oraz filmy, najczęściej fabularne. W efekcie krąg tych drugich od wielu lat jest znacznie szerszy od pierwszych. Dosadnie ujął to jeden z historyków, gdy napisał, że „Najlepsze z książek historycznych – takie jak Stalingrad Antony’ego Beevora czy Armagedon Maksa Hastingsa – przeczyta-ją dziesiątki tysięcy, może nawet setki tysięcy ludzi. Najgorsze hollywoodzkie filmy – takie jak U-571 czy Szeregowiec Ryan – obejrzą miliony”, kino nigdy nie będzie jednak w stanie stworzyć ani pełnego, ani definitywnego obrazu drugiej wojny światowej, gdyż jest dobre w ożywianiu epizodów, dramatyzowaniu wydarzeń na małą skalę, interpretowaniu dylematów i dziwnych losów jednostek. Ma jednak problem, gdy musi wyjść poza jedną bitwę, kam-panię czy generała. „Najdłuższy dzień” to najdłuższy okres, z jakim potrafi się zmierzyć film, podczas gdy między 1 września 1939 r., a 9 maja 1945 r. takich dni było 2076.
Praktycznie każdy, kto chodził do szkoły i to nie tylko w jednym z europejskich państw, ale także na innych kontynentach, musiał, zobaczyć w podręczniku z historii miejsca i wydarzenia, jak brama obozu koncentracyjnego w Auschwitz, zbombardowane przez Luftwaffe europejskie miasta, spotkanie żołnierzy sowieckich i amerykańskich w Torgau nad Łabą w 1945 r., czy efekty eksplozji bomb atomowych nad Hiroszimą i Nagasaki. Wszystkie stanowią swego rodzaju kod kulturowy. Obok nich istnieje jednak długa lista fotografii, a nawet materiałów filmowych, które przez długie lata z różnych względów nie były znane nawet naukowcom zajmującym się drugą wojną światową. Wystarczy wy-mienić udostępniony, prawdopodobnie w całości, dopiero po wielu latach, a nakręcony w 1945 r. przez Sowietów, film z wyzwolenia obozu Auschwitz–Birkenau (The Liberation of Auschwitz)czy fotografie członków załogi tego obozu pochodzące z albumu esesma-na z Auschwitz Karla Höckera.
Nie sposób pominąć w tym miejscu opracowań, które zalicza się do kategorii tzw. fikcji literackiej. Rozwój kina, telewizji, a w ostatnich kilkunastu latach Internetu sugeruje marginalizację znaczenia literatury. Zwolennicy tej tezy od ręki wymieniają ważne książki poświęcone drugiej wojnie światowej, bądź też napisane pod jej wpływem, tyle tylko, że wiele lat temu. Przeciw-nicy mówią z kolei, że nie byłoby popularnych seriali telewizyjnych oraz wielkich produkcji wyświetlanych na dużym ekranie bez literatury, która najczęściej stanowi bazę dla scena-riuszy filmowych. I choć wydaje się, że rację mają obie strony, to osobiście uważam, iż nie należy szykować się na pogrzeb literatury podejmującej różne aspekty historii drugiej wojny światowej (vide sukces książki Jonathana Littella Łaskawe wydanej we Francji w 2006 r. i już dwa lata po premierze, także w polskim przekładzie). Pewnym można być tylko przesuwania się centrum uwagi z dotychczas dominujących zagadnień na inne, a wśród nich także takie, o których obecnie nawet nie myślimy. Jest tak dlatego, że historia drugiej wojny światowej to nadal wydarzanie, które silnie oddziałuje na wyobraźnię wielu ludzi, budząc emocje i wpływając na tu i teraz.
Współcześnie dzięki tysiącom tematycznych stron internetowych po-święconych historii drugiej wojny światowej, niemal nieograniczonej możliwości oglądania w Internecie fil-mów – fabularnych i dokumentalnych dotyczących lat 1939-1945, wreszcie do-stępowi do zbiorów bibliotek, archiwów i muzeów z całego świata, oso-by zainteresowane historią ostatniego globalnego konfliktu, są w o wiele lepszym sytuacji, niż było to sześćdziesiąt, trzydzieści, a nawet dziesięć lat temu. Internet dzięki szybkiemu i nie pod-dającemu się schematom funkcjonowaniu na wszystkich kontynentach wykroczył już dawno poza ramy klasycznego kanału informacji. Na na-szych oczach sieć sama w sobie stała się źródłem informacji, gdyż tylko w niej można znaleźć wiele materia-łów, np. z prywatnych kolekcji – dokumenty, ilustracje, przedmioty kolekcjonerskie – odznaki czy mundury z czasów wojny. To w sieci toczą się często interesujące debaty historyczne i publikowane są blogi, których autorzy nawet nie próbują wydawać drukiem, gdyż w takiej postaci mają znacznie szerszy krąg odbiorców i bez-pośrednich recenzentów. Nie braku-je naturalnie i krytyków tego rodzaju przedsięwzięć, ale wydaje się, iż stoją oni na straconej pozycji, choć w lawinie, którą próbują zatrzymać jest sporo błędów, uproszczeń i uogólnień. Pamiętajmy jednak, że tego rodzaju za-rzuty pojawiały się zawsze, gdy nowe zjawisko zaczynało przybierać maso-wy charakter.
Zainteresowanie młodzieży wydarzeniami dotyczącymi drugiej wojny światowej utrzymuje się na wysokim poziomie. Nie oznacza to, że uczniowie w szczególny sposób podchodzą do historii lat 1939-1945. Ale mimo to na lekcjach poświęconych wydarzeniom dotyczącym drugiej wojny światowej przejawiają większe niż na innych zainteresowanie. Decyduje o tym kilka czynników, a wśród nich przede wszystkim fakt, że od czasów drugiej wojny światowej, a więc niemal trzech pokoleń, nie wydarzyło się żadne inne wydarzenie, które swoją skalą przyćmiłoby drugą wojnę światową, a to powoduje, że współczesny świat w znacznym stopniu został przez nią ukształtowany. W 2019 r. żyje na świecie kilkaset milionów ludzi pamiętających II wojnę światową. Dla wielu z nich była traumatycznym przeżyciem czasów młodości, o którym chcieliby opowiedzieć kolejnym pokoleniom. I tu dochodzimy do za-dania na najbliższe ćwierćwiecze dla historyków, nauczycieli historii, pisarzy książek historycznych, autorów scenariuszy czy reżyserów teatralnych i filmowych. Powinno nim być utrwalenie historii wszystkich tych świadków wojny, którzy chcą się nią z nami podzielić. Z technicznego punk-tu widzenia mamy ku temu ogromne możliwości. Dotyczy to zarówno słów, dźwięków, jak i obrazów. Z zadania tego nikt nas nie wyręczy, a czasu zostało niewiele. Za kilkanaście lat będzie wśród nas niewiele osób, które będą z autopsji pamiętały koszmar wojny. Tak więc, dokonując bilansu lat, które upłynęły od wybuchu drugiej wojny światowej, postawmy sobie to ambitne, ale jak najbardziej realne zadanie. Warto to zrobić także dlatego, że historia jest łaskawa dla tych, którzy ją piszą.
Dr hab. Marek Białokur prof. UO
/md