Jak wiara pomaga politykom?

2013/01/12

II Polski Synod Plenarny przypomina: „W czasach współczesnych polityka staje się znaczącą szansą promocji człowieczeństwa. Ponieważ zaś promocja ta stanowi nieodłączną część ewangelizacji, chrześcijanie świeccy na mocy sakramentu chrztu świętego są powołani do odpowiedzialności także za życie polityczne”

Parlament, rząd, administracja samorządowa… – to miejsca także dla katolików, którzy nie kryją swoich przekonań religijnych. Wręcz przeciwnie: swoimi wartościami, zasadami, światopoglądem kierują się w życiu publicznym. Zgodnie z tym, co Kościół naucza od lat: że katolik nie może uciekać od służby publicznej rozumianej jako służenie ogółowi, od polityki, która ma regulować zasady życia społecznego. Nie może uciekać od tego obowiązku nawet wtedy, gdy życie polityczne naznaczone jest korupcją, aferami, gdy jawność i praworządność zostają wyparte przez układy i koneksje. Ma iść tam, gdzie dzieje się źle, by świadczyć i służyć.

 

Joanna Fabisiak

Fot. Tomasz Gołąb

Joanna Fabisiak, posłanka Platformy Obywatelskiej. Z wykształcenia polonistka. Przez piętnaście lat była radną Warszawy, a w latach 1997-2001 posłanką. Powołała Fundację „Świat na Tak”, która m.in. co roku organizuje ogólnopolski samorządowy konkurs nastolatków „Ośmiu Wspaniałych”, promujący prospołeczne działania młodych. Od czasów studenckich związana jest z duszpasterstwem akademickim, a potem z Akademicką Wspólnotą Rodzin przy kościele św. Anny w Warszawie. Obecnie jest posłanką Platformy Obywatelskiej.

Prawo Boże jest dla mnie ponad prawem

– Głównym przesłaniem Ewangelii jest dla mnie zdanie: „czyńcie sobie Ziemię poddaną”. Zgodnie z nim, Ziemia ma być dobra, a jej mieszkańcy są zobowiązani do zabiegów i starań, a nawet do walki ze złem o jej kształt.

Chrześcijaństwo dodaje zawsze człowiekowi odwagi i pewności, że jeśli występuje w obronie dobra, to towarzyszy mu pomoc samego Boga.

– Chrześcijanin ma dekalog – to takie słupy milowe, które pomagają mu we wszystkich sytuacjach życiowych. Także w jego działalności publicznej. To one nakazują mu w tej dziedzinie działać uczciwie i kompetentnie. To one pomagają w zawieraniu rozsądnych kompromisów, które w moim odczuciu są podstawą działania w grupie.

Lata pracy z młodzieżą nauczyły mnie tego, że można być wyjątkową indywidualnością, ale bez umiejętności pracy w grupie, nie jest możliwa współpraca. Z domu wyniosłam dwie zasady, które w moim życiu się sprawdziły: jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na właściwym oraz druga – jeśli nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się uczciwie.

Osoba działająca publicznie, na najwyższych szczeblach państwowych powinna zawsze pamiętać o tym, że dobrem najwyższym dla niej powinno być dobro państwa. Zresztą to przekonanie powinno towarzyszyć nie tylko politykom, ale wszystkim osobom działającym publicznie.

Od dwunastu lat społecznie pracuję na rzecz wychowania młodzieży, stworzenia narodowej strategii wychowawczej. Bowiem uważam, że Polska, która przeszła transformację ustrojową i gospodarczą, potrzebuje jeszcze reformy społecznej, to znaczy dostosowania społeczeństwa – przede wszystkim moralnie, etycznie – do nowych warunków, wyzwań. Trzeba wychowywać młodzież do tej nowej rzeczywistości, trzeba uodparniać ją na nowe pokusy: konsumpcjonizmu, pułapek reklamy… By potrafiła rozsądnie wybierać. Politycy, osoby działające publicznie powinny promować prawdziwe wartości w świecie, który zachłysnął się konsumpcjonizmem: pokazywać, że wartość człowieka nie zależy od tego, co zgromadzi, jak pięknie wygląda, czy jest wysportowany, wykształcony… ; że człowiek jest wartością samą w sobie. Dlatego powinniśmy się angażować w pomoc, a nie w korzystanie. Władza jest po to, żeby zmieniać świat: dla mnie oznacza to zmienianie świata „na tak”. Nie interesuje mnie destrukcja, a nawet wyszukiwanie, tych, którzy ukradli czy sprzeniewierzyli się zasadom. Chcę gromadzić wokół siebie ludzi, którzy chcą wykreować lepszy świat. Wszyscy znają mój światopogląd, bo jestem bardzo klarowna i kiedy przyszłam do Platformy zastrzegłam, że nie podejmę żadnej decyzji, która byłaby dla mnie wątpliwa moralnie, choćby wprowadzono tysiąc dyscyplin partyjnych. Prawo Boże jest dla mnie ponad wszelkim prawem. Inni to uszanowali.

Jarosław Selin

Fot. Paweł Kozyra

Jest posłem Prawa i Sprawiedliwości, sekretarzem stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ukończył historię na Uniwersytecie Gdańskim. Po studiach uczył tego przedmiotu w liceum, a następnie na UG. W latach 80. związał się z konserwatywnym Ruchem Młodej Polski. Brał udział w obradach „Okrągłego Stołu”, w podstoliku młodzieżowym. W 1991 r. przygotowywał programy dla polskojęzycznej telewizji w Wilnie. Dziennikarstwem telewizyjnym zajmował się w gdańskim oddziale „Panoramy” i „Wiadomościach”, a od 1993 r. pracował w Polsacie, gdzie przez kilka lat kierował programem „Informacje”. W latach 1998-1999 pełnił funkcję rzecznika prasowego rządu. Do ubiegłego roku był członkiem KRRiTV.

Kiedy powiedziałbym „weto”

– To, że jestem wierzącym, katolikiem właśnie motywuje mnie do aktywności publicznej. Każdy chrześcijanin powinien odczytywać w swoim życiu powołanie. Jeśli czuje, że jest nim służba innym – a tak pojmuję aktywność publiczną, w tym politykę – nie powinien tego talentu marnować. Tak odczytuję też swoją działalność: od czasów, kiedy zaangażowałem się w opozycję demokratyczną, walczącą z niemoralnym systemem politycznym, jakim był komunizm, poprzez dziennikarstwo, aż do polityki. Polityka to sztuka osiągania tego, co w danej sytuacji jest możliwe, a nie tylko tego, co jest konieczne. Środowiskom, które nie są skłonne do kompromisu, grozi przekształcenie w swoiste sekty polityczne. Roztropny polityk musi wziąć pod uwagę również to, co w określonych warunkach jest możliwe do zrealizowania. Czasami więc polityka stawia człowieka przed poważnymi dylematami moralnymi. Zdarza się, że dla przeprowadzenia kilku dobrych rzeczy, trzeba ustąpić w innej, nie do końca dobrej sprawie. Na przykład ostatnie głosowania w Sejmie były dla mnie takim dylematem. Bardzo mi zależało na tym, żeby nowym rzecznikiem praw obywatelskich został Janusz Kochanowski, którego bardzo szanuję i wiem, że będzie dobrze pełnił tę funkcję. Bardzo zależało mi na tym, żeby jeden porządny członek Rady znalazł się w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji i na tym, żeby warszawiacy nie musieli po raz drugi w ciągu kilku miesięcy pójść do wyborów i głosować na prezydenta. W zamian za to trzeba było głosować na drugiego członka Krajowej Rady, na którego głosować nie miałem zamiaru. W imię załatwienia trzech dobrych spraw, musiałem zgodzić się i dołożyć swój głos do czwartej – niedobrej. Na tym właśnie polegają polityczne dylematy, które wymagają kompromisów. Zawsze jednak trzeba sobie wyznaczyć pewną granicę, kierując się wartościami chrześcijańskimi, których przekroczyć nie wolno. Dla mnie nie są nią kwestie personalne, ale sprawy aksjologiczne. Gdyby wprowadzono dyscyplinę klubową i kazano mi głosować za liberalizacją prawa aborcyjnego, legalizacją małżeństw homoseksualnych lub za prawem do zabijania staruszków i osób chorych, powiedziałbym „weto”. To są sytuacje, w których granic przekraczać nie wolno, natomiast w przetargach politycznych, które dotyczą na przykład obsady stanowisk, kompromisy są możliwe, a nawet niekiedy konieczne.

Władza ma chronić przed nieuczciwością

– Jestem absolutnie przekonana o tym, że zasiadając nawet na wysokich stanowiskach państwowych można kierować się wartościami chrześcijańskimi, moralnością… Gdybym myślałam inaczej, nie zdecydowałabym się przyjść do parlamentu.

Julia Pitera

Fot. Archiwum

Posłanka Platformy Obywatelskiej. Z wykształcenia jest polonistką i pracownikiem dokumentacji naukowej. Pracowała w Instytucie Badań Literackich PAN. W 1991 r. pracowała w kancelarii prezydenta, a od 1992 r. uczestniczyła w pracach nad reformą administracji publicznej. Od 1994 r. była radną Warszawy. Startowała w wyborach o fotel prezydenta stolicy. Działała jako prezes Transparency International Polska, a także członek Rady Konsultacyjnej Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP i Stowarzyszenia Pamięci Narodowej.

Potoczna opinia o tym, że polityka jest brudna, nieuczciwa, moim zdaniem nie jest prawdziwa. Polityka jest taka, jak ludzie, którzy ją uprawiają. Jeżeli stosuje się relatywizm moralny, mówi nieprawdę, jeżeli łamie się podstawowe kanony, hierarchie wartości, to oczywiście opinie o politykach są nieprzychylne. To jest przyczyna dla której zawsze broniłam wolności słowa. Uważam, że jedyną przeciwwagą do tego, co niekiedy robią politycy, do tego, żeby obnażać fałsz, są media. Człowiek jest ułomny, a nie każdy z tymi ułomnościami potrafi walczyć. W działalności publicznej jest tak, że bardzo często osoba nieuczciwa i pozbawiona skrupułów uzyskuje większy poklask, niż ta, która ma pewne zasady i opory. Dlatego jestem zwolenniczką rozwiązań systemowych, to znaczy takich, które bronią przed osobami, próbującymi „używać państwa” do osobistych interesów. W 1989 r. nie stworzono prawa, które taki system by budowało. To wszystko są cząstkowe, często doraźne rozwiązania prawne. A każda władza – nawet niestety dobra – lubi czasami pójść na skróty i jeżeli nie ma tych zabezpieczeń systemowych, wówczas niestety władza się degeneruje. Na przykład, bezowocna jest walka o oświadczenia majątkowe parlamentarzystów, bo jak polityk jest nieuczciwy, to będzie również nieprawdziwie oświadczał. Wystarczyłoby pójść przykładem Łotwy, gdzie są jawne rejestry nieruchomości, spółek i bardzo łatwo jest zweryfikować informacje. Polityk, mając świadomość, że może zostać poddany takiej weryfikacji, czułby wewnętrzny rygor. Władza powinna się zająć budowaniem mądrego systemu, który zabezpieczałby przed nieuczciwością.

Joanna Jureczko-Wilk

Artykuł ukazał się w numerze 02/2006.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej