Coraz więcej decyzji innych organów Unii wymaga konsultacji i zgody Parlamentu. Jego rola jeszcze wzrośnie, gdyż pod koniec października 2014 r. w Radzie Unii Europejskiej zmieni się dotychczasowy system głosowania. To osłabi siłę przebicia w Radzie takich krajów jak Polska, wymuszając większą aktywność polskiej reprezentacji na forum Parlamentu Europejskiego. Nie zaniedbujmy obowiązku i prawa głosu, bo udział w wyborach raz na kilka lat jest unikatową okazją pokazania naszej siły.
Mija właśnie 10 lat polskiej obecności w Unii Europejskiej. W czasie ostatniej dekady wiele się wydarzyło, Unia Europejska zmieniła się. Jeżeli zajrzymy do popularnej encyklopedii internetowej, to przeczytamy tam, że Unia Europejska stanowi przypadek sui generis („szczególnego rodzaju”) w stosunkach międzynarodowych, jest tworem, który nigdy wcześniej nie istniał w historii powszechnej i był nieznany w historii stosunków międzynarodowych. Wśród znawców prawa, politologii i stosunków międzynarodowych trwa spór, za co dokładnie można uznać Unię. Nosi pewne cechy organizacji międzynarodowej, jak i konfederacji lub państwa federalnego. Są też zwolennicy koncepcji Europy Ojczyzn, którzy uważają, że jest to tylko współpraca między państwami. Wraz z wejściem w życie Traktatu Lizbońskiego UE uzyskała osobowość prawną oraz podmiotowość prawnomiędzynarodową, dzięki czemu może zawierać umowy międzynarodowe oraz przystępować do organizacji międzynarodowych.
UNIA EUROPEJSKA A WARTOŚCI
W pierwotnej idei, która przyświecała ojcom założycielom Wspólnot Europejskich: K. Adenauerowi, R. Schumanowi, A. De Gasperiemu czy J. Monnetowi, dominowały wartości chrześcijańskie. Obecnie wielu unijnych polityków chciałoby o tym zapomnieć, a w miejsce wartości chrześcijańskich włożyć bliżej niesprecyzowane i niejednoznaczne tzw. „wartości europejskie”. Jakiś czas temu zapytałem kilku młodych europarlamentarzystów z różnych krajów, czy wiedzą, co oznacza symbol dwunastu gwiazd na tzw. fladze UE. Żaden z nich nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Zdziwieni byli, gdy im powiedziałem, że przyjmowana za oficjalną flaga UE z dwunastoma złotymi gwiazdami na niebieskim tle nawiązuje do wizerunku Maryi z Apokalipsy św. Jana. Choć największą grupą w PE są chrześcijańscy demokraci, to w sali plenarnej nie tylko nie wisi krzyż – symbol chrześcijaństwa, a po orzeczeniu Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w głośnej sprawie krzyża we włoskiej szkole grupa ta nie poparła nawet wniosku o przeprowadzenie w Parlamencie debaty na temat symboli religijnych w przestrzeni publicznej. Kilka lat temu utrącono kandydaturę Rocco Buttiglionego na stanowisko komisarza UE ze względu na odwołanie się przez niego do Katechizmu Kościoła Katolickiego, a sam zainteresowany publicznie stwierdził, że „gdyby takie kryterium zastosowano w przeszłości, ani Adenauer, ani de Gasperi, ani Schuman nie mogliby być komisarzami europejskimi”.
OBYWATELSTWO UNIJNE NADAL W CENIE
Dla wielu ludzi Unia Europejska była wyidealizowanym marzeniem, projektem i nadzieją, wręcz jak rewolucja dla komunistów, finalnym ogniwem wszystkich dotychczasowych procesów dziejowych. Inni, zarówno osoby, jak i państwa, traktują Unię instrumentalnie – jako przyczółek. Przyczółek do robienia interesów.
Właśnie obywatelstwo UE jest jednym z instrumentów do robienia interesów. Ustanowione zostało 20 lat temu Traktatem z Maastricht, a nowego praktycznego wymiaru nabrało po przyjęciu Traktatu z Lizbony, w którym czytamy, że obywatelem Unii jest każda osoba mająca obywatelstwo państwa członkowskiego UE. O europejski paszport starają się więc obywatele Rosji, Chin, ostatnio Ukrainy, dzięki czemu będą mogli podjąć na terenie UE działalność gospodarczą, czyli uchwycić przyczółek. Cena unijnego obywatelstwa, w zależności od kondycji gospodarczej Unii, raz tanieje, raz wzrasta, np. jeden z tańszych paszportów oferuje Bułgaria. Każdy, kto zainwestuje w tym kraju 500 000 euro, legalnie przebywa tam przynajmniej rok i stworzy 10 miejsc pracy, może otrzymać stosowny paszport. Najdrożej jest w Austrii, gdzie europejski paszport kosztuje od 6 do 9 mln dolarów. Starający się o niego musi tyle wyłożyć na inwestycje w tym kraju.
W Polsce prawo nie przewiduje takich procedur czy procederów, czyli nadawania obywatelstwa w zamian za inwestycje. W czasie kryzysu kwitnie handel unijnym obywatelstwem, który Unia oficjalnie nazywa „szokującym nadużyciem członkostwa w Unii Europejskiej”. Niskie noty unijnej gospodarki powodują, że jego cena spada, jednak dla wielu nadal stanowi atrakcyjny towar.
POWRÓT DO GRANIC W EUROPIE?
Schengen to niewielka miejscowość w Luksemburgu, położona przy granicy Niemiec i Francji. Sławna stała się w czerwcu 1985 r., gdy podpisano tam porozumienie nazywane „układem z Schengen”. Na jego mocy zniesiono kontrolę osób na granicach wewnętrznych UE. Do dziś niektórzy mylnie twierdzą, że układ z Schengen zlikwidował w ogóle granice między państwami. Podkreślić należy, że zniósł on jedynie kontrolę na granicach. Do strefy Schengen należą 22 kraje członkowskie Unii, a także kraje spoza Unii, jak Szwajcaria, Lichtenstein, Islandia i Norwegia. Poza tą strefą z własnej woli pozostają Wielka Brytania i Irlandia, swoiste kłopoty ma Cypr, a także Rumunia i Bułgaria, które borykają się z problemem spełnienia kryteriów wejścia do strefy Schengen. Opinia publiczna wielokrotnie wymieniała swobodę podróżowania jako „jedną z największych zalet Unii”. Mimo że faktycznie według Eurobarometru 62% respondentów uznało wolność przemieszczania się za najbardziej pozytywny aspekt integracji europejskiej, to Unia decyduje się na krok wstecz. Już przed dwoma laty, gdy parlament duński zatwierdził propozycję przywrócenia kontroli granicznej, aby walczyć z przestępczością emigrantów z Europy Wschodniej, szczególnie Rumunii i Bułgarii, a także z Afryki, wielu dopytywało, czy to „początek końca Schengen”. Decyzja ta, jako sprzeczna z obowiązującym ustawodawstwem unijnym, wywołała głośne protesty krajów UE. W tamtym czasie również Francja i Włochy rozważały zawieszenie układu z Schengen, obawiając się tunezyjskich emigrantów.
Od tamtego czasu Komisja Europejska przygotowywała projekt mechanizmu przywracania kontroli na granicach wewnętrznych strefy Schengen w tzw. krytycznych sytuacjach. Po burzliwych negocjacjach z Parlamentem Europejskim ten ostatni zgodził się na przywrócenie, co prawda w wyjątkowych wypadkach, kontroli na granicach wewnętrznych Unii „na okres nie dłuższy niż sześć miesięcy. Okres ten może być przedłużony nie więcej niż trzy razy”. To oznacza, że łącznie można powrócić do kontroli granicznej na 2 lata. To wąska furtka, która – co niewykluczone – niedługo może zostać poszerzona, a granice zamknięte. Tym samym może oznaczać likwidację jednego z podstawowych atrybutów Unii Europejskiej.
SIŁA POLSKI
Znaczenie kraju w UE zależy od jego położenia, liczby ludności, zasobów naturalnych oraz zdolności do odpowiednich zachowań – manewrów w zależności od sytuacji politycznej. Polska pod względem ludności plasuje się w UE na szóstym miejscu, po Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech i Hiszpanii, co miało odzwierciedlenie w liczbie głosów w Radzie Unii Europejskiej. W związku z powyższym parytet ludnościowy zadecydował o przyznaniu Polsce 51 mandatów w wyborach bezpośrednich do Parlamentu Europejskiego. Zgodnie z regulaminem PE zabronione jest zrzeszanie się we frakcjach politycznych według klucza narodowego, dlatego ponad 8 lat funkcjonuje „nielegalne” Koło Polskie w PE, do którego należą wszyscy polscy posłowie i w którym uzgadnia się kluczowe zagadnienia i głosowania związane z naszym krajem.
Wejście w życie Traktatu z Lizbony diametralnie pogorszyło sytuację Polski i polskich przedstawicieli w PE i innych unijnych instytucjach, gdyż nastąpiło odejście od jednomyślności i zredukowano wagę naszych głosów w Radzie UE. Przeszliśmy do tzw. zasady podwójnej większości. Decyzje zapadają kwalifikowaną większością głosów, tzn. potrzeba 55% głosów z kraju, którego łączna liczba ludności stanowi co najmniej 65% ogólnej populacji UE, wynoszącej ok. 500 mln ludzi. Przyjmując Traktat z Lizbony, rząd zgodził się na znaczne obniżenie wartości naszego kraju.
EUROPEJSKIE WYBORY
Zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego. W Polsce głosowanie odbędzie się 25 maja tego roku. Z ogólnej puli 750 mandatów przeznaczonych dla przedstawicieli 28 krajów UE Polsce przyznano 51, co wynika z zapisów obowiązującego Traktatu Lizbońskiego. Bez względu na frekwencję wyborczą liczba mandatów przyznanych całej Polsce się nie zmieni. Liczba mandatów zdobytych w poszczególnych regionach Polski będzie jednak zależeć od frekwencji wyborczej w tych regionach. Przykładem może być region lubelski, gdzie w 2004 r. dzięki mobilizacji społeczeństwa wybrano czterech europosłów, a 5 lat później, w 2009 r., z powodu mniejszego udziału w wyborach do PE weszły tylko dwie osoby. Dopiero później w związku z wejściem w życie Traktatu Lizbońskiego, zwiększającego całkowitą liczbę polskich europosłów, z Lubelszczyzny dołączyła trzecia osoba.
Wybory do Parlamentu Europejskiego to okazja dla wszystkich obywateli państw członkowskich UE, aby realnie wpłynąć na jej kształt i przyszłość. To od naszego głosu zależeć będzie skład Parlamentu Europejskiego, którego znaczenie ciągle wzrasta. Bez zgody Parlamentu nie można zatwierdzić budżetu Unii, nie da się wybrać przewodniczącego Komisji Europejskiej. Parlament wspólnie z Radą wypracowuje ważne akty prawne mające bezpośrednie przełożenie na obywateli Unii, a także każdego mieszkańca Polski. Wiele zapadających tu decyzji jest dla Polski niekorzystnych, jak chociażby limity emisji CO2, próby dekarbonizacji Europy, co skutkuje podwyżką cen energii w Polsce, zakaz sprzedaży tradycyjnych żarówek, itp. Coraz więcej decyzji innych organów Unii wymaga konsultacji i zgody Parlamentu. Jego rola jeszcze wzrośnie, gdyż pod koniec października 2014 r. w Radzie Unii Europejskiej zmieni się dotychczasowy system głosowania. To osłabi siłę przebicia w Radzie takich krajów jak Polska, wymuszając większą aktywność polskiej reprezentacji na forum PE. Nie zaniedbujmy obowiązku i prawa głosu, bo udział w wyborach raz na kilka lat jest unikatową okazją pokazania naszej siły, czyli każdego z nas.
Prof. Mirosław Piotrowski/kw